dobrawnuczka.blog.deon.pl
Zdaję sobie sprawę, że Kościół w Polsce od dłuższego czasu nie ma dobrej prasy w społeczeństwie. Biorąc pod uwagę liczbę wciąż nagłaśnianych zgorszeń, jest to zupełnie zrozumiałe. Ale we mnie od pewnego czasu systematycznie wzrasta zachwyt tym, jak Kościół nieustannie się odradza. Jaki jest żywy, zwłaszcza „na dole"! 
Zdaję sobie sprawę, że Kościół w Polsce od dłuższego czasu nie ma dobrej prasy w społeczeństwie. Biorąc pod uwagę liczbę wciąż nagłaśnianych zgorszeń, jest to zupełnie zrozumiałe. Ale we mnie od pewnego czasu systematycznie wzrasta zachwyt tym, jak Kościół nieustannie się odradza. Jaki jest żywy, zwłaszcza „na dole"! 
Zgodnie z wszelkimi przewidywaniami wczorajsza sejmowa debata na temat projektów ustaw dotyczących aborcji była burzliwa, a media prześcigają się, by zrelacjonować nam co bardziej kontrowersyjne zachowania czy słowa posłanek i posłów. Mnie osobiście, jako matkę, jako kobietę i jako katoliczkę, cała ta dyskusja tak po ludzku szalenie boli. Po wczorajszej debacie mam trzy myśli.
Zgodnie z wszelkimi przewidywaniami wczorajsza sejmowa debata na temat projektów ustaw dotyczących aborcji była burzliwa, a media prześcigają się, by zrelacjonować nam co bardziej kontrowersyjne zachowania czy słowa posłanek i posłów. Mnie osobiście, jako matkę, jako kobietę i jako katoliczkę, cała ta dyskusja tak po ludzku szalenie boli. Po wczorajszej debacie mam trzy myśli.
Jest jeden dzień w roku, kiedy do Kościoła dobrowolnie przychodzą nawet ci, którym na co dzień z katolikami nie bardzo jest po drodze. To ten moment, gdy nasze wspólnoty spowija cisza i w kościołach rozlega się co najwyżej pospieszna krzątanina tych, którzy obok ogarniania własnego domostwa, angażują się mocniej w życie parafialne. Wielka sobota i święcenie pokarmów. Wyjątkowa okazja, by przekazać dobrą nowinę tym, którzy na co dzień nie mają szans jej usłyszeć.
Jest jeden dzień w roku, kiedy do Kościoła dobrowolnie przychodzą nawet ci, którym na co dzień z katolikami nie bardzo jest po drodze. To ten moment, gdy nasze wspólnoty spowija cisza i w kościołach rozlega się co najwyżej pospieszna krzątanina tych, którzy obok ogarniania własnego domostwa, angażują się mocniej w życie parafialne. Wielka sobota i święcenie pokarmów. Wyjątkowa okazja, by przekazać dobrą nowinę tym, którzy na co dzień nie mają szans jej usłyszeć.
Niedzielne ogłoszenia duszpasterskie. Wśród szczegółowych informacji dotyczących przebiegu liturgii Triduum Paschalnego, kapłan odczytuje też komunikat Przewodniczącego KEP z zachętą do włączenia się nas wszystkich w Wielką Nowennę przed dwutysiącleciem dzieła Odkupienia. Czytałam go już wcześniej w kilku mediach katolickich, więc ani pomysłem, ani treścią nie jestem zaskoczona. Za to towarzyszy mi dojmujące poczucie zakłopotania.
Niedzielne ogłoszenia duszpasterskie. Wśród szczegółowych informacji dotyczących przebiegu liturgii Triduum Paschalnego, kapłan odczytuje też komunikat Przewodniczącego KEP z zachętą do włączenia się nas wszystkich w Wielką Nowennę przed dwutysiącleciem dzieła Odkupienia. Czytałam go już wcześniej w kilku mediach katolickich, więc ani pomysłem, ani treścią nie jestem zaskoczona. Za to towarzyszy mi dojmujące poczucie zakłopotania.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Wrocławskie media lokalne wzięły ostatnio na celownik dyrektorkę jednego z największych tutejszych szpitali. Główny zarzut? Liczba aborcji spadła niemal do zera. To nic, że nigdzie nie odnotowano, by jakiejkolwiek kobiecie odmówiono terminacji ciąży...
Wrocławskie media lokalne wzięły ostatnio na celownik dyrektorkę jednego z największych tutejszych szpitali. Główny zarzut? Liczba aborcji spadła niemal do zera. To nic, że nigdzie nie odnotowano, by jakiejkolwiek kobiecie odmówiono terminacji ciąży...
