‘Panta rhei’ – wszystko płynie... dokąd Duch prowadzi

Życie jest w nieustannym ruchu. Jeśli przestaje się toczyć i zmieniać, znak to niechybny stagnacji i obumierania. Życie związane jest ze zmianami, a jeśli będę się kurczowo trzymał tylko jakiejś chwili, nie znajdę tego, co daje poczucie szczęścia ani pełni. W naszą egzystencję wpisane jest właśnie takie ‘pulsowanie’, intensywność i odpoczynek oraz szukanie właściwej drogi.
Trudno nam jest zaakceptować tę zmienność nastrojów, czy przeżyć. Cierpienie, krzyż, jakie na nas spadają są często postrzegane jako zło i nieszczęście. Bronimy się przed tym, jak się da. Uciekamy od takich myśli.
Nie o wszystkim da się pisać w krótkim felietonie, więc dzisiaj pozwolę sobie na dwie refleksje: o byciu księdzem w sytuacji nieprzychylnej atmosfery wobec duchownych w związku z oskarżeniami o nadużycia i o ‘zwijającym się’ chrześcijaństwie.
Nie muszę nikogo przekonywać, że atmosfera wobec duchownych w Polsce jest w ostatnich latach nieco skomplikowana. Kiedyś ksiądz był otaczany swoistą aurą wyjątkowości. Nawet przesadną, ale nie dlatego, że sami księża tego wymagali czy tego chcieli. Taka była sytuacja społeczna, okoliczności życia społeczno-politycznego i tak po prostu to się działo. Dzisiaj w związku z oskarżeniami o różnego rodzaju nadużycia i grzechy, zwłaszcza te dotyczące molestowania nieletnich, sytuacja odwróciła się diametralnie. Statystyki mówią, że dotyczy to ok. 3% przypadków w środowisku duchownych, znacznie mniej niż w innych grupach społecznych. Nie ma to jednak większego znaczenia. W odbiorze społecznym rzutuje to na całą grupę i w tym, trochę à rebours, sprawdza się zasada muszkieterów: ‘jeden za wszystkich, wszyscy za jednego’.
I trzeba przyznać, że doświadczanie takiej postawy nie jest ani łatwe, ani przyjemne. To jest duże wyzwanie, aby ze spokojem przyjmować różnego rodzaju domysły, docinki, półsłówka czy wprost agresję. Dobrze, jeśli tylko słowną. Sam pamiętam, jak ze dwadzieścia lat temu, kiedy pojawiłem się w sądzie w Chicago, żeby poręczyć za jednego z naszych wiernych, strażniczka, widząc mnie ubranego w koloratkę, zapytała czy nie mam już dość i nie mam chęci ‘rzucenia w diabły’ bycia księdzem. W Polsce nasiliło się to w ostatnich latach. Zrozumiały jest zatem wiązany z tym spadek liczby powołań, choć przyczyny takiego stanu rzeczy, jak we wszystkim, są bardziej skomplikowane i niejednoznaczne, ale nastawienie społeczne do duchownych zmieniło się radykalnie.
Leon XIV do młodych: Bóg wyciąga do ciebie rękę (z przesłania do młodzieży w Chicago) pic.twitter.com/seHYN6XXBW
— Vatican News PL (@VaticanNewsPL) June 14, 2025
Przeczytałem ostatnio ciekawą informację o trendach religijnych na świecie. Badanie było przeprowadzone w latach 2010-2020. Okazuje się, że najwięcej jest jeszcze chrześcijan (2,3 mld), potem muzułmanie (2 mld). Trzecią grupą są tzw. ‘nones’ – bezwyznaniowcy nie afiliowani do żadnej grupy religijnej. Interesujące jest także to, jak zmienia się krajobraz liczebny wśród samych chrześcijan. W 2010 roku najwięcej chrześcijan różnych denominacji żyło w Europie, a dziesięć lat później już prawie jedna trzecia żyła w regionie Afryki Subsaharyjskiej, czyli w krajach na południe od pustyni Sahary. Wiązało się to też z faktem, że wielu tradycyjnie chrześcijan w Europie i Ameryce Północnej deklaruje się teraz jako ‘nones’ – nie należący do żadnej grupy wyznaniowej.
Dla wielu fakt, iż najliczniejsza grupa chrześcijan żyje w Afryce wydaje się być zaskakujący. Zmniejsza się także dystans pomiędzy chrześcijanami a wyznawcami islamu, bo tamte społeczeństwa mają po prostu więcej dzieci. Natomiast te zmiany, badane przez statystyków i religioznawców pokazują też to, że religijność, życie duchowe to rzeczywistość dynamiczna, jak los człowieka.
Nasze życie nie jest statyczne, zmienia się, zależy od wielu czynników. Dlatego też na nic się zda człowiekowi kurczowe trzymanie się wypracowanych dotychczas form. W zmianach, którym podlegamy, jest też wyrażona inna prawda o naszym życiu. Nie wszystko zależy od naszych wyborów i decyzji. Czasami jesteśmy postawieni wobec wyzwań, jakich nie przewidujemy i nie mamy gotowych odpowiedzi na nie. Ale to nie jest tylko heraklitańska zmienność losu, że wszystko płynie. Dla chrześcijanina to bardziej poczucie bycia prowadzonym przez Ducha Świętego. Wyzwania, trudności, bolesne konsekwencje decyzji innych nie są tylko przypadkiem. Mogą być częścią tego doświadczenia drogi, jaka jest nam pisana przez Opatrzność. Pośród tej zmienności, jakiej doświadczamy, jesteśmy prowadzeni bowiem przez Ducha Świętego.
Skomentuj artykuł