Świat nie potrzebuje więcej narcystycznych kont i patostreamerów

Świat nie potrzebuje więcej narcystycznych kont i patostreamerów
fot. Malte Helmhold / Unsplash

W poniedziałek watykańska Dykasteria ds. Komunikacji wydała dokument zatytułowany "Ku pełnej obecności. Duszpasterska refleksja na temat zaangażowania w mediach społecznościowych". W liczącym 20 stron opracowaniu znalazło się wiele interesujących i aktualnych informacji, dotyczących korzystania z mediów społecznościowych przez współczesnych - zwłaszcza młodych - użytkowników sieci.

Czytając fragmenty dokumentu Watykanu nie byłem zaskoczony tematami, na które zwrócili uwagę eksperci. Ich spostrzeżenia w znacznym stopniu pokrywają się bowiem z tym, co sam dostrzegam, korzystając już od wielu lat z mediów społecznościowych - wspaniałego narzędzia ale jednocześnie wyzwania naszych czasów. Watykański dokument zwraca między innymi uwagę na przeciążenie informacyjne, psychologiczny mechanizm odpowiedzialny za "skrolowanie", uzależnienie od stymulacji cyfrowej oraz znaczenie ciszy, której tak bardzo nam dzisiaj brakuje. Nie pominięto również zagrożeń związanych z korzystaniem z mediów społecznościowych. Wspomniano m.in. o wystawieniu użytkowników na łaskę i niełaskę algorytmów, które są odpowiedzialne za dostarczanie nam spersonalizowanych informacji - często skrajnych, a do tego nieprawdziwych - powodując tym samym pogłębianie podziałów społecznych i wyzwalanie ekstremistycznych zachowań.

W dokumencie sporo miejsca poświęcono również byciu, a może bardziej powołaniu do bycia influencerem. I chyba ten wątek zainteresował mnie najbardziej. Kim jest influencer? W największym skrócie jest to osoba, która dzięki swojemu zasięgowi (w mediach społecznościowych liczba osób, do których dotarła informacja) może oddziaływać na swoich odbiorców. W sieci można znaleźć miliony infuencereów - od mówców motywacyjnych i coachów, przez blogerów (podróżników, psychologów, duchownych, miłośników gotowania), po patosteamerów. W tak zróżnicowanym i pełnym skrajnych treści świecie nie jest wcale łatwo się odnaleźć, zwłaszcza ludziom młodym, dla których smartfon jest nieodłącznym towarzyszem każdej wolnej chwili.

Od marca prowadzę zajęcia z dziennikarstwa na jednej z krakowskich uczelni. Gdy na pierwszym spotkaniu zapytałem studentów (na roku jest ich ponad stu) o to, które "miejsca" w internecie są dla nich źródłem informacji, jedynie kilka osób wskazało portale internetowe. Miażdżąca większość (jakieś 90 proc.) odpowiedziała, że najczęściej poszukuje informacji na Instagramie i TikToku (rzadziej na Facebooku, Twitterze lub YouTube) i poświęca na to dziennie około dwóch godzin (można to łatwo sprawdzić, bo systemy operacyjne smartfonów podają takie zestawienia). Odpowiedź studentów jest niepokojąca, ponieważ właśnie Instagram i TikTok stanowią największe wyzwanie dla młodych ludzi.

DEON.PL POLECA

O tym jak to działa, można przekonać się, oglądając na Netflixie film "Dylemat społeczny". To fabularyzowany dokument, pokazujący, jak algorytmy w mediach społecznościowych wpływają na nasze zachowania. Wniosek z filmu? To, co robią z nami stworzone przez programistów narzędzia, przeraża. Okazuje się, że algorytmy wiedzą o nas o wiele więcej, niż nam się wydaje i o wiele więcej, niż chcielibyśmy, żeby wiedziały. Znają nasz plan dnia, wiedzą, na jakich osobach nam zależy, kiedy sięgamy po telefon, gdzie aktualnie jesteśmy i kiedy wyświetlić nam powiadomienie, by zdobyć naszą uwagę. A do tego nieustannie się uczą i wyciągają wnioski. Myślę, że w większym lub mniejszym stopniu doświadczył tego każdy, kogo zaskoczyła precyzja z jaką Facebook, Instagram lub TikTok podsuwa treści. Właśnie te media społecznościowe są odpowiedzialne za wiele naszych problemów (uzależniają, powodują, że porównujemy się z innymi, niszczą nasze zdrowie psychiczne). Oczywiście platformy te niosą również wiele pozytywów (dostarczają informacje, inspirują, edukują, poszerzają horyzonty). Nie zmienia to jednak faktu, że wykorzystywane w sposób niedojrzały, kompulsywny, w kryzysie depresyjnym, powodują więcej szkód, niż korzyści.

