Covadonga czyli chrześcijańska kolebka Hiszpanii

Covadonga czyli chrześcijańska kolebka Hiszpanii
fot. Depositphotos

W pięknych, dzikich i surowych górach Picos de Europa, w Covadonga, znajduje się Sanktuarium Matki Bożej. Nie zawaham się użyć porównania – to hiszpańskie Gniezno.

Północna Hiszpania jest bardzo niedoceniana przez polskich turystów. Najczęściej widzą ją z okien autokaru, mknąc z Lourdes do Santiago de Compostela lub odwrotnie, podziwiając całe bogactwo fantastycznych krajobrazów: góry opadające do morza, przepaściste doliny riasowe znajdujące ujście do morza w urokliwych zatoczkach. Po jednej stronie morze, po drugiej dzikie góry sięgające ośnieżonymi wierzchołkami nieba – Picos de Europa.

Asturia to jednak nie tylko krajobrazy, ale także historia. Nie bez powodu zajmuje szczególne miejsce w sercach Hiszpanów. To jest kolebka. Tu znajduje się „pierwsza stolica chrześcijańskiej Hiszpanii” – Cangas de Onis z pięknym mostem z czasów rzymskich czy stolica Asturii – Oviedo – ze słynną Świętą Komnatą, wzniesioną w IX wieku przez Alfonsa II dla bezcennych relikwii, jak sudarium będące jednym z pośmiertnych płócien Jezusa. W pięknych, dzikich i surowych górach Picos de Europa, w Covadonga, znajduje się Sanktuarium Matki Bożej noszącej najwyższy tytuł wojskowy – Generała-Kapitana Hiszpanii. Nie zawaham się użyć porównania – to hiszpańskie Gniezno.

„Covadonga”? Nazwa brzmi dość egzotycznie i raczej obco w naszych uszach. Wywodzi się z łaciny od „cova” – jaskinia i „domenica” – pańska. W przewodnikach znajdziecie góra pięć zdań o tym miejscu – sanktuarium Matki Bożej La Santina z grotą Cueva Santa. A dalej opis drogi prowadzącej w wyższe partie gór, ku pięknym polodowcowym jeziorom Enol i Ercina. Tymczasem Covadonga zasługuje na znacznie więcej uwagi – to prawdziwe serce Asturii. Od zwycięstwa pod Covadonga w 722 roku rozpoczyna się historia królestwa Asturii – kolebki chrześcijańskich królestw na Półwyspie Iberyjskim. A zarazem historia rekonkwisty – walki chrześcijan z muzułmanami zakończonej ostatecznie w 1492 roku zdobyciem Grenady i zjednoczeniem Hiszpanii. Właśnie tu – w  niewielkiej skalnej grocie – odwróciły się losy tej wojny.

DEON.PL POLECA

Właśnie tak trafiłam w to miejsce – zaintrygowana jednym zdaniem w opracowaniach historii Hiszpanii: „Bitwa pod Covadonga odwróciła losy chrześcijańskiej Hiszpanii, a może nawet Europy”. Postanowiłam odnaleźć je na mapie, co w dawnych czasach, kiedy nie istniały Google Maps, nie było takie proste. I zapragnęłam je zobaczyć. Jednak osobiście stanęłam w tym miejscu wiele, wiele lat później.

To zaledwie 25 km w linii prostej od wybrzeża, jednak liczne zakręty drogi wspinającej się na wysokość ponad 260 m n.p.m., sprawiają, że dotarcie do Covadonga nie jest łatwe i oczywiste. Aż wreszcie za kolejnym zakrętem drogi wyłaniają się pierwsze zabudowania. Gdyby nie stragany z pamiątkami, można by potraktować je jako kolejną górską miejscowość na trasie ku jeziorom. Ale cóż robią tu kobiety ubrane w stroje flamenco? Nie jest to przecież ubiór kobiet z północy, klimat tu raczej chłodny i deszczowy... To do Matki Bożej, Królowej Asturii, przybyła właśnie pielgrzymka Andaluzyjczyków!

Holy cave  of Covadongafot. Depositphotos

Jeszcze kilka wąskich zakrętów i widzimy monumentalną bazylikę Matki Bożej Walecznej oraz pomnik bohatera bitwy pod Covadongą – Don Pelayo. Ale to jeszcze nie jest miejsce, gdzie udają się pielgrzymi. Prawdziwe serce sanktuarium bije gdzie indziej.

