Między użytecznym narzędziem a zagrożeniem – o hejcie, uważności i ‘detoksie’

Między użytecznym narzędziem a zagrożeniem – o hejcie, uważności i ‘detoksie’
Uzależnienie od nowoczesnych mediów - fot. depositphotos.com (325341440)

Jedną z ważniejszych rzeczy, jaką posiadamy i możemy jej używać to intelekt, zdolność do uczenia się, racjonalnego myślenia i kształtowania swojego życia w sposób odpowiedzialny i moralny. Nasze instynkty są ukierunkowane na podtrzymanie życia i tu większość rzeczy dzieje się wg ustalonego naturalnego schematu, ale w życiu człowieka wiele spraw zależy od świadomości i jego decyzji.

  • Gwałtowny przyrost wiedzy i bezradność. 'Nowoczesność' onieśmiela i krępuje
  • Potrzeba uważności i jasnego spojrzenia
  • Trzeba umieć zachować dystans, a czasami nawet swoisty 'detoks'

Żyjemy w czasach, w których gwałtownie przyrasta ilość wiedzy, jaką ludzkość potrafi wytworzyć, a zarazem zderzamy się z tym, że coraz bardziej jesteśmy bezradni wobec tego jej ogromu. Kiedyś podwojenie dorobku naukowego (tekstów naukowych, obrazów, wiedzy o fizyce, chemii, astronomii, antropologii czy religii) wymagało kilku wieków, a potem dziesięcioleci.

DEON.PL POLECA

Dzisiaj szacowane jest, że dane, jakie cała ludzkość potrafi wytworzyć i gromadzić w formie elektronicznej czy fizycznej, podwajają się w dwa dni i rosną w tempie wykładniczym. Mamy coraz więcej danych, a coraz mniej narzędzi do ich analizy. Znawcy mówią, że wykorzystujemy mniej niż 1 % dostępnych elementów. Oczywiście, dotyczy to przede wszystkim danych naukowych i biznesowych. Znaczy to, że w wielu dziedzinach nie jesteśmy w stanie wykorzystać efektywnie tego, co jest dostępne.

Warto zwrócić przy tym uwagę na niepokojące zjawisko, na to, jak bardzo dzisiaj jesteśmy ‘nadzorowani’, monitorowani, nakierowywani na możliwe rozwiązania przez algorytmy, konsultantów wspomaganych AI, czyli sztuczną inteligencją. Łudzimy się często myśląc, że to się odnosi do innych. Nikt z nas nie bierze tego do siebie, bo żyjemy w błogiej nieświadomości, jak to wszystko jest sterowane, wmawiając sobie często, że „może inni tak, ale ja na pewno nie...”. W momencie, kiedy decyduję się jednak na używanie coraz bardziej zaawansowanych aparatów, telefonów czy komputerów, jestem częścią tego systemu i chcąc nie chcąc staję się trybikiem w tej machinie.

Jedną z rzeczy, która może zaskakiwać, a nawet bulwersować, jest ogromna fala negatywnych treści, jakie pojawiają się w mediach tradycyjnych i tych najnowszych. Ile tam dezinformacji, hejtu, ile półprawd. Dotyczy to nie tylko mediów tradycyjnych, ale także mediów społecznościowych. ‘Dobre wieści’ z trudem przebijają się do tzw. mainstreamu. To rzeczywiście jest zadziwiające, jak łatwo przychodzi nam korzystać z tych narzędzi, wykorzystywać pozorną anonimowość internetu, żeby robić rzeczy, których sami nie lubimy, nie akceptujemy i nie chcielibyśmy ich doświadczać.

Jak sobie radzić z takim doświadczeniem? Każdy z nas ma lepiej lub gorzej wyrobione wyczucie tego, co właściwe. A zatem pierwszym elementem jest uważność, zdolność do zauważenia tego, co robimy, a co jest naganne. Tu nawet nie chodzi o to, czy to jest obwarowane jakimiś prawami i grożą nam sankcje karne. Powinniśmy szukać wrażliwości na to, co odziera nas z wyrozumiałości względem innych, co jest nadużywaniem zaufania i zwyczajnym ‘świństwem’, zrobionym drugiemu.

Drugim krokiem jest swego rodzaju ‘rachunek sumienia’. Nie dlatego, że związane jest z grzechem i spowiedzią (choć nie jest to wykluczone), ale ponieważ to jest narzędzie duchowe, które pozwala nam znaleźć równowagę, daje nam jakąś perspektywę, która jest ‘ludzka’. Swoją drogą, to mogłoby być dla człowieka wiary ważne zagadnienie do poruszenia na spowiedzi: jak korzystam z moich internetowych narzędzi, czy sposób ich używania nie krzywdzi innych, nie wystawia na próby?

Trzecim krokiem jest swoisty ‘detoks’, jaki powinniśmy sobie aplikować. Jeśli widzę, że pewne treści, pewne środowiska, kontakty, powodują, że czuję się źle, że nie otwierają przede mną jakiejś nowej, szerokiej, ludzkiej perspektywy, znak to niechybny, iż powinienem się trzymać od nich z daleka. Nie powinienem się bać, że coś stracę. Wręcz przeciwnie, odłączając się od tego, co mnie ‘dołuje’, odzyskam duchową wolność, wrażliwość i nową perspektywę dla mojego człowieczeństwa.

Nowoczesność może onieśmielać i krępować. Każdy musi się z nią prędzej czy później zmierzyć. Ona daje olbrzymie możliwości, które ułatwiają życie i mogą dobrze służyć. Ale też niesie ze sobą wiele ryzyk, z którymi musimy się zmierzyć. Przede wszystkim to jest narzędzie i musimy się nim nauczyć posługiwać, nie być uzależnionym od niego, lecz wykorzystywać go do tego, co dobre dla mnie i innych. Prędzej czy później będę musiał pytać siebie o podejmowane decyzje i ich skutki. I z konieczności powinienem być uważny i konkretny. Cyfrowy ‘detoks’ to jest także czasami dobra reakcja.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
ks. Andrzej Zwoliński

Człowiek utracił swoją intymność w czasach, gdy cyberprzestrzeń stała się "realnym" światem na wyciągnięcie ręki. Nowoczesne technologie dające nieograniczone możliwości komunikacyjne są narzędziami, które ułatwiają życie ale przyczyniają się także do tego, że to życie...

Skomentuj artykuł

Między użytecznym narzędziem a zagrożeniem – o hejcie, uważności i ‘detoksie’
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.