Żadna kobieta nie jest brudną szklanką

Żadna kobieta nie jest brudną szklanką
(fot. TikTok / jakubsdb)

To zrozumiałe, że Kościół chce głosić swoją naukę o ludzkiej seksualności także przy wykorzystaniu nowych mediów i aplikacji. Jednak uciekanie się w tym celu do seksistowskich, slut shamingowych porównań jest nie tylko nieewangeliczne, ale wręcz okropne i obrzydliwe.

Czy chciałbyś się napić z brudnej szklanki?

Nagranie księdza, który porównuje kobietę współżyjącą przed ślubem do brudnej szklanki, jest jedną z tych rzeczy, których - mówiąc językiem internetu - nie da się odzobaczyć. Jest to taki obraz, który na długo zostaje w pamięci - i który na długo po zaprzestaniu oglądania budzi niesmak, lub mówiąc wprost - odrazę. Duchowny postanowił bowiem „sprzedać” nauczanie o wartości czekania z rozpoczęciem współżycia do ślubu w nowoczesny (bo na tiktoku), ale jednocześnie najgorszy możliwy sposób. Dokonał on podziału kobiet na dwie grupy: te, które zachowują wstrzemięźliwość (i które są jego zdaniem jak czyste szklanki), oraz te, które rozpoczęły współżycie zanim stanęły na ślubnym kobiercu - te, zdaniem księdza, są podobne do szklanek brudnych i pustych, z których nikt nie chciałby się napić.

To na swój sposób fascynujące, że ów młody ksiądz w krótkim nagraniu popełnił niemal wszystkie możliwe błędy, jakie może popełnić osoba chcąca rozmawiać z młodymi osobami o seksualności: uprzedmiotowił kobiety, porównując je do obiektu codziennego użytku i pytając, czy ktoś chciałby się z takiej „brudnej szklanki” napić (oczywiście udzielił również odpowiedzi, że „prawdopodobnie nie”). Przypisał odpowiedzialność za rozpoczęcie współżycia przed ślubem wyłącznie kobietom - mężczyźni, którzy nie wytrwali w przedmałżeńskiej wstrzemięźliwości, na filmiku pouczeni nie zostali. Ksiądz nie pofatygował się również, aby sens katolickiego nauczania o realizacji seksualności w małżeństwie uzasadnić na płaszczyźnie teologicznej - zamiast tego zdecydował się na zawstydzanie kobiet ich seksualnością, czyli uprawianie „katolickiego” slut shamingu. Wiem, niestety, że ten ksiądz nie jest jedynym duchownym, który chcąc przekonać młodych ludzi do tego, by nie spieszyli się z rozpoczynaniem współżycia, bazuje na seksistowskich stereotypach: słyszałam o księżach, którzy podczas nauk przedmałżeńskich czy spowiedzi porównują współżyjące kobiety do otwartych soczków w kartonie czy do nadgryzionych jabłek. Zdarzyło się także, że kobiety do szklanek (oczywiście z podziałem na czyste i brudne) porównała pewna influencerka, zajmująca się na co dzień tematem macierzyństwa - pokazuje to, jak głęboko zakorzeniona jest w naszym społeczeństwie dyskryminacja i przedmiotowe traktowanie kobiet. Postawmy jednak sprawę jasno: taka forma „ewangelizacji” nie ma z katolicyzmem nic wspólnego.

Po pierwsze: według Kościoła - w przeciwieństwie do seksistowskich mitów i porównań - odpowiedzialność za seks ponoszą w takim samym stopniu kobiety, co mężczyźni. Seks przedmałżeński jest, oczywiście, uznawany za grzech - ale dotyczy to obu płci. Rozpoczęcie współżycia przed ślubem nie czyni również człowieka osobą mniej wartościową ani niezdolną do prawdziwej miłości, jak sugeruje rzeczony ksiądz (dokładnie mówi on o tym, że kobieta niewspółżyjąca jest w stanie „dać siebie w pełni drugiej osobie”, przez co seksistowsko osadza kobietę w roli osoby dającej, a mężczyzny - biorącej). Chrześcijaństwo naucza, że człowiek po popełnieniu grzechu przeciwko któremuś z Przykazań - także szóstemu - nie staje się bezwartościowy, gorszy czy „pobrudzony” dożywotnio. Z grzechów związanych z seksualnością człowiek wierzący może się wyspowiadać tak jak ze wszystkich innych - i te grzechy pod takimi samymi warunkami mogą być odpuszczone. W katolicyzmie grzech, także ten dotykający sfery seksualnej, nie definiuje człowieka - ani nie sprawia, że jest on spisany na straty.

