Japonia: Siostry pomagają młodym matkom
Około 30 sióstr ze Zgromadzenia Notre Dame we Fukushima, które prowadzą zespól szkół Sakurano Seibo (Matki Bożej Kwiatu Wiśni) włączyło się do pomocy szczególnie rodzinom, w których są małe dzieci. Do klasztoru przychodzą młode matki aby otrzymać m.in. wodę mineralną, a także owoce. Na adres sióstr jest przysyłana pomoc z południowej Japonii, m.in. z miasta Kita Kyushu, gdzie zgromadzenie to prowadzi także zespół szkół o nazwie Meji Gakuen.
Miasto obecnie cierpi z dwóch powodów: trzęsienia ziemi oraz skażonego powietrza i wody. Ciągle mają miejsce wstrząsy wtórne. W nocy 7 maja wstrząs był szczególnie mocny, osiągając ok. 7 stopni w skali Richtera. W pobliskich dwóch prefekturach: Miyagi i Yamagata były ofiary w ludziach a tysiące domostw zostało pozbawione prądu elektrycznego.
Z powodu trzęsienia ziemi zniszczeniu ulęgło prowadzone przez siostry przedszkole. „Przez kilka pierwszych dni nie wiedziałam w ogóle co się dzieje, jak zapanować nad sytuacją. Zdecydowaliśmy się w końcu przenieść przedszkolaków do klas w szkole podstawowej, w innej części miasta, a uczniów - do uniwersytetu, gdzie jest więcej sal wykładowych” -powiedziała KAI kierowniczka przedszkola s. Kimiko Kawada. Ponownemu zniszczeniu ulęgło także Centrum św. Margarity Burgeois, muzeum zgromadzenia Notre Dame w Japonii.
Do Fukushima napływają nadal uchodźcy z Miyagi i z miejscowości, w których zarządzono ewakuację z powodu wybuchu w elektrowni atomowej. W urzędzie miejskim, który znajduje się niedaleko klasztoru, zainstalowano dla nich zaraz przy wejściu specjalne „okna pomocy”. „Siostry biorą też udział w tej akcji” - powiedziała s. Maureen Lamarche, kanadyjska misjonarka działająca duszpastersko w parafii Matsukicho. „Los ludzi na północy dotkniętych tsunami jest ciągle bardzo ciężki” – powiedziała zakonnica.
Spartański styl życia dotyczy w jakimś stopniu wszystkich. „Gdy jechałam do Fukushima, przed tygodniem, odbywało się to w sposób „ewangeliczny”, to znaczy miałam ze sobą tylko dwie torby. Więcej nie dało się wysłać - nikt nie przyjmował paczek do Fukushima, z Kiusiu gdzie ostatnio mieszkałam. Jechałam długo, 6 godz. autobusem z Tokio. Ale jak zobaczyłam to moje miasto, zwłaszcza w całej wiosennej krasie - od razu zrobiło mi się raźniej na duszy” mówi s. Hinako Imaizumi, przed ok. 10 laty rektorka tutejszego uniwersytetu Sakurano Seibo, a obecnie nowa przełożona klasztoru.
Drugi problem w mieście , to najwyższy w kraju stopień napromieniowania. Z tej racji przy przyrządzaniu pokarmu dla dzieci nadal używa się tam wody mineralnej. „Tobie to raczej nie grozi, ale małym, dzieciom może...Zaraz po wybuchu w elektrowni odwiedziłem kilku chorych. Nie wykluczam, że dostałem wówczas jakąś dawkę. Do dziś miałem wysoką temperaturę” - powiedział ojciec Jerzy Widomski, polski dominikanin, proboszcz parafii w Matsukicho.
Obecnie z Tokio do Fukushima i dalej do Sendai można dojechać autostradą. Nie kursują pociągi, w tym superszybkie - widok bardzo niezwykły zwłaszcza w większych miastach, takich jak Fukushima. Wiele osób nosi tam maski, tradycyjny sposób na walkę ze skażonym powietrzem. Życie jednak powoli wraca do tego miasta. Pomimo wstrząsów wtórnych we Fukushima i związanych z tym korków na autostradzie, wczoraj odbyło się tam spotkanie dla tercjarzy dominikańskich. „Przyjechali nawet z daleka. Po Mszy św. zjedliśmy obiad w restauracji urzędu miejskiego. W menu w ogóle nie było widać świeżych warzyw. Jest to kolejny znak i skutek podwyższonego napromieniowania w tym mieście” – donosi korespondent KAI – o. Paweł Janociński OP.
Skomentuj artykuł