Kilka dni temu trafiłam na nagranie o. Przemysława Gwadery, jezuity pracującego w Gdyni. Choć nie miałam ochoty na treści zbyt ciężkie i poważne, tytuł filmiku od razu mnie zatrzymał.
Gwałtowna laicyzacja Polaków nie rozpoczęła się wcale wraz z nadejściem pandemii lecz na długo przed nią. Kiedy spojrzeć na proponowane przez ekspertów propozycje wyjścia z obecnej sytuacji, nie sposób zauważyć, że troszeczkę trącą one myszką.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Jakiś czas temu papież Franciszek przestrzegał dziennikarzy przed pokusą koprofilii. Przyznam, że często o tym myślę, gdy robię poranny przegląd mediów. Nie pozostawiające żadnych niedomówień, epatujące brutalnością, cierpieniem i wszelkimi dostępnymi szczegółami zdjęcia, filmiki, historie z wojen, wypadków, wydarzeń z całego świata stały się zwyczajnym elementem doniesień ze świata.
Ordynacja na księży dziewięciu diakonek z Kościoła ewangelicko-augsburskiego już się dokonała. A przy okazji, jak zwykle w takich sytuacjach, odbyła się rytualna już niemal w środowiskach konserwatywnych dyskusja o tym, jak głęboko niszczony jest przekaz Ewangelii, i jak protestanci odchodzą od jedynej prawdziwej wiary. Fakty, co zresztą też dość typowe, wielkiego znaczenia w tej debacie nie miały.
Tocząca się tuż za naszą wschodnią granicą wojna bardzo mocno ingeruje w naszą moralność, w nasze postrzeganie przykazań i podanych w Ewangelii zasad, w to, jak traktujemy innych ludzi. Wpływa na duchową sferę naszego życia bardziej, niż sobie z tego zdajemy sprawę.
Dokąd idziesz, Panie? Tak wiele dzieje się na świecie każdego dnia, że nie sposób być ze wszystkim na bieżąco. Oczywiście, w ostatnim czasie naszą uwagę przykuwa wojna na Ukrainie. To zrozumiałe. Ale problemów, które dotykają świata i ludzi na całym globie jest znacznie więcej. Gdzie w nich jest Bóg i Jego zaproszenie do działania skierowane do nas?
Maj od wielu lat kojarzy mi się z zapachem życia, bieganiem po łąkach i śpiewem pod kapliczką. Tak żyłam pierwsze 20 lat swojego życia, na małej kaszubskiej wsi. Wspominam to dziś z dużym uśmiechem i pewnego rodzaju nostalgią, bo teraz nie tylko nie biegam po łąkach, ale i kapliczki nie są moim miejscem spotkania.
Stolica Apostolska nie będzie zajmowała się dalej badaniem rzekomych zaniedbań kard. Stanisława Dziwisza z czasów, gdy stał on na czele archidiecezji krakowskiej (2005-2016). Poinformowano o tym w komunikacie opublikowanym pod koniec kwietnia przez Nuncjaturę Apostolską w Warszawie. Wedle tego komunikatu w Rzymie zbadano dokumentację, którą po swojej ubiegłorocznej wizycie w Polsce przedłożył kard. Angelo Bagnasco – hierarcha wyznaczony do zbadania zarzutów stawianych b. metropolicie krakowskiemu. „Analiza zebranej dokumentacji pozwoliła ocenić te działania kard. Stanisława Dziwisza jako prawidłowe i w związku z tym Stolica Apostolska postanowiła dalej nie procedować” – stwierdzono w oficjalnym piśmie.
Ostatnich słów papieża Franciszka - o “szczekaniu NATO u drzwi Rosji” - nie da się nazwać inaczej, jak tylko (mówiąc łagodnie) niefortunną pomyłką. Wprawdzie niektórzy z komentatorów starają się na siłę go usprawiedliwić, ale nawet oni nie są w stanie ukryć faktu, że robią to “na siłę”. Bo w tym wszystkim nie da się ukryć konsternacji na samą o tym, że Franciszek być może wcale się nie pomylił, ale rzeczywiście tak myśli. Jednak ja osobiście najbardziej się boję, że przez te niefortunne wypowiedzi Franciszek zepchnie w cień całe dobro, którego dokonał od początku swego pontyfikatu, a było tego rzeczywiście niemało.
