Dom, przemoc, wojna

Dom, przemoc, wojna
(fot. shutterstock.com)

Muszę przyznać, że papież mnie zaskoczył. Tak mocne i jednoznaczne powiązanie apelu o rozbrojenie jądrowe z wezwaniem do porzucenia przemocy domowej to jak rzucenie rękawicy.

Zanim podzielę się komentarzem, zachęcam do przeczytania fragmentu z orędzia papieża Franciszka na 50. Dzień Pokoju:

«Domowe źródła polityki wyrzekającej się przemocy

5. Jeśli przemoc bierze początek w ludzkim sercu, to bardzo ważne jest chodzenie drogą niestosowania przemocy przede wszystkim w obrębie rodziny. Jest to składnik radości, jaką daje miłość, którą przedstawiłem w marcu tego roku w adhortacji apostolskiej "Amoris laetitia", na zakończenie dwóch lat refleksji Kościoła na temat małżeństwa i rodziny. Rodzina jest niezbędnym «tyglem», dzięki któremu małżonkowie, rodzice i dzieci, bracia i siostry uczą się porozumiewać ze sobą oraz bezinteresownie troszczyć się o siebie nawzajem oraz gdzie tarcia lub nawet konflikty muszą być przezwyciężane nie przy pomocy siły, lecz poprzez dialog, szacunek, szukanie dobra innych, miłosierdzie i przebaczenie (16). Z wnętrza rodziny radość płynąca z miłości rozprzestrzenia się w świecie i promieniuje na całe społeczeństwo (17). Ponadto etyka braterstwa i pokojowego współżycia osób i narodów nie może opierać się na logice strachu, przemocy i zamknięcia, ale jej podstawą musi być odpowiedzialność, szacunek i szczery dialog. W związku z tym kieruję apel o rozbrojenie, a także o zakaz i likwidację broni jądrowej: zastraszanie nuklearne i groźba gwarantowanego wzajemnego zniszczenia nie mogą być podstawą tego rodzaju etyki (18). Równie żarliwie błagam o powstrzymanie przemocy domowej oraz nadużyć w stosunku do kobiet i dzieci.

Jubileusz Miłosierdzia, który zakończył się w listopadzie bieżącego roku, był zachętą do spojrzenia w głąb naszych serc i pozwolenia, aby do nich wkroczyło miłosierdzie Boga. Rok Jubileuszowy sprawił, że uświadomiliśmy sobie, jak bardzo liczne i różne od siebie są osoby i grupy społeczne, które traktuje się z obojętnością, padają ofiarami niesprawiedliwości i doznają przemocy. Są one częścią naszej «rodziny», są naszymi braćmi i siostrami. Dlatego polityka wyrzeczenia się przemocy musi zaczynać się w murach domowych, aby następnie rozprzestrzeniać się na całą rodzinę ludzką. «Przykład świętej Teresy z Lisieux zachęca nas do praktykowania małej drogi miłości, by nie przegapić okazji do dobrego słowa, uśmiechu, każdego małego gestu, zasiewającego pokój i przyjaźń. Na ekologię integralną składają się również proste codzienne gesty, przełamujące logikę przemocy, wyzysku, egoizmu» (19)».

Muszę przyznać, że papież mnie zaskoczył. Tak mocne i jednoznaczne powiązanie apelu o rozbrojenie jądrowe z wezwaniem do porzucenia przemocy domowej to jak rzucenie rękawicy.

Słyszymy przecież: "Dostawałem w skórę od rodziców, to dlatego jestem porządnym człowiekiem". A papież, nie. Wiąże przemoc prowadzącą do wojny z przemocą w domu. U nas krytykuje się konwencję antyprzemocową. A papież nie boi się powiedzieć, że zgadzamy się na wojny, bo zgadzamy się na bicie w domu.

Ma rację? Przecież z rozwydrzonym dzieciakiem nieraz nie da się inaczej jak paskiem. Jak rozpuścimy dzieci, to nam wlezą na głowę i zabraknie szacunku.

