O połowę mniej lekcji religii. Co na to katolicy?

Nowe zasady organizowania nauki religii w publicznych szkołach i przedszkolach nie wzbudziły w Polsce powszechnych protestów. Jeśli wejdą w życie, spowodują większe zmiany w funkcjonowaniu Kościoła, niż może się wydawać.
Stało się. W piątek, 17 stycznia br., kierująca Ministerstwem Edukacji Narodowej Barbara Nowacka podpisała rozporządzenie, zmieniające dotychczasowe przepisy w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych szkołach i przedszkolach. Nowe zasady mają obowiązywać od 1 września br. Uzasadniając swoją decyzję Nowacka tłumaczyła, że to nie tylko zobowiązanie wyborcze, „konkret, który obiecywaliśmy”, ale też... zdrowy rozsądek. „Do tej pory młodzież miała więcej lekcji religii niż biologii, chemii, fizyki, WOS-u, edukacji dla bezpieczeństwa razem wziętych” – przekonywała.
Jak twierdzi MEN, rozporządzenie wprowadza kilka nowych rozwiązań. Pierwsze to „ujednolicenie tygodniowego wymiaru godzin nauki religii i nauki etyki w publicznych szkołach”, polegające na tym, że oba zajęcia będą realizowane w wymiarze jednej godziny tygodniowo. Czyli dotychczasowa liczba godzin religii zostanie zmniejszona równo o połowę.
Druga kwestia podjęta w rozporządzeniu, to określenie zasady umieszczania lekcji religii i etyki bezpośrednio przed obowiązkowymi zajęciami edukacyjnymi ucznia lub bezpośrednio po tych zajęciach. O takim rozwiązaniu mówiono od dawna i w niektórych placówkach szkolnych z różnym skutkiem próbowano je wprowadzać w życie. Teraz jednak zostało to wpisane jako twarda reguła, którą należy stosować w szkołach. Odstąpić od tej zasady będzie można tylko w tych klasach szkół podstawowych, w których – na dzień 15 września roku szkolnego – wszyscy uczniowie będą uczęszczać na lekcję religii lub etyki. Warto zwrócić uwagę, że wyjątek uczyniono tylko dla podstawówek. A co z takimi klasami w szkołach ponadpodstawowych?
Rozporządzenie MEN mówi też o „ograniczeniu możliwości łączenia na lekcjach religii i etyki w grupy międzyklasowe uczniów klas I–III szkoły podstawowej wyłącznie do sytuacji, kiedy uczestnictwo w zajęciach religii lub etyki w danym oddziale klasowym zadeklaruje mniej niż siedmioro uczniów”.
Co ciekawe, dzień przed podpisaniem rozporządzenia przez Barbarę Nowacką, media obiegła informacja, że kierowany przez nią resort wycofuje się z części spornych kwestii z Kościołem, nauczycielami i rodzicami. Okazało się, że przede wszystkim ustępstwem jest rezygnacja z wprowadzania w bieżącym roku edukacji zdrowotnej jako obowiązkowej.
A co z ustępstwami w kwestii nauczania religii? Według wiceszefowej MEN Katarzyny Lubnauer, ustępstwem jest wspomniany wyżej wyjątek od zasady umieszczania lekcji religii przed lub po obowiązkowych zajęciach. Ustępstwem miałyby być również wspomniane wyżej ograniczenia, dotyczące łączenia uczniów z różnych klas na lekcjach religii. Trzeba zauważyć, że dotyczą one tylko najmłodszych uczniów.
Daje do myślenia fakt, że przy dzisiejszych możliwościach kontaktowania się i komunikowania, Kościół w Polsce potrzebował dwóch dni, by oficjalnie zareagować na decyzję MEN. Dopiero w niedzielę po południu pojawił się Komunikat Prezydium Konferencji Episkopatu Polski. Tworzący je trzej biskupi wyrazili „stanowczy sprzeciw” i napisali, że piątkowe rozporządzenie jest aktem bezprawnym, ponieważ nie osiągnięto co do jego treści wymaganego ustawowo porozumienia z Kościołem katolickim i innymi zainteresowanymi związkami wyznaniowymi.
Powołując się na Konstytucję RP oświadczyli, że redukcja wymiaru nauczania religii do jednej godziny tygodniowo oraz nakaz organizowania lekcji religii przed lub po obowiązkowych zajęciach edukacyjnych ogranicza prawo wierzących rodziców do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Zwrócili też uwagę, że w świetle Prawa oświatowego, nowe zasady naruszają prawo samych uczniów do systemowego wsparcia „w rozwoju ku pełnej dojrzałości” obejmującej również sferę duchową. Wskazali też, że zmiany uderzają w konstytucyjnie gwarantowane pracownicze prawa nauczycieli religii.
Członkowie Prezydium KEP przypomnieli też, że „strona kościelna zgłaszała kompromisową propozycję, polegającą na redukcji wymiaru nauczania religii w szkołach średnich przy jednoczesnym wprowadzeniu zasady obligatoryjności nauczania religii lub etyki ze względu na potrzebę aksjologicznej formacji uczniów, ale pod warunkiem rozłożenia tej operacji na kilka lat i z poszanowaniem praw pracowniczych nauczycieli religii”.
Trudno jednoznacznie wskazać adresata tego komunikatu. Czy jest nim obecne kierownictwo Ministerstwa Edukacji Narodowej? Można tak domniemywać, sądząc po zawartym na końcu oczekiwaniu jego autorów, że MEN powróci do stosowania standardów państwa prawa i odstąpi od podejmowania działań konfrontacyjnych wobec osób wierzących, które są pełnoprawnymi obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej.
Czy adresatami głosu biskupów w tak ważnej sprawie, jak nauczanie religii, nie powinny być miliony polskich katolików, zatroskanych o jak najlepszą edukację ich dzieci i wnuków? Nie wiadomo jednak, jaki byłby odzew. Zapowiedź zmniejszenia o połowę liczby lekcji religii nie wywołała masowych protestów katolickich rodziców, nie wylegli tłumnie na ulice w obronie dotychczasowych unormowań.
Jeśli faktycznie podpisane przez Barbarę Nowacką rozporządzenie wejdzie w życie 1 września br., Kościół w Polsce czekają większe zmiany, niż może się wydawać. Nie tylko znacząco ubędzie etatów dla katechetów świeckich, zakonnych i duchownych. Będzie dwa razy mniej czasu na realizację programu nauczania. Dokładnie tydzień przed wydaniem rozporządzenia przez MEN obradowała Komisja Wychowania Katolickiego KEP. Z komunikatu po jej posiedzeniu wynika, że „podjęto debatę nad obecnym stanem lekcji religii w szkole i katechezy parafialnej”. Po raz kolejny podjęto też temat przygotowywanych dokumentów programowych dla lekcji religii i katechezy w Polsce. „Podsumowano aktualny stan prac nad nowym krajowym Dyrektorium Katechetycznym, nową Podstawą Programową do nauczania religii oraz dokumentem zawierającym wytyczne dla katechezy parafialnej. Zauważono, że są to prace wymagające szerokiego namysłu teologicznego i pedagogicznego oraz konsultacji z licznym gronem ekspertów”.
Wygląda więc na to, że – jeśli faktycznie rozporządzenie z 17 stycznia br. wejdzie w życie – od nowego roku szkolnego czeka nas w nauczaniu religii w szkołach publicznych prowizorka, polegająca na pospiesznym dopasowywaniu dotychczasowych praktyk do nowych uwarunkowań. Oby do tego nie doszło.
Skomentuj artykuł