Kryteria wyboru papieża i "przyziemne sprawy", które bardzo łatwo przeoczyć

Wypatrując wielkich znaków i sygnałów dotyczących zainaugurowanego uroczyście 18 maja br. pontyfikatu, łatwo stracić z oczu lub po prostu przeoczyć drobnostki, które okazują się znaczące. Ponieważ papież staje także wobec bardzo przyziemnych problemów.
Trwa uważne analizowanie kolejnych publicznych wypowiedzi papieża Leona XIV. To zrozumiałe. Nie tylko zawodowi obserwatorzy i komentatorzy życia Kościoła katolickiego chcą wiedzieć, jakie plany ma 267. Następca św. Piotra, jaka jest jego wizja katolickiej i chrześcijańskiej wspólnoty, na co podczas swego pontyfikatu zamierza kłaść szczególny nacisk, a co uzna za kwestie drugorzędne. Nie chodzi tu wcale o jak najszybsze zaszufladkowanie, jak to sugerują niektórzy, lecz o poznanie programu zaczynającego się pontyfikatu i związaną z tym przewidywalność.
W świecie pełnym niepewności, w którym po dekadach nagle upadają - wydawałoby się sprawdzone - reguły i zasady porządkujące globalną rzeczywistość, szansa na uniknięcie poważnych wstrząsów i niespodzianek w liczącej prawie 1,5 miliarda społeczności są wartością nie do pogardzenia. Wielu ludzi (nie tylko wierzących katolików) szuka dzisiaj stałych punktów odniesienia, dających w jakimś stopniu poczucie bezpieczeństwa, ale też nadających sens gwałtownie zmieniającej się rzeczywistości wokół.
Religia o globalnym zasięgu, związana z nią wspólnota oraz instytucja, wydają się istotnym czynnikiem opanowywania i porządkowania świata. Pomaga kształtować hierarchię spraw i zdarzeń. Oczywiście, nie wyklucza to przemian w tej religii zachodzących. Ich potrzeba jest oczywista, jednak wielu oczekuje, że nie będą one wprowadzane na zasadzie zaskoczenia. Czy Kościół anno Domini 2025 ma świadomość wielowymiarowej roli, jaką odgrywa we współczesnym świecie. W jakim stopniu zdaje sobie z tego sprawę nowy człowiek zasiadający na Katedrze Piotrowej? To nie są bagatelne pytania.
Wypatrując wielkich znaków i sygnałów dotyczących zainaugurowanego uroczyście 18 maja br. pontyfikatu, łatwo stracić z oczu lub po prostu przeoczyć drobnostki, które we wspomnianym kontekście okazują się znaczące. Uwadze obserwatorów mogą również umknąć niektóre informacje pokazujące sprawy od mniej wzniosłej strony. W minionym tygodniu pojawiły się co najmniej dwie warte dostrzeżenia i odnotowania wiadomości, przypominające, że papież mierzy się również z bardzo przyziemnymi problemami i uczestnicy konklawe biorą to pod uwagę. Obydwie można było w ostatnich dniach znaleźć w serwisach Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Pierwsza wiadomość to omówienie wywiadu, jakiego niemieckiemu dziennikowi "Süddeutsche Zeitung", już wyborze Leona XIV, udzielił arcybiskup Monachium i Fryzyngi, kard. Reinhard Marx. Odniósł się w nim m.in. do artykułu włoskiej gazety "Corriere della Sera", według której zmarły papież Franciszek pozostawił swojemu następcy "dziurę finansową" o wartości około dwóch miliardów euro. "Nie mogę tego potwierdzić. Sytuacja nie jest tak katastrofalna, jak niektórzy to przedstawiają" - oświadczył kard. Marx.
