Przypadek, ślepy los czy przeznaczenie i ‘wola Boga’?

Dobrze znamy opowiadanie o. Anthony’ego de Mello SJ, zatytułowane: „Szczęście, nieszczęście, kto wie?”. Kiedy doświadczamy słabości, choroby, ulegamy jakiemuś wypadkowi, najpierw myślimy o nieszczęściu. A kiedy unikamy jakiejś katastrofy, zdrowiejemy z ‘nieuleczalnej’ choroby, mówimy o wielkim szczęściu. Takich zdarzeń, pytań i przeżyć z nimi związanych każdy może znaleźć wiele. Jak na nie patrzeć?
Dzieje ludzkości pełne są takich sytuacji. Pismo św. przytacza wiele opowieści, począwszy od Adama i Ewy, przez Patriarchów, w szczególności Józefa, wybawcy Izraela z Egiptu, po Świętą Rodzinę, apostołów i niezliczone postacie z historii Kościoła. W wielu tych opowieściach możemy odnaleźć swoje przeżycia i doświadczenia oraz związane z nimi dramaty.
W prawie 80 krajach jednocześnie ukazała się ostatnio obszerna biografia papieża Franciszka zatytułowana „Spera”, co znaczy „Miej nadzieję”. Opowiada on w niej o jednym z najbardziej dramatycznych wydarzeń w życiu swoich dziadków i ojca. Mieli oni wypłynąć z włoskiej Genui w październiku 1927 r. Nie udało im się jednak posprzedawać na czas swoich rzeczy i musieli przełożyć wyjazd. Ostatecznie statek, którym mieli popłynąć rozbił się i zatonął na Oceanie Atlantyckim, a dziadkowie na innym statku, Mafalda, mimo kłopotów, dotarli do Argentyny i tam osiedli. Franciszek przyznał, że „często dziękował Opatrzności Bożej”, bo inaczej jego by nie było na świecie. Biografia była przygotowywana od paru lat i pierwotnie miała się ukazać po śmierci Franciszka, ale biorąc pod uwagę, że Rok Jubileuszu 2025 jest przeżywany pod hasłem „Pielgrzymi nadziei”, Franciszek zdecydował, żeby została opublikowana teraz.
Jakiś pech, wypadek czy poważna choroba kojarzy nam się raczej z nieszczęściem. Czasami, jednak, dopiero z perspektywy widzimy, że nie zawsze musi to być coś złego. To, co wydaje się na początku katastrofą, może nam otworzyć oczy na inną rzeczywistość, uczy nas patrzenia głębiej. Często boli, to prawda. Jest niewątpliwie wielką próbą, ale kiedy przeżyte dobrze, może ukierunkować nasze życie zupełnie inaczej.
Wielki wpływ na to, jak przeżywamy trudne sytuacje mają nasze wcześniejsze wybory. Niejednokrotnie bowiem przeżywamy ich konsekwencje z poczuciem winy. Ryzykowna jazda samochodem, używki, lekceważenie zakazów może prowadzić niejednokrotnie do tragedii nie tylko naszej osobistej, ale i do sprowadzenia na innych wielkiego zagrożenia. Mamy w newsach takich przykładów bardzo dużo.
️Infromacje Radia Watykańskiego
— Vatican News PL (@VaticanNewsPL) January 15, 2025
→ https://t.co/pbt5b170k3
????????#PapieżFranciszek na #Audiencja: nie możemy odwracać wzroku od wykorzystywania nieletnich.
????????????????#OjciecŚwięty solidarny z ofiarami w Mjanmie.
???????? ???????? Franciszek docenił Kolędników Misyjnych w Polsce.@EpiskopatNews pic.twitter.com/ZFTfWEG6D3
Nonszalancja, buta i pyszałkowatość mogą sprowadzić nieszczęście. Często wojny wybuchały i nadal wybuchają przez pychę zapatrzonych w swoje ego tyranów. Ale – i mamy tego świadectwa w każdym czasie – nawet w ekstremalnie trudnych warunkach, znajdziemy przykłady heroizmu i świętości, które warto naśladować.
Nie wiemy, co jest nam pisane w życiu. To prawda, że nasza wyobraźnia karmiona jest zbyt często przez historie science fiction i filmy katastroficzne. To, niestety, nie pomaga w zmierzeniu się z wyzwaniami, jakie stawia przed nami życie. Czasami jednak, nagłe wydarzenia i katastrofy naturalne wstrząsają nami i otwierają nasze myślenie na perspektywy, które inaczej byłyby niemożliwe do osiągnięcia.
Myślę, że rzeczą, z którą najtrudniej jest nam się pogodzić to cierpienie niewinnych, bezbronnych, krzywda dzieci, osób zależnych. Próba odpowiedzi na takie wyzwanie jest niewątpliwie bardzo trudna, także dla człowieka wierzącego. Odpowiedzi nie znajdziemy koncentrując się tylko na konkretnym, jednostkowym przypadku, nie dając sobie możliwości spojrzenia z szerszej perspektywy. Los każdego człowieka, nawet w tym, co jest naznaczone cierpieniem i śmiercią, nie jest wyizolowany z historii szerszej ludzkiej społeczności. Co, więcej, jest wpisany w tkankę duchową całego świata.
Czy chcemy tego czy nie jesteśmy powiązani niewidzialnymi więzami duchowymi i nasze doświadczenia i przeżycia, a także podejmowane wybory i ich konsekwencje, tkają tę niewidzialną materię duchową ludzkości. Cierpienie jednych naznacza nie tylko ich samych, ale wszystkich. Tak samo dobro i świętość, nawet przeżywana w bólu i cichości ducha, sprawia, że wszyscy w niej uczestniczą. Warto tu wspomnieć świętych wizjonerów z Fatimy, Hiacyntę i Franciszka, św. Gemmę Galgani, bł. Karolinę czy bł. Carla Acutisa. Nie jesteśmy oderwanymi od siebie jednostkami. Nie znajdziemy łatwej odpowiedzi na pytanie: dlaczego coś? Dlaczego ja? Ale dla człowieka wierzącego egzystencja to nie przypadek i bycie na łasce ślepego losu. Jesteśmy w ręku Boga i nasze życie to opatrznościowe zrządzenie, przeznaczenie i powołanie.
Skomentuj artykuł