Potrzebujemy relacji bez zazdrości, w których jesteśmy dla siebie wsparciem

Potrzebujemy relacji bez zazdrości, w których jesteśmy dla siebie wsparciem
Fot. Priscilla du Preez / Unsplash

Proste bycie. Często zapominamy o tym, że w tak osobistej i intymnej sferze jak duchowość, wiara i modlitwa możemy być dla siebie wsparciem. Takim, jakiego dziś potrzebujemy. Bez miliona warunków, zdawania relacji, tłumaczenia się. Potrzebujemy wspólnoty. Budują nas relacje, w których jesteśmy dla siebie radością i wsparciem. Potrzebujemy wokół siebie ludzi życzliwych, bez zazdrości, dmuchających nam w skrzydła i takich, którzy będą nas mądrze wspierać w chwilach trudności i kryzysu.

Niedzielna Msza święta z udziałem dzieci. Najmłodsi co tydzień przynoszą do kościoła serduszka z wypisanymi na nich dobrymi uczynkami. Jedno z serduszek jest losowane, a szczęśliwiec zabiera na tydzień ogromnego misia i Pismo Święte. Ostatniej niedzieli wylosowano mojego dziewięcioletniego syna. Jego radość była tak ogromna jak miś, którego ledwo doniósł do domu. Jednak nie tylko dlatego, że wylosowano właśnie jego. Bardziej przeżywał reakcję swoich kolegów, którzy zaczęli bić brawo i mówić „hura! Piotrek! Gratulacje” itd. To była spontaniczna reakcja dzieci przygotowujących się do pierwszej komunii i siedzących z przodu kościoła, więc ich głosy niosły się po całej świątyni. Syn po kilku godzinach od Mszy mówił, że ogromne wrażenie zrobiła na nim radość kolegów.

DEON.PL POLECA

 

 

Gdy zaczęłam akcję "Życie ze Słowem", nie tego się spodziewałam

Inna sytuacja. Równo rok temu zaproponowałam na swoim Instagramie akcję „życie ze Słowem”. To prosta zachęta do codziennego poznawania czytań z dnia i zapisywania jednego zdania, które w jakiś sposób zatrzymuje i porusza. Nie tylko zapisania, ale i wracania do niego w biegu codzienności, tak by kołysać je w sercu cały dzień. Mija rok. Akcja trwa, dołączają do niej kolejne osoby, a ja widzę, że gdyby nie wsparcie społeczności, dawno bym się poddała.

Te dwie różne opowieści mają dla mnie wspólny mianownik. Potrzebujemy wspólnoty. Budują nas relacje, w których jesteśmy dla siebie radością i wsparciem. Potrzebujemy wokół siebie ludzi życzliwych, bez zazdrości, dmuchających nam w skrzydła i takich, którzy będą nas mądrze wspierać w chwilach trudności i kryzysu. Tych, którzy napiszą „ej, a co z tobą? Trzy dni już nie wrzucasz Słowa z dnia!”. To motywuje. Niesamowicie dodaje siły, by wtedy, gdy pojawia się trudniejszy czas – strapienia, choroby, zmartwień – nie poddać się, ale iść dalej.

Pomysł na codzienną modlitwę był, ale potrzebowałam jeszcze ludzi 

Wielokrotnie i na różne sposoby starałam się znaleźć dobry dla mnie sposób modlitwy Słowem. W codzienności nie mam siły na długie medytacje – mimo, że mam bardzo dobre doświadczenia rekolekcji ignacjańskich czy modlitwy lectio divina. Szukałam, pytałam sama siebie czego właściwie potrzebuję i oczekuję oraz zastanawiałam się, co zrobić, by mieć siłę, aby wytrwać dłużej niż tydzień… Wtedy przyszło mi z pomocą pewne kazanie, a właściwie jedno zdanie, które z niego zapamiętałam: „szukamy nie wiadomo czego, a Kościół daje nam możliwość codziennego rozważania Słowa”. Odczytałam to wtedy jako odpowiedź na moją modlitwę… Połączyłam to z moimi doświadczeniami różnych rekolekcji i stąd pomysł, by zapisać jedno zdanie i wracać do niego w ciągu dnia. Wiedziałam jednak, że brak mi jeszcze jednego puzzla w tej układance – wspólnoty, która będzie mnie wspierać.

Ilość osób czytających ze mną Słowo przerosła moje oczekiwania

Bez większych oczekiwań zaprosiłam moją Instagramową społeczność do wspólnego czytania. Liczyłam na to, że zgłoszą się choć trzy osoby, byśmy byli dla siebie wzajemną motywacją. Nie wiem, ilu nas dokładnie jest, postanowiłam nie prowadzić statystyk. Akcja sama w sobie od początku dawała też dużą wolność jej uczestnikom, więc ktoś po kilku miesiącach napisał raz, że czyta z nami od pierwszego dnia i trwa… Dziś wiem, że ilość osób czytających ze mną co rano Słowo mocno przerosła moje oczekiwania…

DEON.PL POLECA


Wiele osób mówi mi, że – podobnie jak ja – wielokrotnie próbowało różnych form modlitwy. One były dobre, ale szybko się wypalali w codzienności, tracili zapał, odkładali modlitwę na potem. Pierwszy raz, drugi, kolejny… Po czasie okazywało się, że przestali karmić się Słowem. Dzięki temu, że dziś wspólnie się motywujemy – udaje nam się wytrwać. Czasem pojawiają się kryzysy, przerwy, ale zawsze można zacząć od nowa. Kolejny raz. Nikt nikogo nie ocenia, nie punktuje. Jesteśmy dla siebie po to, by się wzajemnie motywować i ubogacać.

Moja modlitwa i wiara potrzebują innych ludzi 

Proste bycie. Często zapominamy o tym, że w tak osobistej i intymnej sferze jak duchowość, wiara i modlitwa możemy być dla siebie wsparciem. Takim, jakiego dziś potrzebujemy. Bez miliona warunków, zdawania relacji, tłumaczenia się. Możemy doświadczyć tego, że ktoś cieszy się naszą drogą – jak wspomniani na początku koledzy syna. Bez względu na to czym dziś żyjemy, warto mieć obok siebie kogoś, kto nas podtrzyma, kto będzie cieszył się naszą radością i motywował do walki o dobro. Z pewnością mamy takich ludzi obok siebie, choć czasem nie są tak głośni jak koledzy mojego syna i trzeba ich po prostu trochę poszukać…

 

 

 

Z wykształcenia pedagog i doradca rodzinny. Z wyboru żona, matka dwóch synów. Nie potrafi żyć bez kawy i dobrej książki. Autorka książki "Doskonała. Przewodnik dla nieperfekcyjnych kobiet". Prowadzi bloga oraz Instagram.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Magdalena Urbańska

Nie musisz być perfekcyjna. Bądź doskonała!

Doskonałość to nie bezgrzeszność ani zbieranie odznak za nieskazitelny wygląd, idealne wychowanie dzieci, wzorcowe małżeństwo czy dom godny pokazania na Instagramie. Doskonałość to nieustanne dążenie do prawdy ‒ o...

Skomentuj artykuł

Potrzebujemy relacji bez zazdrości, w których jesteśmy dla siebie wsparciem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.