Franciszek: współistnienie chrześcijan i muzułmanów jest możliwe
(fot. Grzegorz Gałązka / galazka.deon.pl)
KAI / ml
Papież Franciszek jest przekonany o tym, że współistnienie chrześcijan i muzułmanów jest możliwe. Mówił o tym w wywiadzie udzielonym francuskiemu dziennikowi katolickiemu "La Croix".
Wezwał też do integracji imigrantów w Europie, tak jak się to stało z barbarzyńcami przed 1500 laty. Zastrzegł jednak, że nie może ona otwierać swych drzwi "w sposób irracjonalny".
Pytany o korzenie kontynentu europejskiego, Ojciec Święty zauważył, że jest ich wiele, w tym chrześcijańskie. Przestrzegł jednak przed mówieniem o "chrześcijańskich korzeniach Europy" w sposób triumfalistyczny, gdyż wówczas mielibyśmy do czynienia z kolonializmem. Chrześcijaństwo ma je nawadniać, "ale w duchu służby".
- Obowiązkiem chrześcijaństwa wobec Europy jest służba. Uczy nas tego Erich Przywara, wielki mistrz Romano Guardiniego i Hansa Ursa von Balthasara: wkładem chrześcijaństwa w kulturę jest Chrystus umywający stopy, to znaczy służba i dar z życia. To nie może być wkład kolonizujący - stwierdził papież.
Pytany, czy Europa może przyjąć wielką liczbę imigrantów, zauważył, że "jest to słuszne i odpowiedzialne pytanie, bo nie można szeroko otwierać drzwi w sposób irracjonalny". Zauważył przy tym, że istotą sprawy jest to, dlaczego dziś jest tak wielu migrantów.
- Problemem wyjściowym są wojny na Bliskim Wschodzie i w Afryce oraz niedorozwój kontynentu afrykańskiego, który wywołuje głód. A wojny są dlatego, że są producenci broni - co można usprawiedliwić obroną - a przede wszystkim handlarze bronią. Bezrobocie jest tak duże, bo brakuje inwestycji mogących stworzyć miejsca pracy, których Afryka tak bardzo potrzebuje. Prowadzi to do pytania o światowy system gospodarczy, który popadł w idolatrię pieniądza. Ponad 80 proc. bogactw ludzkości znajduje się w rękach 16 proc. mieszkańców. Całkowicie wolny rynek nie działa. Rynek sam w sobie jest czymś dobrym, ale potrzebuje punktu oparcia, trzeciej strony, państwa, by go kontrolowało i stabilizowało. Nazywa się to społeczną gospodarką rynkową - wyjaśnił Ojciec Święty.
Za najgorszy sposób przyjęcia migrantów uznał ich gettoizację zamiast integracji. - W Brukseli terrorystami byli Belgowie, dzieci imigrantów, ale pochodzili oni z getta. W Londynie nowy mer [Sadiq Khan, syn Pakistańczyków, muzułmanin - KAI] złożył przysięgę w katedrze i z pewnością zostanie przyjęty przez królową. Pokazuje to Europie wagę odnalezienia jej zdolności do integracji. Myślę o Grzegorzu Wielkim [papieżu w latach 590-604 - KAI], który negocjował z tymi, których nazywano barbarzyńcami, a którzy następnie się zintegrowali - przypomniał Franciszek.
Dodał, że "ta integracja jest dzisiaj tym bardziej konieczna, że Europa ma wielki problem z dzietnością", z powodu "egoistycznego dążenia do dobrobytu".
Na pytanie o związek lęku przed przyjmowaniem migrantów z lękiem przed islamem, Ojciec Święty odpowiedział, że jego zdaniem nie jest to lęk przed islamem jako takim, lecz lęk przed podbojami Państwa Islamskiego, z powoływaniem się częściowo na islam. - Prawdą jest, że idea podboju jest nieodłączną częścią duszy islamu. Ale z taką ideą podboju można by też interpretować zakończenie Ewangelii wg św. Mateusza, gdy Jezus rozsyła swoich uczniów do wszystkich narodów - zauważył papież.
W obliczu islamskiego terroryzmu "trzeba zapytać o sposób, w jaki eksportowano zbyt zachodni model demokracji w krajach o silnej władzy, takich jak Irak" albo Libia z jej "strukturą plemienną". Nie można nie brać pod uwagę tej kultury. Inaczej będzie tak, jak powiedział pewien Libijczyk: "Dawniej mieliśmy Kadafiego, teraz mamy ich 50" - powiedział Franciszek.
