Przepis na zaręczyny?

Przepis na zaręczyny?
(fot. Ryan Polei / flickr.com)
Logo źródła: Dziennik Polski Grażyna Starzak / slo

Oświadczyny, zaręczyny to rytuały występujące w wielu kulturach. W Polsce ten obyczaj kultywowano przez wieki. Zanikł w czasach PRL-u. Obecnie znów się odrodził, jedynie forma jest inna. Pytanie "Czy chcesz za mnie wyjść" pada na najwyższym szczycie Tatr, podczas lotu balonem, w tramwaju, na mecie biegu maratońskiego.

Triumfalny powrót do naszej obyczajowości oświadczyn, zaręczyn, narzeczeństwa zaskoczył nawet socjologów. Specjaliści od oceny zachowań społecznych zastanawiają się, czy to chwilowa moda czy poszukiwanie przez młodych ludzi trwałych wartości.

***

W dawnej Polsce zaręczyny, czy też, jak wtedy mówiono, zrękowiny, odbywały się tylko w gronie najbliższych. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku zaczęli uczestniczyć w tym rytuale świadkowie, swatowie, muzykanci, sąsiedzi kawalera i panny. Opis zaręczyn znajdziemy w wielu dziełach literackich. Np. w "Chłopach" Władysława Reymonta.

Piotr, rzecznik prasowy Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i Misia, studentka psychologii, czytali "Chłopów". Z przyjemnością. Nie dlatego, że to lektura obowiązkowa. Nie przypominają sobie jednak rytuałów związanych z zaręczynami Jagny, bohaterki "Chłopów", z Boryną. Sami zaręczyli się kilka miesięcy temu. W trzecią rocznicę ich poznania Piotr uznał, że pora na umocnienie związku poprzez zaręczyny. Długo myślał nad tym, w jaki sposób, w jakiej scenerii, poprosić Misię o rękę. Akurat zamierzał wziąć udział w biegu maratońskim. Doszedł do wniosku, że oświadczy się na mecie. Był pewien, że Misia będzie tam na niego czekać. Do znajomych wysłał SMS-a, że startuje w biegu i jeśli chcą, mogą mu kibicować. O mały włos ten plan by się nie powiódł. - Misia upierała się żebym nie startował - mówi Piotr. - Strasznie się o niego bałam, gdyż miał biec bez żadnego przygotowania. Błagałam, żeby się wycofał - dodaje Misia.

Piotrowi udało się jednak przekonać ukochaną i 17 kwietnia tego roku na krakowskich Błoniach stanął na starcie biegu. Pierścionek schował do pojemnika, w którym maratończycy zwykle mają odżywki. Przy pasku miał jeszcze jeden pojemnik. Z aparatem do mierzenia poziomu cukru. Piotr choruje na cukrzycę. Dlatego Misia odradzała mu udział w maratonie.

- Biegnąc, cały czas sprawdzałem, czy pierścionek jest na swoim miejscu - opowiada Piotr. - Momentami czułem, że opadam z sił. Najtrudniej było na samym końcu. Specyfiką tego maratonu jest to, że człowiek wbiega na Błonia, przebiega obok mety, i musi jeszcze zrobić półtora okrążenia. Widziałem, że tam czeka Misia i znajomi. To mnie mobilizowało do ukończenia biegu. Na mecie rzuciłem się w ramiona ukochanej i zapytałem: "Czy zostanie moją żoną".

- Zobaczyłem Piotrka na mecie i poczułam wielką ulgę. Wyciągnęłam ramiona, chciałam go ucałować, gdy ukląkł, pomyślałam, że żartuje. Potem wyjął pierścionek a ja rozpłakałam się ze wzruszenia - opowiada Misia.

***

Inny młody pracownik UEK, oświadczył się na... Rysach, najwyższym szczycie Tatr. - Ledwie tam doszliśmy. Nie przypuszczałem, że to tak trudna wyprawa. Ciężko dysząc wyszeptałem do mojej dziewczyny znaną formułkę. Podejrzewałem, że powie "tak" i będzie wzruszona. Nie sądziłem, że to wzruszenie udzieli się również mnie - opowiada Jan.

Darek, młody menedżer w jednej krakowskich hurtowni, oświadczył się Ani, koleżance z firmy, przy Magicznych Fontannach w Barcelonie. Wieczorem można tam podziwiać prawdziwe wodne show.
Wypływająca z dziesiątków otworów i podświetlana z różnych stron woda, tworzy kolorową mgłę i fantazyjne obrazy. Przyjaciółka Darka, jadąc z nim na zaplanowaną wcześniej kilkudniową wycieczkę, nie miała pojęcia, co ją czeka. Podobnie jak dziewczyny Piotra i Jana rozpłakała się ze wzruszenia.

