Duszpasterz akademicki: ŚDM zewnętrznie wypadły super. Co zostało?

Duszpasterz akademicki: ŚDM zewnętrznie wypadły super. Co zostało?
fot. US Midwest Jesuits Archive
Waldemar Los SJ

"Zewnętrznie ŚDM wypadły super. Problem w tym, że po ich zakończeniu czegoś zabrakło, czegoś, co dałoby korzeń. Za bardzo skupiliśmy się na zewnętrznej otoczce. ŚDM przyniosły pozytywne doświadczenie, ale nie było ono na tyle ugruntowane, żeby zaczęło przynosić plon. Było jak kwiat, który zakwitł, był piękny i ucieszył, ale – ponieważ znajdował się w wazonie, odcięty od korzenia – w pewnym momencie zwiędnął" - uważa Waldemar Los SJ, duszpasterz akademicki WAJ.

Piotr Kosiarski: Był Ojciec odpowiedzialny za MAGIS, spotkanie młodych ludzi z całego świata, którzy są zainteresowani duchowością ignacjańską. Skąd wziął się pomysł na MAGIS?

Waldemar Los SJ: - W 1997 roku, przed Światowymi Dniami Młodzieży w Paryżu, jezuici wpadli na pomysł zorganizowania własnej alternatywy dla spotkania w diecezjach. Opracowano wtedy program, który skierowano do młodych wywodzących się z jezuickich środowisk – parafii, szkół, uniwersytetów i wspólnot.

MAGIS (łac. – bardziej, więcej), które znamy dzisiaj, po raz pierwszy zaistniało w 2005 roku. Jego program miał na celu zaproponowanie młodym ludziom konkretnej formacji. MAGIS poprzedzający ŚDM w Krakowie był już piątą edycją. Wcześniejsze spotkania towarzyszyły ŚDM w Kolonii, Sydney, Madrycie i Rio de Janeiro.

DEON.PL POLECA

Na czym opiera się formacja MAGIS?

- Celem naszego programu jest spotkanie Pana Boga.

Centralną częścią programu MAGIS są tzw. eksperymenty. Ich kształt jest inspirowany jezuicką formacją, w której zakonnicy, jako nowicjusze, poddawani są próbom. Eksperymenty to postawienie młodego człowieka w przestrzeni, która jest dla niego nowa, obca, jest dla niego wzywaniem, dzięki któremu może wejść w głąb siebie i swojej relacji z Bogiem. Przebywanie wśród ludzi z innych kultur dodatkowo pogłębia to doświadczenie. Eksperymenty są podzielone na różne kategorie. W czasie MAGIS 2016 mieliśmy eksperymenty pielgrzymkowe (piesze, rowerowe, kajakowe i górskie), socjalne i społeczne (praca z bezdomnymi i dziećmi w domach opieki społecznej), artystyczne (taniec, śpiew, pantomima, teatr, malarstwo, szeroko pojęta sztuka), duchowościowe (różne formy rekolekcji), a także ekologiczne i kulturowe. W każdym eksperymencie brały udział osoby z różnych krajów i kultur. Chociaż aktywność eksperymentów była inna, miały one wspólny program duchowy.

MAGIS 2016 rozpoczęło spotkanie integracyjne w Łodzi, które trwało trzy dni. Następnie uczestnicy w małych grupach (15–20 osób) wyjeżdżali na wspomniane eksperymenty. Na zakończenie zorganizowaliśmy trzydniowy festiwal podsumowujący całe spotkanie i zbierający owoce tego czasu. Było to w sumie dwanaście intensywnych dni, w czasie których można było zbudować wspólnotę i poczuć powszechność Kościoła.

MAGIS, choć zawsze poprzedza ŚDM, odbywa się częściej.

- Zgadza się. Każdego roku, w różnych miejscach na świecie, organizowane są lokalne spotkania w identycznej formie i dynamice, ale dla mniejszej liczby osób.

Czym program MAGIS różni się od programu ŚDM?

- MAGIS to czas formacji; na ŚDM jest inna dynamika i liczebność, dlatego trudniej tam o formację. Nie oznacza to, że w programie spotkania młodych z papieżem nie było elementów formacyjnych. Były one obecne, jednak ograniczały się do konferencji. A taka forma trudniej przemawia do młodych ludzi. Oni potrzebują doświadczenia. Eksperymenty, w których brały udział mniej liczne grupy, były w stanie je zapewnić.

Niemniej MAGIS był bardzo mocno związany z ŚDM; był to wstęp do spotkania z papieżem. Obydwa wydarzenia pozwalały doświadczyć powszechności Kościoła. Ktoś, kto brał udział w MAGIS i ŚDM, nie może pominąć tego aspektu w swoim doświadczeniu.

