Mamy dziś w Kościele naprawdę sporo wydarzeń dla małżonków, organizowanych po to, by pomagać umacniać więź małżeńską czy przezwyciężać kryzysy. Problem jest jednak taki, że potrzebujący wsparcia małżonkowie dowiadują się o nich z internetu. Albo od znajomych. Nie z kazania, nie z konfesjonału, nie od księdza. Gdyby za płomiennymi kazaniami o nierozerwalności sakramentalnych małżeństw poszły też komunikaty o dobrych praktykach i miejscach oraz wspólnotach, które małżeństwa wspierają, byłaby większa szansa, że Kościół zacznie się ludziom kojarzyć z miejscem, w którym można uratować swoje małżeństwo.
Pod koniec października zakończył się w Rzymie Synod o synodalności. Było to wydarzenie bez precedensu, bo jeszcze nigdy obrady synodalne nie były aż tak rozciągnięte w czasie. Bo przecież najpierw dyskutowaliśmy na poziomie parafii i diecezji, potem był etap kontynentalny i dwie sesje w Rzymie. W debatach synodalnych wybrzmiewały różnorakie tematy. Wielu wieszczyło rewolucję doktrynalną. Zniesienie celibatu, święcenia kobiet, itd. Tymczasem nic takiego się nie wydarzyło. Synod się skończył.
Obchody święta niepodległości w małej, kaszubskiej parafii. Patrzę na tłumy, poczty sztandarowe, młodzież ze szkoły mundurowej. Jednak mój wzrok przyciąga głównie kilkanaścioro dzieci, które wychodzą na środek kościoła. Wyśpiewują pieśni patriotyczne, zachwycając zgromadzony tłum swoim zaangażowaniem i profesjonalizmem. W oczach starszych parafian widać łzy wzruszenia, w moich dumę. Wśród tych dzieci znajduje się mój ośmioletni syn, który całym sercem angażował się w śpiew. Co więcej, on miał świadomość tego co i dlaczego wyśpiewuje.
Chyba dla wszystkich nas zaskoczeniem było mianowanie abpa Adriana Galbasa na metropolitę warszawskiego. Jednak jeszcze większym zaskoczeniem jest ton komentarzy, jaki tej nominacji towarzyszy. Wydawać by się mogło, że wszyscy się ucieszą, Warszawa dostaje przecież dobrego biskupa – tymczasem dni mijają, a tu nie milkną głosy krytyczne. Czy słusznie?
Czy polski patriota musi być katolikiem? A czy katolik w Polsce musi być patriotą? Takich pytań jest więcej. Nie powinny pozostać bez odpowiedzi, jeśli poważnie traktuje się sprawę miłości Ojczyzny.
Dostrzec, zrozumieć, właściwie ocenić i komentować, być łagodnym i miłosiernym. Opis rzeczywistości i wydarzeń w wielu dziedzinach życia, ocena ludzi i społeczności z tym związanych jest u nas ‘lata świetlne’ oddalona od tego ciągu logicznego, który opisałem. Co się z nami dzieje, że każdy musi być skrytykowany, przypisując mu najgorsze intencje? Dlaczego nie jesteśmy w stanie dostrzegać dobra, które jest wokół nas, a to, co negatywne czy jakoś problematyczne chwytamy w lot?
Oglądam nagranie, w którym abp Adrian Galbas żegna się ze swoją diecezją. Oglądam je kilka godzin po opublikowaniu, gdy trwa jeszcze pierwszy szum wokół tej decyzji – i porusza mnie jego widoczny smutek.
Armia północnokoreańska wysyła na pomoc Rosji swoich żołnierzy. To jakby przyznanie się Kremla, że nie daje sobie rady z podbojem Ukrainy. A może po prostu bardziej im się opłaca poświęcić obcych, niż posyłać na front kolejnych obywateli Federacji Rosyjskiej?
Jakiś czas temu uwagę przynajmniej części społeczeństwa skupiła sprawa krakowskiego Radia Off i jego audycji w całości wykreowanej przez silnik sztucznej inteligencji. Zbiegła się ona z tym, że "google mapy" nie będą już nas kierować na południe głosem Jarosława Juszkiewicza... I chociaż wciąż nie brakuje entuzjastów zawrotnej rewolucji technologicznej, jaka ma miejsce w związku z wykorzystaniem tzw. sztucznej inteligencji, to nieuchronnie zaczynamy na własnej skórze odczuwać, że od lat spychane na margines wątpliwości natury etycznej przynoszą pierwsze bolesne pokłosie.
