W tym są podobni zwierzchnicy religijni i szatan

W tym są podobni zwierzchnicy religijni i szatan
(fot. unsplash.com)
Monika Chomątowska / podterebintem.blog.deon.plw

Opierają oni swoją cześć dla Boga na lęku. Nie mają z Bogiem relacji miłości. Szatan pozornie zgrywa odważnego, gotowego bluźnić Bogu, próbującego z Nim walczyć. Tak naprawdę jednak boi się Boga.

Ostatnio w ewangelii demony wyznają, że Jezus jest Synem Bożym. A On nakazuje im zamilknąć (por. Mk 1, 25). Saduceusze nie wyznają wiary w mesjańskie pochodzenie Jezusa, ale On zamyka usta także im (por. Mt 22, 34). Kolejne próby pochwycenia Jezusa na słowie, kończą się także zamilknięciem faryzeuszów (por. Mt 22, 46). Co łączy wszystkie te sytuacje? Brak spójności między słowami, a czynami, między wyznawaną wiarą a życiem.

No dobrze, ale czy Piotr, Natanael, Mateusz, Zacheusz, jawnogrzesznica, chromy spod sadzawki Owczej, paralityk i wielu wielu innych żyli w sposób spójny z wyznawaną wiarą? W pewnym sensie również nie. Byli grzesznikami. Podstawowa różnica między jednymi a drugimi polega jednak na obłudzie. Ci pierwsi nie uznają swojego grzechu. Szatan woła, że Jezus jest Synem Bożym, ale nie potrafi zdobyć się na akt pokory za swój bunt i grzech. Bóg nie może mu przebaczyć, bo on wybrał zło nieodwołalnie. Wybrał trwać na zawsze w swoim buncie.

Wołanie „jesteś Synem Bożym” bez pragnienia nawrócenia, bez uznania, że Go potrzebuję, jest pustosłowiem i obłudą. Saduceusze i faryzeusze modlą się, ale jest to zewnętrzny ceremoniał. Wypełniany perfekcyjnie. Budzący podziw otoczenia. Nie potrafią jednak stanąć w prawdzie, zejść do głębin swojego serca, skonfrontować się z tym, jacy są rzeczywiście, jakie motywacje drzemią w ich duszach.

DEON.PL POLECA

Jest jeszcze jedno podobieństwo między szatanem a zwierzchnikami religijnymi Izraela. Opierają oni swoją cześć dla Boga na lęku. Nie mają z Bogiem relacji miłości. Szatan pozornie zgrywa odważnego, gotowego bluźnić Bogu, próbującego z Nim walczyć. Tak naprawdę jednak boi się Boga. Nie jest to bojaźń szacunku, ale lęku. "Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz – lecz także i złe duchy wierzą i drżą" (Jk 2, 19). Faryzeusze też żyją lękiem. Drobiazgowym przestrzeganiem przepisów Prawa nie z miłości, a z lęku. Bóg jawi się im jako gniewliwy tropiciel najmniejszego potknięcia. Nie mają z nim RELACJI miłości. Bóg nie jest dla nich Ojcem, Przyjacielem, Zbawcą. Jest tylko zimnym urzędnikiem. Szatan też nie ma z Bogiem relacji miłości. Trwa w grzechu, który zrywa tę relację i nie chce tego zmienić.

Piotr, Mateusz, Zacheusz, jawnogrzesznica też są grzesznikami. Po pierwsze jednak swój grzech uznają. Konfrontują się z prawdą o sobie. Nie zgrywają kogoś, kim nie są. Po drugie, zależy im na Bogu. Chcą poznać Jezusa. Chcą trwać z Nim w przyjaźni. Ufają Mu. Nawet jeśli tylko na chęciach i deklaracjach się kończy, bo duch ochoczy, ale ciało słabe. Nawet jeśli słowa „życie oddam za Ciebie” znikają jak dym wraz z pianiem kogutów. Pragną, by było inaczej. Kochają. A kiedy nie umieją kochać tak, jak tego pragną, żałują. I powracają z ufnością.

Kim jestem? Czy modlę się autentycznie? Ile razy psalmiści kłócą się z Bogiem, szarpią Go za rękaw. Bóg pobłogosławił Jakubowi, który był szczery i autentyczny na modlitwie: Nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz. Po prostu. Jezusowi zaimponował Zacheusz, wdrapujący się na sykomorę, kobieta kananejska, która z uporem walczyła o swoją córkę. Czworo, którzy przynieśli paralityka. Wreszcie Natanael. Jezus nie oburzał się Jego słowami, ale powiedział „Oto prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu”.

Jezus ukochał grzeszników, bo im, o ile są autentyczni i szczerzy, o wiele łatwiej przyjąć Jego zbawienie niż tym, którzy myślą, że go nie potrzebują.

Odklepuję pacierz, czy mówię Bogu, jak przyjacielowi, jak Ojcu, jak… Tacie. Co mnie boli, czego mi brakuje, co mnie wkurza, czego mam naprawdę i szczerze już dosyć. Co mnie cieszy, daje nadzieję, za co jestem Mu wdzięczny. Kocham Go, czy załatwiam z nim urzędowe sprawy formalnym językiem motywowanym lękiem przed Nim i przed zejściem w głąb, do własnej duszy. Lękiem przed spotkaniem się z Nim w sanktuarium sumienia. Może boję się siebie, prawdy o sobie? On się nie boi. On zna ją lepiej niż ja. Chce tylko być traktowany poważnie. A to znaczy adekwatnie do tego, Kim jest. A jest Ojcem, Przyjacielem, Bratem, Zbawcą.

Żeby uznać, że jest Zbawcą, muszę zejść na samo dno swojej duszy. Muszę przyznać się do tego, co we mnie ciemne. Muszę zgodzić się na to, że potrzebuję Zbawiciela. Że jestem już w takim dole, że sam z Niego nie wyjdę. Jezus ukochał grzeszników, bo im, o ile są autentyczni i szczerzy, o wiele łatwiej przyjąć Jego zbawienie niż tym, którzy myślą, że go nie potrzebują. Chrześcijaństwo nie jest religią samo-zbawienia. Jest religią małych i ubogich, anawim. A żeby być anawim, trzeba mieć pokorę. Cnotę, której bardzo brakuje szatanowi. Miał być wielkim, miał zanieść światło. Ale tak zachwycił się sobą w blasku trzymanej pochodni, że zapomniał, dlaczego ją trzyma. Zapomniał, że chwała, którą mógł otrzymać, była chwałą posłańca, sługi, a nie pana.

Tekst pochodzi z bloga podterebintem.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Dariusz Piórkowski SJ

Wystarczy chcieć!

Można odnieść wrażenie, że modlitwa jest trudną sztuką − ale to nieprawda. Czasami za szybko się poddajemy i zniechęcamy, zapominając, że tak naprawdę nie potrzebujemy wiele, żeby spotkać się z Bogiem. Jak więc...

Skomentuj artykuł

W tym są podobni zwierzchnicy religijni i szatan
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.