Wezwani, aby poddać się Bożemu prowadzeniu

Wezwani, aby poddać się Bożemu prowadzeniu
Poliklinika Gemelli - fot. PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Niewiele rzeczy w życiu potrafi objawić naszą siłę charakteru i ducha, albo słabość, jak choroba i cierpienie. Wobec tych rzeczywistości trudno udawać i ‘robić wrażenie’. Prawda szybko wyjdzie na jaw. Tak się złożyło, że ostatni miesiąc był dla mnie osobiście okazją do towarzyszenia Franciszkowi w jego szpitalnych przeżyciach. Oczywiście, toutes proportions gardées, było to towarzyszenie na odległość, duchowe, ale właśnie dlatego może stać się dobrą płaszczyzną do refleksji o chorowaniu, cierpieniu, bólu, zagrożeniu życia i duchowej drodze, na jaką jesteśmy w takich sytuacjach zapraszani.

Choroba każdego jest jego osobistą historią i doświadczeniem, w którym trudno uczestniczyć. W przypadku papieża ma ona jeszcze wiele innych wymiarów, o których w ostatnich tygodniach było głośno, a zatem możliwa abdykacja, perspektywa nowego konklawe, typowanie potencjalnych następców papieża i wiele innych możliwych kierunków rozwoju sytuacji. Redakcje tradycyjnych mediów i tych nowoczesnych także frenetycznie przygotowywały się na to, co może się stać.

DEON.PL POLECA

Póki co, nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Papież pozostawał i nadal pozostaje pod opieką lekarzy, którzy starają się zastosować odpowiednie terapie, biorąc pod uwagę jego zaawansowany wiek i nadzwyczajną w takiej sytuacji aktywność duszpasterską.

„Ojciec Święty zawsze chciał, abyśmy mówili prawdę. Chcemy rozwiać wszelkie wątpliwości – nie ma żadnych ukrytych informacji. To, co czytaliście w biuletynach, to prawda” – podkreślał w pierwszych dniach choroby osobisty lekarz Franciszka, prof. Sergio Alfieri. To jest ważne w szczególny sposób wobec samego pacjenta, ale w przypadku papieża jest to także coś, co interesuje wiernych na całym świecie.

Jako pacjenci wszyscy potrzebujemy prawdziwej informacji o stanie naszego zdrowia i perspektywach podejmowanego leczenia. Nie wystarczy świadomość, że jesteśmy w rękach nawet najwyższej klasy specjalistów. Jak frustrujące jest to, że informacja, jaka do nas dociera, kiedy zderzamy się z machiną szpitalną, jest lakoniczna, dotycząca technikaliów naszego przygotowania do zabiegu i ewentualnych perspektyw leczenia. Wszystko to jest przedstawione jako proces, na który nie mamy żadnego wpływu, a jego odrzucenie zrodzi poważne konsekwencje.

„Mówcie prawdę” to nie tylko powinność lekarza wobec pacjenta, ale także wobec tych, którzy są zainteresowani tą diagnozą, bliscy, rodzina, wspólnota zakonna. Nic tak nie leczy, jak tzw. human touch, gdzie liczy się cały człowiek z jego potrzebami i wartościami.

Wobec przedłużających się dni pobytu Franciszka w szpitalu, odezwało się wiele głosów ‘zatroskanych’ o funkcjonowanie Stolicy Apostolskiej i Kurii Rzymskiej w takim stanie hibernacji, bo wiele decyzji, zwłaszcza tych kluczowych, zależy osobiście od papieża i nikt za niego nie może ich ważnie podjąć. Trudno jest odmówić tym głosom szczerej troski, ale warto też popatrzeć na to z chrześcijańskiej perspektywy.

Dzisiejszy świat zatracił poczucie wartości cierpienia, choroby, wiary w opatrzność i Boże prowadzenie. Wydaje się, jakby wszystko zależało od woli i aktywności człowieka. Zagubiliśmy poczucie zbawczej roli cierpienia. To nie jest uwznioślanie czy gloryfikowanie go, swego rodzaju cierpiętnictwo. Nie umiemy się zatrzymać, nie widzimy sensu w przyjęciu krzyża cierpienia, ale to zdradza właśnie naszą bezradność i odrzucanie tego, co w chrześcijaństwie jest fundamentalne. A chrześcijaństwo bez krzyża (choroby, samotności, cierpienia, itp.) nie istnieje, jest jakąś duchową iluzją.

Sytuacja cierpienia i choroby ze wszystkimi konsekwencjami jest wielkim wyzwaniem i pytaniem o wiarę w Bożą opatrzność i prowadzenie. Dla wielu, cierpienie zdaje się być zaprzeczeniem Bożego błogosławieństwa. Ale to jest bardzo powierzchowne i ‘przyziemne’ tłumaczenie. Historia zbawienia, ta opisywana na kartach Pisma Świętego, jak też ukazywana w świadectwach wielu wierzących na przestrzeni dziejów pokazuje, że Bóg posługuje się cierpieniem, chorobą czy nawet prześladowaniem jako narzędziem oczyszczenia, uporządkowania i uświęcenia jednostek i całej wspólnoty wierzących. Nie wystarczy patrzeć tylko przez pryzmat chwilowych potrzeb i presji. Dlatego przedłużający się czas próby, np. choroby papieża, ma swoje ważne miejsce w Bożej pedagogice wobec całej wspólnoty ludzkiej. Jest to wezwanie, abyśmy z pokorą przyjmowali pouczenie i ufnie poddawali się Bożemu prowadzeniu.

DEON.PL

Wcześniej duszpasterz akademicki w Opolu; duszpasterz polonijny i twórca Jezuickiego Ośrodka Milenijnego w Chicago; współpracownik L’Osservatore Romano, Studia Inigo, Posłańca Serca Jezusa i Radia Deon oraz Koordynator Modlitwy w drodze i jezuici.pl;

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Krzysztof Krajewski-Siuda, Szymon Żyśko

Mężczyźni też chorują na depresję, ale udają, że jest O.K. 

„Jestem silny. Jestem twardy. Będę walczył” – powtarzają sobie mężczyźni, gdy poczują się gorzej. Wkładają pancerz, który zamiast ich chronić, stanowi obciążenie, bo nie...

Skomentuj artykuł

Wezwani, aby poddać się Bożemu prowadzeniu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.