Za nami uroczystość Wszystkich Świętych i dzień zaduszny. Wielu z nas wybrało się na cmentarze, odwiedzając tych, których nie ma już fizycznie z nami. W tym roku na Kaszubach było wyjątkowo zimno i wietrznie, co w jakiś sposób nie wspierało i tak często bolesnych wspomnień. Gdy przechodziłam z dziećmi przez cmentarz jeden z moich synów obrał sobie za cel ustawianie przewróconych przez wiatr kwiatów na wszystkich mijanych pomnikach, drugi szedł zamyślony w ciszy. Pomyślałam, że są tak bardzo sobie bliscy, a tak różnie przeżywają bycie w tym miejscu…
Kościół powszechny zdaje sobie sprawę ze znaczenia komunikacji we współczesnym świcie. Świadczy o tym m.in. istnienie Dykasterii ds. Komunikacji. Dowodzą tego także dotyczące komunikacji marzenia papieża Franciszka.
Początek listopada z roku na rok staje się okazją do ponownego zatrzymania się, przyjrzenia się swojemu życiu, czasami przewartościowania różnych rzeczy, nabrania perspektywy, ale też powrotu do rzeczywistości, jaka jest, a nie tej, która by mi się marzyła. Nie, to nie jest nostalgia klimatów zaduszkowych, choć odwiedziny cmentarza i bliskich mi ‘postaci’ na Rakowicach w Krakowie mają z tym wiele wspólnego.
Ostatni raz słyszałem kazanie o piekle w latach 80-tych, kiedy byłem w szkole podstawowej. Przyznaję, że misjonarz ludowy (jezuita), który mówił o mękach piekielnych, trochę mnie rozśmieszył, ale mimo tego jest to jedno z nielicznych kazań, które pamiętam do dzisiaj po tylu latach. Potem nigdy nie spotkałem się z tym tematem. Chyba, że jakoś na marginesie podczas rekolekcji ignacjańskich, ponieważ temat piekła był bardzo ważny dla św. Ignacego.
To nie zmarli potrzebują zapalonych zniczy. To my, żywi, ich potrzebujemy. To paradoks: śmierć uwalnia nas od posiadania rzeczy, więc ich posiadanie przejmują za nas inni.
Papieska Komisja ds. Ochrony Małoletnich opublikowała w tych dniach pierwszy raport roczny, w którym podsumowała działania Kościoła w zakresie ochrony małoletnich i dorosłych bezbronnych przed wykorzystywaniem seksualnym. Raport jest odpowiedzią na prośbę Franciszka wyrażoną w 2022 r. podczas spotkania z członkami Komisji. W obszernym dokumencie podsumowano dotychczasowe działania Kościoła w zakresie ochrony małoletnich, tak na poziomie Kurii Rzymskiej, jak i w poszczególnych Kościołach lokalnych. Wskazano także obszary, w których konieczna jest dalsza intensywna praca.
Kilka dni temu brałam udział w bardzo pozytywnym wydarzeniu. Weekend kobiet, organizowany przez Martę Jędrzejewską (Ludzi Pełnych Życia), który ściągnął do Gdyni wiele wspaniałych i spragnionych wartościowych treści kobiet. Co się wydarzyło w Gdyni, zostaje w Gdyni. Pracuje we mnie jednak pewien temat. Wierci mi dziurę w sercu, nie daje zepchnąć się w niepamięć, ale krzyczy, domagając się konkretnej reakcji.
Nie mam nic przeciwko modzie na organizowanie pochodów świętych w stylu „Holy wins”. Nie rozdzieram też szat, gdy dzieci przynoszą z przedszkola zaproszenia na „halloweenowe” imprezy. Ale te dwa dni, kiedy odwiedzamy cmentarze, potrzebują nieco ciszy, nieco wzruszeń, nieco przestrzeni. Bo trudno mówić o śmierci, tęsknocie i niebie, zajadając chipsy i podrygując w takt „ooo – chocolate”.
Najnowsza encyklika papieża Franciszka jest zachętą, by chwycić Jezusa za serce. Przypomina nam, że to sam Chrystus prosi nas o miłość i otwiera nam drogę do swojego intymnego wnętrza, objawia nam swoją kruchość i bezbronność.
„Ksiądz katolicki nie powinien reklamować terapii psychologicznej. Dla wierzącego terapią jest Biblia, Spowiedź i Najświętszy Sakrament” – tak mój wpis na X skomentował jeden z użytkowników tego portalu. Część Internautów zgodziła się z tym stwierdzeniem. Ich zdaniem terapia jest wyrazem braku zaufania do Boga a nawet Jego zdradą. Czy rzeczywiście poszukiwanie pomocy psychologicznej sprzeciwia się w jakiś sposób modlitwie?
Zazwyczaj dokumenty pojawiające się w życiu Kościoła powszechnego odczytuje się pojedynczo, choć ze świadomością ich łączności z innymi. Zdarza się jednak, że warto, a może nawet trzeba, czytać je w pewnym sensie razem, jeden tekst w kontekście drugiego.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}