Terlikowski na Adwent: Bóg nie odbiera nam wolności

Fot. Fotografiche.eu/depositphotos.com

Tomasz Terlikowski zaprasza do wspólnego rozważania Listu św. Pawła do Rzymian: Nie ma chyba częściej komentowanego tekstu św. Pawła. Dla wielu, choćby dla Filipa Melanchtona, ten tekst jest wręcz esencją Dobrej Nowiny, podsumowaniem całego Nowego Testamentu. Warto z tym właśnie tekstem, właśnie w Adwencie się zmierzyć. To właśnie chciałbym państwu zaproponować w ramach krótkiej akcji „Terlikowski na Adwent”.

Nie wiem jak państwo, ale ja często pomijam powitania i wstępy, jakimi św. Paweł opatruje swoje listy. Wydają mi się one jakoś tak nieistotne. A jednak tym razem zaczniemy właśnie od wstępu, gdzie Paweł przedstawia się Rzymianom. Tu cytuję List do Rzymian.

„Paweł, sługa Jezusa Chrystusa, z powołania apostoł do głoszenia Ewangelii Bożej” - mówi o sobie Paweł i dodaje: „Przez Niego, przez Chrystusa otrzymaliśmy łaskę i urząd apostolski, aby ku chwale Jego imienia pozyskiwać wszystkich pogan dla posłuszeństwa wierze”.

Czytaj również na Adwent: Wyjątkowa misja Józefa. Bóg wybrał go starannie

Co wynika z tych słów? Odpowiedź, jak sądzę, jest prosta: szczególna apostolska godność Pawła. On jest apostołem, bo został do tego powołany. A jak podkreśla Scott Hahn, akurat tego powołania, tego urzędu, nie da się samemu wybrać. Trzeba zostać do niego powołanym. Dlaczego? Bo godność apostoła związana jest z byciem świadkiem zmartwychwstania. A jak wiadomo Jezus nie objawił się po swojej śmierci wszystkim a jedynie wybranym z grona uczniów i właśnie Szawłowi na drodze do Damaszku.

Godność jest więc łaską, co zresztą, jak wskazuje św. Tomasz z Akwinu, wynika wprost z tego biblijnego wprowadzenia. Gdy Paweł mówi, że przez Jezusa otrzymał łaskę i urząd apostolski, to jako pierwszą wymienia łaskę. Dlaczego? Gdyż apostołowie dostąpili apostolatu nie dzięki zasługom, ale dzięki łasce - podkreśla Akwinata w komentarzu do Listu do Rzymian.

Łaską, o której jest tu mowa, jest spotkanie w drodze do Damaszku, w czasie którego Szaweł, gorliwy obrońca tradycji faryzejskich, spotyka Zmartwychwstałego. I jeśli na moment zatrzymamy się na tej właśnie chwili, na tym, co się wówczas wydarzyło, ale także na całej historii Ewangelii, to możemy postawić pytanie wzorowane trochę na tych pytaniach, które zadają historycy historii niebyłej, a mianowicie: czy Szaweł jest jedynym, komu w taki nadzwyczajny sposób ukazał się Jezus po swoim zmartwychwstaniu.

W Ewangelii mamy świadectwa spotkań, powołań, które nie zakończyły się sukcesem. Jezus z miłością spogląda na bogatego młodzieńca, ale on odchodzi zasmucony. Czy z podobnym spotkaniem mogliśmy mieć do czynienia po zmartwychwstaniu? Czy Jezus mógł w jakimś innym miejscu, niekoniecznie na drodze do Damaszku, ukazać się jakiemuś gorliwemu przeciwnikowi Nowej Drogi i ukazać mu swoją moc?