Nie trzeba szukać znaków z napisem „Santa Cueva”, wystarczy pójść za barwnym tłumem w kierunku wąsko sklepionego przejścia w skalnej ścianie. Nagle otacza nas mrok rozświetlony płomieniami setek świec. W wykutym w skale tunelu widzę rozmodlone twarze, ręce zapalające świece. Wśród pielgrzymów moją uwagę przyciąga para młodych ludzi trzymających się za ręce i powtarzających cicho słowa modlitwy.

Idę w kierunku plamy dziennego światła – to przejście do najstarszej części sanktuarium – groty i wzniesionej w niej pierwszej kapliczki. Jeszcze cztery schodki i przekraczam kutą kratę, by znaleźć się na niewielkiej przestrzeni nisko sklepionej pieczary, otwartej z jednej strony na dolinę poniżej. Po wyjściu z ciemnego tunelu dzienne światło sprawia, że muszę przymknąć oczy i dopiero po chwili orientuję się, że Santa Cueva znajduje się dobre 30 metrów ponad dnem wąwozu. Piękny widok! A przede mną kamienna kapliczka. Przed nią na filarze niewielka figurka okryta bogato wyszywanym płaszczem – La Santina – Matka Boża Królowa Asturii.

Patrzę ponownie na wąwóz. To tu ważyły się losy Półwyspu Iberyjskiego – to tu rozegrała się bitwa, jedna z tych, które zmieniły losy świata.

Przypomnę: w 711 roku Maurowie z Północnej Afryki pod wodzą Tarika ibn Zijada, niosąc płomień islamu, wylądowali po północnej stronie Słupów Herkulesa (Cieśnina Gibraltarska) w miejscu nazwanym Górą Tarika (Dżebel al Tarik – Gibraltar). Po zwycięstwie muzułmanów w decydującej bitwie nad rzeką Guadalete (lipiec 711 roku), w której poległ król Wizygotów Roderyk, chrześcijańskie państwo wizygockie zostało rozbite. Muzułmanie w ciągu 10 lat zajęli niemal cały Półwysep Iberyjski. Jedynie obszar położony na północ od Gór Kantabryjskich nie poddał się dominacji muzułmańskiej. W niedostępnych górach Picos de Europa rozpoczęły się przygotowania do powstania. Asturowie obwołali wodzem Don Pelayo (po łacinie Pelagiusza), wizygockiego szlachcica mającego za sobą służbę w gwardii przybocznej króla Roderyka. Podburzał on okoliczne osady do niepłacenia daniny i stawiania oporu najeźdźcom. Maurowie, początkowo zajęci ekspansją w Pirenejach, nie podejmowali żadnych kroków przeciwko powstańcom, ale miarka przebrała się w 722 roku, kiedy wysłali ogromne siły dla zdławienia buntu. Oddziały chrześcijan ponosiły porażki, powstańców ubywało. Wkrótce Don Pelayo z niewielką garstką towarzyszy schronił się w wąwozie Covadonga, powoli gotując się na śmierć.

Nagle zrezygnowanego i załamanego niepowodzeniami, modlącego się w odosobnieniu Don Pelayo otoczyło jasne światło, w którym ujrzał postać niewiasty zstępującej z nieba. Łagodnym głosem pocieszyła go i wlewając w jego serce otuchę, obiecała wielkie zwycięstwo w imię Boże.

Nowy duch wstąpił w serca garstki obrońców! Z nadzieją ruszyli do walki, a właściwie przygotowali w wąwozie zasadzkę, spuszczając grad głazów i kamieni ze zboczy nad doliną. Cóż jednak mogło zdziałać 30 przeciw 100 tysiącom?

Don Pelayo wzniósł oczy w stronę groty, gdzie objawiła mu się boska opiekunka, i raz jeszcze wezwał Jej pomocy. W grocie rozbłysło nieziemskie światło. Nagle zerwał się wicher. Niebo zachmurzyło się, niespodziewanie szybko pochłaniając ostatnie promienie słońca. Zarówno atakujący, jak i obrońcy patrzyli z przerażeniem na nadchodzącą ciemność. Świat skrył się w nieprzeniknionym mroku i rozpętała się przerażająca burza. W blasku piorunów, które raziły oddziały w dolinie, garstce obrońców ukazywał się raz po raz przerażający widok Maurów płonących jak pochodnie.

Potem przyszedł deszcz… Niespotykana ulewa spowodowała lawinę błotną, która runęła w dół zboczy, porywając ze sobą drzewa z korzeniami i gigantyczne omszałe głazy. Jakby rozszalałe olbrzymy z dawnych legend powstały i rozpoczęły wojnę, przerzucając się pniami wiekowych drzew. Wśród jęków ginących i okrzyków bojowych obrońców oddziały Maurów zniknęły pogrzebane w błocie, przysypane rumoszem skalnym i głazami.