W katointernetach w Wielkim Poście nieco spokojniej. Pewnie dlatego, że z roku na rok coraz więcej osób zauważa, że żeby zrobić miejsce dla Pana Boga, trzeba wyłączyć Internet. Post od postów, od Facebooka, Instagrama czy od scrollowania - wariantów jest bez liku. Pozostaje tylko jeden, malutki problemik: jak w tym postanowieniu wytrwać? 
W katointernetach w Wielkim Poście nieco spokojniej. Pewnie dlatego, że z roku na rok coraz więcej osób zauważa, że żeby zrobić miejsce dla Pana Boga, trzeba wyłączyć Internet. Post od postów, od Facebooka, Instagrama czy od scrollowania - wariantów jest bez liku. Pozostaje tylko jeden, malutki problemik: jak w tym postanowieniu wytrwać? 
Jeśli nie chcemy oddać walkowerem przestrzeni, która kształtuje podejście do życia w Polsce, to musimy się nauczyć głośno, rzeczowo i precyzyjnie mówić o tym, w co i dlaczego wierzymy. Nasza postawa pro-life musi być przemyślana i wynikająca z rzeczywistego namysłu nad godnością i świętością każdego życia. Tylko jeśli będzie miała realne przełożenie na naszą codzienność i na to, jak podchodzimy do życia i rodzicielstwa, będziemy dla innych wiary-godni.
Jeśli nie chcemy oddać walkowerem przestrzeni, która kształtuje podejście do życia w Polsce, to musimy się nauczyć głośno, rzeczowo i precyzyjnie mówić o tym, w co i dlaczego wierzymy. Nasza postawa pro-life musi być przemyślana i wynikająca z rzeczywistego namysłu nad godnością i świętością każdego życia. Tylko jeśli będzie miała realne przełożenie na naszą codzienność i na to, jak podchodzimy do życia i rodzicielstwa, będziemy dla innych wiary-godni.
Czytam ostatnio zapiski Janusza Korczaka zebrane w książce „Momenty wychowawcze”. Jest to rodzaj poradnika metodologii „obserwowania dziecka” dla młodych nauczycieli, ale rodzice mogą się równie wiele nauczyć z tej lektury.
Czytam ostatnio zapiski Janusza Korczaka zebrane w książce „Momenty wychowawcze”. Jest to rodzaj poradnika metodologii „obserwowania dziecka” dla młodych nauczycieli, ale rodzice mogą się równie wiele nauczyć z tej lektury.
Doświadczam w ostatnich dniach bardzo cierpkiej konsekwencji dzielenia się swoją wiarą. Z racji trwającej kampanii społecznej „Tydzień Małżeństwa” w różnych miejscach i mediach świadczę o tym, co oznacza dla mnie osobiście życie w małżeństwie. W efekcie spotykam się z bardzo różnymi, głównie negatywnymi reakcjami: od pretensji i żalów, przez frustracje, po – nierzadko – hejt w czystej postaci.
Doświadczam w ostatnich dniach bardzo cierpkiej konsekwencji dzielenia się swoją wiarą. Z racji trwającej kampanii społecznej „Tydzień Małżeństwa” w różnych miejscach i mediach świadczę o tym, co oznacza dla mnie osobiście życie w małżeństwie. W efekcie spotykam się z bardzo różnymi, głównie negatywnymi reakcjami: od pretensji i żalów, przez frustracje, po – nierzadko – hejt w czystej postaci.
DEON.pl
W świecie zdominowanym przez nachalną, zafałszowaną narrację medialną trudno nie ulec złudzeniu, że małżeństwo to instytucja, która nie odpowiada potrzebom współczesności. Jeśli na dodatek człowiek nie zamknie się w chrześcijańskiej bańce medialnej, szybko może dojść do wniosku, że rozwód jest bezbolesną, skuteczną i gwarantującą satysfakcję z życia strategią budowania osobistego szczęścia. 
W świecie zdominowanym przez nachalną, zafałszowaną narrację medialną trudno nie ulec złudzeniu, że małżeństwo to instytucja, która nie odpowiada potrzebom współczesności. Jeśli na dodatek człowiek nie zamknie się w chrześcijańskiej bańce medialnej, szybko może dojść do wniosku, że rozwód jest bezbolesną, skuteczną i gwarantującą satysfakcję z życia strategią budowania osobistego szczęścia. 