Czy uczestnicy MAGIS mogą kontynuować formację po powrocie do swoich krajów?

- Z perspektywy organizatorów MAGIS nie przygotowujemy programu na kolejne trzy lata, do następnych ŚDM. Natomiast warunkiem uczestnictwa w MAGIS jest kontakt z duszpasterstwem jezuickim lub środowiskiem związanym z jezuitami. Oznacza to, że sporą autonomię zostawiamy przestrzeni lokalnej. Ludzie wracają do swoich wspólnot „rozpaleni” doświadczeniem MAGIS i zanoszą do nich ten „ogień”.

Jaka atmosfera panowała w czasie MAGIS i ŚDM w Krakowie?

- Byłem organizatorem MAGIS; dla mnie były to nieprzespane noce – nie dlatego, że imprezowałem (śmiech). To był stres i tak duży nawał pracy, że czasami nie było kiedy spać. Jednocześnie była to najpiękniejsza przygoda w moim życiu zakonnym. To był czas bardzo dobrej – choć czasem wymagającej i pełnej wyzwań – współpracy z moimi współbraćmi z całego świata, z innymi zgromadzeniami zakonnymi oraz ze świeckimi. To było genialne. Przypuszczam, że organizatorzy ŚDM-ów mogą mieć podobne doświadczenia.

Jeśli chodzi o ŚDM, byłem ich uczestnikiem. MAGIS tak mnie zmęczył, że mój udział w ŚDM ograniczał się w zasadzie do ostatniej celebracji z Franciszkiem na Białych Morzach. Nie zmienia to jednak faktu, że oddychałem tą atmosferą. Jako jezuici mieliśmy przy Akademii Ignatianum punkt spotkań dla uczestników MAGIS (tzw. MAGIS Cafe), którzy mieli w niej swój „hub”; mogli w nim spotkać się i trochę odpocząć.

Co ŚDM dały polskiemu Kościołowi?

- To dobre, ale jednocześnie trudne pytanie. Wtedy – mobilizację, świeżość i szansę. I pokazanie potencjału, który mieliśmy.

Dlaczego mówi Ojciec w czasie przeszłym?

- Bo nie jestem pewien, czy udało się nam go dobrze wykorzystać. Pewnie zrobiliśmy to na tyle, na ile potrafiliśmy, ale z pewnością można było lepiej wykorzystać ten flow, który był zaraz po ŚDM. Mam wrażenie, że z czasem zgubiliśmy po drodze wiele rzeczy, nie potrafiliśmy wykorzystać dobra, które stało się naszym udziałem.

A jeśli chodzi o perspektywę Ojca?

- Chociaż zostało wiele kontaktów i możliwości współpracy – co potwierdza, że było to bardzo pozytywne doświadczenie – można było pomyśleć o lepszym wykorzystaniu narzędzi formacyjnych, jakie mieliśmy, na przykład w naszych jezuickich dziełach. Z mojej perspektywy chciałbym, żeby to było bardziej wykorzystane.

Jednocześnie wiem, że w wielu krajach – szczególnie azjatyckich i afrykańskich – inicjatywy MAGIS bardzo się rozwinęły. W USA ktoś mnie rozpoznał i powiedział, że bardzo dziękuje za MAGIS i ŚDM, bo wydarzenia te zmieniły jego życie. Innym razem spotkałem Syryjkę, która powiedziała, że MAGIS 2016 wpłynął na jej patrzenie na świat. Są to bardzo konkretne świadectwa. Po MAGIS i ŚDM w Krakowie wraca do mnie bardzo dużo dobra.

Pięć lat to niewiele, a jednak zmiany, jakie zaszły w polskim Kościele, zwłaszcza wśród ludzi młodych, są ogromne. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, ale wydaje mi się, że w spotkaniu z papieżem uczestniczyli ludzie, którzy pięć lat później, w czasie strajków, wyrażali swój sprzeciw wobec Kościoła, a nawet dokonywali aktów apostazji.

- Też jestem przekonany, że część osób, które były na strajkach, uczestniczyła w ŚDM. Statystycznie nie może być niestety inaczej.