Po chwili chmury rozstąpiły się, równie nagle jak nadeszły. Nad doliną ponownie zaświeciło słońce, oświetlając wielką mogiłę 100-tysięcznej armii muzułmanów. Zwycięstwo nad przeważającymi oddziałami arabskimi zostało uznane za cud Matki Bożej z Cudownej Groty i stało się hasłem do rozpoczęcia rekonkwisty.

W grocie objawień – Cueva de la Señora (Grota Pani) czy też Santa Cueva znaleziono figurkę Matki Bożej. Wkrótce dla upamiętnienia tych wydarzeń miejscowa ludność wybudowała tam ołtarz, a następnie kaplicę poświęconą Matce Bożej, zwanej La Santina. Kaplica była często niszczona, za każdym razem jednak Asturyjczycy ją odbudowywali.

Zwycięstwo nad przeważającymi oddziałami arabskimi zostało uznane za cud Matki Bożej z Cudownej Groty i stało się hasłem do rozpoczęcia rekonkwisty.

Pierwsza figura Matki Bożej spłonęła w czasie pożaru kaplicy w 1777 roku. Ta obecna pochodzi z początków XVIII wieku. Maryja stoi na kolumnie, jest ubrana w biało-złotą suknię i czerwony, bogato wyszywany płaszcz. Naturalnie, jak to w Hiszpanii, kolekcja Jej sukien jest znacznie większa i można ją podziwiać w miejscowym sklepie-muzeum.

W czasie hiszpańskiej wojny domowej (1936–1939) cudowna figura zaginęła bez śladu. Dopiero w 1939 roku, już po wojnie, do ambasady hiszpańskiej w Paryżu zgłosił się człowiek z informacją o miejscu ukrycia figury Matki Bożej z Covadonga. Natychmiast rozpoczęto poszukiwania i Matka Boża po raz kolejny pozwoliła się odnaleźć… Odbyły się wielkie uroczystości, podczas których dokonano ponownego umieszczenia figury w grocie. Warto wspomnieć, iż figurę Madonny niósł na swoich ramionach m.in. generał Franco, który specjalnym dekretem mianował Matkę Bożą z Covadonga Generałem-Kapitanem Królestwa Hiszpanii.

 

Poniżej groty bije jedno z dwóch źródeł wypływających w okolicach sanktuarium. Pierwsze z nich nazywa się źródłem miłości i opatrzone jest fragmentem asturyjskiej copla – poezji śpiewanej przez trubadurów:

Dziewica z Covadonga
Ma źródło wśród mroku
Ta, co się z niego napije,
wyjdzie za mąż do roku… (przekład własny)

Drugie natomiast źródło o charakterze bardziej monumentalnym znajduje się w pobliżu neoromańskiej bazyliki Matki Bożej Walecznej. To ta, którą widzimy jako pierwszą po przyjeździe do sanktuarium. Wybudowano ją w latach 1877–1901. Tuż obok mieści się seminarium duchowne oraz hotel. W pobliżu bazyliki jest pomnik Don Pelayo, bohatera walk przeciwko Maurom.

Wśród pielgrzymów przybywających do Covadonga był i ten największy pielgrzym naszych czasów – św. Jan Paweł II, który nawiedził sanktuarium Matki Bożej w dniach 20 i 21 sierpnia 1989 roku. Wydarzenie to upamiętnia marmurowa tablica znajdująca się na skale wiodącej do Cueva Santa.

Z wykształcenia archeolog, z zamiłowania antropolog kultury, etnograf i historyk. Podróżowanie to mój sposób na życie, zarówno samotne, jak i towarzysząc grupom jako pilot-przewodnik. Pandemia sprawiła, że nie mogąc w pełni realizować swojej pasji opowiadania o świecie, zaczęłam opisywać miejsca, które odwiedziłam, zabytki i ludzi, których spotkałam. Pisanie to doskonały sposób, aby dzieląc się wspomnieniami, nadal „zarażać” pozytywną pasją poznawania świata.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Papież Franciszek, Domenico Agasso

Papież mówi głośno o tym, o czym sami boimy się nawet pomyśleć

Franciszek nie dzieli ludzi na wierzących i niewierzących. Wyciąga rękę do wszystkich i tłumaczy, że pandemia jest sygnałem alarmowym. „Potrzebujemy planu, by znów...

Skomentuj artykuł

Covadonga czyli chrześcijańska kolebka Hiszpanii
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.