Skleroza duchowa i cyfrowy hałas. Tak tracimy dobrostan i poczucie szczęścia

Skleroza duchowa i cyfrowy hałas. Tak tracimy dobrostan i poczucie szczęścia
Czy snujemy jeszcze jakieś opowieści, słuchamy cierpliwie czyichś wspomnień, piszemy pamiętniki? Fot. Amir Hanna / Unsplash

Dlaczego to ważne, by codziennie ćwiczyć swój wzrok i uszy w wyczuleniu na błogosławieństwo? Syci, zabezpieczeni, w wygodnych, ciepłych mieszkankach prześlizgujemy się wzrokiem po tym, co mamy, przyjmując komfort i wygodę jako coś oczywistego. Można patrzeć i nie widzieć. Otoczeni cyfrowym hałasem często pozostajemy głusi na dobre historie, a uwikłani w komunikatorowe narracje powoli tracimy umiejętność nazywania i pielęgnowania wspomnień o tym, co ważne, budujące i inspirujące.

Wróciliśmy z ferii. Mam ten wielki przywilej, szczęście, błogosławieństwo - niech każdy wpisze, co zechce - że każdy dłuższy odpoczynek mogę spędzać z dziećmi w rodzinnej wiosce na Podbeskidziu. Ferie, wakacje, urlop tam to dla mnie zawsze szansa na powrót do właściwych proporcji spraw frasujących serce i głowę. I na odświeżenie pamięci.

Wspomnienia są ważne. Te w głowie, nie w telefonie

Chodzi nie tylko o kontakt z naturą czy konsekwentne przestrzeganie decyzji o wyłączeniu się z onlajnów. Będąc w domu rodzinnym, mam szansę zarówno usłyszeć historie opowiadane przez moich rodziców, które są maciupeńkimi puzzlami mojej tożsamości, jak i pokazać własnym dzieciom te miejsca, które mnie ukształtowały. Ewangeliczne pytania Jezusa skierowane do uczniów - "Mając oczy, nie widzicie; mając uszy, nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?" (Mk 8,18) - przypominają mi wagę tego, jak ważna jest pielęgnacja poletka naszych wspomnień.

O tym, że ludzka pamięć jest zawodna, wiadomo nie od dziś. Czasami jest to błogosławieństwo, a czasami przekleństwo. Kojąca jest oczywiście myśl, że Pan Bóg ewidentnie ten element człowieczego oprogramowania celowo właśnie w ten, "niedoskonały" sposób zaprojektował. W tym kontekście Stary Testament to przecież nieustanne powracanie pamięcią narodu wybranego i zachowywanie z pokolenia na pokolenie opowieści o dobru, którego Izrael doświadczył od swego Boga. I tu zapala mi się lampka kontrolna. Bo jeśli w Jezusowym zadziwieniu - "Nie pamiętacie?" (por. Mk 8, 14-21) pobrzmiewa irytacja, że Jego uczniowie wtedy tak szybko zapominali o dobru i cudach, których doświadczyli, to ile razy przewraca oczami w rozmowie z nami, współczesnymi?

Czy umiesz zauważyć choć jedną dobrą rzecz, która wydarzyła się dzisiaj?  

Natychmiast staje mi przed oczami jedno z naszych starszych dzieci. Każdego wieczora, gdy się razem modlimy, prosimy, by każdy (mówiący) członek naszej rodziny wyraził choć jedną, dobrą rzecz, której dzisiaj doświadczył. Nie wczoraj, nie tydzień temu, ale właśnie dzisiaj. "Dziękuję za wszystko" - burczy pod nosem nasza nastoletnia pociecha i gniewnie sarka, gdy próbujemy raz po raz wyjaśniać, dlaczego to ważne, by codziennie ćwiczyć swój wzrok i uszy w wyczuleniu na błogosławieństwo. Syci, zabezpieczeni, w wygodnych, ciepłych mieszkankach - prześlizgujemy się wzrokiem po tym, co mamy, przyjmując komfort i wygodę jako coś oczywistego i nie wartego naszej uwagi. Można patrzeć i nie widzieć. Otoczeni (nie tylko cyfrowym) hałasem często pozostajemy głusi na dobre historie, a uwikłani w komunikatorowe narracje powoli tracimy umiejętność nazywania i pielęgnowania wspomnień o tym, co ważne, budujące i inspirujące. Och, jak łatwo dziś słuchać i nie słyszeć! A to przecież pamięć o tych pięknych, małych i większych wydarzeniach, przeżyciach, ludziach, rzeczach buduje "dobro-stan", który decyduje o naszym faktycznym odczuciu (bądź nie) szczęścia, spełnienia i satysfakcji życiowej. Tej wiedzy nie zastąpi człowiekowi żaden ChatGPT.