To papieskie zestawienie (wojny i bicia w domu) jest bardzo pouczające. W innym fragmencie swojego orędzia Franciszek broni religii, mówiąc, że to nie one są źródłem wojny. Jednak pod "płaszczykiem" religii nieraz ludzi wychowuje się do wojny. A wychowanie dokonuje się zwłaszcza w rodzinie.

Bicie zmusza do posłuszeństwa. Stąd potem łatwiej z ludzi zrobić "mięso armatnie" milionami poświęcane na ołtarzu "króla, ojczyzny, honoru...". Kto był bity za młodu, łatwiej i "naturalniej" stanie się trybikiem maszyny do zabijania. Udowodniły to nie tylko wojny światowe rozwijające "sztukę" ludobójstwa. Nie zawsze i nie wszędzie, ale często żołnierze byli traktowani jak niewolnicy zabijający, bo inaczej groziła im kara, aż po karę śmierci. Współcześnie wystarczy popatrzeć na dzieci-żołnierzy.

Oczywiście bywają też wojownicy zabijający ochoczo. Są przekonani, że tak trzeba. Uważają nawet, że to forma bycia prawdziwym mężczyzną i takie zabijanie przynosi im honor.

Nie chcę tu deprecjonować służby wojskowej. I papież ten nie wzywa do całkowitego rozbrojenia. Uzbrojenie i wojsko są potrzebne. Jednak musimy tak wychowywać ludzi, aby wiedzieli, że wiele konfliktów można rozwiązywać bez użycia przemocy. Że prawdziwymi bohaterami są ci, którzy szanują przeciwnika, starają się dostrzec jego racje i działać "no violence", bez przemocy, a nie ci, którzy nawet jeśli nie zabijają, to potrafią tylko straszyć, że zabiją. Nie na darmo Franciszek przytacza w swoim orędziu pokojowy i solidarnościowy przełom w Europie Wschodniej.

W Polsce sporo się teraz mówi o wychowaniu. Gdzie ludzie mają się nauczyć życia bez przemocy, jak nie w rodzinie?

Pragniesz pokoju? Nie bij dzieci. Pragniesz, by ludzie się nie krzywdzili na świecie? Zacznij od swojej rodziny.

W ciągu naszej historii nie jeden raz byliśmy zmuszani do walki. (Bywało, że i my zmuszaliśmy). Sławimy bohaterów broniących wolności z bronią w ręku. (Tym, którzy to robili bez przemocy, choć skutecznie, teraz się obrywa. Taki chichot historii).

Pewnie szczerze chcemy wychowywać młodych do poświęcenia, nawet do oddania życie, gdy trzeba. Ale pomyślmy o etosie oficera. To ktoś odpowiedzialny za kształt walki. Nieraz musi poświęcać życie żołnierzy. Ale jest zobowiązany przede wszystkim do troski o nich. Powinien dbać o to, by nie ginęli bez potrzeby i by nie zabijali bez potrzeby, by nie stali się zbrodniarzami wojennymi. Gdy idą do niewoli, to nawet tam powinien o nich dbać. To jest honorowy oficer.

Inaczej jest tylko krwawym watażką niemającym nic wspólnego z bohaterstwem i honorem.

Franciszek przytacza wiele przykładów bohaterstwa i poświęcenia nieposługującego się przemocą, a jednak skutecznego. Wynikało ono z formacji: religijnej i rodzinnej. Wynikało też z poszanowania życia. Skoro w Kościele tak wiele teraz mówimy o poszanowaniu życia od jego początku aż po kres (lub, jak się kiedyś mówiło, od połączenia duszy z ciałem aż po ich rozdzielenie), to czy możemy sobie pozwalać na przemoc domową?

Na kogo chcę wychować moje dziecko, na jakiego "bohatera"? Oby to pytanie zdążyło nam zaświtać, zanim uderzymy...

Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dom, przemoc, wojna
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.