Posłuszeństwo wcale nie oznacza przyklepywania wszystkiego, a wręcz zobowiązuje do krytyki tego, co głupie.
Gdyby ktoś złośliwy popatrzył na dzisiejszą sytuację Polski, mógłby powiedzieć, że nam się nie przelewa. Bo skoro płonie rejon Biebrzy, szaleje koronawirus, a kolejne miesiące roku są najcieplejszymi w historii pomiarów, to różowo nie jest. Czy i tym razem wszystko ujdzie nam na sucho, a za kilka miesięcy wspomnienie dawnych kłopotów… puścimy z dymem?
W tym całym informacyjnym zgiełku i zamieszaniu jest jeszcze coś, co sprawia, że nie mogę zaszyć się w swojej domowej jaskini i milczeć. Tym czymś jest niepokojące przekonanie, że walka ze śmiercionośnym wirusem po raz kolejny obnażyła słabość Kościoła (a przynajmniej niemałej jego części), w którym żyję.
Po blisko półtora roku abp Sławoj Leszek Głódź zdecydował o powstaniu komisji dla zbadania zarzutów o molestowanie seksualne nieletnich, którego miał się dopuszczać ks. Henryk Jankowski. Prawdopodobne wydaje się, że sprawy nabrały rozpędu ze względu na naciski. Ale nie polskich hierarchów, nie rzeszy publicystów lecz wiernych.
Takie pytanie wcale nie jest na wyrost. Już dziś widać oznaki kryzysu, ale przetrwanie jest możliwe. Bardzo konkretna rada znajduje się w Dziejach Apostolskich.
Do niedawna można było mieć wrażenie, że symbol tęczy odebrały Kościołowi środowiska LGBT. Jeśli nawet tak było, to teraz, kolorowa tęcza powraca do swojego pierwotnego znaczenia.
Jeśli ktoś ciągle powtarza, że Pan Jezus czeka na nas w kościele, w tabernakulum, a my do Niego nie przychodzimy, aby nas pocieszył (bo nie możemy), to do czego sprowadzamy obecność Zmartwychwstałego Pana? Czynimy z Kościoła starotestamentalną świątynię jerozolimską, miejsce oddzielone od życia.
Pandemia narzuciła nam ciszę wyborcza najdłuższą w historii III Rzeczpospolitej. Jak długo potrwa? Nie wiemy.
W Niedzielę Wielkanocną w pustej mediolańskiej katedrze Andrea Bocelli zaśpiewał przejmujący koncert wpisujący się w czas pandemii. Występ zatytułowany „Music for Hope”, którego wysłuchało kilkadziesiąt milionów internautów na całym świecie, tenor zakończył pieśnią Amazing Grace.
Ku mojemu zatrwożeniu wielu ludzi wierzących rozsyła informacje o akcjach wspomnianych Panów, szerzy się strach, niepewność. Wiele zagubionych tym ludzi zwróciło się z pytaniami o podejście do wspomnianych publikacji. Czy więc za tym stoi Duch Święty?
Wyrok uniewinniający kard. George’a Pella niesie bardzo istotne przesłanie dotyczące kwestii nadużyć seksualnych duchownych wobec dzieci. Jednak może on też okazać się pokusą do błędnych wniosków i działań.
Tego jeszcze nie było, żebyśmy my, mniszki klauzurowe, stały się nagle ekspertami, pytanymi przez świeckich, jak żyć. Ale pytania płyną: całe mnóstwo porządnych ludzi znalazło się nagle w czymś całkiem podobnym do klauzury, nie bardzo sobie z tym radzą, i chcieliby skorzystać z naszego doświadczenia: jak my sobie radzimy. Wiele z nas żyje przecież w ten sposób bardzo długo – i żyje. Więc jak?
Często w tych dniach czytam, że koronawirus jest dla Kościoła szansą. To nieco przewrotne stwierdzenie, bo jaką szansę można dostrzec w chorobie, która zabija? A jednak jest szansą. W wielu miejscach Kościół wyjdzie z tego umocniony. Pełen duszpasterskiego zapału i troski o człowieka.
Paradoksalnie, ta rozmowa przypomniała mi, Kogo chcę słuchać. Przypomniała mi, że Bóg mówi: Nie martw się o jutro. Jesteś ważniejsza niż wróble. Policzyłem każdy włos na twojej głowie. Nic nie odłączy cię od mojej Miłości. Ani śmierć, ani życie, ani nic!
Czas po (zarazie, wojnie, upadku starego świata) jest niebezpieczny. Wtedy np. szuka się winnych, a pogromy - nasilają się
Epidemia ukazała całą masę postaw ludzkich, w których katolicy kompletnie irracjonalnie stawiali się w pozycji Bożej wiedzy. Czytam o rozsyłanych smsach, że komunia na klęcząco i do ust jest po Bożemu, a na rękę to gorzej niż grzech aborcji. Znacie te zdania? Ja ich przeczytałem w ostatnich tygodniach całą masę. To są zdania apostołów, którzy mają pewną wizję Boga, ale ona kompletnie rozmija się z tym, czego Bóg od nich pragnie.
Jezus przyszedł na świat wiedząc, że będziemy go deptać. Bóg nie odwraca się nawet od tego, kto Go zdradził.
Długo zastanawiałam się, co właściwie chcę napisać. Bo tak naprawdę księżom życzę tylko jednej rzeczy.
W ostatnim czasie wielu katolickich użytkowników portali społecznościowych powiela wpis, że epidemia więcej ludzi ocali niż zabije, ponieważ zamykane są kliniki aborcyjne. Ich zdaniem to Boże działanie. Czy potrafią jednak wytłumaczyć to mężowi młodej Polki, która zarażona wirusem zmarła krótko po porodzie, osieracając swoją córeczkę? Albo Włoszce, która po przeżytych wspólnie ponad 50 latach małżeństwa nie mogła nawet zobaczyć ciała męża i się z nim pożegnać, nim go skremowano. Jedyne, co wiemy o tej pandemii, to to, że wszyscy jesteśmy wobec niej równi. Wszyscy.
Kościół i wszyscy wierni stoi przed koniecznością przewartościowania tego, co i jak było dotąd. Czy wykorzystamy lekcję, którą zgotowało nam życie?
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}