DEON.PL POLECA

Kult czystości, który niszczy 

Mam wątpliwości, czy nagranie ze szklanką przekona kogoś do poczekania z rozpoczęciem współżycia. Obawiam się za to, że może ono negatywnie wpłynąć na postrzeganie samych siebie przez te kobiety, które z różnych przyczyn rozpoczęły życie seksualne przed ślubem. Zdarza się, że kobieta, której wmówiono, że jest „niepełnowartościowa” z racji uprawiania seksu posiada zaniżone poczucie własnej wartości i trwa w związku, który nie jest dla niej dobry - a czasem nawet przemocowy, bo zwyczajnie nie wierzy, że zasługuje na zdrową, opartą na szacunku relację. Ale nawet, jeśli przyjmiemy optymistyczny scenariusz, w którym kobieta wychodzi za mąż i rozpoczyna współżycie po ślubie, to nie jest powiedziane, że takie wypowiedzi na temat seksu nie wpłyną na nią negatywnie. O tym, jak wielką szkodę może wywołać u młodych kobiet taka forma nauczania na temat seksualności, można przeczytać na przykład w reportażu „Odczarowanie” autorstwa Joli Szymańskiej (opublikowanym swego czasu na łamach „Tygodnika Powszechnego”). To nie działa w taki sposób, że gdy młoda kobieta zostaje żoną - i współżycie staje się „dozwolone”, to wypowiedziane przez księży czy katechetów słowa tracą swoją moc. One niekiedy dźwięczą w głowach kobiet przez wiele lat, zohydzając seks i bliskość także po ślubie. Dzieje się tak między innymi dlatego, że aby czerpać radość z intymności (nie tylko z seksu, ale również na przykład bliskiego dotyku), człowiek musi czuć się podmiotowo, wiedzieć, że ma prawo wyrażać swoje potrzeby, które są tak samo ważne, jak te, które posiada druga strona, a także stawiać granice. Jeżeli osoba - najczęściej, tak jak na filmie z brudną szklanką, kobieta - będzie miała wpojone, że w tej sferze życia jest tylko przedmiotem (to, czy brudnym, czy czystym, czy atrakcyjnym czy nie, to sprawa drugorzędna), to nauczenie się doświadczania budującej bliskości oraz asertywności seksualnej będzie dla niej znacznie trudniejsze. Czasami, aby „odzyskać” swoją seksualność, niezbędna jest psychoterapia i wizyty u seksuologa. Poczucie uprzedmiotowienia prowadzi bowiem nie tylko do braku satysfakcji seksualnej (co może fatalnie rzutować na jedność małżeńską, której budowanie jest według Kościoła jednym z celów współżycia), ale też może przyczyniać się do doznawania nadużyć seksualnych. Pacjentki, które doświadczyły przemocy seksualnej, często wspominają o tym, że po prostu nie wiedziały, że mogą zawsze powiedzieć „nie”. Taka świadomość wymaga poczucia sprawczości, które porównywanie kobiet do szklanek, jabłek czy zamków od klucza niekiedy skutecznie odbiera.

Widzicie? Kościół ma problem z seksem!

Nagrywanie tego rodzaju filmów i upowszechnianie ich w sieci ma również jeszcze jedną „właściwość” - takie działanie z zabójczą skutecznością odstrasza ludzi od Kościoła. Wielu influencerów i dziennikarzy komentowało owo nagranie, kierując swoją złość nie tylko na konkretnego księdza, ale na cały Kościół. Dla osób, które mają z Kościołem nie najlepsze doświadczenia, jest to kolejny dowód na to, że katolicy „mają problem” z seksem i kobietami. Skuteczność ewangelizacyjna filmu ma więc wartość ujemną. Zdaję sobie sprawę z tego, że mówienie o seksualności do młodych ludzi nie jest łatwą sprawą - katolicka etyka seksualna jest wymagająca, a Polacy nie zawierają dzisiaj małżeństw w wieku lat dziewiętnastu (według danych GUS panny młode mają dzisiaj średnio 28 lat, zaś panowie młodzi - 30). Zachęcenie młodych, by chcieli wcielić te zasady w swoje życie, wymaga dobrej argumentacji, której wielu duszpasterzom brakuje - uciekanie się do wulgarnych porównań w dużej mierze wynika więc z bezradności. Jednak, jeśli chcielibyśmy, aby więcej młodych ludzi wcielało katolickie zasady w życie, to powinniśmy przede wszystkim pomagać im pogłębiać wiarę - fiksowanie się na temacie ludzkiej seksualności bez tłumaczenia ludziom chociażby kerygmatu stawia katolików nie w roli autorytetów, ale ludzi z obsesją na punkcie tego, co inni robią w sypialni. Młodzi ludzie szybciej przyjmą katolicką etykę seksualną, gdy wytłumaczy się im, w jaki sposób jest ona „umocowana” w całości kościelnego nauczania o człowieku.

Po drugie - kiedy już chcemy przekazywać młodym ludziom nauczanie o seksualności, musimy ukazywać im prawdziwy, pełny obraz tego, jak Kościół seks postrzega - a przecież Katechizm wcale nie mówi, że seks jest zły czy brudny (albo tym bardziej brudzący wyłącznie kobiety). Jestem również przekonana, że powinniśmy także skupiać się nie tylko na zakazie współżycia przed ślubem, ale także na przykład na tłumaczeniu, że do współżycia (także małżeńskiego) nigdy nie wolno przymuszać. Musimy również wyjść poza same idealistyczne zapewnienia, że alkowa jest „jednym z ołtarzy”, katolickiego małżeństwa - młodzi ludzie mają prawo usłyszeć również to, że seksualność stanowi dynamiczną część małżeństwa, która zmienia się wraz z wiekiem, etapem rozwoju rodziny czy stanem zdrowia. Byłoby również korzystne, gdybyśmy do współpracy - na przykład przy prowadzeniu kursów przedmałżeńskich, ale też tworzeniu materiałów dostępnych w internecie, zapraszali specjalistów: seksuologów, psychologów czy medyków.

Ich głos oraz głos mądrych teologów powinien być słyszalny bardziej, niż seksistowska pseudoewangelizacja.

Psycholog i copywriter. Wierząca i praktykująca. Prowadzi bloga katolwica.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Jacek Prusak SJ, Sławomir Rusin

Dojrzała wiara to zgoda na obcowanie z Tajemnicą

Czy psychologia jest wrogiem wiary? A może doprowadzi do tego, że uwierzę głębiej? Czy wyznacznikiem bliskości z Bogiem są emocje? Co Pismo Święte mówi o orientacji seksualnej?...

Skomentuj artykuł

Żadna kobieta nie jest brudną szklanką
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.