3 modowe porady... papieża Franciszka
O problemach z zakupami. O tym, co wybrać w sklepie, a czego nie. I o tym, dlaczego niektóre marki są fajniejsze od innych (i jak je wybrać) - pisze Henry Longbottom SJ.
Kilka tygodni temu słyszeliśmy o tym, jak papież Franciszek opuścił mury Watykanu, by (spośród wszystkich miejsc w Rzymie) udać się do optyka. Turyści i dziennikarze zdziczeli.A świat bił brawo kolejnemu przykładowi, który dał pokorny Ojciec Święty. Ten, który kocha robić "zwykłe rzeczy".
Szczególnie wzruszające było to, że papież naciskał na optyka, by wymienił tylko szkła. Franciszek chciał zatrzymać oprawki. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że było z nimi wszystko w porządku. Były rzetelnie zrobione, a właściciel wybrał je ostrożnie i raczej je lubił. Innymi słowy, papież uniknął tego niepokojącego konsumpcjonizmu, o którym wspomina w encyklice "Laudato Si". Definiuje ten konsumpcjonizm jako to, co wciąga ludzi "w wir zakupów i niepotrzebnych kosztów" (p. 203).
W tym miejscu muszę coś wyznać. Uwielbiam zakupy. Moja (godna pochwały) ciekawska natura dotknięta jest również (mniej cnotliwym) nawykiem zachłanności. Ostatnia wycieczka do Mediolanu przypomniała mi, że należę do raczej rzadkiego gatunku wśród współczesnych jezuitów: fascynuje mnie świat mody.
Mam to chyba we krwi. Pochodzę z rodu, który produkował tkaniny w Yorkshire. Jedna z moich sióstr jest projektantką strojów, a inni członkowie rodziny zajmują się modą i stylem. Ulubione wspomnienie pierwszego tygodnia na uniwersytecie przypomina mi zaś o nagrodzie dla "Najlepiej Ubranego Pierwszoroczniaka", którą wówczas otrzymałem.
Podczas gdy moi jezuiccy bracia są niesamowicie praktyczni w doborze ubrań ("czy to jest nieprzemakalne?", "czy wytrzyma w suszarce dla ubrań?"), ja jestem bardziej zainteresowany ich krojem i wyglądem.
Oczywiście, ogarnięty jezuickim powołaniem musiałem powściągnąć swoje materialistyczne zainteresowania. I całkiem słusznie: pani Ubóstwo nie może przecież dzielić się miejscem na scenie z paniami Armani i Gucci. Kiedy powiedziałem przyjaciółce o niemal 700-kilometrowej pielgrzymce w Hiszpanii, którą odbyłem podczas nowicjatu, ona zażartowała: "Boże, to tak jakbyś przeszedł od Prady do niczego" (nawiązanie do komedii romantycznej "From Prada to Nada"; "nada" - hiszp. "nic" - przyp. red.).
Uśmiechnąłem się wtedy: "Tak... no coś w tym stylu". Pozwólcie mi wyjaśnić.
* * *
Chcecie tego czy nie: nasz ubiór mówi o nas bardzo dużo. Św. Ignacy Loyola, odwołując się do pragnienia, by nowo powstały zakon był zawsze "na końcu", zastrzegł, że jezuicki strój ma nie przyciągać uwagi. Dlatego też zamiast konkretnego opisu habitu, w jezuickich "Konstytucjach" mówi się po prostu, że jezuita ma ubierać się skromnie, na sposób typowy dla lokalnej społeczności.
Wprowadzając w życie pierwszą z tych zasad i nosząc jedynie zwykłą, czarną sutannę, generał jezuitów został nazwany "czarnym papieżem". Tymczasem wcześniejsi jezuici, odwołując się do drugiej zasady, dostrzegli jej misyjny potencjał. Dlatego też Matteo Ricci ubierał się jak konfucjański mandaryn (chiński urzędnik), a Roberto de Nobili przyjął strój hinduskiego Sadhu (ascety).