Wręczenie ukochanej pierścionka podczas uroczystej kolacji w domu czy w restauracji dziś już trąci banałem, sztampą. Oświadczyny w balonie - w Krakowie można go zobaczyć nad Wisłą od strony Skałki - to też nic oryginalnego. Wśród dzisiejszych narzeczonych są tacy, którzy wręczali pierścionek ukochanej podczas szalonej jazdy kolejką górską, na spływie kajakowym, w czasie wspinaczki skałkowej, tuż nad przepaścią, w czasie skoku ze spadochronem. Zaręczyny pod wodę, w strojach płetwonurków, też już były. Młodzi ludzie, a właściwie młodzi mężczyźni, mają coraz bardziej oryginalne, żeby nie powiedzieć, ekscentryczne, pomysły na oświadczyny.

Na portalu stworzonym dla narzeczonych można znaleźć m.in. opis oświadczyn w kinie. Okazuje się, że w sieci jednego z multipleksów można zamówić przygotowanie i emisję okolicznościowego materiału filmowego. Z tej oferty skorzystał młody wrocławianin, który zamierzał się oświadczyć swojej dziewczynie. Ukochana wrocławianina nic nie podejrzewała. Do czasu, gdy na ekranie, przed seansem, pojawił się napis: "Kocham Cię żabciu, czy wyjdziesz za mnie?". W tym momencie na salę wszedł posłaniec z bukietem róż a ów młodzieniec przyklęknął przed dziewczyną z pierścionkiem w ręce.

Młody mieszkaniec Pleszewa miał jeszcze bardziej oryginalny pomysł na oświadczyny. Zamówił billboard na którym było zdjęcie jego i narzeczonej, a pod zdjęciem napis: "Kocham Cię! Wyjdziesz za mnie?" Ta niezwykła tablica reklamowa wisiała przez kilka dni przy ruchliwym skrzyżowaniu ulic. Właściciel firmy, która wykonała billboard, opowiadał dziennikarzom, że "z tego, co wie, oświadczyny zostały przyjęte". Narzeczeni prosili o nieujawnianie ich personaliów.

***

Triumfalny powrót do naszej obyczajowości zaręczyn spowodował prawdziwy wysyp firm, które specjalizują się w aranżowaniu tego typu wydarzeń. Oferta jest bogata. Można wybierać spośród różnych scenariuszy. Np. oświadczyny w czasie przejażdżki stylowym jaguarem, w bajkowej scenerii, z kolorową mgłą ścielącą się po podłodze, na dywanie z płatków róży, z udziałem tajemniczego posłańca, który wręcza pierścionek i kwiaty. Jedna z firm proponuje wykonanie zaręczynowego "znaku drogowego" z napisem "Czy zostaniesz moją żoną?". "Znak można umieścić przed wejściem do domu dziewczyny, w ogródku, obok jej samochodu lub przed oknem do jej pokoju. Tam, gdzie najłatwiej i najszybciej go zobaczy. Dobrze być gdzieś w pobliżu, żeby zobaczyć wyraz twarzy i reakcję dziewczyny, ale również po to, żeby usłyszeć odpowiedź" - czytamy w opisie tej propozycji. W przeciwieństwie do oświadczyn na billboardzie, a nawet podczas kolacji w dobrej restauracji, wykonanie zaręczynowego "znaku drogowego" nie wymaga od kawalera dużych nakładów finansowych. Wystarczy 100 złotych. Prócz pierścionka oczywiście.

Socjologowie nie są zgodni w opiniach, dlaczego młodzi ludzie coraz chętniej się zaręczają, ale ociągają ze ślubem. Czy dość powszechne dzisiaj wśród młodych ludzi oświadczyny to przemijająca moda, czy też nawiązanie do tradycji, poszukiwanie wartości, które mogą być czymś trwałym w zmieniającej się tak szybko rzeczywistości.

Młodzi ludzie z którymi rozmawiałam, pochodzą z tradycyjnych rodzin. Jednakże ani Piotr i Misia, ani Darek i Ania, również Jan i jego dziewczyna, nigdy dotąd nie pytali rodziców, czy i w jaki sposób zaręczyli się, jak długo trwało ich narzeczeństwo itp. Skąd, więc pomysł, żeby przywrócić ten stary obyczaj?

Moi rozmówcy przyznają, że to, po części, wynik mody panującej obecnie wśród młodych ludzi. Zastrzegają się, jednak, że nie mieli zamiaru dołączyć do grona osób, które prześcigają się w pomysłach, "kto oświadczy się w najbardziej nietypowy czy egzotyczny sposób". - Uznałem, że czas na umocnienie naszego związku, a wybór takiego, nie innego miejsca spowodowany był tym, że chciałem czymś zaskoczyć swoją dziewczynę. Poza tym, Kraków, jego atmosfera, sprzyja takim, niestereotypowym zachowaniom - mówi Piotr.