DEON.PL POLECA

Z "duchową sklerozą" boryka się coraz więcej osób

Nie wiem, czy "skleroza duchowa" widnieje jako jednostka chorobowa w jakimś Katalogu Chorób, Trosk i Przypadłości Rujnujących Dobrostan Duszy Ludzkiej. Ale jeśli tak jest, to na pewno z roku na rok można odnotować coraz większy odsetek ludzi borykających się z tą dolegliwością. Nie ma się co dziwić. Bez ćwiczenia i żmudnego praktykowania wszelkie ludzkie umiejętności karłowacieją i zanikają. A z ręką na sercu, do jakiego wysiłku zmuszamy naszą pamięć, skoro tak ochoczo zastępujemy ją chmurami, dyskami i osławioną sztuczną inteligencją? Jak wyglądają nasze rozmowy przy stole? Czy snujemy jeszcze jakieś opowieści, słuchamy cierpliwie czyichś wspomnień, piszemy pamiętniki? Czy potrafimy poświęcić czas na pielęgnowanie tego, co w jakikolwiek sposób nas zbudowało, czy tylko pędzimy ciągle szybciej i dalej, bo, o tam, hen, za tamtym wzniesieniem czeka nas kolejna ekscytująca przygoda, kolejny ciekawy podcast, kolejne przecudne zdjęcia do obejrzenia - skonsumowane w "locie" między pracą a odebraniem dziecka z przedszkola...

Wspólne wspomnienia i chwile spędzone razem są ważne

Mam takie dni, gdy z niejakim przestrachem patrzę na rosnącą w tempie geometrycznym liczbę dysków, na które zrzucamy zdjęcia i nagrania wspólnych, rodzinnych chwil. Co będzie, gdy pewnego dnia ulegną zniszczeniu? Do ilu z tych pięknych, cennych momentów będę w stanie wrócić myślami, bo będę je miała głęboko wyryte w sercu? Uśmiechamy się z mężem, gdy nasze dzieci, jak tylko słyszą padające z naszych ust pytanie: "A pamiętacie tę historię, jak mama i tata po raz pierwszy się spotkali?", jęczą przeciągle: "O nieeeeeee". A potem na wyrywki przerywają nam opowieść i dokańczają za nas zdania, byle byśmy szybciej dotarli do puenty i nie marnowali ich czasu. Dziś ta historia jest dla nich nudna. Ale jeśli - daj Boże - przeżyjemy z moim ukochanym jeszcze kilkadziesiąt lat razem, to kiedyś, w przyszłości, gdy nas już zabraknie, nasze dzieci nie będą miały trudności w opowiedzeniu swoim dzieciom o początkach szczęśliwego małżeństwa babci i dziadka. Ta "scena" to dla mnie zawsze zachęta, by jeszcze więcej czasu poświęcać na rozmowy z nimi i uczenie werbalizowania tego, co dobre. Jestem przekonana, że takie wspólnie przegadane chwile zostaną w nich na dużo dłużej niż najśmieszniejszy nawet filmik z rodzinnej wyprawy w góry.

Na fali myśli o pamięci, pozwólcie, że na koniec dorzucę jeszcze jedną refleksję. W tych dniach czytam z głębokim niepokojem i obawami o amerykańsko-rosyjskich rozmowach dotyczących przyszłości Ukrainy (sic!). Przypominam sobie też przejmujące wystąpienia Ocalałych z Auschwitz, podczas niedawnych obchodów 80-tej rocznicy wyzwolenia Obozu, w których tak mocno wybrzmiewał apel o pielęgnowanie pamięci. I staram się nie poddawać frustrującej myśli, że nic a nic się nie uczymy jako ludzkość z naszej historii... Tak, wiem. Z przyjemnej krainy sielskich wspomnień wskoczyłam ni stąd, ni zowąd do krainy okrucieństw i terroru, o którym bardzo byśmy chcieli zapomnieć. Tyle, że to Jezusowe pytanie: "Nie pamiętacie?!" - odbija mi się echem, gdy patrzę na krzyż. I wiem, że "niepamięć" nie jest dobrą drogą.

Żona, mama, córka, z zawodu animatorka społeczności lokalnych, z zamiłowania doktorka nauk społecznych, w wolnych chwilach pisze bloga "Dobra Wnuczka" i prowadzi konto na Instagramie. Razem z mężem od lat zaangażowana w Ruch Spotkań Małżeńskich i wrocławską Wspólnotę Jednego Ducha. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Magdalena Pajkowska

Nasze życie utkane jest z wielu trudnych chwil. Takich, które odbierają wszystko, co dla nas ważne, przez które tracimy oddech i pęka nam serce. Te chwile pojawiają się nagle i – choć bardzo byśmy tego...

Skomentuj artykuł

Skleroza duchowa i cyfrowy hałas. Tak tracimy dobrostan i poczucie szczęścia
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.