Wykorzystywanie seksualne małoletnich: Kościół wdrożył programy prewencyjne, ale zarzuca mu się, że idzie wolno

W dyskusji dotyczącej wykorzystywania seksualnego małoletnich w Kościele nieustannie widoczna jest pewna niecierpliwość. Z jednej strony bowiem Kościół opracował i wdrożył wiele programów prewencyjnych, z drugiej zaś poważnie zaczął podchodzić do wyjaśniania tego typu spraw i wyciągania konsekwencji wobec sprawców, a jednak wciąż zarzuca mu się, że robi to za wolno.
W mediach pojawiają się historie kolejnych osób niewłaściwie potraktowanych przez instytucję. Nagłaśnia się wystąpienia księży czy też świeckich publicystów, którzy negują problem krzywdy wobec małoletnich. Podnosi się argumenty, że choć biskupi obiecali stworzenie specjalnej komisji, to jednak do dziś jej nie powołali.
Prawdą jest, że nie wszędzie wszystko idzie tak jak należy, ale jednak idzie. Lepiej lub gorzej, ale idzie. Owo wolniejsze działanie niektórych diecezji, czy głosy negujące istnienie problemu wykorzystywania wśród księży tłumaczy się najczęściej mentalnością. Mówi się zatem, że ona zmienia się najwolniej. Fakt. Zmiana przekonań, poglądów, sposobów myślenia nie jest procesem, który może dokonać się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Potrzeba czasu.
I oto na naszych oczach ta mentalność w gronie Konferencji Episkopatu Polski uległa radykalnej zmianie. Biskupi, którzy podejmowali działania związane z budowaniem systemu zgłoszeń i prewencji, wysyłali na szkolenia księży i osoby świeckie, sami najczęściej zatrzymywali się na poziomie wypowiedzi werbalnych. Niektórzy spotykali się osobiście ze skrzywdzonymi, ale byli wyjątkami. Stąd też ubiegłoroczne spotkanie całej Konferencji Episkopatu Polski z przedstawicielami skrzywdzonych na Jasnej Górze, gdzie obie strony mogły spokojnie porozmawiać, gdy pokrzywdzeni powiedzieli co ich boli i jakie mają oczekiwania, uznano za wydarzenie przełomowe, wręcz historyczne. Teraz zaś hierarchowie zrobili krok kolejny, który w zasadzie też jest krokiem historycznym, do którego to kroku byli namawiani przez lata, acz nie potrafili go zrobić.
Oto bowiem zdecydowali się wziąć udział w szkoleniach dotyczących wykorzystywania seksualnego małoletnich, które w ramach pilotażu organizuje Papieska Komisja ds. Ochrony Małoletnich. Dwa tego typu szkolenia już się odbyły, trzecie lada moment odbędzie się w Gdańsku. Hierarchowie mają wreszcie okazję głębszego aniżeli dotychczas wejścia w istotę problemu. Mają możliwość zapoznania się z odczuciami skrzywdzonych, mają okazję poznać profile sprawców. Mają wreszcie okazję do tego, by zastanowić się nad tym jak sprawić, by środowiska kościelne stały się miejscami bezpiecznymi dla dzieci i młodzieży. Wiedzą to już ich delegaci, wiedzą to kuratorzy ustanowieni dla sprawców, wiedzą to ci, którzy są odpowiedzialni za budowę systemów prewencji. Teraz będą – a przynajmniej powinni – wiedzieć ci, którzy są decyzyjni. I to jest krok naprawdę w dobrą stronę. Bo jeśli góra będzie wiedziała o co chodzi na dole, to podejmowanie rozmaitych działań będzie zdecydowanie łatwiejsze.
Oczywistym jest, że same szkolenia nie wystarczą. W szkoleniu można bowiem wziąć udział i nic z niego nie wynieść. Jedynie odhaczyć je dla świętego spokoju. Nie siedzę w głowach biskupów, ale wydaje mi się, że nikt już do tego w taki sposób w obrębie KEP nie podchodzi. Nie oznacza to, że nie ma różnicy zdań w poszczególnych kwestiach. Na pewno są, ale nie idzie o to, by wszyscy myśleli identycznie. Idzie bardziej o to, by poznać mechanizmy działania sprawców, by rozpoznać potrzeby skrzywdzonych, by dotknąć tego o czym się dotychczas jedynie słyszało.
W gruncie rzeczy nie należy też być jakimś przesadnym optymistą, a raczej umiarkowanym realistą. Jedno, czy dwa szkolenia powinny być początkiem pewnego procesu długofalowej zmiany mentalności, która z poziomu hierarchii winna schodzić niżej. A na dole wciąż – niestety – jest w tych kwestiach naprawdę sporo do zrobienia. Niemniej – rzadko mi się to zdarza, ale… chylę głowę przed biskupami, którzy ruszyli do przodu. I mam nadzieję, że będą przykładem także dla innych – nie tylko księży, zakonników, zakonnic, ale dla całej rzeszy wiernych, którzy potrzebują zmiany mentalnej.
Skomentuj artykuł