Nie chcę deprecjonować tego mnóstwa wartościowych treści, które jesteśmy w stanie znaleźć w internecie. Ale jestem też głęboko przekonana, że największą siłę działania ma zwykłe-niezwykłe świadectwo konkretnego życia ludzi, o których prywatnym życiu wiemy więcej, niż o codzienności wspaniałych mentorów z sieci.
Nie dajcie się na to nabrać. Nie dajcie sobie wyprać mózgów ludziom, którzy was nie znają i którym na was nie zależy. Sprawca nie jest zbiorowy. To konkretny człowiek, który popełnił przestępstwo i powinien za nie odpowiedzieć karnie. To nie żaden „ukr”, czy „ciapaty”. Wasz strach przed innością może wydawać się uzasadniony, ale niestety ma on tendencję do przechodzenia w ciasny i wybiórczy nacjonalizm, który stopniowo, ale systematycznie ewoluuje, dochodząc do etapu, gdy odmawia się „innym” jakichkolwiek praw. Historia wielokrotnie pokazała, że końcową fazą tego tragicznego ludzkiego upadku jest koszmar przemocy i terroru. Zatrzymajmy się, gdy jeszcze można.
Od lat słychać w Polsce biadolenie, że tracą popularność utarte formy pobożności ludowej, takie jak nabożeństwa majowe i różańcowe. A przecież rodzą się nowe jej przejawy, które mówią wiele o Kościele w Polsce.
Żyjemy w świecie wielokulturowym, często podzielonym i z trudem szukającym wspólnych mianowników. Czasami to jest spore wyzwanie, ale inaczej nie będzie. Migracja, emigracja różnie nam się kojarzą. Poruszają bardzo delikatne struny naszego życia osobistego, rodzinnego, a nawet narodowego oraz pokazują kim tak naprawdę jesteśmy jako ludzie.
Piszę ten tekst z mojej małej perspektywy: nie jak owca do pasterzy, ale jak kobieta do mężczyzn, teolog do teologów, siostra do braci, z racji wieku – może też córka do ojców. Piszę z miłości do Kościoła. Po to, żeby ten rok był inny, dlatego, że wiem, iż pewnych rzeczy nie usłyszycie od ludzi, którzy powinni wam je powiedzieć.
Przełom roku to czas szczególny. Z jednej strony spojrzenia wstecz i podsumowań, a z drugiej wybiegania w przyszłość i snucia planów. Nie inaczej jest, kiedy myślimy o Kościele, tym powszechnym, globalnym, ale i tym krajowym, a nawet lokalnym. Co przeżyliśmy i jaki to dało rezultat, a co nas czeka? Spójrzmy!
Kilka dni temu słyszeliśmy w kościołach o Świętej Rodzinie. Pierwszego stycznia przypada Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi. Uśmiecham się do tych uroczystości, czując że to dobrze, iż Kościół daje je nam na przełomie starego i nowego roku.
Co nas czeka w roku 2025? Czy będzie to rok chaosu czy powrotu do narodowego socjalizmu? Wielu zadaje sobie pytanie, czy liberalna demokracja przetrwa? W Stanach Zjednoczonych i wielu krajach Unii Europejskiej dochodzi do głosu nacjonalizm. A rasistowska narracja w obliczu kryzysu migracyjnego nikogo już nie dziwi. Zaminować granice! Deportować obcych! Bez takich haseł nie wygra się dzisiaj wyborów. Dla polityków różnych opcji bezpieczeństwo państwa jest priorytetem. Czy da się je osiągnąć nie zdradzając ewangelicznych wartości?
„Wiesz co, bycie w celibacie mnie tak nie boli, jak to chodzenie po kolędzie” – usłyszałam niedawno w rozmowie z zaprzyjaźnionym księdzem. Na moje uniesione w zadziwieniu brwi, uśmiechnął się i doprecyzował: „Tak, tak, nie przesłyszałaś się. Są lata, gdy jestem tak zdesperowany, że chętnie bym któremuś ze współbraci zapłacił, by ten obowiązek ode mnie przejął”.
Jimmy Carter zmarł dokładnie w 47. rocznicę rozpoczęcia swojej wizyty w Polsce. Nasz kraj był jednym z pierwszych, które odwiedził po wygranych wyborach. Wyraził w ten sposób wdzięczność dla amerykańskiej Polonii, która przyczyniła się do jego zwycięstwa w wyścigu do Białego Domu.
Nie pierwszy raz w Kościele w Polsce sprawy drugorzędne wzbudzają więcej emocji i zainteresowania, niż to, co naprawdę ważne. Czy tak musi być?
