(Anty)klerykalizm po polsku

(Anty)klerykalizm po polsku
(fot. PK / DEON.pl)

Stykając się z falą kościelnej niechęci, człowiek, który kocha Kościół i czuje się jego żywą cząstką, doznaje bólu. Nierzadko brakuje mu już słów, rodzi się bezsilność, a także złość.

"Gdybym ja Bogiem była, to tych jego urzędasów na ziemi, w zakrystiach i plebaniach, na cztery wiatry bym rozpędziła. Bo oni "czarny PR" Mu robią. Ludzie się do Boga plecami odwracają, aby zauważył, że jego urzędnicy na ziemi nóż im w te plecy wbili" - pisze zrozpaczona matka z samego piekła w książce Janusza Wiśniewskiego "Na fejsie z moim synem" wydanej w 2012 roku.

To tylko jeden ze smutnych przykładów narastającego antyklerykalizmu w Polsce. By przekonać się, że nie jest to odosobniony "eksces", wystarczy wejść na poważniejsze portale internetowe i przejrzeć żenujące potoki komentarzy pod newsami dotyczącymi życia Kościoła (czyli zazwyczaj samych księży). Nieraz ręce opadają. Można też posłuchać występy niektórych kabaretów, zabawiających tłuszczę niewybrednymi skeczami na temat "czarnych", wiary czy w ogóle religii. Na widowni, a jakże, siedzą również ochrzczeni, dla których Kościół jest jedynie instytucją na podobieństwo urzędu skarbowego. Nie wspomnę już o rzuceniu okiem na okładki poczytnych i brukowych pism, które prawdopodobnie bez Kościoła straciłyby rację bytu. Także niektóre partie w Polsce z zachwytem odkryły, że mogą sporo ugrać na zagospodarowaniu "niezadowolonych" z Kościoła i walce z katolickim ciemnogrodem.

DEON.PL POLECA

Myślę, że mimo wszystko nie można obrażać się na otaczającą nas rzeczywistość, często nieprzychylną wierzącym. Najgorszą rzeczą, jaką moglibyśmy uczynić, jest poniechanie próby zrozumienia antyklerykalnych mechanizmów i wejście do okopów. Wbrew pozorom antyklerykalizm nie jest jednorodnym zjawiskiem, zarówno w swoich przyczynach jak i zewnętrznym wyrazie. W wersji potocznej kojarzy się z  "bezinteresowną" agresją wobec Kościoła, zwłaszcza wobec duchowieństwa. Jednak czasem może być po prostu "antykościelnością", (negowanie ludzkich pośredników między człowiekiem a Bogiem), sprzeciwem wobec nadużyć, bólem poranienia i zgorszenia, intelektualnym zagubieniem, czy owocem powierzchownego stylu życia. Warto więc rozróżniać, by obrać odpowiednią strategię.

Wrogość dla zasady

Najbardziej chyba rzuca się w oczy antyklerykalizm światopoglądowy, który próbuje wyrugować Kościół z wszelkich sfer życia społecznego, a nawet mu szkodzić. Opiera się na naukowych przesłankach, które rzekomo obalają możliwość istnienia innego rodzaju poznania niż to, które ma swoje źródło w zmysłach. Dzisiejszym zarzewiem takiego antyklerykalizmu jest chociażby ruch związany z tzw. nowym ateizmem, który absolutyzuje zdobycze współczesnej nauki i wykorzystuje je do agresywnego udowadniania szkodliwości religii. Tę redukcjonistyczną ideologię podzielają takie osoby jak Richard Dawkins, nieżyjący już Christopher Hitchens czy Sam Harris. To oni, odwołując się do "gruntownych" badań naukowych, doszli do wniosku, że wszelki zaród zła i niesprawiedliwości tkwi w religii, zwłaszcza, co ciekawe, w chrześcijaństwie i katolicyzmie. Książki tych autorów rozchodzą się także nad Wisłą jak ciepłe bułeczki.

Nasączony złą wolą i nienawiścią "naukowy" antyklerykalizm, nie unika jednak nierzetelności i drogi na skróty w przedstawianiu chrześcijaństwa. Nawet ludzie posiadający profesorskie tytuły, uciekają się do rysowania wykrzywionego obrazu Kościoła, powtarzając bez ustanku obiegowe opinie, półprawdy, stereotypy i uproszczenia. Grzeszą stronniczością i nieuczciwością intelektualną, koloryzują, przekłamują, nie uwzględniają szerszego kontekstu historycznego i nie zadają sobie najmniejszego trudu, by zbadać, czy rzeczywiście Kościół obecnie myśli tak jak dawniej. A wystarczyłoby zajrzeć chociażby do Katechizmu. W zamian naukowi ateiści wolą uprawiać demagogię i wskrzeszać zużyte slogany, zrodzone w zamierzchłych czasach, które nadal działają na niedoinformowanego odbiorcę jak woda na młyn.