Dobrze, że Watykan zareagował. Nawet jeśli oficjalny dokument Dykasterii ds. Komunikacji nie jest rewolucyjny i został wydany bardzo późno (tak naprawdę mamy już nowe wyzwania - chatboty i tworzącą własne treści sztuczną inteligencję), głos Watykanu podkreśla coś, o czym często zapominamy. Czytamy w dokumencie: "Każdy chrześcijanin powinien być świadom swojego potencjalnego wpływania na innych, niezależnie od liczby osób, które go obserwują". Dotyczy to również, a może przede wszystkim obecności chrześcijan w internecie.

Dalszy ciąg artykułu pod filmem:

Czy to oznacza, że istnieje powołanie do bycia influencerem? Myślę, że tak i jeśli tworzymy treści w internecie, nawet jeśli mamy tylko kilkudziesięciu odbiorców, spoczywa na nas olbrzymia odpowiedzialność. "Jakie tworzę treści w mediach społecznościowych? Co chcę przez nie wyrazić? Staram się nimi inspirować, czy tylko się chwalę? Dlaczego piszę bloga? Co udostępniam znajomym w prywatnych wiadomościach?". To pytania, na które warto sobie odpowiedzieć. Nie oznacza to oczywiście, że ktoś, kto prowadzi stronę internetową o gotowaniu ma nagle zmienić profil i pisać rozważania do Ewangelii (mogłoby to wywołać wiele niepotrzebnego zamieszania). Może natomiast napisać artykuł o sensie postu i podzielić się świadectwem, dlaczego pości w piątek. Ktoś, kto prowadzi stronę poświęconą podróżom, może napisać artykuł o tym, dlaczego nie warto na urlopie rezygnować z niedzielnej mszy świętej. Pomysłów i rozwiązań jest wiele, mają one jednak jeden wspólny mianownik. Jeśli jesteśmy chrześcijanami, nie wstydźmy się tego! Róbmy swoje i miejmy nadzieję, że publikowane przez nas treści trafią do ludzi, do których mają trafić, nawet jeśli będą to jednostki, gdzieś na peryferiach naszych zasięgów.

Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej kwestii, którą porusza watykański dokument. Czytamy w nim: „Przy takim przeładowaniu bodźcami i danymi, które dostajemy, cisza jest cennym darem, bo zapewnia przestrzeń na koncentrację i rozeznanie”. To bardzo trafna uwaga. Przebodźcowanie i brak kontaktu z "tu i teraz" to ogromny problem, z którym musimy się mierzyć. Sam, chociaż staram się o tym pamiętać i być świadomym znaczenia ciszy i bycia offline dla modlitwy, rozwoju duchowego i wspomnianego "rozeznania", często o tym zapominam. A przecież jest to fundament, bez którego prędzej czy później runie każda budowla. Może więc warto zadbać o to, by chociaż na jeden dzień w tygodniu wyłączyć w telefonie transmisję danych? Będzie on nadal służył jako narzędzie komunikacji, ale bez rozpraszaczy w postaci mediów społecznościowych i powiadomień (nie dostaniemy wiadomości z Messendżera i WhatsAppa, ale ten kto będzie chciał się z nami skontaktować, zadzwoni lub napisze SMS). Ważną częścią takiego dnia może być godzinny spacer w milczeniu i na przykład obserwowanie przyrody. Taki "cyfrowy detoks" na pewno przyniesie nam wiele korzyści i z powrotem nakieruje nasze myśli na sprawy istotne.

Powołanie do bycia influencerem może brzmi dziwnie. Ale dlaczego chrześcijanin, który tworzy treści w sieci, nie miałby traktować swojej pracy jak okazji do dawania świadectwa i służenia innym? Czy nie o to właśnie chodzi w powołaniu? Myślę, że świat nie potrzebuje już więcej narcystycznych kont i patostreamerów. Świat potrzebuje ludzi dających świadectwo, żyjących zwyczajnie i normalnie, mających swoje pasje, zainteresowania i aktywności, którzy pokażą, że będąc influencerem, można być również chrześcijaninem i że nie ma się czego wstydzić.

Kiedyś pilot wycieczek. Obecnie dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Od 10 lat redaktor DEON.pl. Uważa, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Jego ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko "w górę" od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast woli naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu. Interesuje się również historią, psychologią i duchowością. Lubi latać dronem i wędrować po górach. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Roman Groszewski SJ

Nie bój się, jesteś wolny

Pragniemy szczęścia i poczucia, że przeżywamy swoje życie w pełni. Żeby to osiągnąć, wyznaczamy sobie różne cele, planujemy, podejmujemy decyzje. Tym wszystkim działaniom bardzo często towarzyszy jednak lęk.

Jak przestać...

Skomentuj artykuł

Świat nie potrzebuje więcej narcystycznych kont i patostreamerów
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.