Zobacz również: Nie musisz porównywać się z innymi. Jesteś chciany i kochany

Nie ma oczywiście dobrej, biblijnej odpowiedzi na tak postawione pytanie, bo nawet jeśli tak się stało, a przekaz ten został odrzucony, to nie ma i nie będzie żadnego jego świadectwa. Jeśli jednak stawiam to pytanie, to jedynie dlatego, że uświadamia ono, że w przypadku powołania nawet tak szlachetnego, jak powołanie do apostolstwa, nie ma żadnego determinizmu. Człowiek pozostaje wolny w swoim wyborze. Może powołanie przyjąć, ale może też je odrzucić. Może rozpoznać Zmartwychwstałego albo nie. Może wyruszyć za nim albo odejść zasmucony. Jego osobista historia, ale także historia w ogóle, niekiedy w wymiarze bardzo drobnym, ale niekiedy w wymiarze historycznym, będzie wówczas zupełnie inna.

Jeśli rzeczywiście - to wszystko rozważam jedynie jako możliwość - był jakiś inny gorliwy Żyd, który miał zostać apostołem, który miał rozpoznać w Zmartwychwstałym proroka, Mesjasza i Syna Bożego, to mógł on należeć do jakiejś innej szkoły faryzejskiej, mógł być saduceusz i wówczas jego listy, jego nauczanie mogłoby wprowadzić jakieś inne elementy, inne interpretacje do tekstów, które mogłyby stać się kanonem Nowego Testamentu.

Tak, mam świadomość, że poruszamy się tu na granicy, że to tylko przypuszczenia, ale to uświadamia, jak ważne są nasze osobiste wybory. Bóg nie odbiera nam wolności. Możemy wybierać, a to jak wybierzemy, będzie miało wpływ na historię, także na historię Kościoła i historię zbawienia. I nie chodzi o to, aby zastanawiać się, jak wyglądałoby chrześcijaństwo uzupełnione, bo z pewnością wszystko, co konieczne do zbawienia, już wiemy, ale o to, by dostrzec, że także od naszych codziennych wyborów zależy przyszłość świata, przyszłość Kościoła. Ona nie jest zdeterminowana. Ona nie jest jednowymiarowa. Nie jest tylko filmem, który już od dawna został zaplanowany i napisany w Boskiej wieczności, a obecnie rozgrywa się tylko na naszych oczach, ale jest czymś, co dopiero się realizuje, co zależy od wyborów ludzi - zbiorowych i samodzielnych - w czym Bóg nam towarzyszy, ale nie, co nam narzuca.

Od tego, jakie dziś podejmę decyzje dotyczące mojej wiary, mojej pobożności, zależy to, co będzie jutro. I to jest chyba dobry wniosek na ten trwający właśnie Adwent. Łaska uprzedza nasze decyzję, ale nie odbiera nam wolności. Wszechwiedza Boża nie oznacza determinizmu, ale jedynie wiedzę pełną, przy pozostawieniu nam pełnej wolności.

Posłuchaj podcastu Tomasza Terlikowskiego "Tak myślę" w aplikacji Spotify

Podcast Tomasza Terlikowskiego "Tak myślę" jest dostępny na platformie YouTube

Wszystkie odcinki podcastu Tomasza Terlikowskiego możesz znaleźć w DEON.pl

Doktor filozofii, pisarz, publicysta RMF FM i felietonista Plusa Minusa i Deonu, autor podkastu "Tak myślę". Prywatnie mąż i ojciec.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Terlikowski na Adwent: Bóg nie odbiera nam wolności
Komentarze (1)
JY
~john yossarian
3 grudnia 2021, 16:15
"Jeśli rzeczywiście (...) był jakiś inny gorliwy Żyd, który miał zostać apostołem (...) to mógł on należeć do jakiejś innej szkoły faryzejskiej, mógł być /to/ saduceusz i wówczas jego listy, jego nauczanie mogłoby wprowadzić jakieś inne elementy, inne interpretacje do tekstów, które mogłyby stać się kanonem Nowego Testamentu." Bardzo ciekawy kierunek myślenia, ale i dość niebezpieczny. Bo np. gdyby nie znajomość Wojtyły z Półtawską i gdyby nie jej obozowe traumy, to jak wyglądałaby encyklika Humanae vitae?