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Może gdyby przeciętny, niespecjalnie głęboko zaangażowany katolik słuchał raz po raz klarownego i prostego kazania, skąd się bierze takie, a nie inne stanowisko Kościoła, to tak najzwyczajniej w świecie bardziej by się z nim utożsamiał? I być może miałby w sobie więcej przekonania, by samemu stać się ambasadorem danego podejścia w swoim środowisku?
Może gdyby przeciętny, niespecjalnie głęboko zaangażowany katolik słuchał raz po raz klarownego i prostego kazania, skąd się bierze takie, a nie inne stanowisko Kościoła, to tak najzwyczajniej w świecie bardziej by się z nim utożsamiał? I być może miałby w sobie więcej przekonania, by samemu stać się ambasadorem danego podejścia w swoim środowisku?
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Pamiętam moje niepomierne zdziwienie, kiedy po raz pierwszy student powiedział na moich zajęciach, że „Żydzi sami sobie byli winni tego, co się z nimi stało podczas II Wojny Światowej”. Właściwie nie tyle powiedział, co zarechotał. Przez dłuższą chwilę nie mogłam dojść do siebie.
Pamiętam moje niepomierne zdziwienie, kiedy po raz pierwszy student powiedział na moich zajęciach, że „Żydzi sami sobie byli winni tego, co się z nimi stało podczas II Wojny Światowej”. Właściwie nie tyle powiedział, co zarechotał. Przez dłuższą chwilę nie mogłam dojść do siebie.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Po wielu burzliwych dyskusjach – i na radach pedagogicznych, i na spotkaniach rodzicielskich – w naszej szkole uzgodniono ostatecznie kompromisowe rozwiązanie: zadania domowe jako dobrowolną opcję. Przyznam, że przeważał we mnie sceptycyzm. Bałam się, że pomysł ten będzie wyglądał świetnie na papierze, ale w praktyce nic się nie zmieni. Po pół roku funkcjonowania tej reguły jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
Po wielu burzliwych dyskusjach – i na radach pedagogicznych, i na spotkaniach rodzicielskich – w naszej szkole uzgodniono ostatecznie kompromisowe rozwiązanie: zadania domowe jako dobrowolną opcję. Przyznam, że przeważał we mnie sceptycyzm. Bałam się, że pomysł ten będzie wyglądał świetnie na papierze, ale w praktyce nic się nie zmieni. Po pół roku funkcjonowania tej reguły jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Staramy się wychowywać nasze dzieci na hojnych, empatycznych, wrażliwych ludzi. I pękam z dumy, gdy widzę, jak bez cienia zastanowienia uszczuplają swoje skarbonki, jak taszczą do szkoły te mąki, makarony, proszki do prania, „góry grosza”, pampersy, jak segregują ręczniki i kocyki, by zanieść je do schroniska, jak malują kartki na kiermasze i wypiekają o 6.30 rano pierniczki. Jednocześnie widzę, jak bardzo przytłacza je skala potrzeb tego świata. Dlatego przypominam im, że nie damy rady wszystkiego naprawić. I podkreślam, że... pomaganie męczy. Bo warto o tym głośno mówić. 
Staramy się wychowywać nasze dzieci na hojnych, empatycznych, wrażliwych ludzi. I pękam z dumy, gdy widzę, jak bez cienia zastanowienia uszczuplają swoje skarbonki, jak taszczą do szkoły te mąki, makarony, proszki do prania, „góry grosza”, pampersy, jak segregują ręczniki i kocyki, by zanieść je do schroniska, jak malują kartki na kiermasze i wypiekają o 6.30 rano pierniczki. Jednocześnie widzę, jak bardzo przytłacza je skala potrzeb tego świata. Dlatego przypominam im, że nie damy rady wszystkiego naprawić. I podkreślam, że... pomaganie męczy. Bo warto o tym głośno mówić. 
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Do dobrego minimalizmu potrzeba dojrzałości i zrozumienia. Kiedy czytam raz po raz, żeby nie poddawać się konsumpcyjnemu szałowi, bo to nieewangeliczne i że najlepsze, co mogę dać moim dzieciom i bliskim to mój czas, to oczywiście, że kiwam zapamiętale głową. Tak, tak. Pełna zgoda. Ale… Ale każde życie jest inne i naprawdę łatwo, nam, katolikom, przytłoczyć się minimalizmem na własne życzenie.
