We wspólnocie zakonnej jest kosmicznie, tzn. pięknie, kiedy każda siostra "kręci się" w dobrą stronę, w swoim tempie, po swojej orbicie i oczywiście wokół Słońca, czyli Jezusa eucharystycznego. Aby tak było, musimy nieustannie prosić Ducha Świętego o potrzebne dary i łaski, by nasze serca i umysły zostały napełniane Prawdą i Bożą miłością.
Od dwóch tysięcy lat słowa modlitwy "Ojcze nasz" wybrzmiewają na ustach milionów ludzi w katedrach i katakumbach, na polach bitew i w zacisznych pokojach, w chwilach trwogi i momentach triumfu. To nie tylko formuła modlitewna, ale przewrót kopernikański duchowej rzeczywistości, stawiający świat do góry nogami, rozrywający najciemniejsze zasłony lęku i odsłaniający największą tajemnicę - tajemnicę ojcostwa Boga.
Dlaczego wiatr i ogień to synonimy Ducha Świętego? "Nic nie ukryje się przed jego ognistym wzrokiem"
Ogień zwykle kojarzy się z trudnym do opanowania żywiołem, który wszystko pochłania i niszczy. Nie sposób jednak wyobrazić sobie świata bez niego. Człowiek nauczył się korzystać z jego dobrodziejstw i w pewnym stopniu go opanował. Nie zawładnął nim jednak nigdy na stałe. Taką moc ma jedynie Bóg.
Wieczna lampka to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli obecnych w katolickich świątyniach. Jej ciepłe, nieustannie płonące światło wskazuje na rzeczywistość większą niż ona sama - tajemnicę realnej obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Nie jest to jedynie element dekoracyjny czy tradycyjny zwyczaj, lecz znak głęboko zakorzeniony w historii i teologii Kościoła.
W Kościele można przedstawiać osoby zmarłe w opinii świętości w malarstwie ściennym lub na witrażach. Zawsze jednak bez nimbu czy aureoli, gdyż wierni muszą mieć możność łatwego rozpoznania, że chodzi o postać, której nie przysługuje kult publiczny, ponieważ jeszcze nie została wyniesiona na ołtarze.
Stara maksyma głosi, że "kto śpiewa, dwa razy się modli", ale rzadko próbuje się odpowiedzieć na proste pytanie: dlaczego śpiew miałby być lepszą, wyższą formą modlitwy? Otóż śpiew angażuje całe nasze ciało, oddech, mięśnie… Można by powiedzieć, że jest to modlitwa prawdziwie ludzka, w której oddajemy na służbę Bogu także poszczególne narządy naszego ciała, by łączyły się w uwielbieniu.
Woda uświęcona słowami kapłana ma szczególną moc w życiu duchowym i walce z demonami. "Boi się jak diabeł święconej wody" - mówi popularne przysłowie. I, jak zaświadczają egzorcyści, nie ma w tym ani krzty przesady.
Niebo nie jest dla mnie odległym, abstrakcyjnym miejscem, ale rzeczywistością, która przenika moją codzienność. Nie są to bynajmniej idee. Doświadczam go namacalnie: widzę i mogę dotknąć. W takich chwilach przeżywam głęboki pokój, niespodziewaną radość albo ciche przypomnienie o Bożej miłości. To wszystko przemienia zwyczajne dni w mistyczne doświadczenie. Sprawia, że mogę sięgnąć nieba...
Dobrze znamy tę scenę, która zmieniła bieg historii świata. Rozegrała się pod rozgwieżdżonym niebem w górach Judy podczas podróży Maryi i Józefa na spis ludności do Betlejem. Tam narodził się Jezus. Jednak czy aby na pewno ciepło matczynych dłoni musiało przełamać chłód skalnej groty? Czy narodzinom Dzieciątka towarzyszyły śpiewy aniołów? Czy jako pierwsi pokłonili się Mu pasterze, a potem jasna łuna na niebie przywiodła do Niego mędrców ze Wschodu, którzy złożyli dary? Może jednak Bóg zamieszkał wśród ludzi w zupełnie innych okolicznościach niż nam się wydaje.
Gdy czytam życiorysy świętych, widzę, jak bardzo byli pokorni: niektórzy wobec surowych spowiedników, inni w stosunku do nierozumiejących ich dostojników Kościoła, a większość przede wszystkim w obliczu swoich wad i słabości. Tak wysoce wyśrubowane przykłady potrafią zniechęcić i obudzić we mnie poczucie, że w ten sposób nie da się żyć. Nie potrafię przecież aż tak bardzo się uniżyć. W moim kręceniu się wokół własnej osi nie znajduję na to miejsca. Czy aby na pewno tak jest?
