W naszym przedszkolu wielkie wydarzenie. Wychowawczynie zdecydowały się zorganizować dzieciom prawdziwą przygodę. Nocowankę! Taką serio, serio, bez rodziców, ze śniadankiem robionym samodzielnie w sali, w której na co dzień dzieci bawią się i uczą. Mój zachwyt nie miałby granic, gdyby nie jeden zgrzyt. A właściwie dłuższa epopeja pod hasłem: wybierzmy bajkę do oglądania na dobranoc.
W naszym przedszkolu wielkie wydarzenie. Wychowawczynie zdecydowały się zorganizować dzieciom prawdziwą przygodę. Nocowankę! Taką serio, serio, bez rodziców, ze śniadankiem robionym samodzielnie w sali, w której na co dzień dzieci bawią się i uczą. Mój zachwyt nie miałby granic, gdyby nie jeden zgrzyt. A właściwie dłuższa epopeja pod hasłem: wybierzmy bajkę do oglądania na dobranoc.
Mamy dziś w Kościele naprawdę sporo wydarzeń dla małżonków, organizowanych po to, by pomagać umacniać więź małżeńską czy przezwyciężać kryzysy. Problem jest jednak taki, że potrzebujący wsparcia małżonkowie dowiadują się o nich z internetu. Albo od znajomych. Nie z kazania, nie z konfesjonału, nie od księdza. Gdyby za płomiennymi kazaniami o nierozerwalności sakramentalnych małżeństw poszły też komunikaty o dobrych praktykach i miejscach oraz wspólnotach, które małżeństwa wspierają, byłaby większa szansa, że Kościół zacznie się ludziom kojarzyć z miejscem, w którym można uratować swoje małżeństwo.
Mamy dziś w Kościele naprawdę sporo wydarzeń dla małżonków, organizowanych po to, by pomagać umacniać więź małżeńską czy przezwyciężać kryzysy. Problem jest jednak taki, że potrzebujący wsparcia małżonkowie dowiadują się o nich z internetu. Albo od znajomych. Nie z kazania, nie z konfesjonału, nie od księdza. Gdyby za płomiennymi kazaniami o nierozerwalności sakramentalnych małżeństw poszły też komunikaty o dobrych praktykach i miejscach oraz wspólnotach, które małżeństwa wspierają, byłaby większa szansa, że Kościół zacznie się ludziom kojarzyć z miejscem, w którym można uratować swoje małżeństwo.
Jakiś czas temu uwagę przynajmniej części społeczeństwa skupiła sprawa krakowskiego Radia Off i jego audycji w całości wykreowanej przez silnik sztucznej inteligencji. Zbiegła się ona z tym, że "google mapy" nie będą już nas kierować na południe głosem Jarosława Juszkiewicza... I chociaż wciąż nie brakuje entuzjastów zawrotnej rewolucji technologicznej, jaka ma miejsce w związku z wykorzystaniem tzw. sztucznej inteligencji, to nieuchronnie zaczynamy na własnej skórze odczuwać, że od lat spychane na margines wątpliwości natury etycznej przynoszą pierwsze bolesne pokłosie.
Jakiś czas temu uwagę przynajmniej części społeczeństwa skupiła sprawa krakowskiego Radia Off i jego audycji w całości wykreowanej przez silnik sztucznej inteligencji. Zbiegła się ona z tym, że "google mapy" nie będą już nas kierować na południe głosem Jarosława Juszkiewicza... I chociaż wciąż nie brakuje entuzjastów zawrotnej rewolucji technologicznej, jaka ma miejsce w związku z wykorzystaniem tzw. sztucznej inteligencji, to nieuchronnie zaczynamy na własnej skórze odczuwać, że od lat spychane na margines wątpliwości natury etycznej przynoszą pierwsze bolesne pokłosie.
Nie mam nic przeciwko modzie na organizowanie pochodów świętych w stylu „Holy wins”. Nie rozdzieram też szat, gdy dzieci przynoszą z przedszkola zaproszenia na „halloweenowe” imprezy. Ale te dwa dni, kiedy odwiedzamy cmentarze, potrzebują nieco ciszy, nieco wzruszeń, nieco przestrzeni. Bo trudno mówić o śmierci, tęsknocie i niebie, zajadając chipsy i podrygując w takt „ooo – chocolate”. 
Nie mam nic przeciwko modzie na organizowanie pochodów świętych w stylu „Holy wins”. Nie rozdzieram też szat, gdy dzieci przynoszą z przedszkola zaproszenia na „halloweenowe” imprezy. Ale te dwa dni, kiedy odwiedzamy cmentarze, potrzebują nieco ciszy, nieco wzruszeń, nieco przestrzeni. Bo trudno mówić o śmierci, tęsknocie i niebie, zajadając chipsy i podrygując w takt „ooo – chocolate”. 
