"Syria to także Kościół, nasi bracia w wierze"
Wizytę biskupa Johanana Jihada w Archidiecezji Łódzkiej podsumował prezes stowarzyszenia Dom Wschodni - ks. Przemysław Szewczyk.
Publikujemy pełną treść podsumowania ks. Szewczyka:
Nie kryję, że wizyta biskupa Johanana Jihada w Archidiecezji Łódzkiej była dla mnie dużą radością. Nie tylko dlatego, że biskup osobiście jest człowiekiem, którego warto w życiu spotkać, ale także dlatego, że była to okazja do doświadczenia jedności Kościoła.
Zbyt silna jest narracja przedstawiająca Syrię jako kraj pogrążony w wojnie domowej i generujący migrację powodującą poważny kryzys w Europie. Dzięki biskupowi do tych głosów dołączyło się mocne przypomnienie, że Syria to także Kościół, nasi bracia w wierze.
Prostotę i bezpośredniość biskupa znałem już wcześniej, więc nie była dla mnie zaskoczeniem. Odkryłem natomiast inną rzecz, która bardzo mi przypadła do serca: oszczędność w słowa. Pewnie nie tylko ja, lecz także wielu, którzy przyszli na spotkania liczyło na długie i barwne opowieści o trudnym losie Syryjczyków, podczas gdy biskup był bardzo oszczędny w ukazywaniu dramatów wojny, mimo że jest tak blisko nich. Homilie, które głosił, nie przekraczały 5 minut, w odpowiedzi na pytania ograniczał się do 3. Mówił krótko, ale intensywnie, "gęsto", jak to ktoś określił. Przekaz, z którym przyjechał był prosty: w Syrii brakuje wszystkiego, ale przede wszystkim pokoju. A jak pomóc? Potrzeby są ogromne, pod względem materialnym Syria i jej mieszkańcy to dzisiaj właściwie worek bez dna, ale tak naprawdę potrzebujemy jednego: pokoju.
Odpowiedź ze strony łodzian na zaproszenie do wspólnej modlitwy o pokój była bardziej niż skromna. Myślę, że w dużej mierze wynika to z naszego przyzwyczajenia do tradycyjnych form pobożności, a z drugiej poczuciem, że troska o pokój to jeszcze nie nasz problem. Cieszy natomiast fakt, że w spotkaniach uczestniczyło sporo duchownych, którzy rozumieją wagę "poszerzania" Kościoła i nadawania chrześcijańskiemu doświadczeniu Polaków wymiaru powszechnego. Zwłaszcza jedna rozmowa odbyta z księdzem z Łodzi zapadła mi w serce, bo odsłoniła głębokie zrozumienie, że pokój nie jest dany raz na zawsze także nam, że o logikę pokoju trzeba troszczyć się zanim konflikty przekroczą granicę, za którą rozpoczyna się panowanie wojny.
Oszczędność w słowa biskupa Johanana ma jeden ważny powód: podkreślenie wagi modlitwy. Rzeczywiście dość łatwo nam przychodzi reagowanie działaniem na trudne sytuacje wokół nas, trudniej w ich kontekście wejść we własne serce i przez modlitwę zaangażować na rzecz pokoju samych siebie. Po raz kolejny dotarło do mnie podczas tej wizyty, że nie jest prawdą twierdzenie o naszej bezradności w obliczu wojny w Syrii czy gdziekolwiek indziej. Bóg oczekuje, że staniemy się ludźmi wprowadzającymi pokój, gdyż wojny nie spadają na nas jak grom z jasnego nieba, lecz są wybuchem ciemności gnieżdżącej się bardzo blisko nas, po prostu w nas. Zarzewie wojny tli się w naszym sposobie patrzenia na drugiego, mówienia o nim, traktowania go. A ten drugi niekoniecznie musi mieć inny kolor skóry i mówić innym językiem, wojna może rozedrzeć jedną rodzinę i jeden naród. Czy możemy więc coś zrobić dla pokoju? Jasne! Umiłować go i troszczyć się o jedność tu, gdzie jesteśmy. "Wytrenowani" w duchu pokoju ludzie nie dadzą się wciągnąć w manipulatorskie zabiegi wielkich i możnych, którym wojny są potrzebne w celu zapewnienia dobrobytu sobie i swoim.
W Syrii i w Egipcie obserwowałem z bliska jak łatwo pchnąć ludzi do walki, sprowokować konflikt informacją medialną, prowokacją, napuszczeniem jednych na drugich. Jakże prawdziwie brzmią wobec polityki mocarstw, która nie liczy się z ludzką krwią, słowa Jezusa: "Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, będą nazwani synami Bożymi". W logikę tego świata wpisana jest wojna i konflikt, które są naturalnym narzędziem uprawiania polityki. Logika pokoju nie jest z tego świata, jest z Boga. Modlitwa o pokój jest naprawdę ważna i jest jedynym sposobem na wyrwanie się z logiki zysku jednych kosztem innych.
Cieszę się więc niezmiernie, że wizyta biskupa Johanana nie stała się okazją do roztrząsania skomplikowanych kwestii politycznych, społecznych czy religijnych związanych z wojną w Syrii, ale prostym wezwaniem do tego, co naprawdę przynosi pokój: do modlitwy.
Dziękuję też serdecznie wszystkim, którzy wsparli wysiłek biskupa Johanana Jihada i jego Kościoła w niesieniu pomocy syryjskim uchodźcom, którzy przybyli do Libanu. Dokończenie domu dla studentów w Bejrucie wymaga jeszcze sporych nakładów finansowych, ale te pieniądze, które udało nam się zebrać posuną pracę chociaż o krok do przodu. Do końca tego tygodnia można jeszcze przekazać własną darowiznę na ten cel. Raz jeszcze dziękuję!
Skomentuj artykuł