Kochaj bliźniego swego każdego, czyli o spotkaniu z osobami LGBT

Kochaj bliźniego swego każdego, czyli o spotkaniu z osobami LGBT
(fot. depositphotos.com)
Logo źródła: Blogi Magdalena Witkowska / corkamarnotrawna.blog.deon.pl

Postrzegamy ich przez pryzmat fragmentów telewizyjnych transmisji, klikbajtowych nagłówków artykułów i innych niepotwierdzonych informacji. Ich obraz sprowadzamy jedynie do sfery seksualnej, doszukujemy się «inności», a to wszystko prowadzi nas do wzmacniania podziałów na my vs. oni.

Tymczasem osoby o homoseksualnej orientacji psychoseksualnej po prostu są wśród nas. Tak jak wszyscy chodzą do pracy, próbują rozwijać swoje pasje, zmagają się z tym, co przynosi codzienność. Co zrobić, żeby zamiast kierowania się strachem i niepewnością przed wykreowanym wizerunkiem jakiejś grupy rzeczywiście spotkać się z konkretną osobą? Zapraszam do lektury tekstu, w którym mierzę się fascynującym tematem, jakim jest spotkanie z drugim.  

DEON.PL POLECA




To będzie tekst o Was, o tym, jak się czujecie

"Będę pracować nad tekstem, w którym będzie mowa o tym, jak nie nadawać ludziom etykiety «inny oznacza zły». To wszystko będzie w kontekście osób LGBT, to będzie o was, o waszym spojrzeniu, o tym, jak się czujecie. To będzie wasz głos. Co o tym myślicie?" Od wysłania tej wiadomości zaczyna się historia tego wpisu. W odpowiedzi na to pytanie dostałam bardzo poruszające i dające mi do myślenia teksty, w których osoby o homoseksualnej orientacji psychoseksualnej opowiedziały mi o elementach swojej codzienności, refleksji i odczuć, które warto, aby przemyślało szersze grono społeczeństwa. Fragmenty tych wypowiedzi znajdują się w tym wpisie.   

Nie ma dla mnie nic cenniejszego niż życie w łasce uświęcającej

"(...) coraz mniej obchodzą mnie te dwa smoki walczące gdzieś na górze. Wiem dobrze, że ani głos mitycznej prawicy, ani mitycznej lewicy nie jest moim głosem, ale nie ma to znaczenia, jeśli mam wokół ludzi, którzy słuchają mojego szeptu w tej sprawie, którzy widzą mój punkt widzenia, ludzie obok mnie, którzy jednocześnie wiedzą o moim homoseksualizmie i o mojej wierze, o tym, że nie ma dla mnie nic cenniejszego niż życie w łasce uświęcającej.

Są obok mnie ci, którzy nie mówią mi, jak mam żyć, ale potrafią przytulić, gdy moje pragnienia są sprzeczne z drogą, jaką świadomie wybrałam. Z jednej strony szanują to, kim jestem, a z drugiej to, jak chce żyć, a co najważniejsze traktują moje dylematy jak NORMALNE pokusy lub krzyże, wspierają na obranej ścieżce i pokazują, że jest to po prostu moja droga w Kościele". (Klaudia) 

Postrzegając osoby LGBT jedynie przez pryzmat jakiegoś wycinka ich egzystencji (na przykład seksualności), odzieramy je z całego bogactwa ich osobowości, sfery duchowej, intelektualnej itd. Przecież żaden heteroseksualista nie chciałby być odbierany jedynie (lub w przeważającym stopniu) w kontekście jakiegoś elementu tego kim jest. Dlatego w spotkaniu z każdą osobą warto zadbać o to, aby wejść w dialog z otwartym umysłem, będąc gotowym na to, że człowiek, którego spotykamy wcale nie musi wpisywać się w schematy, które to my uprzednio skroiliśmy, a teraz wymagamy, aby się w nie wpasował.

Praktyczną pomocą w budowaniu w sobie nawyku otwartego umysłu jest po prostu zadawanie sobie pytań takich jak: kim jest ten drugi człowiek? Jaka jest jego historia? Na jakiej podstawie buduję jego obraz w mojej głowie? Jakie mam wobec niego oczekiwania? Szczery dialog z sobą samym może nas doprowadzić do zaskakujących odkryć, które pokażą nam, że potrafimy wejść w relację ze sporą ilością gotowych etykietek i pomysłów na daną osobę. Skąd w nas to żądanie, aby drugi człowiek spełniał nasze wymagania? Pozostawiam to pytanie do osobistej refleksji czytelników tego wpisu. 

