Próg modlitwy

Próg modlitwy
(fot. Jason Pier in DC/flickr.com/CC)

Dawniej progi, zwłaszcza w wiejskich chatach, bywały dość wysokie. Obecnie progi są niskie, a nawet całkiem się je usuwa ze względów praktycznych. Inaczej jest z progiem do tej "izdebki", do której należy wejść, by modlić się do naszego Ojca, który jest w ukryciu.

"Oto co byłoby godne długich poszukiwań: zrozumieć, jak przychodzi Ten, który jest zawsze obecny" (św. Grzegorz z Nazjanzu).

"Nie można być długo chrześcijaninem, jeśli przestanie się modlić, tak jak nie można żyć długo, nie oddychając" (Romano Guardini).

Modlitwa dobra i owocna

Wszyscy pragniemy dobrej i owocnej modlitwy, zwłaszcza jeśli jest to czas rekolekcji. Szczerze pragniemy, żeby przychodził do nas i udzielał się nam Ten, o którym wiemy, że Jego Miłość stwarza nas nieustannie, ogarnia i niesie. Pragniemy też, by pogłębiała się świadomość naszej chrześcijańskiej tożsamości... Spełnienie tych szlachetnych pragnień zależy zapewne od wielu "czynników". Jednym z nich, najważniejszym i najbardziej osobistym, jest nasza modlitwa. Wszyscy mamy w tym względzie pewne doświadczenia. Jedne nas radują, inne smucą i rodzą poczucie pewnej bezradności i zniechęcenia.

Bywa nieraz tak, że mimo szczerych chęci i prób, by się dobrze modlić, doświadczamy niepowodzeń w modlitwie. Kto nie zna takiego uczucia, że wychodząc z modlitwy ma poczucie, jakby się nic nie wydarzyło! Jakby zabrakło spotkania z kimś naprawdę ważnym, Najważniejszym - z Bogiem.

Tak bywa w codzienności, a i na rekolekcjach przydarza się być niezadowolonym z praktykowanej modlitwy. Myślę, że jest to problem ważny i należy pytać o przyczyny poczucia niezadowolenia z modlitwy, która, gdyby była spotkaniem z Bogiem, to powinna zadowalać i radować. Właśnie, może główny problem polega na tym, że w czasie modlitwy dbamy o różne "elementy", ale nie dość potrafimy zadbać o to, by modlitwa była stanięciem naprzeciw siebie: mojego ja i Boskiego Ty! Dla jakiegoś (pewno ważnego) powodu nie dochodzi do spotkania. Są tylko pozory spotkania, gdyż nie daliśmy szansy sobie i Bogu, by się naprawdę spotkać! By dokonać wymiany tego, co Bóg najbardziej pragnie zaofiarować nam/mnie, i co my, co ja pragnę Bogu ofiarować, powiedzieć, powierzyć...

Wiem, że przyczyn, dla których nie dochodzi do autentycznej modlitwy jest więcej niż jedna. Ale w tej chwili pragnę wskazać tylko jedną. Nazywam ją nieumiejętnością przekroczenia progu, za którym zaczyna się prawdziwa modlitwa, prawdziwe spotkanie z Bogiem.

Na progu modlitwy

Dawniej progi, zwłaszcza w wiejskich chatach, bywały dość wysokie. Obecnie progi są niskie, a nawet całkiem się je usuwa ze względów praktycznych. Inaczej jest z progiem do tej "izdebki", do której należy wejść, by modlić się do naszego Ojca, który jest w ukryciu (por. Mt 6, 6). Tego progu nie da się zlikwidować. Nie należy dać sobie wmówić, że go nie ma! Jest on dość wysoki i za każdym razem przekracza się go z pewnym wysiłkiem. Jest to wysiłek wiary i uważności, skupionej uwagi. Jeśli próbujemy przekraczać ten próg rutynowo, bez uwagi i jakby od niechcenia, to możemy się na nim potknąć, przewrócić i zostać przed progiem (nie przekroczywszy go).

Jezus klaruje sytuację modlitwy tak: Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Udzieli się tobie na pewno...

