Islam, chrześcijaństwo i zachód

Islam, chrześcijaństwo i zachód. Burzliwe dzieje wzajemnych relacji. Wyd. WAM
Armour Rollin / Wyd. WAM

Ujawnia też, dlaczego muzułmanie postrzegają nowoczesny system polityczno-gospodarczy - z typową dla niego globalizacją kapitalizmu, technologii i nauki - jako bezbożny, świecki atak na wszystko co święte. Swoje rozważania zamyka omówieniem konfliktu arabsko-izraelskiego oraz wydarzeń z 11 września 2001 roku.

Islam, chrześcijaństwo i zachód.  Burzliwe dzieje wzajemnych relacji - zobacz więcej

Fragment książki:

Kwestia wojny

Z pozoru może się wydawać, że islam rozprzestrzenił się dzięki podbojom. Historyk Bernard Lewis wtrąca tu jednak łagodny głos sprzeciwu, zauważając, że podczas gdy nowa religia rzeczywiście sięgała coraz dalej dzięki działaniom wojennym, to jednak podbitej ludności nikt islamu nie narzucał W tej kwestii Koran wypowiada się jasno: „Nie ma przymusu w religii!" (II, 256). Lewis wyjaśnia: „W oczach zdobywców podstawowym celem wojny me było narzucanie islamu siłą(...). Podbite ludy zachęcano do przyjęcia islamu na różne sposoby, choćby przez niższe podatki, nikt ich jednak do tego nie przymuszał".

W jednym fragmencie Koran, choć niechętnie, wydaje się nakazywać wojnę: „Przepisana jest wam walka, chociaż jest wam nienawistna" (II, 216), a nawet walkę z niewiernymi:

„Zwalczajcie tych, którzy nie wierzą

w Boga i w Dzień Ostatni,

którzy nie zakazują tego,

co zakazał Bóg i Jego Posłaniec,

i nie poddają się religii prawdy

- spośród tych, którym została dana Księga -

dopóki oni nie zapłacą daniny własną ręką

i nie zostaną upokorzeni". (IX, 29)

„i zwalczajcie bałwochwalców w całości, tak jak oni was zwalczają w całości. Wiedzcie, iż Bóg jest z bogobojnymi". (IX, 36)

Te fragmenty IX sury nawołują do „dżihadu miecza". Żaden element islamu nie wywołał takich sporów i tak ostrych dyskusji między chrześcijanami a muzułmanami, jak ten właśnie nakaz.

Arabskie słowo dżihad, „walka"występuje w islamie w dwu znaczeniach: walki duchowej i walki zbrojnej. Za główne znaczenie uważano zawsze duchowe „zmaganie się na Jego drodze" (IX, 24) z niewiernymi i niesprawiedliwością, walkę toczoną w sobie - we własnej duszy i z własnym zachowaniem - oraz w społeczeństwie. To tak zwany „większy dżihad", który obowiązuje każdego muzułmanina. Waga tego wysiłku jest olbrzymia: „I bądźcie gorliwi w walce za sprawę Boga gorliwością, na jaką On zasługuje! On was ,wybrał" (Koran XXII, 78). Druga postać dżihadu, często nazywana w islamie „mniejszym dżihadem", a w środkach masowego przekazu błędnie określana jako „święta wojna", to fizyczne zmaganie się w walce w obronie wiary. Podczas gdy wszyscy muzułmanie winni wypełniać większy dżihad, nie wszyscy muszą uczestniczyć w mniejszym dżihadzie, czyli w faktycznych działaniach wojennych, choć jeśli już do nich dojdzie, każdy wierny jest obowiązany je wspierać.

Z nauk islamu wynika, że taką kampanię zbrojną można wszcząć tylko w pewnych określonych wypadkach. Jeden z nich to obrona wyznawców islamu albo terytorium muzułmańskiego w razie ataku, co odpowiada dokładnie zachodniej i chrześcijańskiej doktrynie wojny sprawiedliwej toczonej dla obrony własnej. Drugi - to wojna dla naprawienia jakiegoś zła. Chrześcijańska koncepcja wojny sprawiedliwej także dopuszcza taką interpretację. Taką wojną była operacja Pustynna Burza z 1991 roku, która miała zmusić Irak do odwrotu po jego inwazji na Kuwejt. Ekspansja islamu w VII wieku również może być przykładem uleczania zła w tym sensie, że Bliski Wschód i Afrykę Północną spotkało zło, ponieważ islam na te tereny nie dotarł i nie panowało tam prawo muzułmańskie.