Rok kalendarzowy 2024 niebłaganie zbliża się do końca. Ostatnie jego dni, a zwłaszcza ten mój ostatni felieton w tym roku to okazja do refleksji nad tym, co przeżyliśmy wspólnie w tym niełatwym dla wszystkich czasie. Dobro czy zło, szczęście czy nieszczęście? – to zwykle pytania, jakie sobie zadajemy w takich sytuacjach. Okoliczności zewnętrzne, zarówno globalne, jak i nasze krajowe nie są specjalnie sprzyjające, ale cóż. W takim świecie żyjemy. Pozwolę sobie zatem na moje autorskie podsumowanie mijającego roku.
Moim zdaniem zbyt rzadko odsuwa się księży od spowiadania. W polskiej rzeczywistości stała się to praca na akord i w okresach przedświątecznych każde „wyświęcone” ucho jest pilnie poszukiwane. Natomiast skargi wiernych na pośpiech, jaki temu towarzyszy, i na brak wyczucia ze strony niektórych spowiedników, przynoszą niewielkie rezultaty. W konsekwencji, poranieni podczas spowiedzi wołają: Chrońmy nasze dzieci przed takim doświadczeniem!
W Kościele rozpoczął się Rok Jubileuszowy. W wigilijny wieczór papież otworzył Drzwi Święte w Bazylice św. Piotra, a 26 grudnia w rzymskim więzieniu Rebibbia. W kolejnych dniach Drzwi Święte będą otwierane jeszcze w trzech bazylikach papieskich Rzymu: bazylice św. Jana na Lateranie (29 grudnia), bazylice Matki Bożej Większej (1 stycznia) oraz bazylice św. Pawła za Murami (5 stycznia). Także w kościołach lokalnych na całym świecie wyznaczono tzw. kościoły jubileuszowe, w których wierni będą mogli otrzymać odpusty.
Drugi dzień świąt, choć mówiąc bardziej poprawnie, oktawa Bożego Narodzenia. Radość z narodzenia Jezusa trwa. Tymczasem słyszymy w kościele czytanie o męczeńskiej śmierci św. Szczepana. Zderzenie radości, beztroski i nowego życia ze śmiercią męczennika. Dlaczego tak? Skąd takie czytanie w święta?
Dziś kolędy i pastorałki towarzyszą nam już zazwyczaj od początku adwentu. Skoczne tony „Dzisiaj w Betlejem” świetnie komponują się przecież z bitem „Last Christmas”, gdy w pośpiechu przemykamy przez supermarketowe alejki. Tak, to sarkazm, ale z drugiej strony zawsze można pomyśleć, że dzięki temu ci, którzy są daleko od Kościoła, mają szansę choćby w ten sposób usłyszeć dobrą nowinę. Kto wie, kiedy i komu dana treść przypomni się i pozwoli złapać kontakt z bardziej duchowym wymiarem Bożego Narodzenia?
Uważam, że największą zaletą wizyty duszpasterskiej jest jej… analogowość. Mimo rozwoju technologii wciąż jest ona spotkaniem człowieka z człowiekiem, twarzą w twarz, nie przez internetowy komunikator. Jestem przekonany, że w obecnych, coraz bardziej zwirtualizowanych czasach, takich spotkań najbardziej nam brakuje.
Podejście polityków do kwestii migracji jest zmienne, uzależnione od ich aktualnej pozycji u władzy. Prowadzi to do instrumentalnego traktowania rzesz uchodźców. Brak spójnej polityki migracyjnej, a jednocześnie utrwala się ‘strach przed obcymi’. Uderza rozdźwięk między chrześcijańskimi wartościami a praktycznym postępowaniem wobec potrzebujących, mimo rozlicznych apeli papieskich. Papież Franciszek zestawia dramat uchodźców z historią Świętej Rodziny. Apeluje o większą empatię i refleksję nad współczesnym podejściem do migracji. Czy Święta Rodzina znalazłaby pośród nas ‘bezpieczną przystań’?
Czy to przypadek, że polskie tłumaczenie Dokumentu Końcowego Synodu ukazało się akurat w dniu, w którym trzech polskich hierarchów spotkało się na audiencji prywatnej z Franciszkiem? Niekoniecznie. Być może to jeden ze sposobów wskazujących na znaczenie tej wizyty.
Jeszcze tylko dwa dni tegorocznego okresu Adwentu. Boże Narodzenie jest na wyciągnięcie ręki. To fantastyczne, ale i przejmujące zarazem. Czas pędzi nieubłaganie. Tak wiele chcielibyśmy zrobić i przeżyć, a potem stajemy nagle tuż przed jakimś wydarzeniem, jakby zaskoczeni, że to już. Zatraciliśmy umiejętność przeżywania ważnych dla nas chwil. Zapomnieliśmy, co oznaczają pewne symbole. Jesteśmy zbyt rozproszeni, ale i też coraz bardziej ‘rozpraszani’ przez walczące o naszą uwagę podmioty.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}