Słuchanie przed mówieniem to pierwsza zasada dialogu, do której z uporem maniaka wracamy w Ruchu Spotkań Małżeńskich. Myślałam o niej dużo podczas minionego weekendu, który spędziłam w Tarnowie na Kongresie Nowej Ewangelizacji zorganizowanym pod hasłem: ‘Wracam do domu’.
Słuchanie przed mówieniem to pierwsza zasada dialogu, do której z uporem maniaka wracamy w Ruchu Spotkań Małżeńskich. Myślałam o niej dużo podczas minionego weekendu, który spędziłam w Tarnowie na Kongresie Nowej Ewangelizacji zorganizowanym pod hasłem: ‘Wracam do domu’.
Kilka lat temu na rekolekcjach dla małżonków zdarzyło mi się powiedzieć, że marzę o tym, by zostać świętą. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że deklaracja ta wywołała spore poruszenie zebranego audytorium! Niektórzy chichotali z pobłażliwym uśmiechem, niektórzy kpili, a niektórzy otwarcie się dziwili – "Ty tak serio?". A mnie kołatało w głowie: "Ale skąd te reakcje? Przecież wszyscy jesteśmy wezwani do świętości".
Kilka lat temu na rekolekcjach dla małżonków zdarzyło mi się powiedzieć, że marzę o tym, by zostać świętą. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że deklaracja ta wywołała spore poruszenie zebranego audytorium! Niektórzy chichotali z pobłażliwym uśmiechem, niektórzy kpili, a niektórzy otwarcie się dziwili – "Ty tak serio?". A mnie kołatało w głowie: "Ale skąd te reakcje? Przecież wszyscy jesteśmy wezwani do świętości".
Boli mnie ogrom przemocy w szkole, ale to nie znaczy, że umykają mi miłosierne gesty, starania i zwykła, ludzka życzliwość, która każdego wypełnia szkolne mury po brzegi. Martwię się i irytuję ideologicznymi machinacjami w programach nauczania, ale jednocześnie z radością obserwuję, jak pasjonująco potrafią być przedstawiane te treści, które wiele, wiele lat temu mnie samą, jako uczennicę przyprawiały o mdłości i narkolepsję.
Boli mnie ogrom przemocy w szkole, ale to nie znaczy, że umykają mi miłosierne gesty, starania i zwykła, ludzka życzliwość, która każdego wypełnia szkolne mury po brzegi. Martwię się i irytuję ideologicznymi machinacjami w programach nauczania, ale jednocześnie z radością obserwuję, jak pasjonująco potrafią być przedstawiane te treści, które wiele, wiele lat temu mnie samą, jako uczennicę przyprawiały o mdłości i narkolepsję.
Pilotażowe wprowadzenie alkotubek do sklepów wywołało spore oburzenie. Dla osób, które osobiście zetknęły się z problemem alkoholizmu, a także dla rodziców małych dzieci i nastolatków sprawa jest oczywista – alkotubki to produkt zwodniczny, nieetyczny, a działania producenta są z premedytacją obliczone na zysk bez uwzględniania potencjalnych kosztów społecznych. Jednocześnie wciąż nie brakuje głosów, że reakcja znacznej części społeczeństwa była przesadzona, a wprowadzenie alkotubek nie złamało żadnego obowiązującego przepisu, więc afera jest bezprzedmiotowa. Dlaczego zatem alkotubki i podobne innowacje to zło? Oto 12 najważniejszych argumentów przeciwko.
Pilotażowe wprowadzenie alkotubek do sklepów wywołało spore oburzenie. Dla osób, które osobiście zetknęły się z problemem alkoholizmu, a także dla rodziców małych dzieci i nastolatków sprawa jest oczywista – alkotubki to produkt zwodniczny, nieetyczny, a działania producenta są z premedytacją obliczone na zysk bez uwzględniania potencjalnych kosztów społecznych. Jednocześnie wciąż nie brakuje głosów, że reakcja znacznej części społeczeństwa była przesadzona, a wprowadzenie alkotubek nie złamało żadnego obowiązującego przepisu, więc afera jest bezprzedmiotowa. Dlaczego zatem alkotubki i podobne innowacje to zło? Oto 12 najważniejszych argumentów przeciwko.
Kiedy myśleliśmy, że widzieliśmy już wszystko, na polski rynek próbują wejść alko-tubki, czyli alkohol w saszetkach przypominających dziecięce musy. Czy firma OLV S.A. podjęła „odważną” decyzję z głupoty, czy świadomego cynizmu?
