Ten, który nie bał się wyruszyć

Ten, który nie bał się wyruszyć
(rys. Przemo Wysogląd SJ)
o. Grzegorz Kramer SJ

Święty Ignacy Loyola kończy swoje Ćwiczenia Duchowe "Kontemplacją o miłości". Każe się w niej przyglądać temu, jak Bóg poprzez swoje stworzenia - począwszy od tych największych, poprzez codzienność i ludzi - "pracuje i trudzi się dla mnie". Nie chodzi tu rzecz jasna o mierzenie ilości boskiego wysiłku i potu, ale o nauczenie się dostrzegania Jego działania i obecności w codzienności, a więc o nauczenie się innego patrzenia na świat.

Na szczęcie, co jakiś czas, ktoś na tym świecie budzi się i chce wyjść z Matrixa, czyli rzeczywistości, której celem jest znieczulenie naszego serca do maksimum. Ludzie ci budzą się, by świadomie stanąć z rzeczywistością twarzą w twarz. Niby wydaje się to oczywiste, bo każdy chce to swoje życie przeżyć świadomie, ale na pewno łatwe nie jest.

Boimy się kosztów tego przebudzenia. Wyjście z "nierealnego świata bajek i pstrych marzeń" bardzo boli. Co gorsza te "bajki" wcale nie muszą być przyjemne i najczęściej nie kończą się happy endem. Raczej sprawiają, że wielu z nas latami tkwi w marazmie, słabościach, nałogach i grzechach. W historii chrześcijaństwa było wielu takich, którzy obudzili się, aby rozpocząć życiową wędrówkę na nowo. 463 lata temu, urodził się człowiek, który mimo śmierci niespełna osiemnaście lat później zdołał przejść w swoim życiu długą drogę. To była podróż, której cel i drogę wytyczyły mu Jego pragnienia.

Stanisław Kostka miał ten sam dylemat, który staje przed każdym z nas. Chodziło o podjęcie decyzji, czy zostać w tym, co znane, co w jakimś sensie jest wygodne, bo przewidywalne, czy… posłuchać swojego serca, które jest stworzone przez Wielkiego?

Stanisław odkrył to, co Chesterton ujął w słowach: "Przygoda jest ze swej istoty czymś, co do nas przychodzi. To ona nas wybiera, nie my ją." Kostka zobaczył, że ma w sobie wielkie pragnienie zostania jezuitą i postanowił zrealizować to marzenie. Podjęcie tego wyzwania równało się z zostawieniem tego wszystkiego, co do tej pory było bezpieczne: rodziców, domu, przyjaciół, kariery. Dziś wiemy, że ta historia miała dobre zakończenie, ale Stanisław tego nie wiedział. On mógł, jak każdy z nas, udać, że nie słyszy, mógł stworzyć dla siebie równoległą opowieść i świat, który byłby wejściem w Matrix. Jednak wyruszył.

Po drodze spotkał i Lęk, i ludzi, którzy chcieli mu w osiągnięciu celu przeszkodzić. Kostka, podobnie jak samej przygody, ich nie szukał. Przeszkody same się nawinęły, nie trzeba było ich szukać. Są po prostu częścią wędrówki tych, którzy postanawiają wyruszyć. Podjęcie realnego życia, Wielkiej Przygody, wejście na drogę świętości wiąże się z trudnościami. Jednak to dzięki ich pokonywaniu poznajemy, czym jest sens życia i co jest w nim naprawdę istotne.

Jak to zrobić w naszej codzienności obarczonej tyloma trudnymi sprawami? Może od tego, by patrzeć na rzeczywistość tak, by widzieć w niej działanie Boga. Może się okazać, że to, co od lat widzimy jako przeszkodę, wcale nią nie jest. Może to, co złem nazywamy, jest tylko trudem i nieprzyjemnością, z którą w końcu trzeba sobie poradzić.

Stanisław, nim został jezuitą, a był nim bardzo krótko, musiał przeżyć wiele trudów, ale za każdym razem - jestem o tym przekonany - próbował pytać Boga, co ON ma mu do powiedzenia.

Najważniejsze pytanie, jakie usłyszał Stanisław, brzmiało najpewniej: Ruszasz? Chcesz zacząć żyć, czy dalej siedzieć w swoim Matrixie?

Stanisław poszedł, jak się tego uczę, a co Ty zamierzasz z tym zrobić?

Stanisław Kostka - inspiracje - 4xW

Po tylu latach Kostce się to należało. To mogłaby być najkrótsza odpowiedź na pytanie, dlaczego narysowałem komiks o świętym Stanisławie Kostce >> K.O.S.T.K.A. w komiksie

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ten, który nie bał się wyruszyć
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.