Wielkimi krokami zbliża się nowy rok liturgiczny oraz adwent. Patrzę na to, co dzieje się w mediach społecznościowych i myślę z lekkim uśmiechem „nowy rok, stara ja”. Cieszę się z tego ile inicjatyw pojawia się na „rynku” katolickim. Kalendarze adwentowe, wyzwania, lektury duchowe, rekolekcje. Dużo tego, bardzo dużo. To dobrze, choć rodzi to też pewne zagrożenie. Trzeba umieć z tego na tyle mądrze skorzystać, by nowy rok liturgiczny nie płynął pod hasłem „stara ja”, ale by niósł szansę na realną, autentyczną przemianę serca. Jak to zrobić i w jaki sposób wykorzystać do tego mnogość zalewających nas propozycji?
Wielkimi krokami zbliża się nowy rok liturgiczny oraz adwent. Patrzę na to, co dzieje się w mediach społecznościowych i myślę z lekkim uśmiechem „nowy rok, stara ja”. Cieszę się z tego ile inicjatyw pojawia się na „rynku” katolickim. Kalendarze adwentowe, wyzwania, lektury duchowe, rekolekcje. Dużo tego, bardzo dużo. To dobrze, choć rodzi to też pewne zagrożenie. Trzeba umieć z tego na tyle mądrze skorzystać, by nowy rok liturgiczny nie płynął pod hasłem „stara ja”, ale by niósł szansę na realną, autentyczną przemianę serca. Jak to zrobić i w jaki sposób wykorzystać do tego mnogość zalewających nas propozycji?
Obchody święta niepodległości w małej, kaszubskiej parafii. Patrzę na tłumy, poczty sztandarowe, młodzież ze szkoły mundurowej. Jednak mój wzrok przyciąga głównie kilkanaścioro dzieci, które wychodzą na środek kościoła. Wyśpiewują pieśni patriotyczne, zachwycając zgromadzony tłum swoim zaangażowaniem i profesjonalizmem. W oczach starszych parafian widać łzy wzruszenia, w moich dumę. Wśród tych dzieci znajduje się mój ośmioletni syn, który całym sercem angażował się w śpiew. Co więcej, on miał świadomość tego co i dlaczego wyśpiewuje.
Obchody święta niepodległości w małej, kaszubskiej parafii. Patrzę na tłumy, poczty sztandarowe, młodzież ze szkoły mundurowej. Jednak mój wzrok przyciąga głównie kilkanaścioro dzieci, które wychodzą na środek kościoła. Wyśpiewują pieśni patriotyczne, zachwycając zgromadzony tłum swoim zaangażowaniem i profesjonalizmem. W oczach starszych parafian widać łzy wzruszenia, w moich dumę. Wśród tych dzieci znajduje się mój ośmioletni syn, który całym sercem angażował się w śpiew. Co więcej, on miał świadomość tego co i dlaczego wyśpiewuje.
Za nami uroczystość Wszystkich Świętych i dzień zaduszny. Wielu z nas wybrało się na cmentarze, odwiedzając tych, których nie ma już fizycznie z nami. W tym roku na Kaszubach było wyjątkowo zimno i wietrznie, co w jakiś sposób nie wspierało i tak często bolesnych wspomnień. Gdy przechodziłam z dziećmi przez cmentarz jeden z moich synów obrał sobie za cel ustawianie przewróconych przez wiatr kwiatów na wszystkich mijanych pomnikach, drugi szedł zamyślony w ciszy. Pomyślałam, że są tak bardzo sobie bliscy, a tak różnie przeżywają bycie w tym miejscu…
Za nami uroczystość Wszystkich Świętych i dzień zaduszny. Wielu z nas wybrało się na cmentarze, odwiedzając tych, których nie ma już fizycznie z nami. W tym roku na Kaszubach było wyjątkowo zimno i wietrznie, co w jakiś sposób nie wspierało i tak często bolesnych wspomnień. Gdy przechodziłam z dziećmi przez cmentarz jeden z moich synów obrał sobie za cel ustawianie przewróconych przez wiatr kwiatów na wszystkich mijanych pomnikach, drugi szedł zamyślony w ciszy. Pomyślałam, że są tak bardzo sobie bliscy, a tak różnie przeżywają bycie w tym miejscu…
Kilka dni temu brałam udział w bardzo pozytywnym wydarzeniu. Weekend kobiet, organizowany przez Martę Jędrzejewską (Ludzi Pełnych Życia), który ściągnął do Gdyni wiele wspaniałych i spragnionych wartościowych treści kobiet. Co się wydarzyło w Gdyni, zostaje w Gdyni. Pracuje we mnie jednak pewien temat. Wierci mi dziurę w sercu, nie daje zepchnąć się w niepamięć, ale krzyczy, domagając się konkretnej reakcji.