Kiedy myśleliśmy, że widzieliśmy już wszystko, na polski rynek próbują wejść alko-tubki, czyli alkohol w saszetkach przypominających dziecięce musy. Czy firma OLV S.A. podjęła „odważną” decyzję z głupoty, czy świadomego cynizmu?
Czym są duszpasterstwa akademickie? Czy to „katolickie biura matrymonialne”, offline'owe bańki społeczne czy przestrzenie umożliwiające pogłębianie osobistej wiary? Dla mnie ważne jest to, że ludzie, których tam poznałam, poprowadzili mnie w głąb wiary. Nie nachalną ewangelizacją - ale przez to, że zrobili mi miejsce, że pomogli mi się oswoić, zakorzenić i rozwinąć duchowo w swoim tempie. Poczuć w Kościele jak u siebie.
Czym są duszpasterstwa akademickie? Czy to „katolickie biura matrymonialne”, offline'owe bańki społeczne czy przestrzenie umożliwiające pogłębianie osobistej wiary? Dla mnie ważne jest to, że ludzie, których tam poznałam, poprowadzili mnie w głąb wiary. Nie nachalną ewangelizacją - ale przez to, że zrobili mi miejsce, że pomogli mi się oswoić, zakorzenić i rozwinąć duchowo w swoim tempie. Poczuć w Kościele jak u siebie.
Trwa powódź. I w tym kryzysowym czasie widać naszą hojność, troskę i dobro, a cierpienie uruchamia nas ku działaniu na rzecz bliźniego bez zbędnego ociągania. Są jednak pewne mniej oczywiste obszary, którymi dobrze, abyśmy akurat my, chrześcijanie, właśnie w tym czasie się zaopiekowali.
Trwa powódź. I w tym kryzysowym czasie widać naszą hojność, troskę i dobro, a cierpienie uruchamia nas ku działaniu na rzecz bliźniego bez zbędnego ociągania. Są jednak pewne mniej oczywiste obszary, którymi dobrze, abyśmy akurat my, chrześcijanie, właśnie w tym czasie się zaopiekowali.
Przeglądając o poranku własny smartfon i próbując ogarnąć kilkaset wiadomości na kilku komunikatorowych grupach rodzicielskich, mam jedną myśl. Zdecydowanie to nam, rodzicom, przydałyby się lekcje z edukacji cyfrowej.
Przeglądając o poranku własny smartfon i próbując ogarnąć kilkaset wiadomości na kilku komunikatorowych grupach rodzicielskich, mam jedną myśl. Zdecydowanie to nam, rodzicom, przydałyby się lekcje z edukacji cyfrowej.
"Do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska" - zwykło się powtarzać świeżo upieczonym mamom. To afrykańskie przysłowie ma im  przypominać, że mogą, a nawet powinny korzystać ze wsparcia innych w opiece nad potomstwem. I choć w odniesieniu do maluchów raczej wszyscy się z tym powiedzeniem zgadzają (przynajmniej w teorii), to w przypadku starszych dzieci rzecz zaczyna być bardziej dyskusyjna.
"Do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska" - zwykło się powtarzać świeżo upieczonym mamom. To afrykańskie przysłowie ma im  przypominać, że mogą, a nawet powinny korzystać ze wsparcia innych w opiece nad potomstwem. I choć w odniesieniu do maluchów raczej wszyscy się z tym powiedzeniem zgadzają (przynajmniej w teorii), to w przypadku starszych dzieci rzecz zaczyna być bardziej dyskusyjna.
Trzy różne szkoły podstawowe w trzech różnych miejscach Polski. Troje chłopców w wieku od 8 do 11 lat, spokojnych, inteligentnych, w powszechnym mniemaniu "kulturalnych i ułożonych". Sześcioro rozważnych, wykształconych rodziców. W tej historii łączy ich jedno - bezsilność wobec przemocy w szkole.
Trzy różne szkoły podstawowe w trzech różnych miejscach Polski. Troje chłopców w wieku od 8 do 11 lat, spokojnych, inteligentnych, w powszechnym mniemaniu "kulturalnych i ułożonych". Sześcioro rozważnych, wykształconych rodziców. W tej historii łączy ich jedno - bezsilność wobec przemocy w szkole.
Kiedy pod koniec lipca nasza dziewięcioletnia córka wróciła z wakacyjnego obozu Skautek Europy - uśmiech kończył się jej na potylicy, a wesołym i ekscytującym opowieściom nie było końca. Przez cały sierpień preferowała spanie w namiocie rozbitym w ogrodzie i co rusz podkreślała, że już nie może doczekać się kolejnej wyprawy do lasu. Niedawno opowiedziała mi jednak, co było trudne podczas tego wyjazdu. Powiedzieć, że jestem w szoku, to nic nie powiedzieć.