"Duszpasterstwo to opiera się na doświadczeniu wiary w rodzinie wierzących. Nie chodzi w niej bowiem na pierwszym miejscu o przekazanie doktryny katolickiej, jak w wersji szkolnej, ale o stworzenie możliwości młodym, aby doświadczyli wiary w życiu codziennym". Paweł Zarosa na łamach 120. numeru "Życia Duchowego" dzieli się doświadczeniem Postcresimy, wyjątkowego duszpasterstwa młodzieży.
Nakładanie na penitenta pokuty powinno być przemyślane i spersonalizowane. Spowiednik nie może dowolnie nią szafować, a już na pewno powinien wystrzegać się rutyny. Nade wszystko musi uświadomić sobie, czym jest sakrament pojednania i mieć na uwadze dobro człowieka, który przyszedł prosić o przebaczenie.
Spowiedź to niebywała instytucja. Wyznanie winy przynosi ulgę. Co więcej, dzięki pokucie wyrządzone krzywdy można naprawić. Najważniejsze jednak jest to, że niechlubna przeszłość zostaje darowana, a przyszłość możemy odtąd malować miłością.
Tak głoszą Franciszkanki od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej, a swoim życiem pokazują, że Boża miłość pełna jest wolności, szacunku, nadziei, zrozumienia i akceptacji. Zapewniają przy tym o niezgłębionej wyrozumiałości Boga, który pozwala nawet na jej odrzucenie, ale ze stałym zapewnieniem, że czeka i jest gotowy do przebaczenia kolejny i kolejny raz.
Myślałem wtedy: skoro zasypiam na modlitwie, to co ja robię w zakonie, a szczególnie takim, w którym mistyków nie brakuje, że wspomnę tylko o Franciszku z Asyżu czy Ojcu Pio. Mam jednak pewną ryzykowną hipotezę... Skoro miałem zamiar trwać na modlitwie, a ogarnął mnie sen, może zwyczajnie Bóg chciał, bym odpoczął?
Nie ma takich słów, które w pełni oddałyby powołanie do kapłaństwa. Owa złożona w sercu ludzkim iskra Boża wymyka się wszelkim definicjom. Świadczy o tym następująca anegdota z życia Ojca Pio. Kiedy pewnego razu został zapytany, czy gdyby urodził się powtórnie, zostałby kapucynem i kapłanem, odpowiedział: "Tak, zostałbym znów kapucynem, ale nie kapłanem, ponieważ jestem niegodny reprezentować Jezusa na ziemi. Każdego rana drżę i cierpię na myśl, że mam Go uśmiercić i ukrzyżować, aby potem złożyć w ofierze Ojcu Niebieskiemu. Gdybym jako student miał taką wiedzę, jaką mam teraz, nie dałbym się wyświęcić na kapłana".
Święci, jak się wydaje, są przekonani, że to, co wybierzesz teraz, będziesz miał w przyszłości. Zatem liczy się nie idylliczna nadzieja na niebo kiedyś tam, ale żywe doświadczenie teraz. Nie da się ignorować tego świata ani jego zranień i jednocześnie próbować kochać Boga. Musimy kochać Boga poprzez ten świat, w nim, a nawet z jego powodu. Takie jest przesłanie, które chrześcijaństwo miało inicjować, głosić i do niego zachęcać, i taki wzór pozostawił Jezus - pisze Richard Rohr OFM w książce "Uniwersalny Chrystus. Prawda, która zmienia wszystko", której fragment publikujemy.
W swojej pracy kapłańskiej często spotykam ludzi, których życie jest nieustannym wysiłkiem, krzątaniem się, staraniem, aby zdobyć wszystko, co nieodzowne, a nawet więcej, bo przecież wiele z rzeczy, o które tak bardzo zabiegamy, wcale nie jest nam potrzebnych do szczęścia - czytamy w książce ks. Piotra Pawlukiewicza "Szczęście jest bliżej, niż myślisz", której fragment publikujemy.
Nieoczekiwanie znów znaleźliśmy się w czasach, kiedy przed naszymi oczyma przetaczają się obrazy wojny i walczących żołnierzy. Nie tylko mamy ją tuż za naszymi granicami, ale na różny sposób doświadczamy jej skutków. Dla nas, w większości żyjących przez całe życie w pokoju, to coś nowego, zaskakującego, wręcz niepojętego, ale patrząc z perspektywy historycznej, pokój przez całe dziesięciolecia to sytuacja wcześniej prawie niespotykana. Praktycznie każde pokolenie miało swoje doświadczenie wojny, a były i takie, które w ogóle nie zaznały pokoju, dla których wojna była czymś naturalnym i oczywistym - pisze Stanisław Łucarz SJ w artykule opublikowanym w "Życiu Duchowym" (nr 111/2022).
Zły gra na wielu instrumentach. A kiedy ktoś poddaje się nienawiści, zazdrości, lękowi lub rozpaczy, otwierają się drzwi dla Wielkiego Kusiciela - pisze George Weigel na łamach "Niedzieli", opisując jak miasto Salem w USA zarabia na satanizmie i czarnej magii.
{{ article.description }}