„Sprawa tarnowska” zbiegła się w czasie ze spotkaniem na Jasnej Górze. W wielu komentarzach dało się wyczytać, że niczego to spotkanie nikogo nie nauczyło, bo gdyby tak się stało nie byłoby skandalicznego stanowiska pełnomocnika diecezji tarnowskiej.
Patrzę na nas, ludzi 2024 roku. Jesteśmy rozbici. Rozdarci między różnymi wartościami, które są dla nas ważne. Smutni. Zabiegani do granic możliwości. Zmęczeni, ale nie potrafimy odpoczywać. Szukamy jeszcze szczęścia albo z już rezygnacją przyjmujemy, że to przywilej nielicznych. Nosimy w sobie tyle różnych zranień. Nie mówimy o nich. Zjadają nas od środka. Mimo wszystko szukamy czego dobrego, choć tak często zmiażdżeni przez życie.
"Nie uwierzysz. Politycy zaczynają się w czymś zgadzać" - mruknął mąż. Zaciekawiona zerknęłam, o czym czyta. Wow. Wreszcie jakiś temat, który zdaje się łączyć naszych polityków ponad podziałami. A chodzi o zakaz używania mediów społecznościowych przez dzieci poniżej 16-stego roku życia. Dyskusję o nim sprowokował przykład australijskiego parlamentu, który jako pierwszy na świecie taki zakaz proklamował.
Jakiś czas temu brałam udział w wydarzeniu organizowanym przez Fundację Ludzi Pełnych Życia. Jak to mam w zwyczaju, rzuciłam jednym okiem na stoisko z ich kubkami, torbami, książkami… Mimo że nie planowałam wielkich zakupów, jedna rzecz bardzo mocno przyciągnęła moją uwagę. Torba, albo raczej napis, który jest na niej nadrukowany: „Bądź światłem w świecie pełnym ciemności!”. Pomyślałam: tak! To jest przesłanie, które mocno biorę nie tylko do własnego serca, ale też takie, którym chcę dzielić się z innymi. Kupiłam tę torbę i kolejny dzień chodzę z nią po mieście, często wywołując uśmiech mijanych ludzi.
Czy człowiek ma prawo bronić się przed bólem, przed niemożliwym do wytrzymania cierpieniem, odbierając sobie życie? Czy w takiej sytuacji odebranie sobie życia może być po ludzku usprawiedliwione? Czy można taką ucieczkę od życia potraktować jako obronę konieczną przed niszczącym człowieka, fizycznie i psychicznie, bólem? Czy pomoc tak zdesperowanej osobie, by odeszła szybciej i bez bólu, jest aktem miłosierdzia?
Przeczytałem dziś o kontrowersyjnym eksperymencie, przeprowadzonym w szwajcarskiej Lucernie. W konfesjonale kaplicy św. Piotra umieszczono urządzenie generujące cyfrowy awatar Jezusa Chrystusa napędzany przez sztuczną inteligencję. Projekt, w nawiązaniu do urządzeń używanych w tragediach Eurypidesa, nazwano „Deus in machina”.
Zarówno edukacja, jak i kultura, to dziedziny, których istotą jest oddziaływanie na ludzi. Oczywiste jest, że powinny się znaleźć w polu zainteresowania Kościoła. Jednak w jakim kontekście?
Czasami mam wrażenie, że im więcej papieże wzywają do pokoju, rozbrojenia, braterstwa, tym więcej mamy ognisk zapalnych na świecie, więcej konfliktów zbrojnych i ich skutków. I nie chodzi tylko o Franciszka. Tak było przed II wojną światową, tak było za Jana Pawła II i podobnie jest teraz. Dla wielu jest to powodem olbrzymiej frustracji, a jednocześnie napięcia i poczucia bezsilności. Dla innych zaś okazją do szyderstw i śmiechu.
We wtorek na Jasnej Górze biskupi spotkali się z osobami wykorzystanymi seksualnie w Kościele. Było to spotkanie wymuszone przez pokrzywdzonych, bo hierarchowie, choć pojedyncze spotkania z nimi odbywają, to grupowego unikali.
W naszym przedszkolu wielkie wydarzenie. Wychowawczynie zdecydowały się zorganizować dzieciom prawdziwą przygodę. Nocowankę! Taką serio, serio, bez rodziców, ze śniadankiem robionym samodzielnie w sali, w której na co dzień dzieci bawią się i uczą. Mój zachwyt nie miałby granic, gdyby nie jeden zgrzyt. A właściwie dłuższa epopeja pod hasłem: wybierzmy bajkę do oglądania na dobranoc.
Wielkimi krokami zbliża się nowy rok liturgiczny oraz adwent. Patrzę na to, co dzieje się w mediach społecznościowych i myślę z lekkim uśmiechem „nowy rok, stara ja”. Cieszę się z tego ile inicjatyw pojawia się na „rynku” katolickim. Kalendarze adwentowe, wyzwania, lektury duchowe, rekolekcje. Dużo tego, bardzo dużo. To dobrze, choć rodzi to też pewne zagrożenie. Trzeba umieć z tego na tyle mądrze skorzystać, by nowy rok liturgiczny nie płynął pod hasłem „stara ja”, ale by niósł szansę na realną, autentyczną przemianę serca. Jak to zrobić i w jaki sposób wykorzystać do tego mnogość zalewających nas propozycji?
