Homo kucharz. Przez żołądek do serca?
Jak rozpoznać troglodytę? Po tym, jak posługuje się nożem i widelcem. Wprawdzie ten europejski przesąd dawno temu zakwestionowali Amerykanie, preferujący jedzenie rękami, ale zwolennikom tradycyjnej kindersztuby przyszła teraz z odsieczą antropologia, w osobie wybitnego prymatologa i biologa z Harvardu Richarda Wranghama.
Rok temu opublikował on kontrowersyjną książkę "Catching Fire: How Cooking Made Us Human", gdzie wyłożył w niej swoją oryginalną teorię o związku człowieczeństwa z książką kucharską.
Teza, którą postawił profesor Wrangham, sprowadza się w największym skrócie do założenia, że ogromny skok cywilizacyjny, jakiego nasi protoplaści dokonali 2 miliony lat temu, kiedy homo habilisa zastąpił w afrykańskich stepach homo erectus, okazał się możliwy dzięki opracowaniu receptury na stek z grilla. Bowiem zdaniem autora "Catching Fire" to właśnie gotowanie uczyniło z homonida prawdziwego człowieka.
W jaki sposób zwyczaj jadania ciepłych kolacji wpłynął na humanizację naszych protoplastów? Według profesora Wranghama obróbka cieplna surowych warzyw, owoców, nasion i mięsa (homo habilis, w przeciwieństwie do wegetariańskich australopiteków, był już stworzeniem wszystkożernym) przyspieszyła ewolucję człowieka podnosząc wartość energetyczną ich tradycyjnego pożywienia.
Dzięki temu można było jeść mniej i rzadziej, oszczędzając czas poświęcany dotąd na aprowizację. Ponadto dzięki gotowaniu i pieczeniu można było znaczenie poszerzyć dotychczasowe menu, dodając do karty dań produkty niejadalne na surowo.
Mało tego - gotowane pożywienie zmieniło homo habilis także pod względem anatomii, wpłynęło bowiem wydatnie na zmianę metabolizmu.
W ten sposób spłaszczyły się nam brzuchy (skrócenie jelit) oraz twarze (zmniejszenie zębów i szczęk). No i podniósł się nam iloraz inteligencji, a to z powodu wzrostu objętości mózgu.
Jak dowodzi profesor Wrangham, dopiero umiejętność cieplnej obróbki mięsa i innych produktów spożywczych dostarczyła człowiekowi dość energii, by mógł jej nadwyżki przeznaczyć na rozwój, a potem podtrzymanie sprawnego działania naszego wewnętrznego "komputera", który - przypomnijmy - stanowiąc niewiele ponad 2 procent masy naszego ciała, pochłania ponad jedną piątą całych energetycznych zasobów organizmu.
Wcześniej taka rozrzutność nie była po prostu możliwa. Toteż i ludzka inteligencja niewiele różniła się od tej, jaką dysponowali nasi najbliżsi kuzyni z rodziny naczelnych.
Kto i kiedy przygotował pierwszy stek z rusztu?
Tego, niestety, nie wiadomo. Wiemy tylko, że pierwsze w historii barbecue party odbyło się dwa miliony lat temu w Afryce. Wiele wskazuje zresztą na to, że do odkrycia technik grillowania i smażenia doszło przypadkiem.
Homo habilis znał technologię rozdrabniania pokarmów, do czego służyły mu prymitywne, acz skuteczne narzędzia w postaci kamiennych tłuczków i noży. Obróbki surowego pożywienia też dokonywano na podłożu z kamienia.
Wykrzesanie pierwszej iskry było więc tylko kwestią czasu. A potem walory smakowe pieczonej antylopiny musiały łatwo przeważyć nad smakiem świeżonki. I - rzeczywiście - przeważyły, przy okazji czyniąc nas wreszcie ludźmi z prawdziwego zdarzenia.
Zwyczaj jadania ciepłych kolacji leży też - według Wraghama - u podstaw instytucji małżeństwa. Mężczyzna bowiem polował, ale ktoś musiał mu przecież to co upolował ugotować. W zamian za to, że kobieta stanęła przy garach, zyskała obietnicę pełnej jaskiniowej spiżarni (oraz wyposażenia i ochrony swojej kuchni).
Tak więc przysłowie "przez żołądek do serca" ma swoje korzenie w afrykańskich sawannach z epoki australopiteków.
Przynajmniej jeden ciepły posiłek dziennie nie jest też - jak chcą amerykańscy producenci kanapek na wynos - francuską fanaberią. Jak uczy antropologia, jest to bowiem warunek zachowania człowieczeństwa!
Skomentuj artykuł