Zawirowania wokół KAI – jeszcze jest czas na korektę kursu

Zawirowania wokół KAI – jeszcze jest czas na korektę kursu
Konferencja prasowa po spotkaniu KEP - fot. https://www.flickr.com/photos/episkopatnews/54584787634/

Po upadku komunizmu w roku 1989 polski Kościół błyskawicznie wyszedł do mediów. Wcześniej ze względu na sytuację polityczną nie było to możliwe. U progu III RP na skalę masową zaczęły powstawać rozliczne pisma, rozgłośnie radiowe, telewizja. Wiele z nich do dziś – mimo trudności – istnieje. Wyjście do świata poprzez media budziło niemałe kontrowersje. Do dziś wspominane są spory dotyczące uregulowania działalności Radia Maryja. Szokiem byli biskupi udzielający wywiadów, czy pojedynczych wypowiedzi do mediów niezwiązanych w żaden sposób z Kościołem.

Okazało się – co też dla wielu było szokiem – że wśród biskupów występują różnice zdań. Ale nie bali się o tym mówić. Arcybiskupi Tadeusz Gocłowski, Józef Życiński, czy nawet – postrzegany jako mocno konserwatywny – Józef Michalik nie unikali dziennikarzy. Biskupi Tadeusz Pieronek, Jan Chrapek także. Na katolickich uczelniach powstały kierunki dziennikarskie. Utworzono wreszcie Katolicką Agencję Informacyjną – jeden z nielicznych podmiotów, któremu w trudnym świecie mediów się udało. Utworzono także stanowisko rzecznika episkopatu. A kolejni sekretarze KEP (biskupi: Tadeusz Pieronek, Piotr Libera, Stanisław Budzik, Wojciech Polak) z wieloma dziennikarzami byli zwyczajnie zaprzyjaźnieni. Ba, abp Józef Michalik zainicjował cykliczne spotkania z przedstawicielami mediów w siedzibie KEP.

DEON.PL POLECA

Coś zaczęło się psuć w roku 2014, gdy stanowisko sekretarza generalnego KEP objął biskup Grzegorz A. Miziński. Pełnił funkcję przez dwie kadencje – w sumie dziesięć lat. Aktywność w mediach? Praktycznie zerowa.

Potem, w 2015 roku, po 12 latach z funkcji rzecznika odszedł ks. Józef Kloch. Zastąpił go ks. Paweł Rytel-Andrianik. Człowiek uśmiechnięty, sympatyczny, ale cóż z tego, skoro współpraca z dziennikarzami równa zeru. Żadnej spontanicznej wypowiedzi, żadnego komentarza do tekstu. Od czasu do czasu pojawiał się w telewizji, gdzie niespecjalnie miał coś do powiedzenia. Wycofano go na bezpieczniejsze pozycje. Mniej więcej w tym czasie Biuro Prasowe KEP zaczęło produkcję własnych „setek” – kto zainteresowany mógł pobrać i udawać, że przedstawiciel KEP właśnie się wypowiedział. I wreszcie pandemia. Cykliczne spotkania z dziennikarzami ze zrozumiałych względów zawieszono, ale gdy uruchomiono je ponownie z listy zapraszanych usunięto tych, którzy mają odwagę mieć swoje zdanie.

W 2020 r. w Biurze Prasowym nastała era o. Leszka Gęsiaka. Niewiele się zmieniło. No może tyle, że w przeciwieństwie do poprzednika potrafi skonstruować logiczne zdanie.

Na tej medialnej pustyni głos Katolickiej Agencji Informacyjnej był ważny i istotny. KAI miała odwagę wskazywać biskupom ich błędy. Ale była (i jeszcze jest) lojalna wobec hierarchów. Ale krytyka, jak to krytyka – uwierała. Były zatem naciski na to, by kogoś nie publikować, kogoś zwolnić. Wreszcie uznano, że jedynym rozwiązaniem „problemów” z KAI będzie likwidacja jej niezależności i podporządkowanie rzecznikowi prasowemu i sekretarzowi generalnemu. Tak, by głos był pod kontrolą. Jedyny słuszny.

Reforma mediów KEP, o której tak głośno w tych dniach, zakłada połączenie KAI, portalu Opoka oraz biura prasowego w jeden organizm – konsorcjum. Kontrolowane od a do z. O ile jeszcze ideę połączenia agencji z portalem można zrozumieć i przyjąć. O tyle włączanie do tego organizmu biura prasowego jest całkowitą pomyłką. Chyba, że chodzi o wspomnianą powyżej kontrolę i likwidację niezależności obu podmiotów. Głos Kościoła ma być jeden i koniec kropka.

Ten krok wygląda na desperację. Tak jakby biuro prasowe KEP nie umiało znaleźć pomysłu na siebie i próbowało przejąć innych. I na doświadczeniu innych się budować. Ale to nie tędy droga. Tu każdy ma swoją rolę do odegrania. Opoka, która w ostatnich czasach przerodziła się w portal publicystyczny ma największą w polskim internecie bazę dokumentów papieskich i urzędów Stolicy Apostolskiej. Niestety, nie potrafi zrobić z tego użytku. Rzecznik prasowy ma możliwości występowania w mediach, tłumaczenia w nich niektórych decyzji KEP, wypowiadania się na tematy związane z Kościołem, ale tego nie robi. Rolą KAI jest rzetelne informowanie opinii publicznej o sprawach Kościoła – także jego bolączkach. Bez lukru i pudrowania. I to się raczej jak dotąd udawało.

W KEP jest wielu biskupów, którzy mają doświadczenie medialne. Wielu „czuje” media. Jest w KEP Rada ds. Mediów i Komunikacji Społecznej, w której zasiadają jako konsultorzy specjaliści w branży medialnej. Jeszcze nie jest za późno, by zatrzymać proces zmian, który idzie w stronę naprawdę niedobrą dla Kościoła. Naprawdę nie warto popełniać medialnego samobójstwa.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Zawirowania wokół KAI – jeszcze jest czas na korektę kursu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.