Prawdziwa wiara rodzi się ze słuchania
Z czego rodzi się wiara chrześcijańska? Co skłania człowieka do tego, aby po dwóch tysiącach lat od życia Jezusa z Nazaretu wyznać w wierze, że jest On ostatecznym Objawieniem Boga i Źródłem zbawienia dla całej ludzkości? Apostoł Paweł mówi, że wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa (Rz 10, 17).
W jaki jednak sposób to słowo Chrystusa, które jest słowem Bożym, rozbrzmiewa nadal w świecie? Co należy czynić, aby je usłyszeć pośród tysięcy innych słów, wypowiadanych w dziejach ludzkości? I wreszcie, z jakiego rodzaju słuchania może rzeczywiście zrodzić się wiara chrześcijańska, która przenika całą egzystencję człowieka wierzącego?
Odpowiedzi na te pytania należy szukać w historii zbawienia oraz w doświadczeniu chrześcijańskiego życia. Całościowe spojrzenie na zjawisko wiary chrześcijańskiej z perspektywy tych dwóch wymiarów chroni nas przed pułapką abstrakcyjnego mówienia o tym egzystencjalnym fenomenie, pozwala też uniknąć pokusy rozpatrywania go wyłącznie w ramach subiektywnych przeżyć. Historia zbawienia wskazuje na nieodzowny fundament chrześcijańskiej wiary, bez którego nie mogłaby ona zaistnieć. Objawia nam również szczególny charakter rodzącego wiarę słowa Bożego, które za pośrednictwem ludzkich środków wyrazu przemawia nieustannie do otwartego na nie ludzkiego serca. Doświadczenie egzystencjalnego wymiaru chrześcijańskiej wiary ukazuje natomiast jej osobowy wymiar oraz jej nieustanne odniesienie do całości życia ludzkiego. To właśnie dzięki żywej wierze człowiek – ze swej natury homo viator – może przekroczyć w swym doczesnym pielgrzymowaniu ten „próg nadziei”, którego przekroczenie wprowadza go w rzeczywistość nowego świata.
Słowo Boże źródłem wiary
Chrześcijańska teologia Objawienia Bożego prowadzi nas do przekonania, że źródłem i fundamentem wiary jest wolne działanie Boga w historii świata. Bóg, wszechmocny ze swej natury, zamieszkuje światłość niedostępną (1 Tm 6, 16).Oznacza to, że niemożliwe jest poznanie Boga – nawet w wierze – bez Jego uprzedniego działania. Bóg, który w trynitarnej relacji Osób Boskich (ad intra) jest Miłością, wypowiada swe słowo miłości na zewnątrz (ad extra). Słowo to, uzewnętrzniające istotę samego Boga, jest słowem stwórczym; słowem, otwierającym drogę do poznania samego Boga. Pierwszym słowem, które Bóg wypowiada na zewnątrz, jest słowo istnienia. Z niczego (ex nihilo) Bóg – mocą swojego odwiecznego słowa – stwarza świat oraz człowieka. źródłem pierwotnej wiary osoby ludzkiej jest więc Boże dzieło stworzenia. Ono jest Jego pierwszym słowem, które przemawia do stworzonego na Boży obraz i podobieństwo człowieka (por. Rdz 1, 26). Przemawia przez piękno i grozę makro- i mikrokosmosu oraz przez wyjątkowy charakter ludzkiego istnienia.
