Pięć powodów do wdzięczności i modlitwa, która wywróciła świat do góry nogami

Od dwóch tysięcy lat słowa modlitwy "Ojcze nasz" wybrzmiewają na ustach milionów ludzi w katedrach i katakumbach, na polach bitew i w zacisznych pokojach, w chwilach trwogi i momentach triumfu. To nie tylko formuła modlitewna, ale przewrót kopernikański duchowej rzeczywistości, stawiający świat do góry nogami, rozrywający najciemniejsze zasłony lęku i odsłaniający największą tajemnicę - tajemnicę ojcostwa Boga.
Prawda zawarta w owym teologicznym stwierdzeniu zmienia wszystko. Jako dzieci Boga nie jesteśmy osamotnionymi przypadkowymi atomami rzuconymi w pustkę wszechświata. O naszym życiu nie decyduje fortuna ani fatum, ale troskliwy Ojciec, który stale nam towarzyszy. Poczucie synostwa wyzwala w nas jedno z najbardziej fundamentalnych uczuć: wdzięczność.
Wdzięczność za synostwo
Nie ma większego osierocenia niż życie bez poczucia przynależności. Człowiek może mieszkać w luksusowej willi, jeździć najdroższym samochodem, nosić markowe ubrania, ale jeśli jego serce nie zna miłości Boga, jego dusza pozostaje zimnym, pustym domem: jest piękny na zewnątrz, a jednocześnie pozbawiony życia w środku.
Jezus przynosi rewolucyjną prawdę: nie jesteśmy sierotami kosmosu, będąc w Nim dziećmi Bożymi. W Pierwszym Liście św. Jana czytamy: "Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest" (1 J, 3,2). A Paweł Apostoł dodaje: "Nie otrzymaliście ducha niewoli, by znów się bać, ale ducha przybrania za synów, w którym wołamy: Abba, Ojcze!" (Rz 8,15). Użyte przez niego aramejskie słowo abba to nieformalne, pełne czułości określenie znaczące tyle co "tato", "tatusiu", którym hebrajskie dzieci nazywały swoich ojców. Jezus zachęca do tego, byśmy patrzyli na Boga właśnie w ten sposób - nie jako na groźne bóstwo, surowego sędziego czy wyniosłego władcę, lecz na osobę, która zna nas po imieniu i nigdy nie przestaje kochać.
Wdzięczność za synostwo przekracza ramy uczucia. Daje wolność - wolność od lęku, od poczucia bezsensu, od potrzeby ciągłego udowadniania swojej wartości. Kiedy wiemy, że jesteśmy dziećmi Boga, przestajemy być niewolnikami opinii innych, sukcesów czy porażek. Wówczas zaczynamy naprawdę żyć i cieszyć się radością, której nie można kupić za żadne skarby świata.
Najbardziej przejmującym obrazem Bożej bliskości jest przypowieść o synu marnotrawnym, a raczej o miłosiernym ojcu. Potomek ucieka, a przepuszczając majątek, wpada w nędzę i upokorzenie. Wydaje mu się, że jest skreślony. Tymczasem rodzic wypatruje go każdego dnia, a gdy tylko ten pojawia się na horyzoncie, biegnie na powitanie.
Wdzięczność za bliskość
Bóg nie obserwuje nas z daleka niczym naukowiec przyglądający się eksperymentowi. On zna nas do głębi: każdą myśl, każde uczucie, każdą ranę. Psalmista stwierdza: "Przenikasz i znasz mnie […], zanim słowa się znajdą na moich wargach, Ty, Panie, znasz je w całości. […] Ty bowiem utworzyłeś moje nerki, Ty utkałeś mnie w łonie mej matki. Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła. I dobrze znasz moją duszę, nie tajna Ci moja istota, kiedy w ukryciu powstawałem, utkany w głębi ziemi" (Ps 139). Nie jest to abstrakcyjna prawda teologiczna, ale osobiste zaproszenie do relacji. Bóg kocha nas bezwarunkowo, chociaż wie o nas wszystko. Widzi nasze błędy, a mimo to nigdy nie przestaje nas do siebie przytulać.
Współczesny świat może być przytłaczająco zimny i obojętny. Ludzie często czują się jak trybiki w maszynie - niewidzialni, zastąpieni, zapomniani. Psychologowie od lat alarmują: epidemia samotności to jedna z największych plag naszych czasów. Ale właśnie w tym kontekście prawda o Bożym ojcostwie staje się potężnym antidotum. Świat może nas odrzucać, a ludzie zawieść, ale serce Boga jest zawsze otwarte i życzliwe. Nie musimy udowadniać swojej wartości ani zasługiwać na miłość. Jesteśmy Jego dziećmi - i to wystarczy.
