Głoszenie Jezusa to nie cenzurowanie świata

Głoszenie Jezusa to nie cenzurowanie świata
Grzegorz Kramer SJ

Wygrana "kobiety z brodą" w tegorocznej Eurowizji kolejny raz pokazała mi, że trzeba temu światu pozwolić mieć swoje igrzyska. W cieniu tej wygranej, w niedzielne popołudnie Neokatechumenat wyszedł na place miast, by głosić Jezusa Zmartwychwstałego. I to jest nasze zadanie. Głoszenie Jezusa, nie cenzurowanie świata i jego uciech.

Jeszcze kilkanaście lat temu było we mnie wiele sprzeciwu wobec świata, chciałem - jak wielu współczesnych dwudziestolatków - brać miecze i iść na barykady, by pokazać niewierzącym, jak powinno wyglądać ich życie. Wydawało mi się, że mam do tego prawo, bo przecież znam Jezusa. To, że nic z tego nie wychodziło, rodziło we mnie smutek i frustrację.

Po latach widzę, że było we mnie wielkie pragnienie, by porządkować świat według (sic!) światowych sposobów, dokładając do tego tylko etykietkę chrześcijaństwa.

Moja radość ma mieć źródło w czymś całkiem nielogicznym, w tym, że On odchodzi z tego świata (J 14,27). Ta pozorna nieobecność Jezusa w świecie ma być dla mnie powodem do radości, a nie do gwałcenia wolności innych ludzi, nawet jeśli ona jest wolnością, która przynosi śmierć.

Wygrana "kobiety z brodą" w tegorocznej Eurowizji kolejny raz pokazała mi, że trzeba temu światu pozwolić mieć swoje igrzyska. Świat ma prawo do tego, by mieć swoje dziwactwa i swój porządek. Świat ma prawo do grzechu. Ja mam zmieniać siebie, nie świat. W cieniu tej wygranej, w niedzielne popołudnie Neokatechumenat wyszedł na place miast, by głosić Jezusa Zmartwychwstałego. I to jest nasze zadanie. Głoszenie Jezusa, nie cenzurowanie świata i jego uciech.

Ludzie tego świata nie zmienią się nigdy pod wpływem cenzury, jedyne, co może ich zmienić, to inna logika głoszona w pokoju i bez chrześcijańskiej agresji, która zawsze, jak każda agresja, jest tylko uzewnętrznieniem bezradności i napięć.

Wielu dziś grzmi z wysokości ambon i mównic o upadku "chrześcijańskiej cywilizacji i Europy". Zawsze się uśmiecham, kiedy słyszę te hasła, bo przypomina mi się mowa Gamaliela z Dziejów Apostolskich o tym, że jeśli coś jest boże, dodać by można chrześcijańskie, to takie coś przetrwa.

I tu warto zapytać, na ile to, co budujemy i uznajemy za chrześcijańskie, takim jest od podstaw, a na ile są to tylko nasze pobożne marzenia?

Zapominamy o logice gnijącego ziarna. Droga chrześcijanina to droga obumierania, bycia świadkiem rozpadu. Tam, gdzie inni widzą koniec i śmierć, tam chrześcijanin widzi życie. Może zamiast grzmieć i potępiać, warto pytać siebie samego, na ile moje osobiste życie ma chrześcijańskie korzenie i na ile jest solą w tym świecie?

Pewnie, że dobrze by było, gdyby wszystko na tym świecie było chrześcijańskie, tylko że Jezusowi chyba o to nie chodziło.

Pokój wam zostawiam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daje. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Głoszenie Jezusa to nie cenzurowanie świata
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.