Winno być zawsze i za każdym razem jasne, że przestrzeń modlitwy tworzy to, że jestem ja, który chcę się modlić. Że jest Bóg Ojciec, który czeka na mnie w ukryciu. Jest izdebka, do której należałoby wejść bardzo świadomie. I że jest właśnie próg, który należy przekroczyć świadomie, z maksimum uważności.

Próg, o którym mowa, nie jest materialny. Nie jest też umiejscowiony gdzieś na zewnątrz nas samych, lecz w nas: w głębi świadomości. W głębi osoby, która przez całe świadome życie nosi w sobie alternatywę i wybór tego, jak istnieć. Jak żyć: czy jedynie egocentrycznie? Zawsze egocentrycznie? Czy raczej zdecydować się raz (w jakimś przełomowym momencie) i ciągle odnawiać tę decyzję, by bytować na tej ziemi Bogo-centrycznie? Coraz bardziej Theo-centrycznie, Chrysto-centrycznie! A przynajmniej na modlitwie starać się o prawdziwy, realny zwrot wprost ku Bogu! I trwać przed Nim, ile się da. Ile potrafimy! Na ile pozwala nam nasze powołanie, łaska nam udzielona.

Powiem to samo nieco inaczej. Jest w nas pewna niewidzialna linia czy też właśnie niematerialny próg, który odgradza dwa stany ducha. Każdy stan ma swoją intensywność i "barwę". W jednym jest życie, rozkwit, nadzieja, przyszłość; w drugim jest - samotność, perspektywa przemijania i śmierci, brak nadziei i uszczęśliwiającej przyszłości.

Te dwa stany ducha ujawniają się także w czasie modlitwy (rzeczywistej i pozornej). Raz podejmujemy modlitwę rzeczywistą, a innym razem pozorujemy modlitwę; modlimy się na niby. Każdemu zdarzyć się może (i pewno zdarza się to częściej niż sądzimy), że modlitwa - od początku do końca - okazuje się być raczej celebracją egocentryzmu niż spotkaniem z Drugim, z naszym Stwórcą i najlepszym Ojcem.

Praktycznie znaczy to, że na niby-to-modlitwie przebywam ze sobą. Jestem sam - zaabsorbowany sobą, i cały czas skoncentrowany na sobie, przejęty moimi np. lękami, zranieniami czy także kontrolowaniem tego, co się we mnie dzieje: jak się czuję, czy jest mi dobrze, czy jest mi "fajnie"… Obrazowo można by ten stan określić za św. Augustynem: ja zakrzywiony ku sobie samemu. Zakrzywiony z różnych powodów, ważnych i błahych, wręcz pod byle pretekstem. Ale za tymi powodami i pretekstami kryje się fatalny stan uwięzienia w "domu niewoli" - w sobie samym! Ujawnia się wtedy wielka bieda i fundamentalny grzech egocentryka, który (jeszcze) nie potrafi przenieść uwagi na Boga, na Jego Majestat, na Jego przymioty. Na Jego Plan Zbawczy. Na Jego Miłość...

I jest inny stan ducha, inny sposób istnienia. Jest to stan ducha modlitewny, religijny, wyraźnie relacyjny. Ten stan pojawia się, gdy przekraczam próg i zaczynam istnieć naprawdę inaczej, gdyż zwracam się cały do Boga. Uznaję od pewnego momentu, że nikt i nic nie jest bardziej godne mojej maksymalnej i spokojnej uważności niż ON. Kieruję zatem ku Niemu całą moją uwagę i wszystkie zdolności poznawcze. Pragnę też - mimo przeszkód, mimo rozproszeń - trwać w relacji z Bogiem, w uważnym otwarciu i odniesieniu do Niego. Pozwalam, by olśnił mnie Jego Majestat. Staję przed Nim - otwarty na Jego Wolę. Słucham, co On mówi do mnie. Rozważam to. Pytam, jeśli nie pojmuję. Odpowiadam. Rozmawiam. Owocem tej komunikacji i komunii jest to, że ogarnia mnie radość i pokój. Boży pokój, którego świat dać nie może.

Tak, próg oddzielający w nas stan nie-modlitwy od stanu modlitwy jest realny, faktyczny, choć wskutek grzechu pierworodnego łatwo (w świadomości i w planie dnia) pomijamy modlitwę jako "rzecz" nazbyt nieuchwytną i niewiele dającą. A nawet kiedy już zabezpieczamy czas na modlitwę, to i tak do modlitwy nieraz nie dochodzi, gdyż nie zdobywamy się na faktyczne "wyrwanie się z siebie i przejście w Boga". To raczej zajmowanie się sobą i światem stworzeń przychodzi samo i wręcz się narzuca.