Kilka dni temu brałam udział w bardzo pozytywnym wydarzeniu. Weekend kobiet, organizowany przez Martę Jędrzejewską (Ludzi Pełnych Życia), który ściągnął do Gdyni wiele wspaniałych i spragnionych wartościowych treści kobiet. Co się wydarzyło w Gdyni, zostaje w Gdyni. Pracuje we mnie jednak pewien temat. Wierci mi dziurę w sercu, nie daje zepchnąć się w niepamięć, ale krzyczy, domagając się konkretnej reakcji.
Znudzona przeglądam media społecznościowe. Coraz częściej pojawiają się ostatnio - jak co roku - pytania o halloween. Z pewnym zdziwieniem widzę, ilu jest znanych aktorów i celebrytów, którzy odpadają od głównej narracji, mówiąc, że nie świętują śmierci i brzydoty, ale życie. Z drugiej strony słyszę szyderczy śmiech ludzi, którzy wrzucają zdjęcia tańczących z dziećmi księży, z podpisem, że to katolicka atrapa halloween, z dopiskiem, żeby na te dzieci uważać, bo wiadomo, że ksiądz równa się pedofil. Nie czuję się zdziwiona, nie wywołuje to we mnie już żadnych uczuć, a szkoda.
Znudzona przeglądam media społecznościowe. Coraz częściej pojawiają się ostatnio - jak co roku - pytania o halloween. Z pewnym zdziwieniem widzę, ilu jest znanych aktorów i celebrytów, którzy odpadają od głównej narracji, mówiąc, że nie świętują śmierci i brzydoty, ale życie. Z drugiej strony słyszę szyderczy śmiech ludzi, którzy wrzucają zdjęcia tańczących z dziećmi księży, z podpisem, że to katolicka atrapa halloween, z dopiskiem, żeby na te dzieci uważać, bo wiadomo, że ksiądz równa się pedofil. Nie czuję się zdziwiona, nie wywołuje to we mnie już żadnych uczuć, a szkoda.
Cóż mi po pięknym wizerunku Jana Pawła II wystawionym w kościele, albo po płomiennym kazaniu o heroizmie życia i śmierci ks. Popiełuszki, jeśli ksiądz, który o nim opowiada, nie lubi ludzi i czuć to od niego na kilometr? Cóż mi po nabożeństwach, gdy nie znam nauczania tych, do których się zwracam? Czy nie czas trochę odkurzyć nasze spojrzenie na tych, którzy byli autorytetami, po to byśmy sami stawali się coraz bardziej dojrzali w swojej wierze i człowieczeństwie?
Cóż mi po pięknym wizerunku Jana Pawła II wystawionym w kościele, albo po płomiennym kazaniu o heroizmie życia i śmierci ks. Popiełuszki, jeśli ksiądz, który o nim opowiada, nie lubi ludzi i czuć to od niego na kilometr? Cóż mi po nabożeństwach, gdy nie znam nauczania tych, do których się zwracam? Czy nie czas trochę odkurzyć nasze spojrzenie na tych, którzy byli autorytetami, po to byśmy sami stawali się coraz bardziej dojrzali w swojej wierze i człowieczeństwie?
