Co robimy z Szarbelem?

Co robimy z Szarbelem?
Fot. YouTube

Kiedy dziś wspominamy jednego z największych nowożytnych świętych, św. Szarbela, warto przyjrzeć się bliżej, jak Boże dzieło zostało przyjęte przez ludzi, przez ludzi Kościoła, przez ludzi pobożnych.

Od kiedy Bóg powierzył swoje stworzenie człowiekowi, jesteśmy świadkami przedziwnego sposobu przyjmowania przez ludzi wszystkiego, co jest Bożym dziełem. Doskonale wiemy, co potrafi człowiek uczynić z otaczającym go światem i do czego jest zdolny wobec samego siebie i innych ludzi. Kiedy dziś wspominamy jednego z największych nowożytnych świętych, św. Szarbela, warto przyjrzeć się bliżej, jak to Boże dzieło zostało przyjęte przez ludzi, przez ludzi Kościoła, przez ludzi pobożnych.

Św. Szarbel przyszedł na świat na początku XIX wieku jako Józef, w małej libańskiej wiosce. Od dziecka rozwijało się w nim wielkie umiłowanie Boga, które już we wczesnej młodości zaczęło wyprowadzać go z tego świata w stronę tej rzeczywistości, którą chrześcijańska tradycja nazywa Królestwem Niebios. Włączany przez rodzinę w prace przy roli czy hodowli bydła znalazł sobie jaskinię, w której znikał w każdej wolnej chwili, żeby się modlić. W konfliktach z rówieśnikami wyśmiewany był jako „świętoszek”. Gdy rodzina próbowała odwieść go od decyzji wstąpienia do klasztoru powołując się na synowskie obowiązki wobec starzejącej się mamy, zdecydowanie wyrzekł się ich argumentując wezwaniem, które skierował do niego Bóg, do życia w oderwaniu od świata, do życia monastycznego.

Świadkowie jego życia zgodnie potwierdzają, że przyswajał sobie najbardziej wymagające zasady życia monastycznego z wielką łatwością. Szybko stał się wzorem posłuszeństwa, czystości i ubóstwa, a postawa wolności od tego świata i własnych pragnień, która dla większości osób wchodzących w życie duchowe jest do końca życia przedmiotem wytężonej pracy wewnętrznej, wydawała się dla niego czymś naturalnym i dziecinnie prostym. Szarbel nosił w sobie to, o czym „zwykli śmiertelnicy” co najwyżej czytają w pobożnych książkach. Prawdy o życiu wiecznym, o mieszkaniu w domu Ojca, o przebóstwieniu człowieka, które przez zdecydowaną większość chrześcijan przyjmowane są dość powierzchownie i nie mają wielkiego wpływu na sposób przeżywania rzeczywistości, w jego przypadku było tak samo oczywiste jak dla nas prawa biologii. Mówiąc krótko: Szarbel stał się chrześcijaninem dużo szybciej niż każdy z nas, nasze „wierzę, chcę, pragnę” w nim było „widzę, kosztuję, posiadam”.

DEON.PL POLECA

Najbardziej rozpowszechniony wizerunek św. Szarbela doskonale ukazuje, z kim mamy do czynienia. Na obrazie widzimy pełne pokoju oblicze mnicha, jego oczy pozostają zamknięte na świat, ale opuszczona głowa zdradza wewnętrzne skupienie, które każdy znający choć trochę naturę życia monastycznego od razu bezbłędnie rozpoznaje jako czuwanie nad własnym sercem. Bóg dając nam Szarbela przypomniał nam, że istotą powołania chrześcijańskiego jest dążenie do Boga, że ojczyzną chrześcijan jest niebo i że naszym głównym zadaniem jest stawanie się coraz bardziej synami Bożymi, a coraz mniej dziećmi naszego świata.

Właśnie dzięki takiemu sposobowi przeżywania własnego człowieczeństwa chrześcijanie żyją w tym świecie inaczej, stają się ludźmi myślącymi i działającymi w sposób odmienny od ludzi tego doświadczenia pozbawionych i budzą dzięki temu nadzieję na zmianę i wyjście całego rodzaju ludzkiego z przeklętego kręgu walki o ziemię, pieniądze i władzę. Pojawienie się Szarbela w Libanie, w kraju gdzie Bóg i religia wplecione są wyjątkowo mocno w polityczną walkę, gdzie walka o ziemię, pieniądze i władzę toczy się pomiędzy przynajmniej siedmioma stronnictwami na zdumiewająco małym skrawku ziemi, jest wymownym znakiem interwencji Boga. Dlatego dar tego świętego jest wyjątkowo czytelny: Szarbel niczego nie nauczał, nic nie napisał, nie założył ruchu religijnego czy społecznego, nie przyniósł programu działania, nie ogłosił żadnego manifestu. Dał się poznać światu nie jako maronita, ale jako obywatel nieba. Nie działał i nie mówił, gdy przez obecność w tym świecie siłą rzeczy byłby uwikłany w trwające spory i walki, ale dał o sobie znać, gdy po śmierci tylko Bóg mógł go nazwać swoim.