Boskie słowo stworzenia, na skutek grzechu ludzkiego, okazało się jednak wieloznaczne w swej wymowie. Dlatego Bóg wyszedł błądzącej ludzkości naprzeciw, wypowiadając pośród historii jej dziejów słowo zbawienia. To Boskie słowo zbawienia, które zapoczątkowało i umożliwiło dialog bosko-ludzki, zostało wypowiedziane do Abrahama, którego św. Paweł nazywa „ojcem wszystkich wierzących” (por. Rz 4, 16). Wbrew wszelkiej nadziei Abraham uwierzył bowiem Bogu jako Temu, który ożywia umarłych i powołuje do istnienia to, co nie istnieje (Rz 4, 17). Swoim słowem, które wypowiada się w zbawczym działaniu, Bóg powołał również do istnienia Naród Wybrany, z którym zawarł ugruntowane w Jego wierności przymierze. Do tego ludu wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał […] przez proroków (Hbr 1, 1), a w godzinie, którą chrześcijanie nazywają „pełnią czasów”, przemówił ostatecznie w swoim Synu. Słowo Boże, które było przyczyną sprawczą stworzenia świata i człowieka, „stało się ciałem” (por. J 1, 1-14) i przybrało konkretną twarz w osobie Jezusa z Nazaretu. Z perspektywy chrześcijańskiej całe życie Jezusa, Jego nauczanie i działalność, ucieleśniają jedyne i odwieczne słowo Boga, które objawia człowiekowi Ewangelię, czyli Dobrą Nowinę o zbawieniu. Już za ziemskiego życia Jezusa z Nazaretu Jego słowa i czyny wzbudzają wiarę pośród Jego słuchaczy. Wiara ta jednak przybiera różne formy, a w obliczu śmierci Jezusa na krzyżu zatrzymuje się bezsilnie na „progu śmierci”, którego nie jest w stanie przekroczyć o własnych siłach. Ostatecznie to sam Bóg – podobnie jak było to w przypadku Abrahama – wypowiada „wbrew nadziei” nieprzemijające „słowo wiary”. Dzieje się to w wydarzeniu zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Według Apostoła Pawła, to „słowo wiary”, którym Bóg nieustannie przemawia do szukającego człowieka przez usta świadków wiary, brzmi następująco: Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do sprawiedliwości, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia (Rz 10, 9-10). Wiara chrześcijanina opiera się więc na nieodwołalnym słowie Boga, które ma konkretną treść i które zostało powierzone wspólnocie ludzi wiary. Ta treść nie jest jedynie prawdą wiary, którą należy przyjąć, lecz nade wszystko jest Osobą ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa Pana. Słowo Boże nie jest więc bezosobową treścią, lecz początkiem wolnego dialogu między Bogiem, wypowiadającym w Chrystusie słowo zbawienia, a człowiekiem otwartym na jego przesłanie.
Bóg przemawia w Kościele
Pełnia słowa Bożego, otwierającego człowieka na świat wiary, zawiera się więc w życiu i działalności, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Tym samym, skoro Jezus jest słowem Boga, które przyszło na świat, nie może być nowego słowa Boga. To słowo, życiodajne mocą Ducha Świętego, zostało powierzone wspólnocie uczniów Jezusa. Wiara obecnych chrześcijan nie jest niczym innym jak aktywnym trwaniem w wierze pierwszych świadków Chrystusowego zmartwychwstania. To Boże słowo wiary, począwszy od Pięćdziesiątnicy, żyje we wspólnocie Kościoła, która strzeże je i przekazuje dalej. Słowo Boże jest więc jedynym, nieprzemijającym „skarbcem” (depositum) Kościoła, dzięki istnieniu którego kolejne pokolenia poznają wiarę, słysząc skierowane do nich Boże słowo życia.
Słowo Boga, obecne we wspólnocie Kościoła, przybiera jednak ludzkie formy wyrazu. Jak Boska natura Jezusa była po Wcieleniu ściśle zjednoczona z Jego naturą ludzką, tak również słowo Boże jest nierozerwalnie związane z ludzkimi sposobami jego wypowiadania. Te ludzkie środki wyrazu pośredniczą w historycznym przekazie słowa Bożego. W ludzkim słowie rozbrzmiewa słowo Boga w Piśmie Świętym, tradycji Kościoła, nauczaniu Urzędu Nauczycielskiego, liturgii, sakramentach oraz pobożności wiernych. Jednocześnie ta postać ludzkich środków wyrazu podlega ciągłej interpretacji w czasie, ukierunkowana na słuchacza Bożego słowa, żyjącego w konkretnej epoce historycznej. Dzieje się tak, ponieważ słowo Boże, jest słowem życia, niesionym do konkretnego człowieka, żyjącego w niepowtarzalnych sytuacjach, ograniczonego właściwym sobie horyzontem myślenia, ukształtowanego w szczególny sposób przez własną biografię.