 

Doktryna islamu oraz język [arabski - I.N.] dzielą w tym momencie świat na dwie części, dar al-islam - co znaczy „dom islamu", „przybytek islamu" lub jak wolą niektórzy tłumacze „przybytek pokoju oraz dar al-harb - czyli „dom wojny", „przybytek walki". Pierwszy obszar to właściwe ziemie islamu, gdzie, idealnie rzecz biorąc, wszyscy poddali się Bogu jako muzułmanie albo - jeśli islamu nie przyjęli - podporządkowali się przynajmniej zasadom islamu, a co za tym idzie - panowaniu prawa Bożego w społeczeństwie. Ponieważ takie społeczeństwa są posłuszne Bogu i Jego prawu, uważa się, że bodaj w teorii panuje w nich pokój, zarówno w odniesieniu do Boga, jak i w relacjach międzyludzkich. W myśl tej koncepcji inne społeczeństwa, te, które Bogu się nie poddają, trawi na skutek spięć wewnętrznych i konfliktu z Bóstwem chaos spowodowany nieprzyjęciem przez nie boskiego prawa. Zgodnie z naukami Mahometa muzułmanie mają walczyć z takimi społeczeństwami i wojna z nimi jest usprawiedliwiona. W tym punkcie sytuacja robi się już bardziej problematyczna. Zdaniem Bernarda Lewisa: „W zasadzie ta wojna miała trwać tak długo, póki cała ludzkość nie przyjmie islamu albo nie podporządkuje się autorytetowi muzułmańskiego państwa". Każde społeczeństwo zaatakowane na podstawie takiego rozumowania oskarży siły muzułmańskie o wszczęcie wojny agresyjnej. Właśnie tak europejscy chrześcijanie motywowali w późniejszych wiekach wyprawy krzyżowe - że muzułmańscy Arabowie bezprawnie odebrali im Ziemię Świętą.

Muzułmanie nie wymagali wprawdzie od podbitej ludności przejścia na islam, ale zakładali, że ich poddani kiedyś to uczynią, ba, wierzyli, że islam obejmie w końcu cały świat. Oczywiście, chrześcijanie również dopatrują się w swojej wierze potencjału uniwersalistycznego i tu właśnie tkwi ziarno niezgody między obu tradycjami. Obie utrzymują, że dana im jest prawda uniwersalna i absolutna i obie czują się w pewnym sensie obowiązane ją szerzyć.

O tym, że muzułmanie wykorzystywali siłę oręża, by nieść na nowe tereny islam, czy przynajmniej władzę islamu, wiadomo powszechnie. Mniej natomiast znany jest fakt, że władcy chrześcijańscy postępowali identycznie. Wystarczy wspomnieć chrześcijańskie Cesarstwo Rzymskie, którego prawa stawiały chrześcijaństwo w uprzywilejowanej pozycji, konwersje wymuszone przez Karola Wielkiego, średniowieczne prawa przewidujące karę śmierci dla kacerzy i chrzest, utratę życia lub wygnanie dla niechrześcijan, a nawet dziewiętnasto- i dwudziestowieczny kolonializm, kiedy to chrześcijańscy misjonarze docierali na swoje pola misji dzięki zachodnim siłom wojskowym i ekonomicznym. W tym punkcie chrześcijanie własną historię znają chyba gorzej niż historię islamu, podczas gdy można między nimi zaobserwować liczne paralele.

Islam, chrześcijaństwo i zachód.  Burzliwe dzieje wzajemnych relacji - zobacz więcej

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Islam, chrześcijaństwo i zachód
Komentarze (2)
KA
Katolik apolityczny
7 sierpnia 2013, 13:48
Dżihad w naukach teologów islamu ma 4ry znaczenia, nie dwa. Sama historia relacji chrześcijan i muzułman nie tłumaczy czemu islam NIE  jest religią w sensie stricte tego słowa, aideologia religijną,czemu Koran sankcjonuje kłamstwo (Sura 2:106), oraz wymuszenia, haracze, oraz nagradza dżihad (w każdej z jego 4rech form). Warto zapoznać się Koranem lub jego analizami nim damy sobie wcisnąć coś, co nie ma odniesienia do rzeczywistych wierzeń muzułmanina. Starczy posłuchać imamów na youtube lub poczytać Koran. Polecam dwa krótkie teksty, świecką analizę Koranu: [url]http://www.fronda.pl/blogi/frontem-do-przodu/islam-chrzescijanstwo,34628.html[/url] oraz wywiad ze znawcą Koranu ks. Pages'em: [url]http://www.fronda.pl/blogi/de-profundis-clamavi-ad-te-domine/islam-przegrywa-z-rozumem,30257.html[/url] Warto też mieć na uwadze co wypowiadają wielcy kardynałowie żyjący w środowisku otoczonym islamem, jak kardynał Turkson. Próby interpretacji Islamu jako podobnego do chrześcijaństwa, są równie podstawne jak próby interpretacji Koranu jak Bblii, czyli nie dosłownie (a Koran większość tradycji odczytuje dosłownie).
T
teresa
7 kwietnia 2011, 08:39
Islam powinien otworzyć się na niebo.Co do degradacji wiary w chrześcijańskim świecie-mają sporo racji- ochrzczeni poganie to my. Nie wolno zabijać nikogo dlatego ,ze wyznaje inaczej ,ani zmuszać do własnych przekonań. Trzeba zaufać swojemu Bogu,że on doprowadzi rzecz do końca.  Pokój  . A tele-komórki powinny zmienić barwę z czarnej na grafitową lub ciemno-szarą