Gdy spotykam się z narzeczonymi podczas kursów przedmałżeńskich, by mówić o zasadach dobrej komunikacji i pokonywaniu kryzysów, wspominam im o tym jak ważna jest modlitwa małżeńska. Kilka dni temu poruszyłam ten temat na swoim Instagramie i zobaczyłam, jak w wielu katolickich związkach ta przestrzeń budzi poczucie braku i niespełnienia…
Gdy spotykam się z narzeczonymi podczas kursów przedmałżeńskich, by mówić o zasadach dobrej komunikacji i pokonywaniu kryzysów, wspominam im o tym jak ważna jest modlitwa małżeńska. Kilka dni temu poruszyłam ten temat na swoim Instagramie i zobaczyłam, jak w wielu katolickich związkach ta przestrzeń budzi poczucie braku i niespełnienia…
Kilka dni temu opublikowałam w social media krótką modlitwę do ojca Pio. Umieściłam tam dopisek, że rozmowy z tym świętym ratują mnie, gdy nie mam obok nikogo, z kim mogłabym porozmawiać o duchowych walkach, które toczę w codzienności. Nie spodziewałam się wtedy, że zwykłe i niepozorne instastory wywoła falę wiadomości…
Kilka dni temu opublikowałam w social media krótką modlitwę do ojca Pio. Umieściłam tam dopisek, że rozmowy z tym świętym ratują mnie, gdy nie mam obok nikogo, z kim mogłabym porozmawiać o duchowych walkach, które toczę w codzienności. Nie spodziewałam się wtedy, że zwykłe i niepozorne instastory wywoła falę wiadomości…
Za kilka dni rozpocznie się październik, który w Kościele katolickim kojarzony jest z modlitwą różańcową. Wspominam swój „różańcowy” felieton sprzed roku, który wywołał ogromną falę hejtu na Facebooku, mimo że sam tekst nie ma w sobie nic kontrowersyjnego. Pamiętam, jak rozmawiając z przyjaciółką powiedziałam, że to taki niepozorny temat, a pod nim morze gnoju. Zaskoczyło mnie to wtedy bardzo. Czy modlitwa różańcowa jest aż tak kontrowersyjna, trudna, niezrozumiana? Widocznie tak. Być może jest też w jakiś sposób wyrzutem sumienia dla katolika…
Za kilka dni rozpocznie się październik, który w Kościele katolickim kojarzony jest z modlitwą różańcową. Wspominam swój „różańcowy” felieton sprzed roku, który wywołał ogromną falę hejtu na Facebooku, mimo że sam tekst nie ma w sobie nic kontrowersyjnego. Pamiętam, jak rozmawiając z przyjaciółką powiedziałam, że to taki niepozorny temat, a pod nim morze gnoju. Zaskoczyło mnie to wtedy bardzo. Czy modlitwa różańcowa jest aż tak kontrowersyjna, trudna, niezrozumiana? Widocznie tak. Być może jest też w jakiś sposób wyrzutem sumienia dla katolika…
Z pewnym zaskoczeniem obserwuję na Instagramie, na kontach katolickich twórców, wysyp zaproszeń do litanii do świętego ojca Pio, przed jego liturgicznym wspomnieniem wypadającym w Kościele 23 września, czyli już za kilka dni. Zaskakuje mnie to w przypadku osób, które nigdy wcześniej o tym świętym nie wspominały, których nie podejrzewałabym o przyjaźń z kapucynem. Trochę przekornie powiem, że to swego rodzaju moda, choć przyznaję, że pomimo zaskoczenia, jest we mnie też z tego powodu duża radość.
Z pewnym zaskoczeniem obserwuję na Instagramie, na kontach katolickich twórców, wysyp zaproszeń do litanii do świętego ojca Pio, przed jego liturgicznym wspomnieniem wypadającym w Kościele 23 września, czyli już za kilka dni. Zaskakuje mnie to w przypadku osób, które nigdy wcześniej o tym świętym nie wspominały, których nie podejrzewałabym o przyjaźń z kapucynem. Trochę przekornie powiem, że to swego rodzaju moda, choć przyznaję, że pomimo zaskoczenia, jest we mnie też z tego powodu duża radość.
W najbliższy weekend wspominamy w Kościele katolickim coś niezwykle ważnego, co niejednemu wierzącemu może sprawiać ogromną trudność. W sobotę obchodzimy święto Podwyższenia Krzyża Świętego, w niedzielę wspomnienie Matki Bożej Bolesnej. Krzyż, boleść, śmierć, cierpienie, ból. Coś, od czego normalnie uciekamy i jest to zupełnie naturalny i zdrowy odruch, a z drugiej strony - to też prawda, do której kontemplacji zachęca nas Kościół. Po co?