Nie liczę, ile razy mnie zwyzywano

"Kiedy ostatnio czułaś, że ktoś cię uważa za coś obrzydliwego. Że cię nienawidzi? Że nie jesteś bezpieczna? (…) Pierwszy raz zostałam pobita, mając lat 16. Szłam z kolegą, który «wyglądał jak pedał» według ludzi, którzy nas zaatakowali. Zabawne, nie chodziło o mnie. Nie liczę, ile razy mnie zwyzywano za chodzenie z kimś za rękę. Najbardziej mnie wkurza krzyczenie za mną, że by mnie jeden z drugim «naprostowali».  To już nic takiego. Pobita zostałam jeszcze raz, opluta kilka razy".

Pewnie zdecydowana większość (gorąco chcę wierzyć, że wszyscy!) osób czytających te słowa powie, że to ewidentne zło, że to wszystko niedopuszczalne. Niestety wyrządzanie krzywdy osobom homoseksualnym może odbywać się również po cichu, bez fizycznych śladów zranień. Czy także wtedy, gdy krzywda nie zachodzi na drodze przemocy fizycznej potrafimy ją namierzyć i się jej przeciwstawić? W tym samym tekście Ola pisze: "jak boi się dziecko w rodzinie, gdzie ojciec uważa, że do pedałów należy strzelać?"

Sytuacja osób o homoseksualnej orientacji psychoseksualnej jest trudna. Niezrozumienie, wykluczenie i zamknięcie na dialog z jakimi spotykają się oni w swojej codzienności jest doświadczeniem niezwykle obciążającym.

Nasze słowa mają niesłychaną moc. Zupełnie bez przesady mogę stwierdzić, że potrafią one tchnąć w człowieka nowe życie i dać nadzieję, ale można nimi też życie zabierać, ranić, doprowadzać do zniszczenia. Dlatego chcę zwrócić uwagę na naszą niczym nieusprawiedliwioną tolerancję wobec nieprzemyślanego, obelżywego słownika oraz brak świadomości co do tego, jak bardzo słowa mogą zaburzać poczucie bezpieczeństwa drugiej osoby, jej obraz samej siebie oraz samoocenę. Spróbuj sobie, drogi czytelniku i droga czytelniczko wyobrazić, że ktoś uzurpuje sobie prawo do tego, aby cię obrażać, ponieważ jakaś integralna cecha twojej osoby, na którą nie masz wpływu, jest odmienna od tego, co reprezentuje większość. Po prostu spróbuj postawić się w sytuacji takiego człowieka.  

Nie uznajecie mnie za człowieka

"Ta przemoc nie dotknie tylko tego strasznego LGBT, dotknie chłopców, którzy lubią tańczyć i dziewczynki, które lubią samochody… nie mam siły na argumenty i na racjonalne tłumaczenie. (…) Nie mam ochoty o tym myśleć i to też mój przywilej. Naprawdę każecie mi bronić statusu bycia człowiekiem? I na końcu tej walki uznacie, że nim jestem. Dzięki".  

Wokół nas nie brakuje samotności. Czasem doświadcza jej każdy i każda z nas. Dobrym sposobem na walkę z osamotnieniem jest wyjście ku samotności drugiego. Dlaczego to wyjście nie mogłoby być skierowane ku samotności osoby homoseksualnej? Sytuacja osób o homoseksualnej orientacji psychoseksualnej jest trudna. Niezrozumienie, wykluczenie i zamknięcie na dialog z jakimi spotykają się oni w swojej codzienności jest doświadczeniem niezwykle obciążającym. Jak wyglądałaby nasza wspólna rzeczywistość, którą każdego dnia tworzymy, gdybyśmy poprzez dialog i szczerą chęć spotkania z drugim podjęli próby kreowania świata, w którym budowanie mostów stawiamy ponad budowaniem murów? Brzmi utopijnie? Brzmi jak coś, co trudno przekuć w konkret?

Słowa Klaudii uczą mnie, że zaczyna się zwyczajnie, przy filiżance kawy, podczas rozmowy: "Jednak ta akceptacja (siebie, swojej kondycji) nie mogła się odbyć na poziomie krzyczanych dyskusji, a jedynie rozmów prowadzonych szeptem. Chyba po prostu nie obchodzi mnie, co o mnie myśli jeden czy drugi polityk, obchodzi mnie tylko te kilka osób, które o mnie wiedzą i mnie zwyczajnie przyjmują".  

Potrzeba tak niewiele, żeby pokazać drugiemu, że jest ważny (nie mniej i nie bardziej niż inni), że jest akceptowany, że jest wartościowy. Spróbujemy? 

Tekst ukazał się pierwotnie na blogu corkamarnotrawna.blog.deon.pl.

  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Jacek Prusak SJ, Sławomir Rusin

Dojrzała wiara to zgoda na obcowanie z Tajemnicą

Czy psychologia jest wrogiem wiary? A może doprowadzi do tego, że uwierzę głębiej? Czy wyznacznikiem bliskości z Bogiem są emocje? Co Pismo Święte mówi o orientacji seksualnej?...

Skomentuj artykuł

Kochaj bliźniego swego każdego, czyli o spotkaniu z osobami LGBT
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.