Jednocześnie wyraził przekonanie, że "współistnienie chrześcijan i muzułmanów jest możliwe". Dał przykład Argentyny, gdzie żyją ze sobą zgodnie, a muzułmanie czczą Maryję i św. Jerzego. W jednym z krajów afrykańskich w Roku Miłosierdzia wyznawcy islamu stoją w kolejce do katedry, by przejść Drzwi Święte. W Republice Środkowoafrykańskiej przed wojną chrześcijanie i muzułmanie żyli razem i teraz muszą się tego znowu nauczyć. Również "Liban pokazuje, że jest to możliwe".
Papież zaznaczył też, że "państwo powinno być świeckie", a "państwa wyznaniowe źle kończą". - Uważam, że świeckość, której towarzyszy rzetelne prawo zapewniające wolność religijną, zapewnia ramy dla dalszych działań. Wszyscy jesteśmy równi jako dzieci Boże i z naszą godnością osoby. Ale każdy powinien mieć swobodę uzewnętrzniania własnej wiary. Jeśli muzułmanka chce nosić kwef, niech ma taką możliwość. Podobnie, gdy katolik chce nosić krzyż. Powinno się móc wyznawać swą wiarę nie obok, ale w obrębie kultury - podkreślił papież.
Skrytykował Francję za przesadną świeckość, biorącą się z traktowania religii jako subkultur, a nie pełnowartościowych kultur. Postawa ta związana jest z "dziedzictwem Oświecenia" i Rewolucji Francuskiej. - Francja powinna uczynić krok naprzód w tej dziedzinie, akceptując to, że otwarcie na transcendencję jest prawem wszystkich - zaznaczył Ojciec Święty.
Odnosząc się do kwestii postawy katolików wobec prawnej dopuszczalności eutanazji czy małżeństw osób tej samej płci, Franciszek przyznał, że rolą parlamentu jest dyskutowanie, argumentowanie, wyjaśnianie, gdyż w ten sposób wzrasta społeczeństwo. - Ale gdy ustawa jest już przyjęta, państwo powinno szanować sumienia. W każdej strukturze prawnej powinien być obecny sprzeciw sumienia, gdyż jest to prawo człowieka. Także urzędnika rządowego, który jest osobą ludzką. Państwo powinno również szanować krytykę. Na tym polega prawdziwa świeckość. Nie można odrzucać argumentów katolików, mówiąc im: "Przemawiacie jak ksiądz". Nie, oni opierają się na myśli chrześcijańskiej, którą Francja tak wspaniale rozwinęła - tłumaczył Franciszek.
Przywołując słynne stwierdzenie o Francji, że jest "najstarszą córką Kościoła", dodał, że nie jest "najbardziej wierną". Przypomniał, że już w latach 50. XX w. mówiono: "Francja, kraj misyjny". W tym sensie jest ona "peryferią, którą trzeba ewangelizować". Ale jednocześnie "trzeba być sprawiedliwym wobec Francji", której Kościół posiada "zdolność twórczą". Jest to ziemia wielkich świętych, spośród których najbliższa mu jest św. Teresa z Lisieux, i wielkich myślicieli, takich jak: Jean Guitton, Maurice Blondel, Emmanuel Levinas - który nie był katolikiem, Jacques Maritain.
Wskazał na głębię francuskiej literatury oraz wkład francuskiej kultury w duchowość jezuicką, ze szczególnym uwzględnieniem Louisa Lallemanta, Jeana-Pierre’a de Caussade oraz "wielkich teologów" zakonu: Henriego de Lubaca i Michela de Certeau.
Ojciec Święty ujawnił, że otrzymał od prezydenta Françoisa Hollande’a list z zaproszeniem do odwiedzenia Francji. Zaprosiła go również konferencja episkopatu. - Nie wiem kiedy dojdzie do tej podróży, bo w przyszłym roku odbywają się we Francji wybory i w zasadzie praktyką Stolicy Apostolskiej jest nieodbywanie takich podróży w tym czasie. W zeszłym roku zaczęło się pojawiać kilka hipotez dotyczących tej podróży, która obejmowałaby wizytę w Paryżu i na jego przedmieściach, w Lourdes i w mieście, którego żaden papież dotychczas nie odwiedził, na przykład Marsylii, która jest drzwiami otwartymi na świat - powiedział Franciszek.
Pytany o kryzys powołań kapłańskich we Francji i o to, jak Kościół ma funkcjonować z bardzo małą liczbą księży, papież odwołał się do przykładu Korei. Była ona ewangelizowana przez misjonarzy z Chin, którzy wrócili do siebie i przez dwa stulecia ewangelizatorami Korei byli świeccy. Na tej ziemi świętych i męczenników jest dziś silny Kościół. - Do ewangelizacji niekoniecznie potrzebni są księża. Siłę do ewangelizacji daje chrzest. A Duch Święty, przyjęty we chrzcie, skłania do wyjścia, by odważnie i cierpliwie nieść chrześcijańskie orędzie. To Duch Święty jest protagonistą tego, co robi Kościół, jego motorem. Zbyt wielu chrześcijan o tym nie wie - stwierdził Ojciec Święty.