W najbliższy weekend wspominamy w Kościele katolickim coś niezwykle ważnego, co niejednemu wierzącemu może sprawiać ogromną trudność. W sobotę obchodzimy święto Podwyższenia Krzyża Świętego, w niedzielę wspomnienie Matki Bożej Bolesnej. Krzyż, boleść, śmierć, cierpienie, ból. Coś, od czego normalnie uciekamy i jest to zupełnie naturalny i zdrowy odruch, a z drugiej strony - to też prawda, do której kontemplacji zachęca nas Kościół. Po co?
XIV Tydzień Wychowania, który rozpoczął się 8 września, stawia przed nami wiele trudnych pytań. Obserwuję niepokojące zjawiska występujące w szkołach, wśród rówieśników moich synów, w Kościele. A współczesny rodzic to ten, który jako dziecko nie miał prawa czuć i nikt sobie nic nie robił z jego emocji, ale z kolei jego dziecku pozwala się na wiele.
XIV Tydzień Wychowania, który rozpoczął się 8 września, stawia przed nami wiele trudnych pytań. Obserwuję niepokojące zjawiska występujące w szkołach, wśród rówieśników moich synów, w Kościele. A współczesny rodzic to ten, który jako dziecko nie miał prawa czuć i nikt sobie nic nie robił z jego emocji, ale z kolei jego dziecku pozwala się na wiele.
Niedzielna Msza święta z udziałem dzieci, początek kazania. Młody kapłan, nowy w parafii, wychodzi do przodu i opowiada, że jest mu trudno, że trochę się boi, bo zmiany budzą lęk, w nim również. Kilka dni później okazuje się, jak jego słowa były nam bardzo potrzebne.
Niedzielna Msza święta z udziałem dzieci, początek kazania. Młody kapłan, nowy w parafii, wychodzi do przodu i opowiada, że jest mu trudno, że trochę się boi, bo zmiany budzą lęk, w nim również. Kilka dni później okazuje się, jak jego słowa były nam bardzo potrzebne.
Kilka dni temu mignęła mi na Facebooku mojej parafii wzmianka o Liście Duszpasterskim KEP dotyczącym wychowania. Na końcu listu widnieje informacja, że przeznaczony jest do wykorzystania duszpasterskiego 1 września, tydzień przed planowanym XIV Tygodniem Wychowania. Przeczytałam go, bardzo uważnie i z otwartością. Czy wniósł coś do mojego życia? Nie, choć jest we mnie ogromna wdzięczność, że biskupi starają się taki temat podjąć.
Kilka dni temu mignęła mi na Facebooku mojej parafii wzmianka o Liście Duszpasterskim KEP dotyczącym wychowania. Na końcu listu widnieje informacja, że przeznaczony jest do wykorzystania duszpasterskiego 1 września, tydzień przed planowanym XIV Tygodniem Wychowania. Przeczytałam go, bardzo uważnie i z otwartością. Czy wniósł coś do mojego życia? Nie, choć jest we mnie ogromna wdzięczność, że biskupi starają się taki temat podjąć.
Gdy dzielę się swoim doświadczeniem wiary i codzienności w mediach społecznościowych, często dostaję wiadomości od ludzi, którzy czują się zagubieni. Tak bardzo pragną być bliżej Pana Boga i tak mocno nie potrafią się w tym wszystkim odnaleźć. Co zrobić, by rzeczywiście się z Nim spotkać? Jak żyć, gdy ciągle wraca się do konfesjonału z tą samą listą grzechów?
Gdy dzielę się swoim doświadczeniem wiary i codzienności w mediach społecznościowych, często dostaję wiadomości od ludzi, którzy czują się zagubieni. Tak bardzo pragną być bliżej Pana Boga i tak mocno nie potrafią się w tym wszystkim odnaleźć. Co zrobić, by rzeczywiście się z Nim spotkać? Jak żyć, gdy ciągle wraca się do konfesjonału z tą samą listą grzechów?
