Nie moralizujmy. Głośmy nadzieję

Nie moralizujmy. Głośmy nadzieję
(fot. Łukasz Głowacki)

Głoszenie Ewangelii to głoszenie nadziei, że życie każdego człowieka ma sens. Również tego, którego nie cierpimy. To właśnie musi się stać pasją każdego ewangelizatora, aż do tego stopnia, że zaczniemy za to płacić cenę życia.

Sobotę spędziłem w Lanckoronie ze Wspólnotą Wieczyste Przymierze. Rozmawialiśmy o tym, co to znaczy ewangelizować. W tym samym czasie w Nowej Hucie pod przewodnictwem biskupa Grzegorza Rysia również odbywała się ewangelizacja.

Chrześcijaństwo jest niesamowitą sprawą nie tylko przez to, że "Bóg tak ukochał świat, że Syna dał", ale także dlatego, że Bóg zaprasza człowieka do współpracy. Dobrze pracuje się z kimś, kto robi dobre rzeczy, kto uczy przy okazji, jak dobrze spędzać czas, wykorzystywać swoje zdolności, poznawać świetnych ludzi, i kto przy okazji płaci stokrotnie więcej niż wyniósł nasz wkład do dzieła. Taką pracą jest ewangelizacja.

Kiedy w Lanckoronie mówiłem o tym, jak "to robić", dotarło do mnie, że nie wymyślę jakichś nowych spektakularnych sposobów. Kiedy czytam relację z tego, co działo się w Nowej Hucie, dochodzę do wniosku, że bp Ryś z ekipą też niczego nowego nie wymyślił. Bo nie o to chodzi w ewangelizacji. Jezus jest ciągle ten sam, ciągle tak samo kochający człowieka. To nam - głosicielom - wydaje się, że trzeba coś "wymyślać". Tymczasem ewangelizacja to złożenie świadectwa, czyli rozmowa człowieka z człowiekiem o doświadczeniu Miłości Boga.

Głoszenie Ewangelii to głoszenie nadziei, że życie każdego człowieka ma sens. Również tego, którego nie cierpimy. To właśnie musi się stać pasją każdego ewangelizatora, aż do tego stopnia, że zaczniemy za to płacić cenę życia. Ewangelizacja to jest pozytywne, a nie negatywne działanie. Świetnie o tym powiedział bp Grzegorz: "Nie pytajcie o to, na jakie trafice przeciwności, gdy będziecie wychodzić do ludzi. Pytajcie: »Kim jest Jezus«. My jesteśmy specjalistami w tej dziedzinie. Potrafimy w Kościele wymieniać te wszystkie »-izmy«. I to brzmi tak: »sekularyzm«, »modernizm«, »ateizm« i wszystkie inne pieroństwa. Świetnie to opisujemy w Kościele. Jesteśmy w tym specjalistami. No to opisujcie świat w takich kategoriach. Na pewno was to od razu uruchomi do wyjścia. Już to widzę. I pójdziecie do tego świata. Nie pytajcie o to i nie martwcie się tym. Pytajcie o to, kim jest Jezus".

Odkryć powołanie do ewangelizowania (nie tylko jako Jezusowy nakaz) to odkryć, że Bóg nas potrzebuje, to uwierzyć, że są na tym świecie ludzie, do których możemy dotrzeć tylko my: ja i Ty, że nikt ich nie przekona do Jezusa, tak jak możemy to zrobić my. Ewangelizator to jest człowiek, który odkrył, że jest ważny dla Boga, właśnie przez to, że może z Bogiem pracować. Nie powierza się zadań komuś, komu się nie ufa. A dając komuś tak poważne zadanie, daje się mu także komunikat: chcę cię w tej robocie.

Bóg w tym zaproszeniu ryzykuje, bo każdemu z nas grozi szybkie przejście z ewangelizatora w moralizatora, ale On się tym nie przejmuje. Jego zaproszenie do tego, by innym pokazywać prawdę Bożej Miłości, zawsze jest aktualne, nie traci ważności, nawet po naszej "wpadce przy pracy".

Idąc do ludzi z Ewangelią, musimy nauczyć się najpierw ich języka, dobrze zrozumieć, w jakim świecie żyją, jakich dokonują wyborów i dlaczego. Zobaczyć, nie ocenić. To jest ważne, bo tylko wtedy będziemy w stanie pokazać im, co znaczy nasze piękne hasło: "Bóg cię kocha". Tylko kiedy dotrzemy z tym przesłaniem w kontekst ich życia i będziemy mówić w ich języku, ci ludzie uwierzą Słowu.

Wchodzisz w to?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie moralizujmy. Głośmy nadzieję
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.