Dobijamy naszych rannych
Przed wielu laty nawracano niewiernych mieczem i palono na stosie czarujące kobiety. Dzisiaj w Kościele staje się coraz bardziej popularne dobijanie chrześcijan rannych w walce z własnymi słabościami.
Dobijają ich bracia i siostry, którzy jeszcze nie upadli albo tak im się wydaje. Dobijają słowem lub skazują na medialny lincz w mediach uważających się za prokatolickie. Już nawet nie staję w ich obronie. Gdy katolicki ksiądz lub parafialny aktywista podnosi głos, ostry jak brzytwa, by dorżnąć, dokopać, chowam się we własnym pokoju, przekręcam klucz i modlę się, by nikt nie dowiedział się, że pomagałem rannym.
Ile pomyj wylali katolicy na swoich współwiernych zaangażowanych w afery polityczne, ile niecenzuralnych słów poleciało w kierunku księży, którzy przespali się z kobietą lub nie byli posłuszni swojemu biskupowi, tego nie policzyłby nikt. Nie mówiąc już o katolikach, którzy poszli na współpracę z komunistycznymi służbami bezpieczeństwa. Tym to dopiero trzeba dokopać.
XVII wieczna Polska pamięta zagony lisowczyków, najbardziej bezwzględnych najemników, które dobijały swoich rannych, by nie spowalniali pochodu. Pozostawiali po sobie zgliszcza zabijając obcych i swoich, "łupiąc, paląc, ścinając, mordując, nikomu, nawet i małym dzieciom nie przepuszczając" - grzmiał swego czasu biskup poznański Andrzej Opaliński. Czy nie jesteśmy do nich podobni? Zamieniliśmy miecz na słowo ale tak samo dobijamy rannych barci i siostry pozostawiając po Bożym miłosierdziu jedynie zgliszcza.
Ktoś mógłby powiedzieć: problem w tym, że niektórzy nie wiedzą, że są ranni. Gdyby przyznali się do swojego upadku, podniósłbym ich. Ten ktoś najczęściej wbija bagnet w krwawiącą ranę, by dogorywający przyznał się do porażki poniesionej w walce z szatanem. Nie tak opatruje się rannego.
Nie tylko powinniśmy się lękać szatana ale także współwiernych gotowych nas dobić, gdy szatan zada nam cios. Wojna trwa, a biblijna bestia czai się w każdym z nas i podpuszcza, by dokopać naszym własnym rannym potrzebującym pomocy, wsparcia, przebaczenia.
Skomentuj artykuł