Wdzięczność za wierność
Już samo imię Boga jest niezwykłe. "Jestem, który jestem" (Wj 3,14) - odpowiada Mojżeszowi, domagającemu się jego poznania. To potężne przypomnienie, że Bóg trwa. W świecie, gdzie wszystko się zmienia, ludzie przychodzą i odchodzą, plany się rozpadają, a życie potrafi zaskoczyć w najmniej oczekiwany sposób, On pozostaje ten sam.
W tym zapewnieniu nie ma ani krzty pustego pocieszenia. Pismo Święte aż kipi od obietnic Bożej wierności: "Bo góry mogą się zachwiać i pagórki mogą się poruszyć, ale moja miłość nie odstąpi od ciebie" (Iz 54,10). Bóg nigdy nie opuszcza człowieka, nawet jeśli ci, którzy mieli kochać najbardziej - matka, ojciec, rodzeństwo, przyjaciele - odwrócą się i odejdą: "Choćby ojciec i matka mnie opuścili, Pan mnie przygarnie" (Ps 27). Ludzie zawodzą. On nigdy!
Z psychologicznego punktu widzenia stabilność i wierność są kluczowe dla zdrowia psychicznego. Lgniemy do tego, co nie zmienia się pod wpływem okoliczności, jest trwałe. Świadomość, że obok siebie mamy kogoś absolutnie wiernego, ma niebagatelne znaczenie. Właśnie z tego powodu wiara w Boga daje ogromną siłę, bo tworzy relację, w której nie musimy się bać zdrady, oszustwa, porzucenia: On zawsze, nawet jeśli noga nam się omsknie, wyciągnie do nas pomocną dłoń i nie runiemy w przepaść.
Wdzięczność za bliźnich
Modlitwa "Ojcze nasz" przypomina, że nie jesteśmy sami. Bóg, będąc z nami, łączy nas z innymi ludźmi. Poczucie wspólnoty może być lekarstwem na samotność, która trawi współczesne społeczeństwo.
Jezus nie naucza, aby mówić "Ojcze mój". Jego słowa brzmią: "Ojcze nasz". Ta subtelna, ale niezwykle istotna różnica wskazuje na ogólnoludzką perspektywę modlitwy chrześcijańskiej. Choć ma ona wymiar osobisty, jest równocześnie głęboko osadzona w doświadczeniu wspólnotowym. Koncentruje się nie tylko na jednostkowej egzystencji, ale też na dobru wspólnym. Użycie zaimka "nasz" zachęca do refleksji nad darem wspólnoty tworzonej przez Kościół - jeden, choć różnorodny i składający się z ludzi pełnych słabości.
Dobrze jest zatem mieć innych za siostry i braci, doceniając ich obecność i troszcząc się o nich. Widzieć w nich Boga. Powszechne braterstwo nie opiera się jednak na biologicznym podobieństwie, ale ma swoje korzenie w głębokim przekonaniu teologicznym. Taka zmiana percepcji staje się możliwa, gdy zaczynamy dostrzegać Boga jako naszego jedynego ojca. Oznacza to, że w przenikniętej boską obecnością rodzinie nie ma miejsca na wykluczenie: każdy jest w niej mile widziany i potrzebny.
Wdzięczność za niebo
Gdy mówimy, że Bóg jest w niebie, nie chodzi wcale o odległość mierzoną w kilometrach czy latach świetlnych. Niebo to nie miejsce na mapie, ale przestrzeń chwały, transcendencji i obecności, która przenika naszą rzeczywistość. Święty Paweł przypomina: "Nasza ojczyzna jest w niebie" (Flp 3,20). Tylko kiedy spojrzymy poza horyzont codzienności, przekroczymy barierę widzialnego.
Obietnica nieba wykracza poza nasze najśmielsze marzenia. Jak pisze św. Paweł: "Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 Kor 2,9). Doświadczenie wiary stanowi przedsmak tych darów, a wdzięczność jest naturalną odpowiedzią na tę obietnicę. Mamy jej tym więcej, im głębiej wierzymy. Dzięki niej uczymy się dostrzegać nie tylko drobne i znaczące znaki Bożego umiłowania, ale samego Boga, który przekracza granice tajemnicy i objawia się w naszej codzienności. Wszystko przecież pochodzi od Niego.
Piotr Kwiatek OFMCap - kapucyn, doktor psychologii, wykładowca. Specjalizuje się w psychologii pozytywnej. Autor artykułów i książek.
Tekst pochodzi z najnowszego numeru "Głosu Ojca Pio". Więcej znajdziesz tutaj.
Skomentuj artykuł