Spodnie Franciszka i rezygnacja tynieckiego opata. Przestańmy się nakręcać

W pewne zdumienie wprawiły mnie u progu Wielkiego Tygodnia dwie dyskusje, które w minionych dniach niemal do czerwoności rozgrzewały umysły tzw. katoświata.
Pierwsza dotyczyła papieża Franciszka, który ośmielił się pojawić w Bazylice św. Piotra bez sutanny. Zamiast niej miał na siebie zarzucone jakieś ponczo. Z pewnym zażenowaniem śledziłem komentarze, że przecież to papież, że papieżowi nie przystoi, że… Nie bardzo wiadomo jak do tego typu stwierdzeń podejść. Trudno bowiem zakładać, by ci którzy krytykują papieża za to, że pokazał się wiernym w czarnych spodniach, nie wiedzieli, że na co dzień pod białą sutanną czarne spodnie nosi… O co więc chodzi? O to, że papież nie je, tylko spożywa? Nie chodzi, tylko kroczy? Nie siada, tylko zasiada? Chodzi o to, że papież "odarł" się ze swojego dostojeństwa? Takie argumenty daje się wyczytać właśnie z dyskusji na temat papieża bez sutanny.
Dobrze. Jeśli nawet pójdziemy ścieżką odzierania się z dostojeństwa, to nie Franciszek pierwszy kroczy tą drogą. Z koronacji papieża na początku pontyfikatu zrezygnował już Jan Paweł I. On też był ostatnim papieżem, którego noszono na tronie nazywanym sedia gestatoria. Jan Paweł II pokazał z kolei światu swoje cierpienie i wszyscy byli świadkami jego odchodzenia. Ale, mający kłopoty z poruszaniem się, papież Polak miał wcześniej zmontowany specjalny podest, którym podprowadzano go w miejsce celebry. Franciszek ów podest zastąpił zwyczajnym wózkiem inwalidzkim. Gdzie w tym wszystkim brak dostojeństwa? Doprawdy nie potrafię się dopatrzeć. Dorzućmy jeszcze tylko, że Franciszek jest po ciężkiej chorobie i być może akurat tego dnia miał problem z nałożeniem sutanny. Zwyczajne życie.
Bo chyba z nimi nie trzeba się umawiać co do tego, że papież jest normalnym żywym człowiekiem z krwi i kości, który ma swoje lepsze lub gorsze dni. Nie zstąpił wczoraj z nieba, ale do niego idzie. W porządku. Jeśli komuś brakuje "dostojeństwa" i przepychu może pooglądać sobie, jak robią to w Kościele Palmariańskim… Czasy mocno przedsoborowe w pełnym wydaniu. A… jakby ktoś chciał, to na papieża zawsze można donieść do biskupa bydgoskiego, który parę tygodni temu ustalił, jak ma wyglądać porządny ksiądz…
Dyskusja druga. W Tyńcu zrezygnował opat. Podano, że przyczyną rezygnacji powody osobiste. Oczywistym jest, że szybko pojawiły się różnorakie spekulacje odnośnie tych przyczyn oraz domaganie się, by je przedstawić publicznie. Pojawiły się także głosy, by dać spokój, nie wymagać od człowieka, który podjął trudną dla niego decyzję, by się z niej tłumaczył całemu światu.
Jest to nieco bardziej skomplikowane. Bo jak się wydaje, obie strony mają ciut racji. Opat tyniecki, to nie jest jakiś tam proboszcz z Wólki i chyba wolno domagać się informacji o przyczynach jego ustąpienia. Z drugiej strony prawdą jest, że ma on prawo do prywatności, ale… jeśli domagamy się - wcale nie rzadko - podania informacji o przyczynach rezygnacji tego lub tamtego biskupa, to dlaczego nie oczekiwać tego od opata?
Obie te dyskusje w gruncie rzeczy pokazują, że skupiamy się na rzeczach, które są mało istotne. Bo jakie znaczenie dla chrześcijańskiego świata, dla mojej lub Twojej drogi czytelniku wiary ma fakt, że papież nosi spodnie. Rzecz prozaiczna rozdmuchana do niebotycznych rozmiarów. Sprawa druga. W istocie sami się tu nakręcamy. Oczekujemy informacji o wszystkim i o wszystkich. Nakręceni przez wirujący świat, dajemy się wciągnąć w ten wir. Oby Wielki Tydzień dał nieco wyciszenia.
Skomentuj artykuł