Jestem mamą na pełen etat i jestem z tego dumna. Nie zawsze tak było

Jestem mamą na pełen etat i jestem z tego dumna. Nie zawsze tak było
(fot. depositphotos.com)
Logo źródła: Blogi cicha.blog.deon.pl

Doświadczenie bycia w domu jest moim udziałem już prawie od pół roku. Długo miałam wrażenie jakiejś niestosowności takiej sytuacji. Znajomi pytali: Co u ciebie? Co porabiasz w tym roku? Gdzie pracujesz? Jeszcze do niedawna bez namysłu machałam ręką i mówiłam: Aaa, nic nie robię, jestem w domu z dziećmi. I uśmiechałam się jakoś tak przepraszająco, z poczuciem winy, szybko zmieniając temat.

Gdy w odpowiedzi słyszałam niedowierzanie (Jak to? Ty? Zrezygnowałaś z pracy?), zaczynałam zastanawiać się, czy przypadkiem nie przypominam ufoludka z odległej planety.

DEON.PL POLECA




Musiałam przewartościować swoje życie, pragnienia, cele. Właściwie wciąż to robię, bo jak zacznie się zmianę, która ma być gruntowna, to tak jakby poruszyło się wierzchołek góry lodowej. A z tej góry sypie się i sypie kawałkami lód.

Od jakiegoś czasu na zapytania znajomych lub rodziny odpowiadam, że jestem w domu, że pracuję z dziećmi. I że codziennie robię mnóstwo rzeczy. Bo tak rzeczywiście jest: edukacja domowa, gotowanie, obowiązki codzienne, do tego pisanie, czytanie i rysowanie, kursy maturalne i psychoterapia.

Rezygnacja z pracy zawodowej pozwoliła mi przede wszystkim wejść w uzdrawiający proces psychoterapii, zająć się samą sobą, poczuć się wreszcie dojrzałą, mądrą i piękną kobietą – czego paradoksalnie nigdy nie dały mi sukcesy w pracy. Zrozumiałam, że tylko kobieta, która docenia samą siebie, która o siebie dba, która sama ze sobą rozmawia i która po prostu jest dla siebie dobra – może być matką dobrą, wyrozumiałą i mądrą. To nie żadne poświęcenie dla dzieci i męża kazało mi się zatrzymać, stanąć, zastanowić nad swoim życiem i dokonać takiego wyboru. Nie. Ja po prostu odkryłam wreszcie, co jest moim największym i najwspanialszym dziełem. Jest nim Dom.

Nie tak szybko dochodziłam do poczucia dumy z bycia mamą w domu. Nawyki z przeszłości wciąż wracały: pośpiech, skrupulatne planowanie, przesadny aktywizm i efektywność jako miara własnej wartości. Ale powolutku, krok za krokiem, budowałam nową siebie w przestrzeni Domu. Wiele trzeba było zmienić. Na wiele sobie samej pozwolić: na długie poranki w łóżku, na słabość, na spontaniczność, spacery o dowolnej porze dnia, nieśpieszne zakupy, wygłupy z dziećmi. Wiele też trzeba było zaakceptować: depresję i jej skutki, płacz i strach, brak pieniędzy, osłabienie, stałą obecność dzieci, tęsknotę za mężem.

Jasne, że zdarzają się dni słabsze i gorsze, gdy zamykam się w sypialni z serialami Netlifxa i udaję, że mnie nie ma. Jasne, że choroba często daje o sobie znać, a psychoterapia wyczerpuje bardziej niż praca w kamieniołomach. Jestem jednak silniejsza każdym przeżytym dniem, a mój Dom to ciepłe, przytulne miejsce pełne książek i rozmów. Uwielbiam być mamą w domu.

* * *

Tekst pochodzi z bloga cicha.blog.deon.pl.

Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Maja Komasińska-Moller

Święte kobiety wcale nie były doskonałe!

Ufały Bogu. Kochały. Rozwijały swoje mocne strony. Pozwalały, by bez względu na życiowe trudności wzrastało w nich dobro. Nie zawsze dawały radę. Czasem płakały. Popełniały błędy. Gubiły sens. Nie...

Skomentuj artykuł

Jestem mamą na pełen etat i jestem z tego dumna. Nie zawsze tak było
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.