Dokonuję eutanazji na swojej mamie. Czuję się podle

Dokonuję eutanazji na swojej mamie. Czuję się podle
(fot. Cristian Newman on Unsplash)

Przetrąciłem jej kręgosłup, wcześniej był złamany i cementowany. Chodziła, a teraz nie może siedzieć. Uszkodziłem ją, przenosząc z toalety, bo zobojętniała i straciła świadomość. Ma Alzheimera.

Mama poszła spać po 4 w nocy. Jestem nieprzytomny. Musimy przełożyć. Choć ciężko będzie spotkać się na elegancką rozmowę, bo przenoszę biuro. Chyba że pogadamy rano, przy okazji obsługi mamy? Może w poniedziałek się uda - wiadomość wyświetla się na Messengerze, pisze Jakub Urbanowicz.

DEON.PL POLECA




Obsługa mamy, poniedziałkowe rytuały

- Czuję się podle, ale nie bardzo wyjątkowo. Pozdrawiam innych nieumyślnych eutanatorów - mówi Kuba.

- Dzień dobry! Miła jest moja Niunia, lubi gości. Ładny kot, prawda? Mam wstawać? - Danusia próbuje sama usiąść na łóżku. - Ja mam tu z Kubą czyste, czyste niebo!

- Co to znaczy? - pytam.

- No... tak się mówi. Ja się tak pętam po domu. Pomaga mi więcej niż małemu dziecku.

*

Kwadratowy pokój z widokiem, bo na 10. piętrze nowohuckiego bloku. Półki pełne książek Tischnera, podręczników o historii Polski, wierszy Barańczaka i Białoszewskiego. Wycięty z gazety Jan Paweł II przyklejony na szafce, obok plakatu KOD-u z papieżem Franciszkiem i zdaniem: "Dziękujemy za twoje mądre słowa".

Nad łóżkiem Chrystus z rękami rozłożonymi jak na krzyżu, wisi bez krzyża. Na stole wyciągnięte z opakowań tabletki i drzewko szczęścia - ma kilka żółtych liści, poza tym zielone.

- Gdzie Kuba? - Danusia wstaje z pomocą syna, on trzyma ją za ręce i pomaga stawiać kroki. Idą do kuchni.

- Kuba jest obok i cię prowadzi, mamo. Zjesz sałatkę jarzynową?

- Najpierw kawa.

Pobudka, kawa i śniadanie to część porannych rytuałów, które składają się na obsługę mamy. Wcześniej Kuba bierze prysznic, odbiera telefon, który dzwoni co kilka minut, i nie zwraca uwagi, że moment nie ten. Z klientem umawia się po południu, w centrum. Szuka tabletek z proszkiem do pralki, wstawia pranie. Starym pędzlem zamiata drewniany, kuchenny stół, mopem wyciera podłogi pełne sierści i śladów. Sprząta kuwety i nakłada karmę do czterech misek.

- I tak mam szczęście, bo nic nie jest zarzygane. No co? Jest powiedzenie, że ktoś rzyga jak kot. Zna pani? No taka ich uroda! Niunia lubi głaskanie, może ją pani trochę wyczesać, jak pani chce. Ale mruczy.

Danusia mówi, że Niunia, Doktor, Grubson i Puk są w mieszkaniu od początku świata. Ten ostatni boi się wszystkich poza nią.

- To jest Puk-męczennik. Nieznośni chłopaczkowie obcięli mu ogon dla zabawy. Obdarli ze skóry. On teraz się wstydzi, bo nie ma - opowiada starsza pani.

Kiedyś przygarniała koty, bo chciała je ratować przed złymi ludźmi. Prosiła też księdza, żeby z ambony upomniał tych, którzy je krzywdzą. Nie powiedział o tym ani słowa.


Odwiedzają ją papieże

- Pani jest głodna? Ja najpierw kawę papieską. Bo ona mnie odżywia... Ożywia mnie. Janowi Pawłowi zabraniali pić, bo serce, a przecież ta kawa jest wspaniała na serce. Wspaniała. I pyszna sałatka. Jezu, nie mogę mówić. Nic nie mogę powiedzieć.