Za niebezpieczeństwo dla Kościoła uznał klerykalizm. Nazwał go "grzechem popełnianym we dwoje". Księża "chcą klerykalizować świeckich, a świeccy chcą być sklerykalizowani". - W Buenos Aires znałem wielu dobrych proboszczów, którzy widząc zdolnego świeckiego, natychmiast wołali: "Zróbmy go diakonem!". Nie, trzeba, by pozostał świeckim. Klerykalizm jest szczególnie duży w Ameryce Łacińskiej. Jeśli pobożność ludowa jest tam silna, to dlatego, że jest ona właściwie jedyną nieklerykalną inicjatywą świeckich. Duchowieństwo jej nie rozumie - przyznał Franciszek.
Pytany o obecne skandale, związane z pedofilią niektórych księży sprzed lat, zwłaszcza w archidiecezji liońskiej, papież zaznaczył, że niełatwo jest osądzać fakty po upływie dziesięcioleci. - Ale w Kościele nie może być w tej dziedzinie przedawnienia. Swym nadużyciem kapłan, którego powołaniem jest prowadzenie dziecka do Boga, niszczy je. Szerzy zło, urazę, ból. Jak powiedział Benedykt XVI, tolerancja [wobec takich działań] powinna być zerowa - podkreślił Ojciec Święty.
Jednocześnie stanął w obronie arcybiskupa Lyonu, kard. Philippe’a Barbarina ("odważnego, twórczego, misjonarza"), który - zdaniem papieża - przedsięwziął wszystkie konieczne środki, by zająć się sprawą. Jego dymisja byłaby działaniem nieroztropnym, oznaczałaby przyznanie się do winy. Trzeba najpierw poczekać na zakończenie procedur świeckiego wymiaru sprawiedliwości.
Odpowiadając na pytanie, czy rozważane jest włączenie lefebrystów z Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X do Kościoła, Ojciec Święty przypomniał, że rozmawiał z nimi jeszcze w Buenos Aires. - Prosili mnie o błogosławieństwo, klęcząc. Mówią, że są katolikami. Kochają Kościół. Bp [Bernard] Fellay [przełożony generalny Bractwa - KAI] jest człowiekiem, z którym można prowadzić dialog. Nie jest tak w przypadku innych, nieco dziwnych elementów, takich jak bp [Richard] Williamson czy inni, którzy się zradykalizowali. Uważam, tak jak to formułowałem w Argentynie, że są to katolicy na drodze do pełnej komunii. Wydawało mi się, że na czas obecnego Roku Miłosierdzia powinienem pozwolić ich spowiednikom rozgrzeszać z aborcji. Podziękowali mi za ten gest. Wcześniej Benedykt XVI, którego bardzo szanują, rozszerzył możliwość odprawiania Mszy w rycie trydenckim - przypomniał Franciszek, dodając, że trwa dialog z lefebrystami. Możliwe jest ustanowienie dla nich prałatury personalnej, ale "wcześniej trzeba zawrzeć z nimi zasadnicze porozumienie". - Sobór Watykański II ma swoją wartość. Powoli i cierpliwie posuwamy się do przodu - ujawnił papież.
Na zakończenie odniósł się do niedawnych dwóch zgromadzeń Synodu Biskupów nt. rodziny, które zmieniły ich uczestników, nie wyłączając jego osobiście. - W posynodalnej adhortacji apostolskiej ["Amoris laetitia" z kwietnia br. - KAI], starałem się maksymalnie szanować Synod. Nie znajdziecie tam uściśleń kanonicznych na temat tego, co można lub trzeba robić albo nie. Jest to łagodna, spokojna refleksja o pięknie miłości, o tym, jak wychowywać dzieci jak przygotować się do małżeństwa... Dowartościowuje ona odpowiedzialność, której może towarzyszyć Papieska Rada ds. Świeckich w formie wytycznych - wyjaśnił Ojciec Święty.
Wskazał też, że prawdziwa katolicka synodalność bierze pod uwagę to, że biskupi są "cum Pietro, sub Pietro" [z następcą Piotra i pod jego władzą - KAI]. To odróżnia ją od synodalności prawosławnej czy synodalności Kościołów greckokatolickich, w których głos patriarchy liczy się jako jeden wśród wielu. - Sobór Watykański II wskazał ideał komunii synodalnej i biskupiej. Trzeba nadal sprawiać, by wzrastała, także na poziomie parafialnym, biorąc pod uwagę to, co jest przewidziane prawem. Są parafie niemające ani rady duszpasterskiej, ani rady ds. gospodarczych, choć zobowiązuje je do tego Kodeks Prawa Kanonicznego. Także tu dokonuje się synodalność - podkreślił Franciszek.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł