"Wpadka" arcybiskupa Michalika

"Wpadka" arcybiskupa Michalika
Dariusz Piórkowski SJ

Ze smutkiem przeczytałem ostatnią wypowiedź abpa Józefa Michalika na temat pedofilii i dzieci, które stają się jej ofiarami. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski sugerował, że dzieci cierpią nie tylko z powodu tych karygodnych przestępstw, ale w o wiele większej skali na skutek rozpadu małżeństw i rodzin. Dodał, że o krzywdzie dzieci z rozwiedzionych rodzin nikt dzisiaj nie mówi.

W związku z rozwodami i brakiem miłości w rodzinach arcybiskup wskazał niefortunnie na pewną "okoliczność łagodzącą" w ocenie czynów pedofilskich: "Często wyzwala się ta niewłaściwa postawa, czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga". Na szczęście z tego zdania hierarcha rychło się wycofał, choć trzeba to powiedzieć wprost - mleko się rozlało.

Oczywiście, nie posądzam abpa Michalika o to, że stępia dramatyzm pedofilii wśród księży. Zresztą, wyraźnie to zaznaczył. Jednak pomimo sprostowania i wyjaśnienia, mój niepokój nadal pozostał.

Po pierwsze, problem tkwi w tym, że abp Michalik ma rację - rzeczywiście bardzo wiele dzieci w Polsce cierpi z powodu rozpadu małżeństw i rodzin. Rozpada się bowiem co czwarte małżeństwo w Polsce. Tyle że metropolita przemyski uczynił to w niewłaściwym momencie i kontekście. Bo czyż można te dwa różne rodzaje cierpień porównywać ze sobą? Czy są one równoważne? Raczej nie. Gdyby takimi były, należałoby karać również rozwodzących się rodziców, a nie tylko pedofilów.

Po drugie, obawiam się, że tego typu "wpadki" , nie tylko abpa Michalika, mogą wypływać z przekonania, że u nas w Polsce, w katolickim kraju, ten problem nie jest aż tak palący jak, na przykład, w Stanach i zachodniej Europie. Te kilka przypadków... Nie róbmy burzy w szklance wody... Nie wszyscy księża są tacy... Gdzie indziej też zdarzają się podobne rzeczy...

Niewykluczone, że skala tego przestępstwa z różnych powodów może być u nas mniejsza. Nie można jednak zbyt pochopnie przyjmować postawy obronnej i dążyć do minimalizowania problemu, gdyż akurat w tej kwestii liczba przypadków nie może być decydującym kryterium w ocenie tego, czy mamy do czynienia z poważnym kryzysem, czy tylko z chwilowym "nasileniem" działania złych mocy.

Po trzecie, takie pożałowania godne wypowiedzi są po części wywołane brakiem odpowiedniej strategii medialnej Kościoła hierarchicznego w świecie, w którym media odgrywają ogromną rolę. Nie dziwię się, że człowiek zapytany w drodze, czasem znienacka, może wypowiedzieć coś, czego później żałuje. I to nie ze złej woli. Rozumiem, że niektórzy biskupi, zwłaszcza abp Michalik, mogą czuć się postawieni pod ścianą. Nachodzą ich bowiem dziennikarze, którzy przypominają hieny. Czyhają tylko kogo by przyłapać i rozszarpać. Jednakże nawet i oni w dalszej perspektywie mogą się przysłużyć Kościołowi, choć są postrzegani jako wrogowie. Są i tacy dziennikarze, którzy po prostu robią swoją robotę i szukają informacji, chcą poznać stanowisko Kościoła, a często zostają z jakimiś strzępkami wypowiedzi biskupów to tu, to tam. Czasem również emocje robią swoje. Biskup też człowiek.

Dziwię się jednak temu, że tak słabo uczymy się na doświadczeniu, a także błędach innych. Przecież Kościoły lokalne w Stanach, Irlandii, Niemczech przeszły podobną historię, tyle że bardziej dramatyczną. Popełniono wiele błędów, także w kontaktach z mediami. Ale też wyciągnięto wnioski, by nie popełniać tych błędów w przyszłości. Dzisiaj wystarczyłoby więc trochę pokory, by nauczyć się od tych, którzy swoje już przeszli. W świecie, w którym Kościół jest zdecydowanie mniej słuchany i oglądany niż media, episkopat polski powinien już po zanotowaniu pierwszych przypadków pedofilii powołać medialny sztab antykryzysowy - złożony niekoniecznie z samych biskupów, lecz z ekspertów znających się na rzeczy. Taki zespół w oparciu o dostępną wiedzę, informacje i badania, mógłby przygotować przekonującą i skuteczną strategię medialną, oprócz działań podejmowanych przez poszczególnych biskupów ordynariuszy.

Wielu dziennikarzy posługuje się przecież stereotypami, domysłami i plotkami. Nieraz działają z zaskoczenia. Gdyby Kościół instytucjonalny miał przygotowane solidne argumenty i fakty, łatwiej wówczas byłoby zamknąć niektórym usta, pokazać sprawę w szerszym kontekście, przyznać się do winy, przestać minimalizować problem czy uniknąć posądzania o zamiatanie brudów pod dywan.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Wpadka" arcybiskupa Michalika
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.