Zdaniem Jana, tego, który oświadczał się na Rysach, zaręczyny, tak obecnie popularne wśród młodych ludzi, nie są tylko przemijającą modą. - Wbrew temu, co się mówi i pisze, pokolenie obecnych trzydziestolatków to romantycy, a wybór nietypowych miejsc na oświadczyny nie jest pogonią za oryginalnością za wszelką cenę, lecz chęcią zamanifestowania swojej odrębności, zaznaczenia, co, dla kogo jest ważne. W moim przypadku ważne było to, żebyśmy w takim momencie byli sami i jak najbliżej natury - mówi Jan.

Robert, (oświadczył się w Barcelonie) zgadza się z Janem. Może jeszcze dodać, że według niego zaręczyny są "jakby namiastką małżeństwa". - Ślubu na razie nie planujemy. Najpierw musimy skończyć studia i zdobyć pracę. Taką, żeby było nas stać na wzięcie kredytu na mieszkanie.

***

Socjologowie odnotowali, że małżeństwo, rodzina, są coraz bardziej cenionymi wartościami. - Dlatego młodzi ludzie, choć coraz chętniej się zaręczają, coraz później się pobierają. Ślub jest odkładany do czasu, aż stać ich będzie na własne mieszkanie, na dzieci. Małżeństwo traktują jako bardzo poważną instytucję społeczną. Chcą się, więc odpowiednio przygotować. Dlatego celebrują instytucję narzeczeństwa - uważa prof. Tomasz Szlendak, kierownik Zakładu Badań Kultury Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Według prof. Krystyny Slany z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaręczyny są też sygnałem dla rodziców narzeczonych, że najprawdopodobniej pobiorą się w bliżej nieokreślonej przyszłości. - To neutralizuje często napięte relacje między pokoleniami. Nie wszyscy rodzice aprobują to, że młodzi mieszkają pod jednym dachem i żyją ze sobą przed ślubem - mówi prof. Slany. Przypomina, że w przeszłości zaręczyny - tzw. sponsatio, stanowiły według kościelnej doktryny katolickiej wypracowanej w XI wieku bardzo ważny etap formowania małżeństwa. Ujawniana wtedy było wola rodzin i narzeczonych do zawarcia związku. Później było dotatio - czyli obdarowanie panny młodej jakimś podarunkiem, benedictio - oficjalne pobłogosławienie związku w kościele i dopiero wtedy następowało traditio puellae - wspólne zamieszkanie. Te wszystkie rytuały miały określony przebieg. - Praktykowana dzisiaj przez młodzież forma oświadczyn, zaręczyn, często bardzo oryginalna, niewiele ma wspólnego z tradycją. Przedstawicielom starszego pokolenia do głowy by nie przyszło, że w taki sposób można się oświadczać - konkluduje prof. Slany.

Prof. Tomasz Szlendak nie ma złudzeń. Mówi, że jego zdaniem, powrót od naszej obyczajowości zaręczyn, nie wynika z chęci powrotu do tradycji. - To tylko efekt pewnych trendów, widocznych w zachowaniach dzisiejszej młodzieży. - Poprzez narzeczeństwo i rytuały z tym związane, młodzi ludzie z klasy średniej pokazują swoją pozycję społeczną. W grupie osób o niższym statusie społecznym narzeczeństwo nie jest rytuałem praktykowanym - zauważa prof. Szlendak.

Podobne zachowania młodych ludzi obserwowano przed kilku laty w krajach wyżej od Polski rozwiniętych, na Zachodzie Europy, w USA. - Tamtejsza klasa średnia, żeby zaznaczyć swoją uprzywilejowaną pozycję, pokazać swój majątek, pochwalić się sukcesem życiowym, sięgała po oryginalne rytuały. Stąd oświadczyny w nietypowych miejscach i śluby w egzotycznej scenerii. To nie ma wiele wspólnego z tradycją. W mojej opinii chodzi tu raczej o to, aby pokazać swoją odrębność.

Prof. Krystyna Slany dodaje, że ci, którzy się zaręczają, chcą też odróżnić się od tych, którzy są singlami: - Pierścionek na palcu dziewczyny oznacza, iż należy do grupy, której przyszłość, jeśli chodzi o formowanie rodziny, jest określona.

Zdaniem prof. Szlendaka jest jeszcze jeden powód mody na zaręczyny. Uważa on, że osoby niezbyt religijne, poszukują nowych form upamiętnienia ważnych dla nich momentów życiowych.

Źródło:

W balonie i po maratonie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przepis na zaręczyny?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.