Do dobrego minimalizmu potrzeba dojrzałości i zrozumienia. Kiedy czytam raz po raz, żeby nie poddawać się konsumpcyjnemu szałowi, bo to nieewangeliczne i że najlepsze, co mogę dać moim dzieciom i bliskim to mój czas, to oczywiście, że kiwam zapamiętale głową. Tak, tak. Pełna zgoda. Ale… Ale każde życie jest inne i naprawdę łatwo, nam, katolikom, przytłoczyć się minimalizmem na własne życzenie.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Staramy się też, by ten dzień był tak po prostu przeżyty w radosnej atmosferze. Żeby słowo „ojczyzna” nie kojarzyło się naszym dzieciom w pierwszej kolejności z pompatyczną uroczystością, skoncentrowaną na przekazie, że patriotyzm to krew, pot i łzy. Rano widziały, jak mama i tata wybiegają z domu z przyklejonym wąsem „a la Piłsudski” i z kotylionem doczepionym do stroju sportowego. Próbujemy im też pokazać, że pyszne lody, na które nas stać, przytulny dom, w którym mieszkamy, ciekawe muzea, do których dojedziemy piękną drogą rowerową – to też jest pewien wymiar patriotyzmu.
Staramy się też, by ten dzień był tak po prostu przeżyty w radosnej atmosferze. Żeby słowo „ojczyzna” nie kojarzyło się naszym dzieciom w pierwszej kolejności z pompatyczną uroczystością, skoncentrowaną na przekazie, że patriotyzm to krew, pot i łzy. Rano widziały, jak mama i tata wybiegają z domu z przyklejonym wąsem „a la Piłsudski” i z kotylionem doczepionym do stroju sportowego. Próbujemy im też pokazać, że pyszne lody, na które nas stać, przytulny dom, w którym mieszkamy, ciekawe muzea, do których dojedziemy piękną drogą rowerową – to też jest pewien wymiar patriotyzmu.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Boli mnie, gdy coraz częściej słyszę: „lepiej się rozstać niż żyć w stanie permanentnej wojny”. Nie chcę z tym zdaniem jednak dyskutować. Chciałabym tylko by teksty o tym, „jak uratować swoje małżeństwo” i o „10 sposobach na umocnienie więzi”  promowały się w internetach z równą łatwością, co teksty o rozwodach.
Boli mnie, gdy coraz częściej słyszę: „lepiej się rozstać niż żyć w stanie permanentnej wojny”. Nie chcę z tym zdaniem jednak dyskutować. Chciałabym tylko by teksty o tym, „jak uratować swoje małżeństwo” i o „10 sposobach na umocnienie więzi”  promowały się w internetach z równą łatwością, co teksty o rozwodach.
Ich życie to gotowy scenariusz na film. I romans, i komedia, i dramat, i sensacja, i smakowita obyczajówka, w której proza życia miesza się z niezwykłymi ingerencjami Nieba. Każdy, kto choć raz miał okazję spotkać ich na żywo albo usłyszeć ich świadectwo, wychodzi z tego spotkania poruszony.
Ich życie to gotowy scenariusz na film. I romans, i komedia, i dramat, i sensacja, i smakowita obyczajówka, w której proza życia miesza się z niezwykłymi ingerencjami Nieba. Każdy, kto choć raz miał okazję spotkać ich na żywo albo usłyszeć ich świadectwo, wychodzi z tego spotkania poruszony.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Zaczęło się od tego, że Borys zapytał, co znaczy „debile”. Zapytał też o inne określenia, ale na tyle wulgarne, że nie będę ich tutaj przytaczać. Okazało się, że w klasie trwały zażarte spory zwolenników różnych partii. Sęk w tym, że dyskusje te nie tyle dotyczyły kwestii merytorycznych, co odzwierciedlały język i stan debaty politycznej w Polsce.
Zaczęło się od tego, że Borys zapytał, co znaczy „debile”. Zapytał też o inne określenia, ale na tyle wulgarne, że nie będę ich tutaj przytaczać. Okazało się, że w klasie trwały zażarte spory zwolenników różnych partii. Sęk w tym, że dyskusje te nie tyle dotyczyły kwestii merytorycznych, co odzwierciedlały język i stan debaty politycznej w Polsce.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
O patostreamerach mówi się od dawna. O hejcie, o depresjach, o negatywnym wpływie social mediów na kształtujące się poczucie własnej wartości młodych ludzi także. Dziecko bez smartfona w klasie drugiej jest dziwolągiem. I co? I nic. Mamy #Pandoragate, a jednocześnie uczniowie klas czwartych właśnie odbierają swoje szkolne laptopy. 
O patostreamerach mówi się od dawna. O hejcie, o depresjach, o negatywnym wpływie social mediów na kształtujące się poczucie własnej wartości młodych ludzi także. Dziecko bez smartfona w klasie drugiej jest dziwolągiem. I co? I nic. Mamy #Pandoragate, a jednocześnie uczniowie klas czwartych właśnie odbierają swoje szkolne laptopy.