Ile dzieł sztuki musiałoby pójść do kosza, gdybyśmy zachwycali się jedynie twórczością ludzi przyzwoitych?
Chcę wierzyć, że dzisiaj nie stosuje się taryfy ulgowej wobec wybitnych i że powinni ponosić konsekwencje swoich czynów, ale jednocześnie jestem przekonany, że dzieła, które stworzyli, powinny pozostać częścią naszej kultury. Nawet człowiek uchodzący za bestię posiada duszę, która czasem przebija się do świata ze swoim pięknem i wrażliwością.
Pod koniec tego roku córka Jacka Kaczmarskiego, Patrycja Volny, opublikowała swoje rodzinne wspomnienia w książce zatytułowanej „Niewygodna”. Opowiada o swoim ojcu, który często uciekał się do przemocy wobec członków własnej rodziny. Legendarny bard z czasów solidarnościowego zrywu, walczący o wolność poruszającymi pieśniami, przedstawiony został jako cuchnący alkoholem, upijający się do nieprzytomności, okrutny kat, nigdy nie okazujący ojcowskich uczuć. Jeśli rzeczywiście był taki wobec swojej córki, to czy przestaniemy wzruszać się słuchając jego kultowej pieśni: „obława, na młode wilki obława”?
Gdy w przestrzeni publicznej pojawiły się świadectwa kobiet skrzywdzonych przez mojego współbrata, słynnego artystę, Marko Rupnika, zaczęto domagać się, by usunięto z kościołów stworzone przez niego mozaiki. Choćby dlatego, że ich ewangeliczne przesłanie zostało skażone niemoralnym życiem autora. W rezultacie niektóre z jego wybitnych dzieł mają być usunięte.
Knut Hamsun, norweski laureat literackiej Nagrody Nobla z 1920 roku, którego „Głód” i „Błogosławieństwo ziemi” na zawsze weszły do światowej klasyki powieści międzywojnia, był entuzjastą Hitlera. Podziwiał Goebbelsa, któremu sprezentował swój medal noblowski. Sądzony po wojnie za zdradę, został pozbawiony całego majątku. Gdy czytałem te arcydzieła, nie znałem historii życia autora ani jego poglądów. Dzisiaj trudno mi uwierzyć, że zwolennik nazistowskiej dyktatury i zagłady Żydów napisał tak wartościowe teksty.
Czytając z zamiłowania życiorysy wielu wybitnych i twórczych postaci, malarzy, filmowców, pisarzy, którzy nadawali kształt współczesnej kulturze, niejednokrotnie trafiałem na ich gorszące postawy, na wspomnienia osób przez nich skrzywdzonych i świadectwa ludzi pamiętających ich jako zdegenerowanych i zadufanych w sobie egoistów. Zdarza się, że opinia publiczna staje w ich obronie, jak w przypadku polsko-francuskiego reżysera, Romana Polańskiego, ściganego za gwałt na trzynastoletniej dziewczynce i inne przestępstwa seksualne. Częściej zdarza się, że społeczeństwo domaga się odebrania takim osobom wszelkich nagród i wyróżnień. A gdy po śmierci wychodzą na jaw okrutne przewinienia i okazuje się, że zdegenerowany typ ma swoją ulicę w mieście lub jest jego honorowym obywatelem, usuwa się jego nazwisko, jak niegdyś za czasów faraonów skuwano imiona skompromitowanych władców.
Zadaję sobie pytanie, czy dzieła zdegenerowanych moralnie artystów, co do których talentu trudno mieć wątpliwości, powinny być promowane. Ale również zastanawiam się, ile słynnych malowideł i dzieł literatury, a także utworów muzycznych, musiałoby pójść do kosza, gdybyśmy zachwycali się jedynie twórczością ludzi przyzwoitych. Do artystów z nieposzlakowaną kartoteką nie należeli z pewnością tacy wybitni twórcy jak Caravaggio czy Paul Gauguin. To były jednak inne czasy – tłumaczą niektórzy – i trudniej przykładać do nich dzisiejsze kategorie. Moim jednak zdaniem ludzka krzywda zawsze, bez względu na epokę, „woła o pomstę do nieba”.
Pełne przemocy życie Caravaggia zdecydowanie kontrastowało z religijną tematyką jego obrazów, a Paul Gauguin nawet nie krył się z wykorzystywaniem seksualnym nastoletnich dziewczynek. Zdaję sobie sprawę, że obrazy, które po sobie zostawili, mają szansę uczynić wiele dobra, którego oni sami za życia nie uczynili. Co jednak z tymi, których skrzywdzili? Czy kiedykolwiek prosili ich o przebaczenie?
Pragnę wierzyć, że dzisiaj nie stosuje się taryfy ulgowej wobec wybitnych i powinni ponosić konsekwencje swoich czynów, ale jednocześnie jestem przekonany, że dzieła, które stworzyli, powinny pozostać częścią naszej kultury. Nawet człowiek uchodzący za bestię posiada duszę, która czasem przebija się do świata ze swoim pięknem i wrażliwością.
Skomentuj artykuł