Długotrwały brak realnej modlitwy, brak chwalenia Boga, wskazuje na to, że tak naprawdę człowiek oddaje się bałwochwalstwu siebie samego, różnych stworzeń... Zajmowanie się Bogiem, pielęgnowanie relacji z Nim traci na znaczeniu! Brak smaku w modlitwie skutkuje tym między innymi, że człowiek potrafi godzinami śledzić losy wirtualnych bohaterów z seriali filmowych i różnych gier, a Bóg traktowany jest jak ktoś mało ważny lub jakby nie istniał.

Słusznie przypuszczamy, że musi wydarzyć się coś wielkiego, by Bóg znów zajął w naszym sercu swoje najważniejsze miejsce, a modlitwa stała się radosnym świętem i czasem wytęsknionym. Wielu wie z własnego doświadczenia, że Bóg na różne sposoby interweniuje i przywraca prawdziwe widzenie Rzeczywistości. Misją Bożych proroków jest nawoływanie kolejnych pokoleń do porzucania egocentrycznego sposobu istnienia i odkrywania piękna, prawdziwości i dobroci istnienia w żywym kontakcie z Bogiem!

Tak naprawdę w każdym pokoleniu i wobec każdego człowieka potrzebna jest interwencja samego Boga, by człowiek mógł porzucić swój obłędny egocentryzm i rozradować się wymianą Miłości ze swoim Stwórcą i Ojcem. Na przestrzeni Dziejów Zbawienia, a także dziś, Bóg nie szczędzi ludziom wielkich wyznań Miłości i mocnych słów perswazji, a także ostrzeżeń. Znajdziemy to wszystko w Piśmie Świętym w nadobfitości.

Wyrwać się z siebie - przekroczyć próg - przejść w Boga

Jest dla nas wielką pociechą i źródłem nadziei, że Bóg zawsze przychodzi nam z pomocą. Bóg nigdy nie zawodzi ani się nie spóźnia, gdy chcemy spotkać się z Nim na modlitwie. On zawsze jest pierwszy... Ale i nasz wkład też jest ważny i konieczny. Jest on różnoraki, ale tu mam na uwadze to jedno: starać się opanować sztukę przekraczania progu, za którym zaczyna się modlitewne spotkanie.

Mówiąc konkretnie i praktycznie, chodzi o to, żeby przysposobić się do modlitwy odpowiednio dużą (wystarczającą) dawką czasu, w którym milczymy, uspokajamy ducha i rzec by można zbieramy siły do wyrwania się z siebie, by - jak mówi św. Ignacy - przejść w Boga.

W tym procesie wyciszenia i uspokojenia uświadamiamy sobie, że jesteśmy kimś wyjątkowym, kto może transcendować siebie i nawiązać kontakt z Bogiem. Im więcej ciszy, milczenia i uspokojenia, a także wejścia w głąb siebie, tym łatwiej "dojrzeć" TY Boga Stwórcy, który przemawia do nas zarówno w głębi serca, jak też zwraca się do nas z głębin Historii Zbawienia, z wszystkich Ksiąg Pisma Świętego. Tak, Boga spotykamy i w sobie, we wnętrzu, a także w Objawieniu historycznym, w przepowiadaniu Kościoła. Św. Bernard powie o tym tak: "Nie masz potrzeby, człowieku, przepływać morza, przenikać chmur, przekraczać Alp. Zapewniam cię, nie masz dalekiej drogi do przebycia. Wystarczy ci tylko zwrócić się do samego siebie, by w swoim wnętrzu spotkać Boga".

Najpierw jednak trzeba zaaplikować sobie dużą dawkę milczenia, ciszy, uspokojenia. Jedynie milcząc, stajemy się prawdziwie obecni - obecni dla siebie i dla Boga. Tylko obecni mogą się spotkać!

Rozważania o. Krzysztofa Osucha można znaleźć w książce: Bóg tak wysoko Cię ceni oraz Przed Tobą jest dal

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Próg modlitwy
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.