W rozumieniu biblijnym żywe słowo Boże jest skierowane do całości ludu Przymierza. Wzbudza ono tym samym wiarę, która w Nowym Przymierzu w pierwszej kolejności jest wiarą Kościoła. Bez wspólnoty Kościoła szukający człowiek nie może usłyszeć i zrozumieć Bożego słowa zbawienia. Widać to dobrze na przykładzie historii, którą opowiada św. Łukasz w Dziejach Apostolskich. W rozdziale ósmym mowa jest o spotkaniu diakona Filipa z dworskim urzędnikiem królowej etiopskiej, który oddaje się lekturze Biblii. Pomimo serca otwartego na działanie Bożego słowa, nie jest jednak w stanie sam zrozumieć jego głębi. Z tym przekonaniem wypowiada on do Filipa znamienne słowa: Jakżeż mogę [rozumieć], jeśli mi nikt nie wyjaśni? (Dz 8, 31). Dopiero po usłyszeniu z ust Filipa Dobrej Nowiny o Jezusie żywe słowo Boga pada na żyzną glebę jego serca. Zasłyszane za pośrednictwem świadka wiary słowo Boże popycha go następnie do odpowiedzi, do konkretnego wyznania wiary w czynie. Bez wahania prosi więc i przyjmuje z rąk Filipa chrzest święty. W historii tej wyrażony jest właściwy proces dochodzenia do wiary osoby wsłuchującej się w Boże słowo. źródłem wszelkiej wiary jest słowo Boże, przemawiające do konkretnego człowieka za pośrednictwem wspólnoty świadków wiary. W momencie przyjęcia tego słowa budzi ono w jego słuchaczu wiarę. Wiara ta nie jest jednak jedynie intelektualnym przyjęciem pewnej prawdy, ale prowadzi do działania, do przyjęcia jej całym swoim życiem. Podobnie jest również w życiu każdego chrześcijanina, również tego, który otrzymał chrzest jako dziecko. I on stał się człowiekiem wierzącym dzięki wspólnocie Kościoła. Usłyszane przez niego prawdy wiary zostały mu przekazane przez ludzi należących do wspólnoty uczniów Jezusa. Dlatego też każdy chrześcijanin może i powinien wyznać: wierzę, ponieważ wierzymy.
Wiara odpowiedzią człowieka
Zanim chrześcijanin powie, że wierzy, musi więc uznać, że ten dar wiary jest nade wszystko dziełem Boga, dokonującym się ciągle na nowo we wspólnocie Kościoła. Ten dar dociera do człowieka poprzez konkretnych ludzi bądź też za pośrednictwem pewnych wydarzeń życia. Słowo Boże działa w życiu ludzkim z różną mocą, ze swej natury jednak, ponieważ pochodzi od Boga, który jest Miłością, nie zmusza człowieka do wiary. Usłyszenie słowa Bożego oraz odpowiedź na nie wiarą jest osobistą, wolną decyzją człowieka. Jedynie bowiem w prawdziwej wolności serca może człowiek doświadczyć wyzwoleńczej mocy słowa Bożego, które otworzy mu uszy do usłyszenia i przyjęcia tej treści, której żadne przemijające słowa nie są mu w stanie zaofiarować. Prawdziwe usłyszenie Bożego słowa pośród własnego życia przejawia się w tym, że słuchający go w wolnej decyzji własnego serca całkowicie mu zawierza. Zawierzenie to nie jest w pierwszej kolejności przejęciem jakichkolwiek treści zbawczych, lecz ufnym przylgnięciem do Dawcy słowa życia, którym jest Bóg w Jezusie Chrystusie. W samym akcie wiary, rodzącej się z usłyszenia słowa Bożego we własnym życiu, dokonuje się więc nade wszystko osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem. Czas spotkania z Chrystusem, który wypowiada do konkretnego człowieka słowo życia, jest momentem narodzin właściwej wiary. Ta wiara, jak wynika z etymologii łacińskiego słowa credere, jest ufnym otwarciem i ofiarowaniem własnego serca (cor dare) Chrystusowi. Chrześcijanin wierzy bowiem w poszczególne prawdy wiary jedynie dlatego, że przyjmuje je ze względu na miłość i wierność Boga, wyrażoną również wobec niego w osobie Jezusa Chrystusa.