Zmiany, które dotykają młodego człowieka i jego stosunku do Kościoła, nie są zawieszone w próżni; zawsze wiążą się z sytuacją rodzin. Młody człowiek – czy tego chce, czy nie – jest naznaczony tym, co dzieje się w jego domu. Im człowiek jest młodszy, a sytuacja trudniejsza i bardziej oddalona od głębokiego i prawdziwego przeżywania wiary, tym jego odbiór świata będzie mocniej związany z sensacją. Strajki były czymś sensacyjnym, dodatkowo pozwalały zidentyfikować się z tłumem (w warunkach kościelnych byłaby to wspólnota). Dodatkowo pełna strachu i niepewności pandemia koronawirusa stworzyła specyficzne warunki.

Niemniej młodzi ludzie się zmieniają niezależnie od strajków i pandemii koronawirusa.

- To prawda. Jako duszpasterz studentów mogę potwierdzić, że zmiany zachodzą z roku na rok. Być może pięć lat temu młodzi ludzie w większym stopniu przeżywali wiarę w sposób tradycyjny. Dzisiaj u młodych bardzo ważna jest potrzeba bycia autentycznym. Widać to choćby w stosunku do Jana Pawła II, który jeszcze niedawno był dla wszystkich niekwestionowanym autorytetem. Dzisiaj, gdy pojawia się on w kazaniu, wielu młodych ludzi natychmiast się wyłącza. Zaskakuje mnie to bardzo, ale takie słyszę głosy moich studentów. Jestem również bardzo zaskoczony tym, jak szybko zachodzą te zmiany.

Z czego może to wynikać?

- W Polsce wciąż żyjemy tradycją. Mieliśmy mnóstwo księży, zakonników i sióstr zakonnych. Przez dziesiątki lat Polska była „katolicka”, jednolita. Mieliśmy największy procent ludzi ochrzczonych, ale nie dopuszczaliśmy inności. Była przestrzeń, w której nie było refleksji. I to, chociaż samo w sobie nie jest złe, bywa niewystarczające. Brakuje wtedy wyraźnie współpracy z Duchem Świętym. Kiedy nie zadajemy pytań, nie postępujemy źle, ale nie korzystamy z szansy pójścia głębiej. I nagle budzimy się ze stwierdzeniem, że przespaliśmy ważny moment.

Zewnętrznie ŚDM wypadły super. Problem w tym, że po ich zakończeniu czegoś zabrakło, czegoś, co dałoby korzeń. Za bardzo skupiliśmy się na zewnętrznej otoczce. ŚDM przyniosły pozytywne doświadczenie, ale nie było ono na tyle ugruntowane, żeby zaczęło przynosić plon. Było jak kwiat, który zakwitł, był piękny i ucieszył, ale – ponieważ znajdował się w wazonie, odcięty od korzenia – w pewnym momencie zwiędnął.

Myśli Ojciec, że gdybyśmy lepiej wykorzystali potencjał ŚDM, uniknęlibyśmy trudności, jakie teraz dotykają Kościół?

- Problem w tym, że dokładnie nie wiemy, co zrobiliśmy źle. Słabości ludzi Kościoła (podkreślam, że chodzi o ludzi, bo Kościół sam w sobie jest święty) były już obecne pięć lat temu.

Sporo mówimy o trudnościach, ale są również pozytywne aspekty. Obecnie jest Ojciec duszpasterzem akademickim w WAJ-u (Wspólnocie Akademickiej Jezuitów). Studenci, którzy do Ojca przychodzą, w czasie ŚDM byli nastolatkami. Nie zmienia to faktu, że pozytywne doświadczenia są w nich jeszcze obecne.

- Zdecydowanie. Mimo że ŚDM wydają się odległe.

Jedna z moich studentek przeżywała ŚDM w swojej parafii. Rodziny, które miały gościć młodzież, spodziewały się, że odwiedzą ich goście z „atrakcyjnych” dla Polaków państw. Tymczasem tuż przed ŚDM okazało się, że przyjedzie do nich młodzież z Rumunii. Ta wiadomość początkowo nie spotkała się z optymistyczną reakcją gospodarzy. Dopiero późnej okazało się, że goszczenie młodych z Rumunii było dla Polaków wspaniałym doświadczeniem. Na wspomnianą studentkę wpłynęło to w takim stopniu, że obecnie jest na etapie kończenia filologii rumuńskiej i swoją przyszłość wiąże z tym językiem. To jest bardzo konkretne świadectwo.

Jacy ludzie przychodzą dziś do WAJ-u?