Podszyty nienawiścią jest również - jak nazywa go o. Jacek Salij OP  -"niesprawiedliwy antyklerykalizm", występujący w różnych kręgach. Podstawowym jego źródłem jest, zdaniem dominikanina, nieprzyjmowanie orędzia Ewangelii, znienawidzenie z powodu przekazu, które zapowiadał sam Chrystus. A przecież nie mówił nigdzie, że Jego uczniowie będą zawsze entuzjastycznie przyjmowani i noszeni w lektyce. Najbardziej denerwuje roszczenie chrześcijaństwa, że tylko Chrystus jest jedynym Zbawicielem świata. Jest to wyzwanie dla religijnego pluralizmu, rozmiękczania i rozwadniania. Często pośród takich antyklerykałów znajdują się nie tylko zaciekli wrogowie Ewangelii, ale także oziębli chrześcijanie, którzy, atakując i ośmieszając duchownych, maskują swój cynizm, szukają taniego listka figowego dla swojej niesprawiedliwości i  lenistwa. Łatwiej wybielić się i zracjonalizować własne porażki życiowe, kiedy wdepcze się w ziemię "gorszego" grzesznika.

Tron i ołtarz

Niestety, trzeba z przykrością przyznać, że także sam Kościół (zarówno duchowni jak i świeccy) ponosi nierzadko odpowiedzialność za powstawanie i wzrost postaw antyklerykalnych w naszym kraju, przynajmniej w niektórych środowiskach. Jednym z powodów antyklerykalizmu jest kultywowanie w Kościele klerykalizmu o podłożu polityczno-społecznym. Niemiecki teolog Gisbert Greshake w książce "Być kapłanem dzisiaj" jego istnienie wiąże z trudnością w przyjęciu nowożytnego modelu autonomii Kościoła i państwa, co skutkuje próbami rozszerzenia "wpływów" władzy duchowej również na obszar polityczny. Służba, do jakiej wzywał Chrystus, jest mylona przez duchownych z "panowaniem" i byciem "na szczycie". A te zapędy krytykował Jezus już pośród apostołów. Ponadto, klerykalizm tego typu, zdaniem Greshakego, dobrze się ma wszędzie tam, "gdzie panuje besserwisserstwo, gdzie odrzuca się krytykę, moralizuje się z pozycji wyższego, gdzie manifestacyjnie przejawia się namaszczony, nadskakujący "bezinteresownie" paternalizm".

Przez wieki papieże i kościelni zwierzchnicy ze swą funkcją sakralną łączyli  sprawowanie władzy o świeckim rodowodzie. Już Bonifacy VIII pisał w bulli "Unam sanctam", że Kościół ma dwa miecze: władzę duchową i świecką. Niektórzy - jak zaznacza Yves Congar OP -  "popadali niekiedy w tę pokusę władzy i pan brał w nich górę nad duszpasterzem. Toteż gdy świat świecki uległ laicyzacji, gwałtownie odrzucił kuratelę ludzi Kościoła i zachował względem nich pewien uraz, który często zamieniał się w rewoltę".

Warto przypomnieć, że słowo "klerykalizm" od fr. clericalisme, łac. clerus - duchowny, sięga korzeniami XIX wieku. Pojawiło się na fali krytyki Kościoła w dobie załamywania się sojuszu tronu z ołtarzem i wyodrębniania się nowożytnych państw demokratycznych. Znamienne, że w XIX- wiecznej Polsce zrodził się antyklerykalizm chłopski, najsilniej doszedł do głosu w Galicji, gdzie związany z ziemiaństwem kler zdecydowanie opierał się wszelkim przejawom dążeń politycznych chłopów.

Dzisiaj ta tendencja nie zanikła w Polsce. Nadal wyraża się w mieszaniu władzy duchowej i doczesnej. Polega z jednej strony na "upolitycznianiu katolicyzmu" (ks. Józef Tischner), czyli wykorzystywaniu Kościoła i tradycji przez niektóre partie polityczne do pogrążania przeciwników politycznych. Jedni czynią to przez umizgi i wciąganie Kościoła w rozgrywki polityczne, a drudzy traktują Kościół jak chłopca do bicia, budząc resentyment i niechęć wśród potencjalnych wyborców. Po stronie katolików (wiernych i duchownych) dochodzi również do flirtów z partiami politycznymi, czy to z prawej czy z lewej strony. Niektórzy hierarchowie i księża wykorzystują ambonę do prezentowania swoich własnych sympatii politycznych i próbują w ten sposób wpływać na losy Narodu. Łączy się to często z wybujałą religijną gorliwością, odsądzaniem przeciwników i inaczej myślących od czci i wiary (nawet jeśli należą do tego samego Kościoła). Nie brakuje też zapiekłości i niezdolności do wysłuchania argumentów drugiej strony. Nic dziwnego, że każdy przejaw wewnątrzkościelnych konfliktów jest świetną pożywką dla nieprzychylnych mediów i antyklerykalnych postaw.