Na swój sposób nasz jezuicki papież Franciszek również rozpoznał symboliczną moc tego, co ubiera (i tego, czego nie ubiera). Żeby było jasne: nie jestem zainteresowany mieszaniem się w wygadane dowcipy o gronostajach czy czerwonych pantoflach. Ten strój nie jest po prostu w stylu Franciszka. I on jako pierwszy by to przyznał. Jako typowy jezuita, Ojciec Święty nie jest tak naturalnie szykowny i elegancki jak niektórzy z jego poprzedników. Nie chodzi tu jednak o to, że papież nie troszczy się o ubiór, co wyraźnie pokazało jego wyjście do rzymskiego optyka.
* * *
Encyklika Laudato Si Franciszka daje nam wiele praktycznych rad na temat tego, jak możemy zmienić nasz konsumpcyjny "lifestyle".
W jej sercu leży "sprawiedliwość" i dlatego też Franciszek powołuje się tam na słowa Benedykta XVI: "kupowanie jest zawsze aktem moralnym, nie tylko ekonomicznym" (Caritas in Veritate, 66). W kontekście mody można zobaczyć to, że za naszą niepohamowaną żądzą kupowania nowych ciuchów stoi świat fabryk ubrań i szwalni z trzeciego świata.
Największym przestępstwem świata mody nie jest to, że chce wymienić twojego zeszłorocznego t-shirta na ten z tegorocznej kolekcji. Tym przestępstwem jest ekologiczny i ludzki ślad pozostawiany na produkowanych ubraniach.
Rozwijając apokaliptyczną metaforę Williama Blake'a (spopularyzowaną przez pieśń "Jerusalem" śpiewaną podczas angielskich meczów rugby): nasze "ciemne szatańskie młyny" zostały wykorzystane w szwalniach Bangladeszu czy Chin. Innymi słowy, koszty pracownicze i środowiskowe naszych ubrań ponoszą właśnie kraje trzeciego świata.
W ciągu kilku lat jezuickiego życia zauważyłem, że moja szafa znacząco się zmniejszyła. Jednak mimo bardzo skromnego budżetu byłem w stanie pozwolić sobie na wiele ubrań z porządniejszych sklepów, które wcale nie były niemodne.
Problem z nimi był taki, że wychodziły z mody dosyć szybko - i to jeśli w ogóle były w stanie wytrzymać tak długo, by z niej wyjść. Generalnie były źle wykonane i szybko się rozpadały. A ja tymczasem nieświadomie wszedłem w świat "szybkiej mody".
Punkt zwrotny miał miejsce po lekturze książki brytyjskiej dziennikarki modowej - Lucy Siegle. Autorka starannie nakreśliła jak przemysł modowy sprytnie manipulował naszymi nawykami związanymi z zakupami w ciągu ostatnich 15 lat. Przemysł ten zastąpił dwa sezony: "wiosna/lato" i "jesień/zima" 52-oma "mikrosezonami" w roku.
Rezultat? Ogromny wzrost liczby produkowanych ubrań. Według dziennikarki Elizabeth Cline, Amerykanie kupują około 20 miliardów ubrań rocznie. Zatrzymajcie się na chwilę, by dokładnie to zobaczyć: 20,000,000,000 ubrań dla 319 milionów ludzi. Daje to mniej więcej 63 sztuki na osobę. Na rok.
Cline zauważa również, że każdy Amerykanin wyrzuca średnio 4,5 kilograma ubrań. Co roku.
* * *
Często myślę, że życie jezuity było dużo prostsze, gdy sutanny były wymaganym habitem. Ale czy jest inne wyjście z tego błędnego koła, by opcja Nada (hiszp. nic) nie była jedyną alternatywą dla osób, które na poważnie biorą kwestie ekologiczne?