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, nazwa tej uroczystości brzmi bardzo poważnie, prawda? Zatrzymałam się ostatnio nad pytaniami moich dzieci, które tę nazwę zaczęły rozkładać na czynniki pierwsze, zadając milion pytań o znaczenie każdego ze słów. Kto by pomyślał, że odpowiedzi połowiczne wystarczyły, ten żyje w błędzie. Pokazało mi to jedną ważną rzecz. My, dorośli nawet jeśli czegoś nie do końca rozumiemy, często z góry zaczynamy to negować, albo traktować z obojętnością. Tymczasem ciekawość dzieci budzi we mnie poczucie, że warto się czasem zatrzymać, nie tylko nad stanem wiedzy pod względem intelektualnym, ale również nad głębokością i świadomością swojej wiary.
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, nazwa tej uroczystości brzmi bardzo poważnie, prawda? Zatrzymałam się ostatnio nad pytaniami moich dzieci, które tę nazwę zaczęły rozkładać na czynniki pierwsze, zadając milion pytań o znaczenie każdego ze słów. Kto by pomyślał, że odpowiedzi połowiczne wystarczyły, ten żyje w błędzie. Pokazało mi to jedną ważną rzecz. My, dorośli nawet jeśli czegoś nie do końca rozumiemy, często z góry zaczynamy to negować, albo traktować z obojętnością. Tymczasem ciekawość dzieci budzi we mnie poczucie, że warto się czasem zatrzymać, nie tylko nad stanem wiedzy pod względem intelektualnym, ale również nad głębokością i świadomością swojej wiary.
Sierpień już od lat, a dokładnie od roku 1984, jest przeżywany w Kościele jako miesiąc trzeźwości. Czytałam kilka dni temu słowa przewodniczącego Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych, bpa Tadeusza Bronakowskiego (całość dostępna jest tutaj) i zatrzymał mnie szczególnie jeden akapit z apelu hierarchy.
Sierpień już od lat, a dokładnie od roku 1984, jest przeżywany w Kościele jako miesiąc trzeźwości. Czytałam kilka dni temu słowa przewodniczącego Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych, bpa Tadeusza Bronakowskiego (całość dostępna jest tutaj) i zatrzymał mnie szczególnie jeden akapit z apelu hierarchy.
Ostatni lipca to dzień jak co dzień, choć mnie od wielu lat zatrzymuje na postaci świętego Ignacego Loyoli, którego wspomnienie wypada tego dnia w Kościele. Ignacego pewnie większość tutejszych czytelników kojarzy, choćby ze słyszenia, wszak to założyciel zakonu ojców jezuitów. Jednak nie jest to jego największe życiowe osiągnięcie, bynajmniej nie w moim bardzo subiektywnym odczuciu.
Ostatni lipca to dzień jak co dzień, choć mnie od wielu lat zatrzymuje na postaci świętego Ignacego Loyoli, którego wspomnienie wypada tego dnia w Kościele. Ignacego pewnie większość tutejszych czytelników kojarzy, choćby ze słyszenia, wszak to założyciel zakonu ojców jezuitów. Jednak nie jest to jego największe życiowe osiągnięcie, bynajmniej nie w moim bardzo subiektywnym odczuciu.
Mamy półmetek wakacji. Jako mama przyglądam się pewnemu zjawisku i mówiąc szczerze, trochę gubię się we własnych odczuciach.
Mamy półmetek wakacji. Jako mama przyglądam się pewnemu zjawisku i mówiąc szczerze, trochę gubię się we własnych odczuciach.
Jakiś czas temu otrzymałam zaproszenie na październikowy Ogólnopolski Kongres Małżeństw w Świdnicy. Choć nie lubię dużych spotkań, to zatrzymało mnie swoją tematyką. Intymność i światowość. Temat, który mieli się w moim sercu od dawna, choć nie w kwestii małżeństwa, ale życia duchowego.
Jakiś czas temu otrzymałam zaproszenie na październikowy Ogólnopolski Kongres Małżeństw w Świdnicy. Choć nie lubię dużych spotkań, to zatrzymało mnie swoją tematyką. Intymność i światowość. Temat, który mieli się w moim sercu od dawna, choć nie w kwestii małżeństwa, ale życia duchowego.
{{ article.published_at }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}
{{ article.description }}