Kamień młyński i kasty

Biskup opolski Andrzej Czaja w jednym z wywiadów udzielonych dla miesięcznika "Więź" mówi również o "antyklerykalizmie zawinionym przez duchownych",  zbudowanym na poczuciu krzywdy. Ordynariusz opolski wymienia kilka przyczyn, które napędzają ten typ niechęci do Kościoła: "gorszące zachowanie księdza (np. w czasie posługi w konfesjonale, czy w kancelarii), względnie postawa wielu księży spotkanych na drodze życia, zwłaszcza ich chciwość i chamstwo. Przyczyną może być wystawny styl życia księży na parafii, brak kompetencji księdza na uczelni i na katechezie, niechlujstwo w przygotowaniu zwiastowanego słowa i celebracji liturgicznej, odejścia ze stanu duchownego, zafałszowane życie itp." Do tego dodać trzeba również narastającą nieumiejętność bądź bezradność w zrozumieniu ludzi na pograniczu wiary i niewiary, niezdolność do poważniejszej intelektualnej dyskusji z tymi, którzy mają wątpliwości lub myślą inaczej.

Istnieje również klerykalizm "teologiczny". Zdaniem Greshakego, dochodzi do niego wówczas, kiedy ksiądz staje "ponad", a nie "naprzeciw" innych chrześcijan. Zapomina, że jest on z innymi "w" Kościele. Bp Czaja określa ten mechanizm "zacieśnianiem przez księdza wizji Kościoła", a prof. Stefan Swieżawski "praktycznym zapomnieniem o koncepcji Kościoła jako ludu Bożego". Wtedy nagminnie używa się przeciwstawienia: "duchowieństwo - lud Boży", tak jak gdyby kler stał poza ludem Bożym. Niestety, utożsamianie Kościoła z księżmi jest wciąż normą w języku mówionym Kościoła hierarchicznego - gdy np. biskupi mówią o "wewnętrznych sprawach Kościoła", to znaczy takich, które zarezerwowane są tylko dla wąskiego grona wtajemniczonych. Podobnie kiedy mówią, że "Kościół nie może milczeć" czy "Kościół domaga się zwrotu" itp. Dość skutecznie podchwytują tę nomenklaturę niemal wszystkie media, sprowadzając Kościół do instytucji.

Greshake twierdzi, że w kapłaństwie urzędowym należy utrzymać napięcie między owym "naprzeciw" a "w". W przeciwnym wypadku nastąpi albo przeakcentowanie funkcji kapłańskich -, co skutkuje podziałem na "wybranych" i "gorszych". Albo ksiądz uzna, że w zasadzie niczym nie różni się od wiernych - uwypukli za bardzo swoje "bycie w Kościele", i wtedy rozmyje tożsamość swego urzędu. Odnoszę wrażenie, że często klerykalizm teologiczny jest wygodny zarówno dla wiernych świeckich jak i duchownych. Ci pierwsi zrzucają wówczas odpowiedzialność za cały Kościół na księży, a ci drudzy czują się przez to ważniejsi i traktują świeckich jak poddanych, nie oczekując od nich zbyt wiele poza hołdem.

Antyklerykalizm czasem może więc mieć uzasadnienie teologiczne, kiedy domaga się oczyszczenia Kościoła z feudalnych naleciałości, archaizmów, a także przełamania szkodliwych podziałów. W teologicznym sensie można powiedzieć, że każdy chrześcijanin powinien być antyklerykalny.

Zachęta do namysłu

Trudno bezpośrednio zmienić zaciekłych wrogów Kościoła. Czasem na ich postawy nie mamy żadnego wpływu. Nie możemy jednak, skoro Kościół podlega ciągłemu oczyszczeniu, zamknąć uszy i oczy na krytykę, zwłaszcza ze strony tych, którzy zostali zgorszeni nadużyciami w Kościele i nagannym postępowaniem chrześcijan (nie tylko księży) albo po prostu mają trudności z wiarą. Potępianie i wrzucanie wszelkich form antyklerykalizmu do jednego worka jest najłatwiejszym sposobem poradzenia sobie z wyzwaniem, i, co tu dużo mówić, zwykłym unikiem.

Zgadzam się z o. Maciejem Ziębą, który pisze w swojej najnowszej książce "Ale nam się wydarzyło", iż "wsłuchując się uważnie w głosy [antyklerykalizmu], mamy często szansę zauważyć jakąś nieadekwatność czy anachroniczność środków, których używamy w ewangelizacji, dostrzec powody niezrozumienia prawd, które głosimy, możemy łatwiej zrozumieć stereotypy, w które wierzą poszczególni ludzie lub grupy. Możemy też skuteczniej reagować na słabości instytucji czy poszczególnych ludzi Kościoła". Słowem, pewne formy świeckiego antyklerykalizmu mogą więc być trudnym darem Boga dla Kościoła, który, jak wszystko, można przyjąć lub zlekceważyć.

Dodałbym jeszcze, że pokorne rozważenie niektórych racji antyklerykałów, może posłużyć jako podstawa najpierw do osobistego, a potem do wspólnotowego rachunku sumienia. Na Wielki Post jak znalazł.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

(Anty)klerykalizm po polsku
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.