Jestem głęboko przekonany, że w ten sposób Szarbel realizuje w sobie istotę każdej ludzkiej świętości, która obecna jest w tym świecie od momentu pojawienia się świętego człowieczeństwa naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Został nam dany jako przypomnienie do czego jesteśmy jako chrześcijanie powołani. Bóg dał Kościołowi Szarbela, żeby Kościołowi i jego dzieciom pomóc być sobą, żeby przekształcić sposób naszej obecności w naszych rodzinach, społecznościach, narodach i grupach religijnych przez zaproszenie do autentycznego i rzeczywistego kontaktu z Bogiem.

Szarbel jednak jak każdy dar Boga jest w naszych rękach i także jego przypadek pokazuje zdumiewającą zdolność człowieka do przyjęcia Bożego daru w sposób całkowicie oderwany od jego natury.

W rodzinnej wiosce mnicha słynącego z heroicznego posłuszeństwa ludzie odmówili posłuszeństwa zaleceniom sanitarnym związanym z epidemią koronawirusa. Szarbela, którego Bóg im dał, by żyli bardziej niebem potraktowali jako lekarstwo na ziemską chorobę. Dziś wioska jest jednym z centrów epidemii w Libanie.

Pielgrzymi przybywający do klasztoru św. Szarbela, którego życie duchowe bazowało na sprawowaniu liturgii i modlitwie medytacyjnej, swoją pobożność wyrażają w sposób mocno odmienny: jedzą ziemię z jego grobu. Olej wypływający z zachowanego od rozkładu ciała świętego jest cenniejszy niż sposób myślenia, który to ciało uczynił świętym.

Również na naszym rodzimym podwórku kult św. Szarbela, mnicha i człowieka nieba, ostatnio przeżywa zawirowanie z powodu głównego krzewiciela i promotora świętego mnicha. Czy nie jest paradoksem, że duchowny opowiadający ludziom o mnichu, zrywa jedność Kościoła, gdy zbyt ciąży mu posłuszeństwo, które Szarbel realizował w sposób heroiczny? Jednak nawet bez tego zamieszania trudno oprzeć się wrażeniu, że w Kościele w Polsce Szarbel jest przyjmowany, kochany i czczony jako cudotwórca a nie mnich, jako dawca zdrowia ciała a nie przewodnik do przebóstwienia duszy, jako bóstwo opiekuńcze naszych doczesnych planów a nie jako człowiek bardziej zanurzony w wieczność niż doczesność.

Nie piszę tych słów, żeby biadolić nad stanem naszej pobożności. Bóg dobrze wiedział, że wydając się w nasze ręce będzie ukrzyżowany, a Szarbela, którego nam da, potraktujemy jak amulet. Widział też, że wielu przyjmie ukrzyżowanego w Jego prawdzie i będzie się Nim karmić dla życia wiecznego. Jestem więc przekonany, że wcześniej czy później Szarbel bardziej niż uzdrawiającym cudownym olejkiem pociągał będzie pokojem monastycznego życia i nie będziemy do niego przychodzić, żeby wzmocnił siły naszego ciała i załatwiał nam powodzenie tu i teraz, ale żeby nauczył nas żyć życiem nowym, życiem niebiańskim, które on sam prowadził od dziecka.

Historyk Kościoła, patrolog, tłumacz dzieł Ojców Kościoła, współzałożyciel Stowarzyszenia „Dom Wschodni – Domus Orientalis”, twórca portalu patres.pl poświęconego Ojcom Kościoła.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
oprac. Katarzyna Stokłosa

Szarbel – człowiek, który wyprosił u Boga tysiące cudów

Libański mnich, pustelnik i asceta, który w Polsce pomógł już rzeszom potrzebujących. Współcześni mówili o nim „święty Bogiem upojony”. Jego życie było niezwykle proste, a zarazem...

Skomentuj artykuł

Co robimy z Szarbelem?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.