Przyznał jednak, że trzeba działać i że "Ogólne koszty muszą zostać zmniejszone". Zwrócił też uwagę na kwestię, którą wielu komentatorów (być może szukając uproszczeń rzeczywistego obrazu) pomija. "Trzeba dokonać rozróżnienia: W Państwie Watykańskim są nadwyżki. Jeśli chodzi o Stolicę Apostolską, gdzie odpowiadam za sytuację finansową… jest trudno, ponieważ administracja, tj. wszystkie dykasterie aż po nuncjatury, kosztuje dużo pieniędzy - przede wszystkim z powodu obciążeń emerytalnych wynikających z demografii" - wyjaśnił niemiecki hierarcha.
Następca św. Piotra wśród swych zadań ma nie tylko umacnianie braci w wierze i starania na rzecz światowego pokoju (na bardzo wielu płaszczyznach), ale też musi się zajmować tak przyziemnymi tematami, jak finanse i to zarówno na poziomie kościelnym, jak i państwowym (jest przecież szefem państwa). Nic dziwnego, że Franciszek we wrześniu 2024 r. napisał list do Kolegium Kardynalskiego, w którym prosił o dalsze wysiłki w celu wdrożenia reformy gospodarczej Stolicy Apostolskiej.
Papież prosił, aby "każda instytucja pracowała nad znalezieniem zewnętrznych zasobów dla swojej misji, dając przykład przejrzystego i odpowiedzialnego zarządzania w służbie Kościoła" i apelował o "przyczynienie się do pokrycia ogólnego deficytu", na wzór solidarności dobrych rodzin. Przypomniał (po prawie dwunastu latach), że reforma gospodarcza była jednym z głównych tematów kongregacji generalnych przed konklawe, na którym został wybrany na Stolicę Piotrową. Nie jest tajemnicą, że zmierzające do naprawy sytuacji decyzje Franciszka w niektórych środowiskach kościelnych natrafiły na znaczny opór.
Teraz z kłopotliwymi finansami będzie musiał się zmierzyć Leon XIV. Czy jest do tego przygotowany? I tu pojawia się druga informacja, którą warto zauważyć. Także ona dotyczy wywiadu udzielonego przez jednego z purpuratów, którzy wzięli udział w tegoroczny konklawe. Serbski kardynał László (Ladislav) Német udzielił go węgierskiemu portalowi internetowemu "Szemlelek".
Pomijając zgłoszony przez wspomnianego hierarchę postulat zniesienia tajemnicy konklawe, warto przyjrzeć się przedstawionym przez niego kryteriom, którymi kierowali się kardynałowie w wyborze następcy Franciszka i które sprawiły, że wystarczyły zaledwie cztery głosowania, aby świat usłyszał po raz kolejny "Habemus Papam". Wypracowano jest podczas kongregacji generalnych, nazywanych przez media "prekonklawe".
Z relacji kard. Németa wynika, że nowy papież musiał mieć doświadczenie i ducha misyjnego, a także praktykę duszpasterską. "Nie szukaliśmy kogoś, kto spędził całe swoje kapłańskie lub biskupie życie w kościelnych urzędach lub w Kurii Rzymskiej" - ujawnił serbski hierarcha węgierskiego pochodzenia. Dodał, że 267. Następca św. Piotra miał również mówić kilkoma językami i pracować na co najmniej dwóch kontynentach. "Papież Leon XIV spełnił wszystkie te wymagania: Urodził się w Ameryce Północnej, spędził ponad dziesięć lat w Ameryce Południowej, a także zna się na Europie" - oświadczył kard. Német. Nie wiadomo, czy wśród wypracowanych przed zamknięciem drzwi Kaplicy Sykstyńskiej kryteriach była np. umiejętność zarządzania dużymi sumami pieniędzy i dyscyplinowania (nie tylko w sferze materialnej) wysokich dostojników kościelnych. A wygląda na to, że również takich kompetencji i umiejętności pilnie potrzebuje Następca św. Piotra w trzeciej dekadzie XXI wieku.
Wsłuchując się wnikliwie w to, co Leon XIV mówi o wierze i o pokoju na świecie, warto pamiętać, że musi on mierzyć się na co dzień także z bardzo doczesnymi i przyziemnymi kwestiami. Także w tych sprawach potrzebuje modlitewnego (i nie tylko) wsparcia.
Skomentuj artykuł