Wielkanoc to pierwsze i najważniejsze święto dla chrześcijan. Gdyby Pan nie zmartwychwstał, ‘daremna byłaby nasza wiara’, jak powie św. Paweł. Łatwiej jest nam jednak doświadczać i przeżywać krzyż, smutek i łzy, niż radość ‘pustego grobu’. Tak się wydaje. I choć śpiewamy: Alleluja!, to jednak nie brzmi ono wystarczająco mocno. Dlatego trzeba sobie trochę pomóc. Trzeba poszerzyć wyobraźnię ducha.
Żołnierze mieli jeszcze świeżo w pamięci zamieszanie w Ogrodzie Oliwnym i sąd u Piłata. Dobrze się bawili, kiedy ubrali Jezusa w purpurę i uwili z krzaka cierni koronę dla Niego. A to ci król, witaj! – wołali podekscytowani.
Wiedzieli, co mają robić, kiedy zapadł wyrok. Zaprowadzili skazańców na Golgotę. Fachowo przytwierdzili ich do krzyży, sprawdzili, czy umarli.
Kiedy na prośbę arcykapłanów zaczęli trzymać straż przy grobie Jezusa, wszystko wydawało się uspokajać. Szabat minął bez żadnych szczególnych wydarzeń. Było cicho, nawet nudno.
Następnego ranka, gdy jeszcze było ciemno wokół, potężny huk i łomot wyrwał ich z senności. Zdawało się im, że wszystko się zatrzęsło. Nagle oświecił ich wielki błysk. Potężny, opieczętowany kamień nagrobny przesunął się, otwierając wejście.
Żołnierze nie byli na to przygotowani. Uciekli w popłochu.
W żołnierzach mogę zobaczyć, jak często systemy, zbiorowości, grupy, dzisiaj powiedzielibyśmy korporacje, zabijają wrażliwość, zmuszają do postaw, które łamią ‘moralne kręgosłupy’.
Pomyślę o tym, gdzie i mnie zagraża taka utrata wrażliwości, gdzie mniej liczy się człowiek, a bardziej pochodzenie czy przynależność.
Skomentuj artykuł