Wiara, która rodzi się ze słyszenia słowa Bożego, nie jest więc w swej najgłębszej istocie jakimś systemem wiedzy, lecz ufnością. Jak słusznie zauważa Joseph Ratzinger, „wiara chrześcijańska żyje nie tylko samym istnieniem Sensu obiektywnego, lecz tym, że ten Sens zna mnie i kocha, że mogę Mu siebie powierzyć odruchem dziecka, które ufa, że w «Ty» matki znajdzie odpowiedź na wszystkie swoje pytania”. Tego rodzaju zawierzenie Jezusowi jest nieodzownym warunkiem, umożliwiającym działanie zbawcze Chrystusa w życiu wierzącego. Jeśli serce chrześcijanina będzie pełne tej fundamentalnej ufności, Chrystus – podobnie jak działo się to za Jego ziemskiego życia (por. Mk 2, 1-12; 5, 34; 6, 5) – będzie mógł dokonywać w naszym życiu przemieniającego nas odpuszczenia grzechów oraz każdego innego uzdrowienia ciała i ducha. Jeśli zaś w miejsce tej bezgranicznej ufności do Chrystusa wkroczy w nasze serce stan, który Chrystus nazywa „małą wiarą” (oligopistia – por. Mt 6, 30; 8, 26; 14, 31; 17, 20), słowo Boże zasiane w naszym sercu nie przyniesie żadnego plonu. Obojętność i letniość serca są bowiem przeciwieństwem całkowitego zawierzenia. Dlatego też głównym przedmiotem troski chrześcijanina winno być nieustanne odnawianie relacji ufności wobec Chrystusa. Tylko ona jest bowiem znakiem prawdziwej wiary, płynącej ze słuchania otwartym sercem słowa Bożego. Tylko ona jest źródłem życia, które nie przemija.
Wiara ogarnia całe życie
Postawa zawierzenia i ufności wobec Jezusa przybiera postać wiary, która przenika całe życie chrześcijanina. Słuchanie słowa Bożego, z którego rodzi się wiara, nie jest bowiem nigdy bezowocne. Zawierzenie całego swego życia Bogu prowadzi do przyjęcia prawd wiary oraz Jego przykazań, w których słowo Boga nabiera konkretnej treści. Wiara nie jest bowiem wyłącznie aktem myśli czy woli, lecz angażuje całego człowieka i wszystkie sfery jego rzeczywistości. Nie istnieje więc żadna sfera życia ludzkiego, która byłaby wyłączona z postrzegania jej z perspektywy chrześcijańskich zasad wiary. Nie można prawdziwie wierzyć, wyznając przynależność do Chrystusa jedynie ustami, bez podejmowania ciągłych starań wyrażania jej w chrześcijańskim postępowaniu. Dlatego też wiara w ujęciu chrześcijańskim pozostaje w żywej relacji do innych sposobów jej urzeczywistnienia, jakimi są pomnożenie w nas nadziei i miłości. Wiara przybiera postać nadziei, kiedy chrześcijanin w swym życiu codziennym zdobywa się na wysiłek duchowego czuwania, aby nie przekroczyć nie zawsze łatwo zauważalnej linii granicznej oddzielającej Jezusowe „królestwo życia” od „cywilizacji śmierci”. Dzieje się tak, jeśli chrześcijanin wbrew własnej słabości i „duchowi czasu”, w którym żyje, opiera się pokusie do złego. Dzieje się tak również, jeśli w trudnych sytuacjach życiowych, jakie niosą ze sobą materialne trudności oraz duchowe czy też fizyczne cierpienie, nie popada w zwątpienie w pełną miłości obecność Boga we własnym życiu. Żywe słowo wiary, które wypowiadamy w naszym życiu, to jednak nade wszystko konkretne uczynki miłości wobec innych ludzi, w których osobach wiara pozwala nam dostrzec oblicze Chrystusa. Wiara bez uczynków miłości jest jedynie „pustym”, pozbawionym treści dźwiękiem.