Wypowiedzi papieża Franciszka na temat wojny w Ukrainie mają dziś wielu krytycznych komentatorów. Większość z nich zarzuca papieżowi, że nie potępia Włodzimierza Putina i nie nazywa go zbrodniarzem. Tłumaczą przy tym, że oczekują od niego, jako głowy Kościoła, by zło nazwał złem i potępił człowieka, który to zło czyni. Zadajmy sobie jednak pytanie, czy wyniknęłoby z tego jakieś dobro?
Czy gdybyśmy mieli taką możliwość to - jako Kościół - przenieślibyśmy się w przeszłość? I jakie czasy byśmy wybrali? Takie pytania - w istocie religijne - postawiła przede mną lektura powieści bułgarskiego autora Georgi Gospodinowa.
Zwiedzając wystawę malarstwa podziwiam nie tylko dzieła sztuki, ale także zadumanych przed obrazem ludzi. Są jakby piękniejsi w tym zamyśleniu, jakby bezbronni i godni większego zaufania. Wsłuchuję się w to, z czym przyszli. Gdy czekają, aż obsługa wystawy wpuści ich do środka, o czymś sobie przypominają, coś wspominają, nazywają po imieniu swoje pragnienia. Nikt nie narzeka.
Przeżycia ostatnich miesięcy, a nawet kilku lat sprawiają wrażenie, jakby świat przyśpieszył i zaskakuje nas coraz to nowymi wydarzeniami. Wydawało się, że przełom tysiącleci będzie już takim szczególnym momentem w historii ludzkości. To, jednak, co dzieje się od wtedy, jest jeszcze dziwniejsze i bardziej zaskakujące. „Ciekawe czasy” – ktoś by powiedział, ale to zamiast być niezwykłym wydarzeniem, staje się codziennością.
Wiarę przekazują dzieciom rodzice. To stwierdzenie jest nieustannie w Kościele powtarzane i mocno zapada dorosłym w pamięć. Gdy dzieci odchodzą z Kościoła, budzi u rodziców ogromne wyrzuty sumienia i poczucie, że wszystko zrobili źle. Owocem wychowania w wierze powinno być przecież wierzące dziecko. Jeśli nie wybiera tego, czym żyją rodzice, coś musiało pójść nie tak.
Nie ma wątpliwości, że pontyfikat Jana Pawła II był jednym z największych w historii Kościoła. Nie ma też wątpliwości co do tego, że jest on jedną z najważniejszych postaci w historii Polski. Wydaje się, że dziś Kościół w Polsce powinien podjąć próbę przywrócenia Janowi Pawłowi II właściwego miejsca.
Drogi konserwatywnej prawicy i Kościoła hierarchicznego - choć z polskiej perspektywy nie zawsze to widać - rozchodzą się od jakiegoś czasu. Oba stanowiska odróżnia stosunek do migracji, do wielu kwestii bieżącej polityki międzynarodowej, a nawet do wojny w Ukrainie. Jednak to właśnie ta ostatnia pokazuje, że czasem warto wsłuchać się w konserwatywny punkt widzenia.
Trwa Rok Rodziny „Amoris laetitia”. Do jego zakończenia zostało niewiele czasu. Pora zapytać, jak wykorzystaliśmy minione miesiące.
Święto Miłosierdzia, które dzisiaj przeżywamy jest dla nas okazją i nieustannym wyzwaniem. Zmusza do refleksji i rozeznawania. Dzisiaj Jezus staje przed każdym zwracając się z łagodnym: ‘Jestem dla ciebie Miłosierdziem’, ale „staraj się zrozumieć”, co znaczy w twojej sytuacji ‘być narzędziem Bożego miłosierdzia’ wobec potrzebujących.
Spal, zniszcz, pomścij, wykpij, zabij. Komunikacja wojenna Ukrainy jest boleśnie szczera, harda, nieustępliwa i mściwa. Trudno się dziwić. Nietrudno do tego klimatu dołączyć.
Zakończył się wielkopostny boom na lektury duchowe i wyrzeczenia. Przesyceni słuchaniem o cierpieniu, śmierci, umartwianiu i jałmużnie, możemy powiedzieć: uff. Można wrócić do codziennego biegu, nie zatrzymując się nad tym, by się nawracać, modlić, rozważać.
{{ article.description }}