Nie wierzę w wizję, którą proponuje Laudato Si - alternatywę "nabywać albo wyprzeć się" ("Prada albo Nada"). Jest to bowiem bardziej związane z problemem naszego zaangażowania i rozeznania podczas zakupów.
Tutaj przydadzą się być może trzy złote zasady:
1) Kupuj mniej rzeczy, to będziesz szczęśliwy/szczęśliwa
Jak pokazuje analiza Siegle, jesteśmy często nakłaniani do kupowania rzeczy, których nie chcemy. Powstanie "szybkiej mody" zmieniło nasze nastawienie do ubrań. "Konsumujemy" ubrania w ten sam sposób jak jedzenie, choć wcale nie sprawia to, że jesteśmy szczęśliwsi. Wręcz przeciwnie. Siegle mówi w tym kontekście o "modowym niepokoju": "Chociaż nasze szafy są wielkie, a szuflady ledwo się zamykają, to - mówiąc filozoficznie - wcale nie czynią cię bardziej szczęśliwym".
Jak wyjaśnia to encyklika "Laudato Si": "Nieustanne gromadzenie możliwości konsumpcji rozprasza serce, uniemożliwiając docenienie wszystkiego i każdej chwili" (p. 222).
2) Kupuj ostrożniej i bądź przygotowany na naprawy
Ponieważ "szybka moda" jest względnie tania, to przykładamy mało uwagi do kupowanych rzeczy. Porównajmy się do naszych babć, które kupując coś - choćby parę pończoch - przykładały się do tego z ogromną pilnością.
Budowały relację z przedmiotami, co prowadziło do odpowiedzialności za ich naprawę. A ile osób ceruje dziś swoje skarpety? Trzeba przyznać, że nie miałbym pojęcia od czego zacząć! Choć w wielu sytuacjach mógłbym pewnie naprawić kilka rzeczy zamiast je wyrzucać, głównie dzięki podstawowym umiejętnościom szycia, które nabyłem jako młody harcerz.
3) Kupuj świadomie i szukaj informacji
To jest być może najbardziej skomplikowana zasada, którą należałoby stosować. "Laudato Si" przekonuje mnie, że musimy stać się obrońcami najuboższych poprzez możliwości zakupowe - zarówno sami, jak i jako wspólnota.
W raporcie Siegle znajdują się również informacje o tym, pod jak ogromną presją są fabryki tkanin w krajach rozwijających. Nacisk dotyczy tego, by producenci szybko odpowiadali na zmiany w trendach.
Przez to wymusza się dniowe i godzinne cykle pracy zamiast tygodniowych, jak było dawniej. Odbija się to okropnie na warunkach pracy. Co więcej, pozyskiwanie niezbędnych surowców sieje spustoszenie w ekosystemie. Produkcja bawełny zużywa ogromne ilości wody, a garbowanie skór dosłownie zatruwa rzekę Ganges.
Niektóre produkty, marki czy korporacje lepiej dostrzegają te problemy niż inne. Dlatego, jako świadomi konsumenci, miejmy oczy otwarte na najgorsze przestępstwa, na akcje bojkotu, lobby czy reklamy.
Bo tak należy.
* * *
"Laudato Si" nie proponuje łatwych rozwiązań. Ale ta encyklika, podobnie jak wizyta apostolska papieża Franciszka u optyka, wskazuje nam właściwy kierunek: kupuj mniej i rzadziej. A kiedy potrzebujesz czegoś nowego, to kup produkt dobrej jakości, który można naprawić. Dowiedz się jak najwięcej o tym, co wylądowało na sklepowym wieszaku. I pamiętaj, że nie trzeba się decydować na "wszystko lub nic", na "Pradę lub Nadę". Decyzja tkwi w czymś o wiele bardziej katolickim: w tym, "co leży pośrodku".
Tekst przetłumaczył Karol Wilczyński
Skomentuj artykuł