Kiedy pod koniec lipca nasza dziewięcioletnia córka wróciła z wakacyjnego obozu Skautek Europy - uśmiech kończył się jej na potylicy, a wesołym i ekscytującym opowieściom nie było końca. Przez cały sierpień preferowała spanie w namiocie rozbitym w ogrodzie i co rusz podkreślała, że już nie może doczekać się kolejnej wyprawy do lasu. Niedawno opowiedziała mi jednak, co było trudne podczas tego wyjazdu. Powiedzieć, że jestem w szoku, to nic nie powiedzieć.
Przy okazji wakacyjnego pobytu w rodzinnych stronach zabraliśmy się za renowację drewnianego płotu wokół posesji. Pracy było sporo i dla każdego z naszej sześcioosobowej rodziny znalazło się jakieś zadanie. 
Przy okazji wakacyjnego pobytu w rodzinnych stronach zabraliśmy się za renowację drewnianego płotu wokół posesji. Pracy było sporo i dla każdego z naszej sześcioosobowej rodziny znalazło się jakieś zadanie. 
Gdybym była księdzem, to jedną z sierpniowych homilii poświęciłabym na pewno ulubionemu kłamstwu szatana, które sączy nam z uporem do uszu w rozmaitych sytuacjach życiowych. To kłamstwo brzmi: „Nic się z tym nie da zrobić”.
Gdybym była księdzem, to jedną z sierpniowych homilii poświęciłabym na pewno ulubionemu kłamstwu szatana, które sączy nam z uporem do uszu w rozmaitych sytuacjach życiowych. To kłamstwo brzmi: „Nic się z tym nie da zrobić”.
Kojarzycie "Macarenę"? Chyba nie będzie to przesada, jak stwierdzę, że na dzisiejsze standardy jest to utwór o statusie dyskotekowego evergreenu. Czy jednak wywijając rękami w zabawnym tańcu, myślimy o tym, co śpiewamy? "Nie martw się moim chłopakiem/Chłopakiem, który ma na imię Vitorino/Ha! Nie chcę go, nie mogę go znieść/Nie był dobry, więc ja, ha ha ha/ Daj spokój, cóż miałam zrobić? Był poza miastem, a jego dwaj koledzy byli taaaaacy świetni". Konia z rzędem temu, kto, wywijając na parkiecie, ma świadomość, że oto cieszy go rozwiązłość pewnej Hiszpanki.
Kojarzycie "Macarenę"? Chyba nie będzie to przesada, jak stwierdzę, że na dzisiejsze standardy jest to utwór o statusie dyskotekowego evergreenu. Czy jednak wywijając rękami w zabawnym tańcu, myślimy o tym, co śpiewamy? "Nie martw się moim chłopakiem/Chłopakiem, który ma na imię Vitorino/Ha! Nie chcę go, nie mogę go znieść/Nie był dobry, więc ja, ha ha ha/ Daj spokój, cóż miałam zrobić? Był poza miastem, a jego dwaj koledzy byli taaaaacy świetni". Konia z rzędem temu, kto, wywijając na parkiecie, ma świadomość, że oto cieszy go rozwiązłość pewnej Hiszpanki.
Nie jest prawdą, że ludzie wierzący w Pana Boga nigdy się nie rozwodzą. Jest jednak pewien sposób, wcale nie aż taki popularny w chrześcijańskich kręgach (sic!), który działa jak Boski Alert Małżeński, parasol ochronny i szczepionka na nienawiść w jednym. Co to takiego? Modlitwa małżeńska!
Nie jest prawdą, że ludzie wierzący w Pana Boga nigdy się nie rozwodzą. Jest jednak pewien sposób, wcale nie aż taki popularny w chrześcijańskich kręgach (sic!), który działa jak Boski Alert Małżeński, parasol ochronny i szczepionka na nienawiść w jednym. Co to takiego? Modlitwa małżeńska!
W świecie tzw. wielkiej polityki od dłuższego czasu sporo uwagi poświęca się kondycji psycho-fizycznej urzędującego Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Mniej lub bardziej elegancko podejmuje się dyskusje na temat wieku Joe Bidena i Donalda Trumpa, co przy okazji pokazuje, jak wielką niechęć wzbudza w człowieku świata zachodniego proces starzenia się.
W świecie tzw. wielkiej polityki od dłuższego czasu sporo uwagi poświęca się kondycji psycho-fizycznej urzędującego Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Mniej lub bardziej elegancko podejmuje się dyskusje na temat wieku Joe Bidena i Donalda Trumpa, co przy okazji pokazuje, jak wielką niechęć wzbudza w człowieku świata zachodniego proces starzenia się.