Świeckie osoby pełnią rolę kapelanów w szpitalach i odwiedzają osadzonych w więzieniach. Towarzyszą duchowo odprawiającym rekolekcje ignacjańskie. Doradzają młodym kobietom i mężczyznom w rozeznawaniu ich powołania. Dlaczego towarzyszenie duchowe nie miałoby stać się oficjalną posługą w Kościele uroczyście ustanawianą podobnie jak lektorat czy akolitat, które są dostępne od niedawna również dla kobiet?
Kiedy pojawiają się projekty zmian, zawsze należy spodziewać się zamieszania, sprzeciwu, nawet sabotażu. Nie inaczej ma się rzecz z ruchem synodalnym, który ma być sposobem odnowy Kościoła, jaką podejmuje papież Franciszek. Z twierdzeniem, że odnowa jest potrzebna, zasadniczo zgadzają się wszyscy, ale wiele kontrowersji wywołuje to, co chcemy odnawiać i jakimi środkami. Gdy chodzi o sprawy ważne, zawsze dochodzi do jakiegoś zderzenia przekonań i odnosi się to również do Kościoła. W tego typu konfrontacji trzeba strzec się skrajnych stanowisk, które zwykle są jednostronne.
Wydawałoby się, że w kwestii świętości trudno o nową perspektywę. Mamy w Kościele nawet specjalną uroczystość, w której oddajemy cześć wszystkim świętym, także tym, których nie ogłoszono w drodze kanonizacji czy beatyfikacji. A jednak okazuje się, że można spojrzeć na sprawę z jeszcze jednej strony.
Dzieje się tak w modzie, w architekturze, czasami w sztuce. Wraca moda retro, stare, dobrze sprawdzone wzorce. Dzieje się tak też w religii i duchowości. Okazuje się, bowiem, że to, co było dobre kiedyś, może być przydatne i owocne także teraz.
Jakiś czas temu podzieliłam się z pewnym duchownym moim marzeniem, by finanse Kościoła na poziomie diecezji były transparentne, publikowane w formie raportu dostępnego dla wszystkich diecezjan - podobnie, jak ze swoich finansów rozliczają się różne poważne i mądrze zarządzane świeckie organizacje zajmujące się niesieniem dobra.
Mamy dziś w Kościele naprawdę sporo wydarzeń dla małżonków, organizowanych po to, by pomagać umacniać więź małżeńską czy przezwyciężać kryzysy. Problem jest jednak taki, że potrzebujący wsparcia małżonkowie dowiadują się o nich z internetu. Albo od znajomych. Nie z kazania, nie z konfesjonału, nie od księdza. Gdyby za płomiennymi kazaniami o nierozerwalności sakramentalnych małżeństw poszły też komunikaty o dobrych praktykach i miejscach oraz wspólnotach, które małżeństwa wspierają, byłaby większa szansa, że Kościół zacznie się ludziom kojarzyć z miejscem, w którym można uratować swoje małżeństwo.
Pod koniec października zakończył się w Rzymie Synod o synodalności. Było to wydarzenie bez precedensu, bo jeszcze nigdy obrady synodalne nie były aż tak rozciągnięte w czasie. Bo przecież najpierw dyskutowaliśmy na poziomie parafii i diecezji, potem był etap kontynentalny i dwie sesje w Rzymie. W debatach synodalnych wybrzmiewały różnorakie tematy. Wielu wieszczyło rewolucję doktrynalną. Zniesienie celibatu, święcenia kobiet, itd. Tymczasem nic takiego się nie wydarzyło. Synod się skończył.
Obchody święta niepodległości w małej, kaszubskiej parafii. Patrzę na tłumy, poczty sztandarowe, młodzież ze szkoły mundurowej. Jednak mój wzrok przyciąga głównie kilkanaścioro dzieci, które wychodzą na środek kościoła. Wyśpiewują pieśni patriotyczne, zachwycając zgromadzony tłum swoim zaangażowaniem i profesjonalizmem. W oczach starszych parafian widać łzy wzruszenia, w moich dumę. Wśród tych dzieci znajduje się mój ośmioletni syn, który całym sercem angażował się w śpiew. Co więcej, on miał świadomość tego co i dlaczego wyśpiewuje.
Chyba dla wszystkich nas zaskoczeniem było mianowanie abpa Adriana Galbasa na metropolitę warszawskiego. Jednak jeszcze większym zaskoczeniem jest ton komentarzy, jaki tej nominacji towarzyszy. Wydawać by się mogło, że wszyscy się ucieszą, Warszawa dostaje przecież dobrego biskupa – tymczasem dni mijają, a tu nie milkną głosy krytyczne. Czy słusznie?
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}