Znikający biret

Znikający biret
rysował Przemysław Wysogląd SJ
Jarosław Naliwajko SJ

Nowy Rok i stare problemy. Tak najkrócej można opisać pierwsze dni 2011 roku. Tak to już nasz Stwórca postanowił. Przecież wiadomo, że im wiecej człowiek ma problemów, tym bardziej się przy ich rozwiązywaniu rozwija i doskonali.

– Tak dalej być nie może. Nie może. Po prostu pomysłu nie mam, jak temu zaradzić – powiedział Stary, opadając na krzesło w zakrystii. W ręku trzymał biret.
– Co znowu? Jednak odwołali z urzędu proboszcza? – ironicznie zapytała Siostra.
– Młyny kościelne długo mielą, ale jak już raz zaczną, to się ich zatrzymać nie da. Niech to sobie zapamięta i nie żartuje z urzędowych decyzji – Stary skarcił zbytnią swawolę Zakrystianki. – Ja mówię o birecie. To kolejny, który musiałem nabyć, bo stary gdzieś zapadł się pod ziemię.
– Ja tam nie widzę problemu – bezczelnie powiedział Młody. – Albo ma się go na głowie, albo pod ręką – próbował zażartować. Stary jednak nie był dziś w humorze do żartów. Problem znikających biretów naprawdę zaprzątał mu dziś głowę.
– Teoretycznie mogę go zabrać ze sobą na Mszę i wkładać oraz zdejmować tak, jak przepisy liturgiczne zezwalają – Stary zaczął głośno myśleć.
– O właśnie, właśnie – Średni jak zwykle próbował przypodobać się Staremu. – Podczas czytania Pisma Świętego, na kazaniu i, oczywiście, podczas czytania ogłoszeń parafialnych – wyrecytował.
– A w tak zwanym międzyczasie – Młody nie chciał być dłużny – można biret odłożyć na półeczkę. Niech tam sobie spokojnie czeka.
– U nas to niemożliwe – Stary był bezlitosny. – Jak raz odłożyłem biret na szafkę, to przepadł bez wieści.
– Nie odłożył, tylko podał ministrantowi. A on położył go nie na szafkę, tylko na stoliczek z ampułkami – sprecyzowała Siostra.
Moi Drodzy, rzeczywiście tak było. Stary faktycznie podał biret ministrantowi, a ten położył go na pierwszym wolnym miejscu, jakie znalazł. Problem w tym, że Stary zapomniał, co zrobił z biretem jeszcze przed zakończeniem Mszy. Póżniej szukał go po całej zakrystii, a potem wszędzie tam, gdzie się dało: w konfesjonale, w pokoju, w holu plebanii. Nie muszę dodawać, że nigdzie go nie znalazł.
– I po co to te wyliczenia – Stary spojrzał groźnie na Siostrę – jeśli efekty był, jaki był. Musiałem zamówić drugi. Poniosłem stratę, tym bardziej, że zagubiony biret był w wersji zimowej, ocieplany.
– Taki z miśkiem od spodu – Młody usłużnie wytłumaczył, czym wyróżniała się zimowa wersja biretu.
– Niech nie zdradza naszych kościelnych tajemnic – chrząknął pod nosem Stary.
– Zaraz tam tajemnica. Przecież jest zima, a przez głowę najwięcej ciepła ucieka. Głowę trzeba chronić, więc biret musi być ocieplany. To każdy wie.
– Jak i to, że trzeba dbać o zdrowie, zwłaszcza zimą – szybciutko dopowiedział Średni.
– Jestem wzruszony waszą troską – Stary powoli podniósł się z krzesła. – W takim razie dobrze. Ty – Stary wskazał na Średniego – pójdziesz za mnie do konfesjonału.

– Dlaczego ja?
– Bo ma jeszcze sporo włosów na głowie, więc nie zmarznie, a ty – tu Stary spojrzał na Młodego – wygłosisz dziś kazanie.
I tak, Moi Drodzy, Nowy Rok rozpoczął się od powrotu zdecydowanych i twardych rządów Starego.

Słowniczek okołokościelny.

DEON.PL POLECA

Biret – nakrycie nie byle jakiej głowy. Choć ma skrzydełka, latania nie ułatwia.

Młyny kościelne – sposób zarządzania, który jest zawsze dobry (bo nie ma innego).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Znikający biret
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.