Ks. Jan Kaczkowski do wszystkich, którzy decydują się na współżycie

O to mi chodzi. By pokazać to wszystkim, którzy decydują się na współżycie - mówi ks. Jan Kaczkowski.
Wyobraźmy sobie rozpalonego hormonami osiemnasto-, dziewiętnastolatka, który jedzie swoim stuningowanym golfem na wiejską dyskotekę (z tym charakterystycznym umc, umc, umc). Tam spotyka Oliwię, Klaudię, Dżesikę lub Roksanę, która zmarzła na przystanku PKS w swojej miniówie i białych kozakach. Chce ją rozgrzać.
I tu odbywa się pełen personalizmu dialog. "Cze". "Cze". "Fajna jesteś". "Ty też jesteś fajny". "Chcesz piwo?". "Jo". "No to cho". I udają się. On w białej obcisłej koszulce, która podkreśla mięśnie i sutki. Ona gotowa na wszystko. Do ubikacji. Tam w odpowiednim entourage’u - dymu papierosowego, woni uryny - w intymnej bliskości odbywają nerwowy stosunek na pisuarze.
Ów młodzian opowiada swojemu duszpasterzowi na lekcji religii o zaistniałej sytuacji i pyta, czy z prezerwatywą to będzie grzech. Rozsądny duszpasterz odpowie: "Moje dziecko, nie mogę ci powiedzieć, że w tym przypadku włożenie prezerwatywy będzie dobre, ale z pewnością będzie bardziej odpowiedzialne, bo nie narazisz kogoś na poczęcie, byle gdzie, byle jak i z byle kim".
W moim odczuciu właśnie o to chodzi. By pokazać wszystkim, którzy decydują się na współżycie, że najważniejsza jest ta trzecia osoba, której wprawdzie jeszcze nie ma, ale może się pojawić i ma prawo do tego, by była poczęta chciana, akceptowana i kochana. Najlepiej w małżeństwie.
Jan <3
Opublikowany przez Życie na pełnej petardzie na 31 maja 2017
Fragment pochodzi z książki "Życie na pełnej petardzie".
Skomentuj artykuł