Co takiego się wydarzyło, że szeregowi księża, biskupi, a nawet kardynałowie nie tylko nie potrafią zrozumieć papieża Franciszka, ale wręcz przeciwko niemu bez żadnego wstydu występują? Przychodzi mi do głowy wiele odpowiedzi, ale najważniejsza wydaje się jedna.
Zrozumiała tęsknota za tym, żeby również w Kościele i w kościołach znów było tak, jak przed wybuchem epidemii, nie może być usprawiedliwieniem dla podejmowania działań sprzecznych z przykazaniem miłości bliźniego.
O niebo lepiej byłoby złożyć rezygnację teraz (prawdopodobnie zostałaby przyjęta) i na wynik postępowania wyjaśniającego oczekiwać jako biskup-senior niż trwać w uporze i być usuniętym z urzędu.
Zmowa milczenia oznacza brak niezależnej kontroli, a to degeneruje każdą władzę: mafijną, państwową, kościelną...
Duchu, bez Ciebie nie ma o czym mówić na temat odnowy jedności w Kościele, między wyznaniami, o wyciąganiu ręki do tych, z którymi dzieli nas wszystko ani o pełnym, obfitym życiu. Przyjdź.
Z ogromnym zażenowaniem obserwuję trwającą kampanię „Naszego Dziennika” skierowaną przeciwko pomocy osobom skrzywdzonym przez Kościół katolicki. Powiedzieć, że to podłość, to mało.
"Media o. Rydzyka, a ostatnio ks. Oko, przedstawiają inicjatywę „Zranieni w Kościele” w taki sposób, jakby miała ona służyć jedynie tropieniu księży pedofilów. To nieporozumienie" - pisze Dariusz Piórkowski SJ.
Śledzenie historii ruchów antyfeministycznych pozwoliło mi przekonać się, że jednym z najbardziej wyświechtanych argumentów przeciw uznaniu kobiet za równe mężczyznom, jest fakt posiadania przez nie hormonów, które to mają wywoływać niestabilność emocjonalną. Ciekawe, że mimo rozwoju nauki - i raczej łatwego dostępu do wiedzy - wciąż zdarzają się wykształcone osoby, które posługują się tego typu retoryką.
Aż do ubiegłego roku biskupowi, który tak postąpił nie groziły żadne sankcje. Ale 1 czerwca 2019 roku wszedł dokument papieża Franciszka „Vos estis lux mundi”.
Chciałabym, aby wyzwanie „zostań w domu!” zostało z nami na zawsze. Nie żebyśmy w tych domach się zabarykadowali na wieki, tylko żebyśmy nauczyli się pięknie trwać.
Trudno kłamać prosto w twarz, ale łatwiej prosto w maskę. Łatwiej okłamuje się anonimowy tłum niż konkretną osobę.
Największym wrogiem Kościoła jest obojętność wobec zła, nie da się zmienić świata bez wewnętrznej przemiany każdego człowieka, a kryzysu nie można przezwyciężyć w pojedynkę – taki testament odczytałem z nauk dopiero co zmarłego ojca Adolfo Nicolása SJ.
“Ojcowskiego przyjęcia” - te dwa słowa, którymi matka skrzywdzonych odpowiedziała na pytanie biskupa “a czego się pani ode mnie spodziewała?” brzmią w mojej głowie odkąd usłyszałem je po raz pierwszy w filmie braci Sekielskich.
Film braci Sekielskich warto, a nawet trzeba zobaczyć. Zwłaszcza, gdy się kocha Kościół. Bo mądra miłość dostrzega zarówno dobro, jak zło, i nie boi się prawdy - pisze s. Benedykta Karolina Baumann, dominikanka.
Kościół choć ułomny ludzką ułomnością i grzeszny moją grzesznością, pozostaje Kościołem Boga, a nie kościołem aroganckich biskupów, upolitycznionych księży, przytłaczających problemów i obrzydliwych dewiacji.
To film, który bardzo może pomóc instytucji Kościoła, właściwie już sprawia duchowe oczyszczenie Ciała Chrystusa, skażonego nie tylko grzechami pedofilskimi, ale też klerykalizmem i chorymi mechanizmami w obrębie struktur.
Po obejrzeniu nowego filmu braci Sekielskich towarzyszy mi w zasadzie jedna myśl: za głęboki kryzys Kościoła w Polsce nie odpowiadają takie filmy jak „Kler”, „Tylko nie mów nikomu”, czy wreszcie „Zabawa w chowanego”. Przyczyną jest poważna choroba trawiąca kościelne struktury od wewnątrz. I im mocniej jest negowana, tym większe zbiera żniwo.
Na dłuższą metę domaganie się wdzięczności za łaskę nie działa ani w polityce, ani w religii, ani w pracy i rodzinie.
Inaczej Kościół w Polsce straci resztki wiarygodności i podzieli los Kościołów w Irlandii, Australii czy USA. Innej drogi już teraz nie ma. Trudno bowiem będzie uwierzyć w kolejne zapewnienia, że sprawy dotyczące molestowania nieletnich są przez biskupów traktowane naprawdę poważnie.
Osoby, które są bite, poniżane lub wykorzystywane seksualnie, potrzebują nadziei, że ich życie nie zawsze musi już tak wyglądać. Czynienie z tego tematu niezgrabnej groteski nikomu przecież nie służy - a już na pewno nie osobom pokrzywdzonym.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}