- Mamo spokojnie. Napijesz się, zjesz i będziesz mogła rozmawiać. Trochę zmielonej kawy, trochę Inki, mleko i jest. Tylko czy mamy mleko? Jest. I jest - kawa papieska. Załóż zęby, łatwiej będzie ci gryźć.

Danusia woli spotykać się z żywymi ludźmi, ale rozmawia też z papieżami. Tymi z szafki. Choć Jana Pawła II już dawno u niej nie było, to przypomina sobie o nim przy śniadaniu, bo zwierzył się jej, że przed śmiercią zabraniali mu kawy.

- Pyszna sałatka - próbuje wrócić do rozmowy. - Nauczył się robić. Pyszna jest!

- Nauczył się kupować - prostuje Kuba.

- A to jest malina!

- To jest mamo keczup, keczup jest z pomidora. Zjesz? - podaje kanapkę z ich nowym wynalazkiem: chleb, hummus, chrzan i śmietana, choć dzisiaj bez śmietany, bo akurat nie mają. - Pani też musi spróbować.

- Pyszna sałatka. A pani jest głodna?


Bezwładne ciało

Otępienie typu alzheimerowskiego - taką diagnozę usłyszał Kuba od lekarza. Do końca nie wie, czy to Alzheimer.

- Trzeba by zrobić skomplikowane badania. Teraz Amerykanie podobno ten test z krwi wynaleźli. Chociaż, wie pani, nie wiadomo, ile wody w Wiśle upłynie, zanim będziemy to u nas mieli.

Kuba nie wie też, kiedy dokładnie mama zachorowała. Nie było spektakularnego momentu. Teraz z dnia na dzień jest coraz gorzej.

 - Wczoraj się załatwiała. I nagle mówi: muszę się położyć i kładzie się na płytkach w łazience. Wtedy biorę ją na ręce i przenoszę na łóżko. Uważam, żeby znów nie zrobić jej krzywdy, bo ma ten kręgosłup popsuty strasznie.

Opiekowała się mężem, podnosiła go, przesuwała. Była dla niego jak żona i pielęgniarka. Widok mamy, jaki Kuba zapamiętał z czasów przed Alzheimerem, to kobieta z plecaczkiem i dwoma wielkimi siatami.

Trudno było jej pomóc, bo lubiła radzić sobie sama. Myślała, że tylko ona wie, jakie warzywa wybrać z targu. Synowie byli dla niej za mało kompetentni do tego zadania.

Pracowała na ASP, zajmowała się renowacją kościołów i malarstwem materii - tworzyła obrazy z blachy. W czasie PRL-u to był jej znak protestu wobec szaroburej rzeczywistości.

Uwielbiała Tygodnik Powszechny, dziś już nie czyta. Brakuje chętnych, żeby jej poczytać.

Klucz do mamy

- Lekarz powiedział, że choruję, bo lubię sól. Ale mi się fajnie gryzie. Pogodę zamówmy fajną!

- Jest ci zimno? Załóż czerwony sweter z okazji wizyty. To prezent od Gosi. No, dawaj łapę.

Danusia ubiera sweter, uśmiecha się i mówi, że piękny. Kuba zna klucz do swojej mamy. Musiał go znaleźć, dziś wie, że jak komentuje pogodę, to może znaczyć, że potrzebuje ściągnąć albo założyć coś ciepłego, a jak pyta, czy koty jadły i czy on czasem nie jest głodny, to znaczy, że sama chciałaby coś zjeść.

- Mama jest taka grzeczna i uprzejma, że nie komunikuje wprost. Wie pani, z tymi kotami to jest smród jak nie wiem. Dla mamy to pociecha. Może na balkon je wypędzę, jak zrobi się cieplej.

- Ładny i ciepły sweterek. Kolor pięęękny! Dziś czuję się nieźle, bo czasem to naprawdę okropnie.

Niunia wchodzi na szyję Kubie, Danusia głośno się śmieje:

- Koty ze mną śpią. Wszystkie, bo wtedy jest ciepło. Ale mam ciepły sweterek. A pani lubi sałatkę?


Mój ból i gówno innym do tego

Kuba przeprasza za nieelegancką rozmowę w biegu. Zaraz musi wyjść po zakupy i załatwić kilka spraw. Bo jest w trakcie przenoszenia biura ze Złotej Jesieni do mieszkania mamy. Musi być z nią bez przerw. Nie wie jeszcze, jak zaprosi klientów, bo przydałby się remont, a na razie próbuje ułożyć meble i przenieść gdzieś "dom kotów". Nie ma pieniędzy na opiekunkę.

