Odnalazłam Boga w drugim człowieku

Odnalazłam Boga w drugim człowieku
(fot. foto-wspomnienia.pl )
Sursum Corda / slo

Będąc dzieckiem dużo czasu spędzałam w kościele, bo tak byłam wychowywana. Moja religijność była jednak czymś mechanicznym, automatycznym, bez głębszych przemyśleń. Wydawało mi się, że jestem wierząca. Dopiero później zrozumiałam, że to z wiarą niewiele ma wspólnego, że to element tradycji przejętej od przodków, od otoczenia, i zaczęłam rozróżniać wiarę od religii. Tę zmianę przyniósł wypadek. Zaczęłam myśleć, przeżywać. Stałam się bardziej uduchowiona - to chyba najbardziej trafne określenie.

Dziś mówiąc: "wierzę", wiem, że pod tym słowem kryje się ogrom przeżyć duchowych. Moje niegdysiejsze uczestnictwo w religijnych rytuałach było pozbawione takich doznań. Tę wiarę przeżywaną w duchu odkrywam w sobie cały czas, a pierwszym jej objawem była chęć poznania odpowiedzi na pytania, które każdego z nas gnębią. Trudno mi o tym mówić. Im dłużej żyję, tym więcej zadaję sobie tych pytań, ale też dostaję na coraz więcej podpowiedzi.

Znalazłaś podpowiedź którędy iść do Boga?

Poznałam ludzi różnych wyznań i przekonałam się, że ich religia wcale nie determinuje tego czy są dobrymi ludźmi. Nawet nie chodzi o to, że jedynemu Bogu możemy nadawać różne imię, w zależności od tego w jakiej kulturze zostaliśmy wychowani. Na przykład będąc w Indiach, spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy wierzą w istnienie wielu bogów. Są dobrzy, ciepli, życzliwi. Ich życie jest proste i piękne zarazem. Znam też ludzi będących uosobieniem dobroci, choć nie chodzą do kościoła... To dało mi wiele do myślenia.

Myślę, że czasem szukając Boga, którego bardzo chcemy zdefiniować, zapominamy, że można go znacznie prędzej, znacznie łatwiej, znaleźć w człowieku. Przecież Bóg działa przez ludzi, istnieje w nas. To przykre, że zamiast pamiętając o tym, szanować innych, kochać ich czystą, bezinteresowną miłością, ludzie klęczą w kościele, biją się w piersi, a po wyjściu z kościoła żyją byle jak.

Jak wygląda Twoja modlitwa?

Rozmawiam z Bogiem. Rzadko proszę o coś dla siebie. Nie mam wygórowanych marzeń. Jeśli zdarza mi się prosić, to o drobne rzeczy. Te z pozoru drobne, a dla mnie bardzo wielkie, bo przynoszą szczęście. Nauczyłam się cieszyć drobnostkami, odnajdywać w skrawkach codzienności coś, co sprawia radość. Mam zaufanie do Boga. Czuję, że wszystko co dobrego ma zdarzyć się w moim życiu, po prostu się zdarzy. Oczywiście są rzeczy, których mi brakuje, których chciałabym doświadczyć. To naturalne, że chciałabym chodzić. Ale okazało się, że w tym stanie, w jakim się znalazłam po wypadku, dzieją się w moim życiu ważne, ciekawe rzeczy, więc mam wewnętrzne przekonanie, że to co się stało było potrzebne, że wszystko co mnie spotyka, jest z korzyścią dla mnie. Straciłam sprawność, ale bardzo dużo dostałam w zamian. Nie każdy umie sięgać po to, co można dostać w zamian po takich przeżyciach, bo jest tak pochłonięty rozpaczą, tak skupiony na cierpieniu. Ja też nie od razu umiałam dostrzec ile dostałam w ramach rekompensaty, że przed wypadkiem moje życie było powierzchowne, że nie umiałam stwarzać bliskich relacji z ludźmi. Dziś umiem.

Często pojawiasz się w miejscach, gdzie komuś trzeba nieść pomoc. Jak choćby teraz, gdy wspierasz Stowarzyszenie Sursum Corda przekonując, że warto pomagać. Lubisz pomagać?

Gdy nie mamy do czynienia z cierpieniem, unikamy tego tematu jak ognia, boimy się go. A szkoda, bo przecież cierpienie jest czymś zupełnie naturalnym w naszym życiu i generuje wspaniałe odruchy serca, cudownie uczy pokory, rozszerza spektrum doznań życiowych w ten sposób, że łatwiej cieszyć się z małych rzeczy. Gdy cierpienie stało się moim udziałem w naturalny sposób spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy pracują w rozmaitych fundacjach i stowarzyszeniach, którzy pracują w wolontariacie i ten świat pociągnął mnie.

Nie ma nic piękniejszego niż zobaczyć radość na twarzy człowieka, któremu się pomogło. Nie ma nic piękniejszego niż poczucie, że jest się potrzebnym. Oczywiście jest w tym jakaś pobudka egoistyczna, ale to egoizm w dobrym tego słowa znaczeniu. Bo jak nazwać uczucie ogromnej przyjemności, gdy po koncertach przychodzą do mnie ludzie niosąc słowa podziękowania za wzruszenia, za przemyślenia, za nadzieję, którą w sobie obudzili. Dzięki nim mam wspaniałe uczucie, że dostałam piękny dar w postaci pasji śpiewania i mogę teraz tę pasję pożytecznie wykorzystywać. Nie dosyć, że mnie samej sprawia ona mnóstwo satysfakcji, jest z tego jeszcze jakiś pożytek. Dlatego lubię pomagać.

Jesteś szczęśliwa?

Jestem spokojna. Szczęściem jest dla mnie poczucie, że jestem we właściwym miejscu w życiu. Że odpoczywam, nie tęsknię. Taki właśnie mam moment.

***

MONIKA KUSZYŃSKA - była wokalistka Varius Manx, od 2006 roku, w wyniku wypadku samochodowego, porusza się na wózku. - Wierzę w to, że jest szansa na pełne wyzdrowienie - powtarza w rozmowach. - Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o mój stan fizyczny, ale mnóstwo zmieniło się w mojej głowie i to jest najważniejsze. Obecnie Monika rozpoczęła nowy rozdział aktywności: wystąpiła w “Bitwie na głosy" w TVP 2, wydała solowy album “Ocaleni" z saksofonistą i mężem Kubą Raczyńskim, w połowie lutego dołączyła do ekipy “Dzień Dobry TVN" jako reporterka, rozpoczynając własny cykl reportaży i wywiadów z osobami, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej. Bezinteresownie wspiera także Stowarzyszenie Sursum Corda w kampanii “1% możesz pomóc".

Organizacja Pożytku Publicznego - KRS 0000020382
ul. Lwowska 11
33-300 Nowy Sącz
tel. 18 540 40 40; 18 44 11 994
kom. 692 115 724
www.sc.org.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odnalazłam Boga w drugim człowieku
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.