Tego rodzaju wiara, która wypowiada się w życiu w aktach nadziei i miłości, jest żywym, konkretnym odpowiadaniem na słowo Boże. Jest mówieniem codziennego „amen”, poprzez które chrześcijanin powierza siebie i swoje życie Bogu, Dawcy życia. Jest powolnym upodabnianiem się do Chrystusa, posłusznego woli Ojca, tak w zaciszu nazaretańskiego domu, jak i w godzinie cierpienia w Ogrodzie Oliwnym. Wiara chrześcijanina nie może być bowiem „świątecznym strojem”, zakładanym jedynie w dowolnie wybranym przez niego czasie. Jest ona podstawową decyzją, przenikającą wszystkie plany życiowe człowieka wierzącego. Powoduje ona, że życie chrześcijanina nie zamyka się jedynie w ramach doczesności, ale jest życiem ku przyszłości, którą Bóg nam zapewnia poza granicami śmierci. Dlatego też wiara ze swej natury nie jest nigdy biernym trwaniem, lecz aktywnym działaniem, które w życiu człowieka wierzącego nie jest wyłącznie jego działaniem, ale działaniem w jedności z Chrystusem, który w nim żyje (por. Gal 2, 20). Tylko w wyniku tej osobistej jedności z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym wierzący chrześcijanin jest w stanie przyjąć trud i wyrzeczenie, jakie wyznawana wiara również ze sobą niesie. Tym samym życie wiary jest dla wierzącego chrześcijanina swego rodzaju pielgrzymką z Chrystusem przez drogi i bezdroża własnej doczesności. „Życie opierające się na wierze – jak stwierdza Joseph Ratzinger – jest podobne raczej do wędrówki po górach niż do marzycielskiego siedzenia przy kominku, lecz kto wyrusza na wędrówkę, ten wie i doświadcza w coraz wyższym stopniu tego, że opłaca się przygoda, na którą ona nas zaprasza”.
Modlitwa jako czas wsłuchiwania się
Słuchanie słowa Bożego, które rodzi wiarę w sercu chrześcijanina, nie jest jednorazowym doznaniem czy wysiłkiem. Jak pisze Jean Guitton, wiara jest „jak muzyka, malarstwo, jak talenty artystyczne. Wszystkie wielkie talenty muszą być co dnia od nowa zdobywane subtelnym, ustawicznym, niekiedy przykrym, we wszystkich przypadkach ciągle innym wysiłkiem, zwanym ćwiczeniem”. Tak jak nasze ciało potrzebuje ciągłego ćwiczenia, aby nie poddało się chorobie, tak również nasza wiara, aby nie zanikła czy nie stała się powierzchowna, wymaga regularnych duchowych ćwiczeń. Zdolność słuchania słowa Bożego potrzebuje bowiem ciągłego umocnienia, płynącego z żywego, codziennego kontaktu ze słowem Boga. Tę duchową wrażliwość na Boga, który kieruje do nas swe słowo, nabywa się poprzez wszelkiego rodzaju praktyki religijne, a nade wszystko poprzez regularne wsłuchiwanie się w słowo Boże na modlitwie. Modlitwa jest bowiem czasem, w którym chrześcijanin konfrontuje własne postępowanie ze słowem Bożym nieustannie wzywającym go do świętości życia. Modlitwa jest swoistym przeglądaniem się w zwierciadle Bożej miłości, które pozwala nam dojrzeć z wiarą wszystko to, co tu, na ziemi, widzimy jeszcze niejasno (por. 1 Kor 13, 12). Ufna modlitwa, podtrzymywana zarówno pośród radości, jak i trosk codziennego życia, pozwala nam poznać prawdę o sobie samym. Dlatego też modlitwa, podczas której chrześcijanin wsłuchuje się w słowo Boże przemawiające w jego sercu, nie może być oderwana od jego codziennego życia. Modlitwa, w której człowiek z całą historią swojego życia staje naprzeciw Bożego słowa, nie jest jedynie „odpoczynkiem” pozwalającym zapomnieć o prawdzie o sobie samym. Chrześcijańska modlitwa, podczas której wierzący człowiek spotyka się z podnoszącym go z grzechu słowem Boga, prowadzi nieustannie do nawrócenia, czyli odrzucenia we własnym życiu tego wszystkiego, co zaciemnia w nas obraz dziecka Bożego, wyryty w naszych sercach w dniu, w którym otrzymaliśmy chrzest święty. Tego rodzaju modlitewne spotkanie z Bożym słowem pogłębia w nas Boży dar wiary i pozwala doświadczać jej w naszej codzienności jako poręki tych dóbr, których się spodziewamy, dowodu tych rzeczywistości, których nie widzimy (Hbr 11, 1).
Grzegorz Bubel SJ (ur. 1963), wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Wydziale Teologicznym, Sekcji „Bobolanum” w Warszawie, członek redakcji „Przeglądu Powszechnego”.
Skomentuj artykuł