- Mama płaciła ZUS i składki na emeryturę artystyczną, a została przez państwo okradziona. Teraz ma nie za wysokie świadczenia i nam to nie wystarcza. Ja nie bardzo mogę pracować na pełnych obrotach. Wie pani, na opiekunkę to nas nie stać. Nawet na nielegalną Ukrainkę.

- Takich ludzi jak moja mama jest wielu. Osób, które się nimi opiekują, tak samo. Można byłoby się skrzyknąć i jakoś sobie nawzajem pomóc. Tylko czy to możliwe w polskim społeczeństwie? Każdy ma swój ból i swoje cierpienie. Mój ból i moje cierpienie, i tyle. I gówno innym do tego, wie pani.

Danusia być może zamieszka w Domu Opieki. Kuba najpierw chce sprawdzić, czy dobrze traktuje się tam ludzi i jakie są warunki.

- Czy mają tam hodowlę botaniczną roślinek, czy chętnie władują człowieka do łóżka, założą cewnik i tyle. Płatne - 75% z emerytury plus swoje lekarstwa. Jak chce pani nas odwiedzić, to proszę się śpieszyć. I nie wiem, co z kotami. Nie wiem, jak ona tam bez tych kotów...

Może to tylko na jakiś czas?

*

Oświadczam, że w tym katolickim kraju eutanazja istnieje. Dokonują jej bliscy osób chorych, którzy nie są w stanie całkowicie poświęcić się opiece. Właśnie składam doniesienie na samego siebie, że dokonuję eutanazji na swojej mamie. Nie dlatego, że chcę, ale tak wychodzi. Ostatnio na przykład przetrąciłem jej kręgosłup, który poprzednio był złamany i cementowany - uszkodziłem ją przenosząc z toalety, kiedy zobojętniała i straciła świadomość, gdyż cierpi też na Alzheimera.

Pewnie zrobiłem to niefachowo. Chodziła, a teraz nie może i nie może nawet siedzieć. Na opiekunkę mnie nie stać, więc jedynym wyjściem jest umieścić mamę w zakładzie opiekuńczym, ale kolejka jest na pół roku, rok lub półtora.

Inne etapy eutanazji mają miejsce, gdy muszę wyjść, by zarobić trochę pieniędzy lub zająć się dziećmi, a mam trójkę, a właściwie nie mam od jakichś dwóch lat, odkąd zajmuję się mamą. Znajdowałem ją leżącą na podłodze w odchodach, ze złamaną kością, z rozbitą głową. Czuję się podle, ale nie bardzo wyjątkowo. Pozdrawiam innych nieumyślnych eutanatorów, zatrudnionych w tej roli przez chrześcijańskie społeczeństwo.

Napisał Jakub na swoim Facebooku, bo wtedy naprawdę się przestraszył.

*

Wieczorem mama zaczęła bełkotać. Kolejny atak choroby. Nie wiem, co będzie dalej... - wiadomość wyświetla się na Messengerze, pisze Jakub.

***

Jakub dba o godną starość. Jest pro-life.

Nie krytykuję społeczeństwa polskiego za to, że jest katolickie czy chrześcijańskie. Po prostu stwierdzam fakt. Chodzi mi o zwrócenie uwagi na to, że ochrona życia nie może ograniczać się do walki z aborcją. Elementem postawy humanistycznej, nieodłącznej od chrześcijaństwa jest stosunek do ludzi starszych - o tym właśnie był mój post na Facebooku. Dlatego są tam odnośniki do katolickości i chrześcijaństwa.

Jeśli ktoś z was chciałby poznać Danusię i spędzić z nią trochę czasu, to jest taka możliwość. Napiszcie na: ed@deon.pl

Edyta Drozdowska - redaktorka DEON.pl, prowadzi dział Inteligentne Życie.

z wykształcenia polonistka i pedagog, z pasji dziennikarka i trenerka. Ma w sercu jedność chrześcijan. Lubi życie w rytmie "magis", czyli dawanie z siebie więcej niż trzeba

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dokonuję eutanazji na swojej mamie. Czuję się podle
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.