- Większości osób, które przychodzą do naszego duszpasterstwa, nie trzeba tłumaczyć, że Bóg jest dobry. Ale spotykam też ludzi z pytaniami, którzy nie zgadzają się z pewnymi postawami. Są to ludzie o różnych skłonnościach seksualnych, często doświadczający życiowych tragedii i krzywd, czasem zadanych przez rodzinę, a czasem przez duchownych. Moja rola często polega po prostu na towarzyszeniu i ukierunkowaniu ich niejednokrotnie do specjalistycznej pomocy. Tak naprawdę nie robię wtedy nic nadzwyczajnego. Jestem sobą i to wystarcza, żeby ci ludzie poczuli się przyjęci. Warto dodać, że gdy ktoś jest poszukujący, sytuacja nie jest jeszcze przegrana – zarówno dla nich samych, jak również dla Kościoła; jest jeszcze szansa, żeby uratować głębię.

Obecnie do WAJ-u przychodzi wielu studentów. To wielka radość, tym bardziej, że w innych duszpasterstwach często ich ubywa. To również dowód na to, że pomimo pandemii i wielu trudności ludzie szukają swojego miejsca. A staram się, by WAJ dla wielu był domem, którego może nie mają tam, skąd przychodzą.

Wydaje się, że w tym wszystkim ważne jest indywidulane podejście.

- Głębokie doświadczenia można uzyskać tylko indywidulanie. Dlatego właśnie rekolekcje w ciszy i duchowość ignacjańska są ponadczasowe – zawsze dotykają człowieka indywidualnie. Staram się, aby WAJ był przestrzenią, która przyjmuje różnorodność i kształtuje, tak jak tego chce Pan Jezus.

Za dwa lata czekają nas ŚDM w Portugalii. Czego możemy się po nich spodziewać?

- Tego, że formuła ŚDM na pewno się nie wyczerpała. Są chętni i na pewno na nie przyjadą. Oczywiście chcielibyśmy, żeby kolejne spotkanie z papieżem było przeżyte jak najgłębiej. Nie możemy jednak zapominać o tym, że dla wielu młodych ludzi nawet sam wyjazd na ŚDM, śpiew i doświadczenie wspólnoty to już wspaniałe i mogące zmienić życie doświadczenie. I tu nie chodzi o manifestację siły. To bardziej „zapalanie się” młodzieńczym entuzjazmem obecnym w Kościele.

A to działa nie tylko na młodych.

- To prawda. Byłem świadkiem wielu pozytywnych komentarzy ludzi starszych, którzy po ŚDM byli zachwyceni, że widzieli tylu młodych ludzi. Jasne, zdarzały się incydenty, których mogłoby nie być, ale ludzie uczestniczący w ŚDM to zupełnie inna grupa ludzi niż na koncercie czy wydarzeniu sportowym.

Dobrze, że są ŚDM. Portugalia pod względem przeżywania wiary to państwo wyjątkowo interesujące, a portugalska młodzież jest bardzo radosna i rozśpiewana. Myślę, że to będzie jedno wielkie święto młodych. Jestem pełen optymizmu.

Które wydarzenie z ŚDM w Krakowie najbardziej zapadło Ojcu w pamięci?

- Z mojego punktu widzenia najbardziej zapamiętałem spotkanie z papieżem Franciszkiem. Jako organizator MAGIS miałem szczęście uczestniczyć w spotkaniu z Ojcem Świętym, wspólnie z kilkoma innymi jezuitami. Chociaż Franciszek nie mówi po angielsku, a ja – po hiszpańsku ani po włosku, spotkanie z nim było dla mnie bardzo poruszające.

W szerszym aspekcie bardzo pozytywnie doświadczyłem współpracy z innymi. Dla mnie było to bardzo wyraźne potwierdzenie czegoś, co pracuje we mnie od lat. Przyszłość Kościoła – w pozytywnym wymiarze i bez umniejszania roli kapłanów jako szafarzy sakramentów – leży po stronie świeckich.

Kiedyś pilot wycieczek. Obecnie dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Od 10 lat redaktor DEON.pl. Uważa, że rzeczy materialne starzeją się i tracą na wartości, a radość z podróżowania jest ponadczasowa i bezcenna. Jego ulubionym kierunkiem jest północ, a dokładniej wszystko "w górę" od pięćdziesiątego równoleżnika. Od miast woli naturę, najlepiej oglądaną z okna pociągu. Interesuje się również historią, psychologią i duchowością. Lubi latać dronem i wędrować po górach. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Jim Harbaugh SJ

Niezwykłe spotkanie dwóch duchowych dróg 

Czy Dwanaście Kroków i Ćwiczenia św. Ignacego Loyoli mają ze sobą coś wspólnego? Zarówno św. Ignacy, jak i Bill Wilson – założyciel ruchu Anonimowych Alkoholików – znaleźli się na...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Duszpasterz akademicki: ŚDM zewnętrznie wypadły super. Co zostało?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.